Stałam zapatrzona w swoje odbicie. Nie
odstroiłam się tak od czasu Bożonarodzeniowego Balu w czwartej klasie. Ale
wtedy miałam, dla kogo... Skrzywiłam się do swojego odbicia. Znów zwątpiłam czy
powinnam się tam pojawiać. A na dodatek Susan powiedziała, że ma do załatwienia
jakąś pilną sprawę i musi mnie na chwilę zostawić samą. Swoją drogą – kto
załatwia pilne sprawy o tej porze? Będzie musiała się gęsto tłumaczyć jak tylko
wróci.
Zrezygnowana przebiegłam wzrokiem od swoich loków, które były u góry spięte czarną spinką z czerwonym kwiatem, a pozostałe opadały bezwładnie na ramiona, przechodząc przez szyję, na której zawieszony był srebrny łańcuszek z delikatnym wisiorkiem, poprzez czerwoną, obcisłą sukienkę bez ramiączek, której długość oscylowała wokół kolana, kończąc na czerwonych pantoflach na zbyt wysokim, jak dla mnie, obcasie. Musiałam przyznać, że nie wyglądałam najgorzej, ale nadal miałam wątpliwości czy powinnam pojawić się na tym balu. Po chwili namysłu westchnęłam i stwierdziłam, że Snape mnie zabije, jeśli mnie tam nie będzie. A wole mu nie podpaść już pierwszego dnia. W końcu, jeśli dobrze pójdzie, spędzę tu najbliższe kilka miesięcy i wolałabym z nim nie walczyć przez cały ten czas.
Zrezygnowana przebiegłam wzrokiem od swoich loków, które były u góry spięte czarną spinką z czerwonym kwiatem, a pozostałe opadały bezwładnie na ramiona, przechodząc przez szyję, na której zawieszony był srebrny łańcuszek z delikatnym wisiorkiem, poprzez czerwoną, obcisłą sukienkę bez ramiączek, której długość oscylowała wokół kolana, kończąc na czerwonych pantoflach na zbyt wysokim, jak dla mnie, obcasie. Musiałam przyznać, że nie wyglądałam najgorzej, ale nadal miałam wątpliwości czy powinnam pojawić się na tym balu. Po chwili namysłu westchnęłam i stwierdziłam, że Snape mnie zabije, jeśli mnie tam nie będzie. A wole mu nie podpaść już pierwszego dnia. W końcu, jeśli dobrze pójdzie, spędzę tu najbliższe kilka miesięcy i wolałabym z nim nie walczyć przez cały ten czas.
*
Stanęłam w drzwiach wejściowych i
rozejrzałam się po ogromnej, przystrojonej balonami i serpentynami, sali. Na
środku znajdował się parkiet, a wokół niego stało kilkadziesiąt ośmioosobowych
stolików, które zostały przygotowane specjalnie dla drużyn, które przyjechały
tu na turniej. Jedynym oświetleniem w pomieszczeniu były lampiony wiszące w
powietrzu nad głowami uczniów i świece stojące na środku każdego stolika.
Rozejrzałam się za stolikiem, który był przeznaczony dla nas, ale nim zdążyłam
go namierzyć, przede mną niespodziewanie pojawił się Tom. Jak większość
chłopaków w tej sali, miał na sobie czarne spodnie od garnituru, marynarkę tego
samego koloru i zwykłą białą koszulę. Dopełnieniem tego, był granatowy krawat,
który podkreślał kolor jego oczu. Gdy spostrzegł, że uważnie lustruję go
spojrzeniem, uśmiechnął się uwodzicielsko i wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Dobry wieczór, madame – Gdy podałam mu rękę, pocałował ją lekko – Czy uczyni mi pani tę przyjemność i pozwoli zaprowadzić się do naszego stolika? – zapytał szarmancko, użyczając mi swojego ramienia.
Zaśmiałam się cicho, ale bez słowa przyjęłam jego propozycję.
- Czy zawsze jest pan takim dżentelmenem? – zapytałam, kontynuując grę, jaką rozpoczął.
- Nie, tylko, gdy pragnę zaimponować pięknej kobiecie – Posłał mi swój kolejny, rozbrajający uśmiech, a ja poczułam jak do moich policzków napływa krew. Speszona spuściłam wzrok. Na szczęście doszliśmy właśnie do stolika naszej szkoły i to uratowało mnie przed odpowiedzią na tę miłą uwagę.
Tom odsunął mi krzesło, a kiedy usiadłam, zajął miejsce obok mnie. Już miałam otwierać usta, ale za Lenkeyem niespodziewanie pojawił się Malfoy. Musiałam przyznać przed samą sobą, że wyglądał niesamowicie. Miał na sobie zwykłe, czarne spodnie od garnituru, ale do tego założył krwiście czerwoną koszulę, pod którą widać było jego umięśnione ciało i cieniutki, czarny jak smoła krawat. Całość kontrastowała z jego jasną cerą i platynowymi włosami, czyniąc go jeszcze przystojniejszym niż zwykle.
