sobota, 26 listopada 2011

Rozdział 30: Miłosny trójkącik



Na początku chciałam zaznaczyć, że rozdział będzie inny niż zwykle, bo pisany na przemian w trzech perspektywach. Chciałam wyraźnie przedstawić, jakie stosunki łączą teraz Hermionę, Toma i Draco. Wydarzenia będą na siebie nachodzić. Mam nadzieję, że się nie pogubicie i ta mała odmiana wam się spodoba.



Perspektywa Hermiony.
      Siedziałam w Pokoju Wspólnym i wertowałam jakieś opasłe tomisko. Nie poświęcałam mu zbyt wielkiej uwagi, ponieważ już od kilku godzin analizowałam wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Był pierwszy stycznia, dziesiąta rano i wszyscy jeszcze smacznie spali po długiej i bogatej w zabawę nocy sylwestrowej. Tylko ja zerwałam się skoro świt, dręczona natrętnymi myślami.
      Świetnie bawiłam się z Tomem, ale nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś mogłoby między nami zaiskrzyć. Dopiero, gdy Malfoy próbował mnie pocałować, zdałam sobie sprawę, że nie odtrąciłam go, bo nie chciałam tego pocałunku. Pragnęłam go, jak niczego innego w tamtym momencie! Ale przeszło mi wtedy przez myśl, że zdradzam tym Toma. Jedna, ulotna, irracjonalna myśl, która niespodziewanie pojawiła się w mojej głowie. Może narobiłam sobie złudnych nadziei poprzedniego wieczoru? Może Lenkey wcale nie różnił się od innych Ślizgonów? Czy nie znałam go za krótko, by to ocenić? A jednak coś mnie do niego ciągnęło. Był szarmancki, delikatny, troskliwy i słodko pewny siebie. Znacząco odbiegał od stereotypowego Ślizgona. I skrywał w sobie jakąś tajemnice, a mnie zdecydowanie podniecała możliwość odkrycia jej.
      Po drugiej stronie stał Malfoy. Zimny, arogancki, egoistyczny dupek, czyli najbardziej ślizgoński arystokrata ze wszystkich zadufanych w sobie podopiecznych Domu Węża. Nikt nie mógł bardziej oddawać tej stereotypowej natury. A jednak wciąż nie mogłam wyrzucić z pamięci smaku jego ust. Do tej pory przyzwyczajona byłam dostrzegać tylko to, co on chciał, żeby wszyscy widzieli – serce z lodu i kamienny mur, którym odgradzał się od rzeczywistości. Ale kilka razy ten mur niespodziewanie runął, a Roksana swoim płomiennym sercem sprawiła, że jego lód zaczął powoli topnieć. I były momenty, gdy odważył się i mi pokazać swoją prawdziwą naturę. Potrafił być wtedy czarujący i czuły – całkowicie odmienny od tego Malfoya, do którego byłam przyzwyczajona... Dlatego czasem późnym wieczorem, gdy moje myśli krążyły, gdzieś samopas, dziesiątki tysięcy godzin dalej w przyszłości, wyobrażałam sobie, że to ja jestem tą osobą, która topi resztkę lodu, który okalał jego serce. To ja jestem tą osobą, która potrafi jednym spojrzeniem zburzyć jego mur i dostrzec w nim coś więcej niż arogancję i egoizm. Ale to były tylko senne marzenia, które ulatywały bezpowrotnie wraz ze wschodem słońca, a ja kuliłam się rankiem ze wstydu, że kilka godzin wcześniej pozwoliłam sobie na takie niedorzeczne myśli.
      - Ktoś się nieźle zaczytał – usłyszałam znajomy głos i aż podskoczyłam z zaskoczenia.
      - Tom! Przestraszyłeś mnie! – wygięłam usta, udając oburzoną – Nie spodziewałam się tutaj nikogo o tak wczesnej porze – uśmiechnęłam się lekko, a on zachęcony tym, usiadł obok mnie na kanapie.