Na szczęście nie zauważył mojego zachłannego spojrzenia. Za to dostrzegł je Tom i chyba postanowił wkroczyć do akcji. Nachylił się nade mną i szepnął mi prosto do ucha:
- Można porwać panią do tańca czy najpierw woli pani coś przekąsić? – szepnął uwodzicielsko. Uśmiechnęłam się, ale on nie mógł tego zauważyć, bo jego usta wciąż były przy moim uchu, a ciepły oddech delikatnie pieścił szyję. Przygryzłam lekko wargę i również szepnęłam:
- Będę zachwycona móc z panem zatańczyć – odpowiedziałam i zanim się zorientowałam, już szliśmy na parkiet.
Przetańczyliśmy kilka szybkich kawałków. Musiałam przyznać, że świetnie się przy tym bawiłam, bo Tom był wyśmienitym tancerzem. W końcu po dobrej godzinie, oboje uznaliśmy, że czas na przerwę. Usiadłam przy stoliku, a Ślizgon poszedł po coś do picia. Naprzeciwko mnie siedziały dwie dziewczyny z Ravenclaw – Jessica i Adrien – i rozmawiały, o czymś z przejęciem, szybko gestykulując i nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół nich.
Dobrze się bawisz? – aż drygnęłam słysząc Susan.
Przestraszyłaś mnie! Znowu. Ciągle to robisz.
Przepraszam, nie moja wina, że jesteś taka strachliwa! – zaśmiała się, ale jakoś tak niepewnie, z napięciem – Mam dla ciebie zadanie. Wybacz, że psuję ci zabawę – dodała z żalem.
Nie ma sprawy, kiedyś to sobie odbiję – zażartowałam. Towarzystwo Toma naprawdę mnie rozluźniało. Już dawno nie czułam się taka szczęśliwa. I to sama nie wiedziałam, czym spowodowana była moja radość. Po prostu uśmiech aż cisnął mi się na usta.
Ach… Miłość – rozmarzyła się Sus.
Żadna miłość! - rzuciłam oburzona jej zbyt śmiałym stwierdzeniem – Lepiej mów, o co chodzi.
Pamiętasz Roksanę, siostrę Draco? Ma do niego ważną sprawę i musi się z nim skontaktować.
Dobrze, ale co ja mam z tym wspólnego? Mam mu coś przekazać?
Nie, chce użyć naszego połączenia, jako kontaktu.
Skąd o nim wie? – zapytałam zaskoczona – A do Malfoya nie może wysłać po prostu sowy?
Chciałam pomóc Roksanie, bo wiele jej zawdzięczam – święta w miłej, prawie rodzinnej atmosferze, to coś, czego wtedy naprawdę potrzebowałam. Ale jakoś nie uśmiechało mi się, bycie pośrednikiem między nią i Malfoyem.
Sama chciałabym wiedzieć, skąd wie – mruknęła Hope – I doskonale cię rozumiem, że nie palisz się, żeby im pomóc. Ale to podobno naprawdę ważne. Jak słusznie zauważyłaś – dużo zawdzięczasz Roksanie, więc zrób to dla niej. Przez chwilę zapomnij o Draco i skup się na tym, że robisz to dla niej, nie dla niego.
Westchnęłam zrezygnowana. To by było na tyle dobrej zabawy dzisiejszego wieczoru.
Więc? Co mam zrobić?
Zaciągnij go do swojej sypialni.
Słucham?! – ledwo powstrzymałam się przed tym, by nie wykrzyczeć tego na głos.
Spokojnie! To nic złego. Po prostu tam będzie cisza i spokój, a są one niezbędne. Tylko nie możesz do niego sama podejść, nikt nie może się zorientować, że coś nie gra. Zrób coś, żeby to on do ciebie podszedł. Wtedy będzie to wyglądało mniej podejrzanie – tłumaczyła mi cierpliwie.
I jak mam to niby zrobić?
Hermiono! Jesteś kobietą, znajdziesz sposób. I pamiętaj, że macie oddzielnie wyjść z sali. Nawet, jeśli ktoś się zorientuje, pomyśli, że wyszliście w celach... towarzyskich. Jeśli wiesz, co mam na myśli
Prychnęłam pod nosem.
Wiem. I to aż za dobrze – mruknęłam zniesmaczona.
- Przyniosłem soku dyniowego, tak jak prosiłaś – Niespodziewanie pojawił się Tom z dwoma szklankami w ręku.
Posłałam mu szeroki uśmiech i niespiesznie upiłam spory łyk.
- To jak? Wracamy na parkiet? – Chciałam, żeby zabrzmiało to naturalnie, jakbym wcale nic nie knuła. Szkoda tylko, że byłam okropnym kłamcą. Na szczęście Tom wydawał się zachwycony moją propozycją i kompletnie nie zwrócił na to uwagi.