Perspektywa Toma.
      Nie odrywałem od niej spojrzenia, siadając zaledwie kilka centymetrów od niej, na miękkiej kanapie. Chciałem na zawsze zapamiętać ten dziewczęcy, promienny uśmiech, który zawsze tak niespodziewanie ozdabiał jej twarz. W jej lewym policzku dostrzec można było wtedy słodki dołeczek, który niestety często znikał równie szybko, jak się pojawiał. Tym razem zawitał jednak na dłużej, a delikatny uśmiech sięgnął brązowych oczu, w których momentalnie pojawiły się radosne ogniki.
      - Nie mogłem spać. Dręczyły mnie wydarzenia z wczorajszego wieczoru – powiedziałem, a widząc jak dziewczyna momentalnie poważnieje i marszczy czoło, zdałem sobie sprawę, że połknęła haczyk.
      - Czyżbym zrobiła wczoraj coś nie tak? – zapytała nieśmiało. Widziałem jak na jej policzki wpływa lekki rumieniec. Schlebiło mi to i zachęciło. Bo to mogło znaczyć tylko jedno – miałem u niej jednak jakieś szanse.
      - Nie, po prostu zniknęłaś tak nagle. Długo myślałem, co mogłem zrobić nie tak i w końcu zdałem sobie sprawę, jaki straszny błąd popełniłem – odparłem z trudem powstrzymując nerwowy śmiech. Widząc w jej spojrzeniu coraz większe zaskoczenie, miałem pewność, że nie zorientowała się, iż prowadzę właśnie kolejną grę. Podobała mi się ta zabawa w teatr i nasze dworskie uprzejmości. To był wtedy tylko nasz świat i nikt nie miał do niego wstępu.
      Hermiona posłała mi pytające i lekko zniecierpliwione spojrzenie.
      - Takiej pięknej damy nie powinno się spuszczać z oka. Należy śledzić ją dyskretnym acz uważnym spojrzeniem, a gdy tylko zajdzie konieczność, wyłonić się zza rogu i odprowadzić do komnaty – Zrozumiała, że znów podjąłem zabawę w aktorów, bo lekko się uśmiechnęła. – Oczywiście nie to było moim niewybaczalnym błędem, lecz to, że nie zrobiłem wczoraj tego – dodałem pewnym siebie głosem i lekko kładąc jej rękę na policzku przykryłem jej usta swoimi. Równocześnie zamknęliśmy oczy, rozkoszując się swoją wzajemną bliskością. Czułem całym sobą, że pragnęła tego tak samo mocno, jak ja. A to utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że nie pomyliłem się, co do niej, a sam nie straciłem jeszcze tej uwodzicielskiej smykałki, którą kiedyś tak często praktykowałem na swoich przypadkowych, biednych ofiarach. Ale teraz wszystko miało się zmienić, bo poczułem, że właśnie znalazłem tą jedyną na całe życie. Tylko jak uchronić ją przed ojcem?... Wiedziałem jedno – nie pozwolę jej skrzywdzić.

Perspektywa Draco.
      To, co zobaczyłem od razu po wyjściu z dormitorium, zaprzepaściło moje szanse na poprawę humoru do końca dnia. Nie wiem, co bolało mnie bardziej. To, że Tom nie robiąc sobie nic z zakładu mojego i Blaise właśnie zabawiał się z dziewczyną, która miała być moją zdobyczą czy to, że ta dziewczyna odsunęła się wczoraj ode mnie, dyskretnie dając mi kosza, tylko po to, by następnego dnia, czule obściskiwać się z moim kuzynem. Wiedziałem jedno – poczułem dziwne ukłucie zazdrości. Szybko jednak pozbyłem się tej myśli i chrząknąłem znacząco. Oboje odwrócili się w moją stronę. Poczułem jak jedna brew podjeżdża mi do góry, a na ustach pojawia się kpiący uśmiech.
      - Wynajmijcie sobie jakiś hotel. Psujecie mi apetyt migdaląc się na naszej wspólnej kanapie – rzuciłem z rozbawianiem, widząc jak szatynka momentalnie spuszcza wzrok, oblewając się szkarłatnym rumieńcem, a Lenkey rzuca mi wściekłe spojrzenie. Ostatnio karmiłem się jego złością.
      - Draco, bądź tak łaskaw i wróć do swojego dormitorium. Wszyscy wiemy jak bardzo lubisz samotność – Dobitnie zaakcentował ostatnie słowo. Nie zdołałem powstrzymać grymasu.
      - Skończyły się czasy, kiedy byłem na twoje posyłki, braciszku – odpowiedziałem, rzucając mu kolejne kąśliwe spojrzenie.
      Wybuchnął udawanym śmiechem.
      - Nie rozbawiaj mnie, Malfoy. Nigdy nie byłeś na czyjekolwiek posyłki, obaj o tym dobrze wiemy.
      Granger wciąż, nieświadoma sytuacji, wpatrywała się zacięcie w podłogę, gdy tymczasem ja z Tomem toczyłem nad jej głową niemą walkę na spojrzenia. Żaden z nas nie musiał nic mówić, by doskonale wiedzieć, co ten drugi ma na myśli.