Kiedy wstaliśmy, akurat zaczął się jakiś wolny utwór. Wtuliłam się w Toma tak, aby wzrok mieć ponad jego ramieniem. Szybko odnalazłam Malfoya. W tej koszuli bardzo wyróżniał się z tłumu. Gdy tylko przeniosłam na niego wzrok, odwrócił głowę z moją stronę i spojrzał mi prosto w oczy. Zupełnie jakby poczuł, że mu się przyglądam. Uniosłam jedną brew i przechyliłam lekko głowę, wciąż lustrując go spojrzeniem. Gdy kołysząc się z Tomem w rytm piosenki, byłam zmuszona odwrócić się do Malfoya tyłem, nadal czułam, że bacznie mi się przygląda. Po chwili nasze spojrzenia znów się spotkały. Przypomniałam sobie nasze pocałunki i chyba dostrzegł to w moich oczach, bo zrozumiał moją grę. Uśmiechnął się kpiąco i odstawiając trzymaną wcześniej szklankę na pierwszym lepszym stoliku, ruszył w naszą stronę.
- Odbijamy, Tom – powiedział Malfoy pojawiając się przy nas i posyłając kuzynowi znaczące spojrzenie, którego nie udało mi się rozszyfrować. Chłopak wyraźnie nie był zachwycony, ale ustąpił i posyłając mi ostatni ciepły uśmiech, zniknął gdzieś w tłumie ludzi.
Poczułam jak Malfoy odważnie kładzie mi dłoń na talii i przysuwa do siebie mocniej, tak, że stykaliśmy się niemal każdą częścią ciała. Nachylił głowę tak, by mieć usta przy moim uchu i powiedział wyraźnie zaciekawionym głosem:
- W co ty grasz, Granger?
Uśmiechnęłam się do siebie. Wiedziałam już, że jestem na wygranej pozycji.
- Przecież ty uwielbiasz gierki, Malfoy – odpowiedziałam i zaśmiałam się cicho – Masz ochotę na kolejną?
Odpowiedziała mi pełna napięcia cisza. Uznałam to za potwierdzenie.
- Odsunę się zaraz i podziękuję ci za taniec. Pójdziemy w dwie różne strony. Ty do stolika, a ja do wyjścia. Kiedy zniknę ci z oczu, poczekasz pół minuty i też wyjdziesz. Spotkamy się w naszym Pokoju Wspólnym.
Odpowiedziało mi ironiczne prychnięcie.
- Skąd pewność, że przyjdę?
- Bo jeśli tego nie zrobisz, nigdy nie dowiesz się, co mogło się dziś zdarzyć – mruknęłam zmysłowym szeptem wprost do jego ucha – Zabawa rozpoczęta, panie Malfoy – uśmiechnęłam się i uprzejmie podziękowałam mu za taniec, a potem od razu ruszyłam do wyjścia.
Zuch dziewczynka – odezwała się Susan, z podziwem w głosie – Nie sądziłam, że pójdzie ci tak gładko. Sama bym lepiej tego nie zaplanowała.
Lekko zarumieniłam się na ten komplement.
Co dalej?
Jak tylko się zjawi, wprowadzę cię w szczegóły.
Co mam mu powiedzieć?
Prawdę – że siostra chce z nim porozmawiać.
Możemy powiedzieć mu o naszym… połączeniu? Nie zdradzi nas? Taka forma kontaktowania się nie jest chyba zbyt popularna, mam rację? To czarna magia, Sus. Jeśli nas zdradzi, będziemy miały poważne kłopoty.
Nie zdradzi nas.
Skąd ta pewność?
Roksana twierdzi, że ma nie niego haka. Jeśli on zdradzi nas – ona zdradzi jego.
Nadal mi się to nie podobało, ale przytaknęłam na zgodę.
Masz rację, to dosyć przekonujący argument.
Niespełna kilka minut później stałam już w cichym i pustym Pokoju Wspólnym, który był przeznaczony dla nas, hogwartczyków, na czas turnieju w Beauxbatons. Chodziłam niespokojnie z kąta w kąt wyczekując niecierpliwie Malfoya.
A jeśli nie przyjdzie? – zapytałam ze zdenerwowaniem.
Przyjdzie. To facet. Musiałaś nieźle pobudzić jego wyobraźnie... Żaden mężczyzna nie przepuściłby takiej okazji. Tylko musisz się uspokoić. Nie zdradzaj nerwów.