Perspektywa Hermiony.
      Spuściłam wzrok i wbiłam go w podłogę przed sobą. Czułam, jak na moich policzkach pojawia się głęboki rumieniec. Głupia! Czemu nie potrafiłam nad tym zapanować?
      Ktoś tu chyba jest rozdarty – mruknęła Susan.
      Nie prawda! Wolę Toma. Jest słodki, szarmancki i chyba naprawdę mu się podobam.
      Ale Malfoy jest pociągający, seksowny i nieziemsko przystojny
– zachichotała, jak nastolatka, a ja poczułam, że moje policzki robią się jeszcze bardziej czerwone.
      Przestań! Wychodzę na idiotkę! –mruknęłam speszona.
      Wcale, że nie! Gdybyś tylko podniosła wzrok, zobaczyłabyś, że toczą o ciebie milczącą walkę. Teraz tylko od ciebie zależy, którego wybierzesz.
       Nie ma, nad czym się zastanawiać, wybór jest oczywisty
– odpowiedziałam pewnym siebie głosem i złapałam Toma za rękę. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się najczulej, jak tylko potrafiłam. Odwzajemnił to i mocniej ścisnął moją dłoń.
       - Nie dobrze mi się robi, jak na was patrzę – usłyszałam za sobą, przesycony jadem głos Malfoya. Chyba by nie przeżył, gdyby raz w życiu darował sobie te złośliwości.
      Hermiono! On jest zazdrosny.
     
Prychnęłam pod nosem.
      Malfoy zazdrosny? Wolne żarty. Malfoy zazdrosny o m n i e? To już komedia, Sus.
      - Dlatego dobrze zrobisz, wracając do dormitorium – mruknął Tom, krzywiąc się.
      - Mówisz, jakbyś mnie nie znał – odparł kpiąco Malfoy – Sądzisz, że przepuszczę okazję zrobienia ci na złość?
      Odwróciłam głowę w stronę arystokraty, by zobaczyć, co zamierza. A on jak gdyby to była najzwyklejsza rzecz na świecie, podszedł do nas i usiadł po mojej drugiej stronie. Posłałam mu pełne zdziwienia spojrzenie. Nic sobie z niego nie zrobił, a jedynie rozparł się wygodnie na kanapie i rzucił luźnym tonem:
      - Jak minęłam wam noc, gołąbeczki?