Gdy tylko to powiedziała, drzwi otworzyły się i stanął w nich Malfoy. Jego wzrok od razu mnie odnalazł, a brew powędrowała do góry. Milczał, więc ja postanowiłam zrobić pierwszy krok. Posłałam mu prowokujące spojrzenie i ruszyłam w stronę mojego dormitorium. Mruknęłam hasło i uchyliłam drzwi. Zatrzymałam się w nich i odwróciłam się, by jeszcze raz na niego spojrzeć. Weszłam do środka i czekałam aż ruszy za mną. Chwilę po mnie, pojawił się w nieoświetlonym pomieszczeniu, zamykając za sobą drzwi.
- Pytam jeszcze raz – zaczął szeptem – W co ty grasz, Granger? – Jego głos zdradzał ciekawość i... pożądanie? Muszę przyznać, że bardzo mi to schlebiało. Kolana lekko się pode mną ugięły, a na policzki wstąpił głęboki rumieniec, którego na szczęście on nie mógł dostrzec w ciemności. Szybko jednak wzięłam się w garść i odparłam pewnym tonem:
- Roksana chce z tobą pomówić.
- Jest tutaj? – zapytał zaskoczony.
- Nie. Powiedzmy, że jest inny sposób.
Przygotuj cztery świece.
Czemu cztery?
Każda symbolizuje jedną z komunikujących się osób.
- Słucham? – rzucił z ironią. Nie musiałam nawet patrzeć, by widzieć jego zdezorientowane spojrzenie.
Nie odpowiedziałam na jego pytanie. W zamian za to ustawiłam świece na podłodze zgodnie z instrukcją Susan, zapaliłam je i usiadłam obok jednej z nich.
- Ty też musisz usiąść – wskazałam miejsce przed sobą. Zadziwiająco szybko mnie posłuchał. Musiał być w naprawdę dużym szoku – Złap mnie za ręce.
- Do czego ty zmierzasz, co?
- Powiedzmy, że mam myślowe połączenie z pewną kobietą, która teraz siedzi z twoją siostrą, która naprawdę chce się z tobą skontaktować. Trochę jej zawdzięczam, więc schowałam swoje uprzedzenia względem twojej osoby w kieszeń i staram się jej pomóc – wyrzuciłam z siebie tę nieskładną wypowiedź na jednym oddechu – Więc po prostu złap mnie za ręce i przestań marudzić, okej? – mruknęłam. Już miałam dosyć jego towarzystwa. Jak on to robił, że irytował mnie samą swoją obecnością?
Zamknijcie oboje oczy. Ty Hermiono myśl cały czas o mnie, nic nie może cię rozproszyć, a ty Draco o Roksanie.
- Na Merlina – mruknął zaskoczony Malfoy – Czy ja właśnie słyszę głos jakiejś obcej baby w swojej głowie?
Powstrzymałam śmiech i zaczęłam przypominać sobie wszystko, co związane było z Susan. Nie minęła chwila, gdy poczułam jak przez moje ręce przepływa dziwny prąd, jakby pętał moje dłonie z dłońmi arystokraty, a w głowie pojawiło się to uczucie „rozpychania”. Jakby ktoś robił sobie tam miejsce. Po chwili wszystko ustało i zapanowała głucha cisza. Za równo w pokoju, jak i w moim umyśle. Domyśliłam się, że Roksana rozmawia z Malfoyem na wyłączność, a my z Susan jesteśmy po prostu ich łącznikiem. Spodobała mi się ta cisza. Mój umysł przy tym dziwnie odpoczywał, jakby się relaksował. To było przyjemne uczucie.
Po dłuższej chwili odezwała się Susan i podziękowała mi za cierpliwość. Otworzyłam oczy, a Malfoy puścił moje ręce. Uczucie błogości momentalnie zniknęło. Spojrzałam na zegarek.
- Matko, minęły aż trzy godziny? – zapytałam zaskoczona, zegar wybił właśnie drugą w nocy.
Przy takich połączeniach czas płynie niewyobrażalnie szybko, chociaż nam się wydaje, że był to tylko moment – wytłumaczyła mi Susan – Wybacz, ale muszę iść się położyć, czuję się dziwnie zmęczona po tym połączeniu. Dobranoc, Hermiono.
Zaskoczyła mnie tym nagłym pożegnaniem, ale nic nie odpowiedziałam.
Wstałam i przestawiłam świeczki na wyższą półkę, aby oświetliły większą część pokoju. Gdy się odwróciłam, Ślizgon nadal siedział na podłodze. Błądził po pomieszczeniu dziwnie zamglonym spojrzeniem. Smutnym spojrzeniem... Ale gdy tylko dostrzegł moje zainteresowanie, zmieniło się to w zimną bryłę lodu, jak gdyby momentalnie oddzielił się od świata niewidzialnym murem.
- Rozumiem, że nie powiesz mi, o czym rozmawiałeś z Roksaną – mruknęłam cicho.
- Powiedziała, że niezależnie od tego, jaką ścieżką wybiorę, ona jest po mojej stronie – odpowiedział wypranym z emocji głosem.
Szczerze zaskoczył mnie tym wyznaniem. Spodziewałam się, jakieś uszczypliwej uwagi albo kąśliwego komentarza na temat mojej ciekawości. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale się powstrzymałam.
- Pewnie zastanawiasz się, czemu ci powiedziałem – odezwał się, jakby czytając mi w myślach – Cóż, nie wiem czy zauważyłaś, ale dzielimy coraz więcej tajemnic. Czemu by nie stworzyć okazji do kolejnej? – zapytał, wstając i podchodząc do mnie. Położył mi dłoń na policzku i przejechał po nim delikatnie swoim kciukiem – Powiedz szczerze, ściągnęłaś mnie tu tylko ze względu na Roksanę? – zapytał szeptem – Nie miałaś jakiś ukrytych intencji? – zaczął powoli się do mnie zbliżać, czułam jego słodki oddech na ustach, oczami wyobraźni widziałam już, jak po raz kolejny zatapiam się w jego miękkich wargach. Przypomniałam sobie, jak wirował wtedy cały mój świat i tylko jego ramiona wydawały się bezpiecznym schronieniem. Już chciałam się wspiąć na palce i przymknąć powieki z rozkoszy, gdy jakaś wewnętrzna siła kazała mi się odsunąć. Niektórzy mówią na to chyba głos rozsądku.
- Nie mogę, Malfoy - szepnęłam, odchylając głowę w bok – Teraz ja powinnam zadać pytanie, które padło z twoich ust kilka godzin temu. W co ty grasz?
- Nie wiem. Ale przecież oboje lubimy gierki – mruknął zmysłowo i ostrożnie cmoknął mnie w kącik ust. A potem jak gdyby nigdy nic, wyszedł z mojego dormitorium, pozostawiając mnie z kropelkami zimnego potu na karku i przyspieszonym oddechem.
- Dobry wieczór, madame – Gdy podałam mu rękę, pocałował ją lekko – Czy uczyni mi pani tę przyjemność i pozwoli zaprowadzić się do naszego stolika? – zapytał szarmancko, użyczając mi swojego ramienia.
Zaśmiałam się cicho, ale bez słowa przyjęłam jego propozycję.
- Czy zawsze jest pan takim dżentelmenem? – zapytałam, kontynuując grę, jaką rozpoczął.
- Nie, tylko, gdy pragnę zaimponować pięknej kobiecie – Posłał mi swój kolejny, rozbrajający uśmiech, a ja poczułam jak do moich policzków napływa krew. Speszona spuściłam wzrok. Na szczęście doszliśmy właśnie do stolika naszej szkoły i to uratowało mnie przed odpowiedzią na tę miłą uwagę.
Tom odsunął mi krzesło, a kiedy usiadłam, zajął miejsce obok mnie. Już miałam otwierać usta, ale za Lenkeyem niespodziewanie pojawił się Malfoy. Musiałam przyznać przed samą sobą, że wyglądał niesamowicie. Miał na sobie zwykłe, czarne spodnie od garnituru, ale do tego założył krwiście czerwoną koszulę, pod którą widać było jego umięśnione ciało i cieniutki, czarny jak smoła krawat. Całość kontrastowała z jego jasną cerą i platynowymi włosami, czyniąc go jeszcze przystojniejszym niż zwykle.
Na szczęście nie zauważył mojego zachłannego spojrzenia. Za to dostrzegł je Tom i chyba postanowił wkroczyć do akcji. Nachylił się nade mną i szepnął mi prosto do ucha:
- Można porwać panią do tańca czy najpierw woli pani coś przekąsić? – szepnął uwodzicielsko. Uśmiechnęłam się, ale on nie mógł tego zauważyć, bo jego usta wciąż były przy moim uchu, a ciepły oddech delikatnie pieścił szyję. Przygryzłam lekko wargę i również szepnęłam:
- Będę zachwycona móc z panem zatańczyć – odpowiedziałam i zanim się zorientowałam, już szliśmy na parkiet.
Przetańczyliśmy kilka szybkich kawałków. Musiałam przyznać, że świetnie się przy tym bawiłam, bo Tom był wyśmienitym tancerzem. W końcu po dobrej godzinie, oboje uznaliśmy, że czas na przerwę. Usiadłam przy stoliku, a Ślizgon poszedł po coś do picia. Naprzeciwko mnie siedziały dwie dziewczyny z Ravenclaw – Jessica i Adrien – i rozmawiały, o czymś z przejęciem, szybko gestykulując i nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół nich.
Dobrze się bawisz? – aż drygnęłam słysząc Susan.
Przestraszyłaś mnie! Znowu. Ciągle to robisz.
Przepraszam, nie moja wina, że jesteś taka strachliwa! – zaśmiała się, ale jakoś tak niepewnie, z napięciem – Mam dla ciebie zadanie. Wybacz, że psuję ci zabawę – dodała z żalem.