Perspektywa Draco.
      Resztkami sił powstrzymałem się, przed wybuchnięciem śmiechem. Ich miny były przekomiczne. Wpatrywali się we mnie pełnymi niedowierzania spojrzeniami, ale żadne się nie odezwało. A szkoda. Myślę, że mógłbym sobie uciąć z tą dwójką ciekawą pogawędkę.
      Sam do końca nie rozumiałem, czemu to robię. Za kilka miesięcy miałem wysłać Granger na pewną śmierć, a jednak nadal czułem się zobowiązany wykonać zakład, który zawarłem z Blaisem. Chciałem ją w sobie rozkochać i porzucić. Tak, żeby przez resztę jej dni widzieć w jej spojrzeniu ból i żal, żeby widzieć, jak się o mnie stara, próbuje wszystko naprawić, a ja ją wciąż i wciąż odrzucam. Żeby poczuła ten upokarzający smak porażki tak, jak ja poczułem go, gdy walczyłem o miłość mojego ojca. Walczyłem i przegrałem. I to z hukiem.
      Teraz patrzyłem kątem oka, jak Granger ufnie ściska dłoń Lenkeya. Szkoda, że nie wie, kim jest jego ojciec. Miałem ochotę zapytać Toma czy powiedział jej już, że za kilka miesięcy zginie. I to z rąk człowieka, którego krew płynie w jego żyłach. Ciekawe czy wtedy ciągle siedziałaby tu z nami i tak bezkrytycznie na niego spoglądała. Czy nadal chciałaby czuć jego bliskość? Jego usta na swoich? O mnie wie wszystko, nienawidzi z całego serca, a jednak nie broni się przed moimi pocałunkami i gierkami, które prowadzimy już długi czas. Czy tak samo byłoby z Lenkeyem?
      Widziałem jak mina Toma tężeje. Uśmiechnąłem się pod nosem. Granger patrzyła zaskoczona to na mnie, to na niego.
      Witaj braciszku, nie ładnie siedzieć komuś w głowie.
      Ku zdziwieniu Gryfonki, zaśmiałem się jeszcze raz – dla niej bez żadnego powodu – i wstałem z kanapy.
      - Chyba ktoś nie jest skory do rozmowy. W takim razie życzę miłego dnia – powiedziałem z rozbawieniem – I naprawdę, znajdzie sobie hotel.
      Odwróciłem się z satysfakcją wymalowaną na twarzy. Wiedziałem, że nie osiągnę od razu tego, co sobie zaplanowałem. Ale wiedziałem jedno – jeśli ja jej nie będę miał, nikt nie będzie.

Perspektywa Toma.
      Zacisnąłem zęby, słysząc jego myśli. Miał rację. Nie odsunęła się ode mnie tylko, dlatego że nic o mnie nie wiedziała. A on? Jest dla niej jak otwarta księga. Wie o nim prawie wszystko, spędzają ostatnio coraz więcej czasu razem i mam wrażenie, że dzielą ze sobą więcej sekretów niż jestem w stanie poznać. Mógłbym oczywiście wejść do jej umysłu, ale coś mnie blokowało. Chyba strach przed tym, co mogę tam znaleźć. Tak, Tom Lenkey, pierworodny syn Czarnego Pana, boi się zajrzeć do głowy dziewczyny, która mu się podoba. To było tak absurdalne, że aż śmieszne. Potrafiłem wyciągnąć różdżkę i z grobową miną zabić człowieka, nie odczuwając po tym większych wyrzutów sumienia. Potrafiłem robić wiele paskudnych rzeczy, ale gdy chociażby przeszło mi przez myśl, że mógłbym użyć na Hermionie legilimencji, przez moje ciało przechodził dziwny dreszcz, a żołądek zaciskał się ze strachu.
      Gdy Malfoy zniknął za drzwiami swojej sypialni, postanowiłem w końcu się odezwać.
      - Wyszło trochę niezręcznie – mruknąłem – Przepraszam za niego.
      - Niepotrzebnie. Oboje wiemy, że Malfoy to Malfoy. Kto by się nim przejmował? – Mówiła spokojnie, ale przy jego nazwisku, głos jakby lekko jej zadrżał. Czułem, że łączy ich coś więcej niż tylko te pocałunki, które Draco tak skrzętnie odgrywa, by dopełnić zakładu z Zabinim.
      - Masz rację – uśmiechnąłem się szczerze, chociaż moje słowa daleko mijały się z prawdą – Mam wrażenie, że coś nam przerwał – powiedziałem z uwodzicielskim uśmiechem i złożyłem na jej ustach, już pewniejszy i bardziej zachłanny pocałunek. Ona też coraz namiętniej mi się odwdzięczała. Dopiero po kilku chwilach, gdy oderwaliśmy się od siebie, spojrzałem jej czule w oczy i zapytałem, lekko speszony swoimi słowami:
      - Czyli mogę uznać, że to już oficjalne?
      - Słucham? – zapytała zaskoczona, lekko się uśmiechając.
      - Zdobyłem cię? – wyrzuciłem z siebie na wydechu i nim zdążyłem się ugryźć w język, dodałem – Na wyłączność?
      Chyba zrozumiała, że zadałem to pytanie ze względu na Malfoya, bo przez ułamek sekundy, jej oczy zakryła mgła konsternacji. Szybko to jednak zamaskowała i odpowiedziała z kokieteryjnym uśmiechem:
      - Na wyłączność. 

3 komentarze:

Theme by MIA