Nie ma sprawy, kiedyś to sobie odbiję – zażartowałam. Towarzystwo Toma naprawdę mnie rozluźniało. Już dawno nie czułam się taka szczęśliwa. I to sama nie wiedziałam, czym spowodowana była moja radość. Po prostu uśmiech aż cisnął mi się na usta.
Ach… Miłość – rozmarzyła się Sus.
Żadna miłość! - rzuciłam oburzona jej zbyt śmiałym stwierdzeniem – Lepiej mów, o co chodzi.
Pamiętasz Roksanę, siostrę Draco? Ma do niego ważną sprawę i musi się z nim skontaktować.
Dobrze, ale co ja mam z tym wspólnego? Mam mu coś przekazać?
Nie, chce użyć naszego połączenia, jako kontaktu.
Skąd o nim wie? – zapytałam zaskoczona – A do Malfoya nie może wysłać po prostu sowy?
Chciałam pomóc Roksanie, bo wiele jej zawdzięczam – święta w miłej, prawie rodzinnej atmosferze, to coś, czego wtedy naprawdę potrzebowałam. Ale jakoś nie uśmiechało mi się, bycie pośrednikiem między nią i Malfoyem.
Sama chciałabym wiedzieć, skąd wie – mruknęła Hope – I doskonale cię rozumiem, że nie palisz się, żeby im pomóc. Ale to podobno naprawdę ważne. Jak słusznie zauważyłaś – dużo zawdzięczasz Roksanie, więc zrób to dla niej. Przez chwilę zapomnij o Draco i skup się na tym, że robisz to dla niej, nie dla niego.
Westchnęłam zrezygnowana. To by było na tyle dobrej zabawy dzisiejszego wieczoru.
Więc? Co mam zrobić?
Zaciągnij go do swojej sypialni.
Słucham?! – ledwo powstrzymałam się przed tym, by nie wykrzyczeć tego na głos.
Spokojnie! To nic złego. Po prostu tam będzie cisza i spokój, a są one niezbędne. Tylko nie możesz do niego sama podejść, nikt nie może się zorientować, że coś nie gra. Zrób coś, żeby to on do ciebie podszedł. Wtedy będzie to wyglądało mniej podejrzanie – tłumaczyła mi cierpliwie.
I jak mam to niby zrobić?
Hermiono! Jesteś kobietą, znajdziesz sposób. I pamiętaj, że macie oddzielnie wyjść z sali. Nawet, jeśli ktoś się zorientuje, pomyśli, że wyszliście w celach... towarzyskich. Jeśli wiesz, co mam na myśli
Prychnęłam pod nosem.
Wiem. I to aż za dobrze – mruknęłam zniesmaczona.
- Przyniosłem soku dyniowego, tak jak prosiłaś – Niespodziewanie pojawił się Tom z dwoma szklankami w ręku.
Posłałam mu szeroki uśmiech i niespiesznie upiłam spory łyk.
- To jak? Wracamy na parkiet? – Chciałam, żeby zabrzmiało to naturalnie, jakbym wcale nic nie knuła. Szkoda tylko, że byłam okropnym kłamcą. Na szczęście Tom wydawał się zachwycony moją propozycją i kompletnie nie zwrócił na to uwagi.
Kiedy wstaliśmy, akurat zaczął się jakiś wolny utwór. Wtuliłam się w Toma tak, aby wzrok mieć ponad jego ramieniem. Szybko odnalazłam Malfoya. W tej koszuli bardzo wyróżniał się z tłumu. Gdy tylko przeniosłam na niego wzrok, odwrócił głowę z moją stronę i spojrzał mi prosto w oczy. Zupełnie jakby poczuł, że mu się przyglądam. Uniosłam jedną brew i przechyliłam lekko głowę, wciąż lustrując go spojrzeniem. Gdy kołysząc się z Tomem w rytm piosenki, byłam zmuszona odwrócić się do Malfoya tyłem, nadal czułam, że bacznie mi się przygląda. Po chwili nasze spojrzenia znów się spotkały. Przypomniałam sobie nasze pocałunki i chyba dostrzegł to w moich oczach, bo zrozumiał moją grę. Uśmiechnął się kpiąco i odstawiając trzymaną wcześniej szklankę na pierwszym lepszym stoliku, ruszył w naszą stronę.
- Odbijamy, Tom – powiedział Malfoy pojawiając się przy nas i posyłając kuzynowi znaczące spojrzenie, którego nie udało mi się rozszyfrować. Chłopak wyraźnie nie był zachwycony, ale ustąpił i posyłając mi ostatni ciepły uśmiech, zniknął gdzieś w tłumie ludzi.
Poczułam jak Malfoy odważnie kładzie mi dłoń na talii i przysuwa do siebie mocniej, tak, że stykaliśmy się niemal każdą częścią ciała. Nachylił głowę tak, by mieć usta przy moim uchu i powiedział wyraźnie zaciekawionym głosem:
- W co ty grasz, Granger?
Uśmiechnęłam się do siebie. Wiedziałam już, że jestem na wygranej pozycji.
- Przecież ty uwielbiasz gierki, Malfoy – odpowiedziałam i zaśmiałam się cicho – Masz ochotę na kolejną?
Odpowiedziała mi pełna napięcia cisza. Uznałam to za potwierdzenie.
- Odsunę się zaraz i podziękuję ci za taniec. Pójdziemy w dwie różne strony. Ty do stolika, a ja do wyjścia. Kiedy zniknę ci z oczu, poczekasz pół minuty i też wyjdziesz. Spotkamy się w naszym Pokoju Wspólnym.
Odpowiedziało mi ironiczne prychnięcie.
- Skąd pewność, że przyjdę?
- Bo jeśli tego nie zrobisz, nigdy nie dowiesz się, co mogło się dziś zdarzyć – mruknęłam zmysłowym szeptem wprost do jego ucha – Zabawa rozpoczęta, panie Malfoy – uśmiechnęłam się i uprzejmie podziękowałam mu za taniec, a potem od razu ruszyłam do wyjścia.
Zuch dziewczynka – odezwała się Susan, z podziwem w głosie – Nie sądziłam, że pójdzie ci tak gładko. Sama bym lepiej tego nie zaplanowała.
Lekko zarumieniłam się na ten komplement.
Co dalej?
Jak tylko się zjawi, wprowadzę cię w szczegóły.
Co mam mu powiedzieć?
Prawdę – że siostra chce z nim porozmawiać.
Możemy powiedzieć mu o naszym… połączeniu? Nie zdradzi nas? Taka forma kontaktowania się nie jest chyba zbyt popularna, mam rację? To czarna magia, Sus. Jeśli nas zdradzi, będziemy miały poważne kłopoty.
Nie zdradzi nas.
Skąd ta pewność?
Roksana twierdzi, że ma nie niego haka. Jeśli on zdradzi nas – ona zdradzi jego.
Nadal mi się to nie podobało, ale przytaknęłam na zgodę.
Masz rację, to dosyć przekonujący argument.
Niespełna kilka minut później stałam już w cichym i pustym Pokoju Wspólnym, który był przeznaczony dla nas, hogwartczyków, na czas turnieju w Beauxbatons. Chodziłam niespokojnie z kąta w kąt wyczekując niecierpliwie Malfoya.
A jeśli nie przyjdzie? – zapytałam ze zdenerwowaniem.
Przyjdzie. To facet. Musiałaś nieźle pobudzić jego wyobraźnie... Żaden mężczyzna nie przepuściłby takiej okazji. Tylko musisz się uspokoić. Nie zdradzaj nerwów.
Gdy tylko to powiedziała, drzwi otworzyły się i stanął w nich Malfoy. Jego wzrok od razu mnie odnalazł, a brew powędrowała do góry. Milczał, więc ja postanowiłam zrobić pierwszy krok. Posłałam mu prowokujące spojrzenie i ruszyłam w stronę mojego dormitorium. Mruknęłam hasło i uchyliłam drzwi. Zatrzymałam się w nich i odwróciłam się, by jeszcze raz na niego spojrzeć. Weszłam do środka i czekałam aż ruszy za mną. Chwilę po mnie, pojawił się w nieoświetlonym pomieszczeniu, zamykając za sobą drzwi.
- Pytam jeszcze raz – zaczął szeptem – W co ty grasz, Granger? – Jego głos zdradzał ciekawość i... pożądanie? Muszę przyznać, że bardzo mi to schlebiało. Kolana lekko się pode mną ugięły, a na policzki wstąpił głęboki rumieniec, którego na szczęście on nie mógł dostrzec w ciemności. Szybko jednak wzięłam się w garść i odparłam pewnym tonem:
- Roksana chce z tobą pomówić.
- Jest tutaj? – zapytał zaskoczony.
- Nie. Powiedzmy, że jest inny sposób.
Przygotuj cztery świece.
Czemu cztery?
Każda symbolizuje jedną z komunikujących się osób.
- Słucham? – rzucił z ironią. Nie musiałam nawet patrzeć, by widzieć jego zdezorientowane spojrzenie.
Nie odpowiedziałam na jego pytanie. W zamian za to ustawiłam świece na podłodze zgodnie z instrukcją Susan, zapaliłam je i usiadłam obok jednej z nich.
- Ty też musisz usiąść – wskazałam miejsce przed sobą. Zadziwiająco szybko mnie posłuchał. Musiał być w naprawdę dużym szoku – Złap mnie za ręce.
- Do czego ty zmierzasz, co?
- Powiedzmy, że mam myślowe połączenie z pewną kobietą, która teraz siedzi z twoją siostrą, która naprawdę chce się z tobą skontaktować. Trochę jej zawdzięczam, więc schowałam swoje uprzedzenia względem twojej osoby w kieszeń i staram się jej pomóc – wyrzuciłam z siebie tę nieskładną wypowiedź na jednym oddechu – Więc po prostu złap mnie za ręce i przestań marudzić, okej? – mruknęłam. Już miałam dosyć jego towarzystwa. Jak on to robił, że irytował mnie samą swoją obecnością?
Zamknijcie oboje oczy. Ty Hermiono myśl cały czas o mnie, nic nie może cię rozproszyć, a ty Draco o Roksanie.
- Na Merlina – mruknął zaskoczony Malfoy – Czy ja właśnie słyszę głos jakiejś obcej baby w swojej głowie?
Powstrzymałam śmiech i zaczęłam przypominać sobie wszystko, co związane było z Susan. Nie minęła chwila, gdy poczułam jak przez moje ręce przepływa dziwny prąd, jakby pętał moje dłonie z dłońmi arystokraty, a w głowie pojawiło się to uczucie „rozpychania”. Jakby ktoś robił sobie tam miejsce. Po chwili wszystko ustało i zapanowała głucha cisza. Za równo w pokoju, jak i w moim umyśle. Domyśliłam się, że Roksana rozmawia z Malfoyem na wyłączność, a my z Susan jesteśmy po prostu ich łącznikiem. Spodobała mi się ta cisza. Mój umysł przy tym dziwnie odpoczywał, jakby się relaksował. To było przyjemne uczucie.
Po dłuższej chwili odezwała się Susan i podziękowała mi za cierpliwość. Otworzyłam oczy, a Malfoy puścił moje ręce. Uczucie błogości momentalnie zniknęło. Spojrzałam na zegarek.
- Matko, minęły aż trzy godziny? – zapytałam zaskoczona, zegar wybił właśnie drugą w nocy.
Przy takich połączeniach czas płynie niewyobrażalnie szybko, chociaż nam się wydaje, że był to tylko moment – wytłumaczyła mi Susan – Wybacz, ale muszę iść się położyć, czuję się dziwnie zmęczona po tym połączeniu. Dobranoc, Hermiono.
Zaskoczyła mnie tym nagłym pożegnaniem, ale nic nie odpowiedziałam.
Wstałam i przestawiłam świeczki na wyższą półkę, aby oświetliły większą część pokoju. Gdy się odwróciłam, Ślizgon nadal siedział na podłodze. Błądził po pomieszczeniu dziwnie zamglonym spojrzeniem. Smutnym spojrzeniem... Ale gdy tylko dostrzegł moje zainteresowanie, zmieniło się to w zimną bryłę lodu, jak gdyby momentalnie oddzielił się od świata niewidzialnym murem.
- Rozumiem, że nie powiesz mi, o czym rozmawiałeś z Roksaną – mruknęłam cicho.
- Powiedziała, że niezależnie od tego, jaką ścieżką wybiorę, ona jest po mojej stronie – odpowiedział wypranym z emocji głosem.
Szczerze zaskoczył mnie tym wyznaniem. Spodziewałam się, jakieś uszczypliwej uwagi albo kąśliwego komentarza na temat mojej ciekawości. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale się powstrzymałam.
- Pewnie zastanawiasz się, czemu ci powiedziałem – odezwał się, jakby czytając mi w myślach – Cóż, nie wiem czy zauważyłaś, ale dzielimy coraz więcej tajemnic. Czemu by nie stworzyć okazji do kolejnej? – zapytał, wstając i podchodząc do mnie. Położył mi dłoń na policzku i przejechał po nim delikatnie swoim kciukiem – Powiedz szczerze, ściągnęłaś mnie tu tylko ze względu na Roksanę? – zapytał szeptem – Nie miałaś jakiś ukrytych intencji? – zaczął powoli się do mnie zbliżać, czułam jego słodki oddech na ustach, oczami wyobraźni widziałam już, jak po raz kolejny zatapiam się w jego miękkich wargach. Przypomniałam sobie, jak wirował wtedy cały mój świat i tylko jego ramiona wydawały się bezpiecznym schronieniem. Już chciałam się wspiąć na palce i przymknąć powieki z rozkoszy, gdy jakaś wewnętrzna siła kazała mi się odsunąć. Niektórzy mówią na to chyba głos rozsądku.
- Nie mogę, Malfoy - szepnęłam, odchylając głowę w bok – Teraz ja powinnam zadać pytanie, które padło z twoich ust kilka godzin temu. W co ty grasz?
- Nie wiem. Ale przecież oboje lubimy gierki – mruknął zmysłowo i ostrożnie cmoknął mnie w kącik ust. A potem jak gdyby nigdy nic, wyszedł z mojego dormitorium, pozostawiając mnie z kropelkami zimnego potu na karku i przyspieszonym oddechem.
az oni nawzajem ze soba pogrywaja :)
OdpowiedzUsuń