Gdy tylko Hermionie udało się otrząsnąć po dziwnej rozmowie
z kotką, zeszła na dół do kuchni. Usiadła na jednym z krzeseł przy drewnianym
stole i czekała na odzew matki.
- Zaraz będzie obiad. Zjesz z nami, czy mam przynieść ci do pokoju? – spytała pani Granger bez cienia złości. W jej głosie pobrzmiewała jedynie nutka smutku.
- Zjem z wami. Za ile będzie... – Hermiona na moment przerwała nie wiedząc, jak zakończyć zdanie, po chwili się jednak poddała – Kiedy będzie tata?Słysząc ostatnie słowo córki, Jean nieznacznie się uśmiechnęła. Gdzieś tam, w głębi jej serca, powoli wzrastała nadzieja, że wszystko wraca do normy.
- Powinien zaraz być. Mówił, że zdąży na obiad.
- Zaraz będzie obiad. Zjesz z nami, czy mam przynieść ci do pokoju? – spytała pani Granger bez cienia złości. W jej głosie pobrzmiewała jedynie nutka smutku.
- Zjem z wami. Za ile będzie... – Hermiona na moment przerwała nie wiedząc, jak zakończyć zdanie, po chwili się jednak poddała – Kiedy będzie tata?Słysząc ostatnie słowo córki, Jean nieznacznie się uśmiechnęła. Gdzieś tam, w głębi jej serca, powoli wzrastała nadzieja, że wszystko wraca do normy.
- Powinien zaraz być. Mówił, że zdąży na obiad.
Dziewczyna nic już na to nie odpowiedziała. Postanowiła
poczekać na powrót ojca, żeby przedyskutować całą sprawę z obojgiem opiekunów.
I tak nie mogła się zebrać do tej rozmowy, więc lepiej przeprowadzić ją raz, a
dobrze.
W tym momencie do uszu szatynki dobiegł dźwięk otwieranych
drzwi.
Nie musiałam długo
czekać...
-Cześć, dziewczyny – powiedział uśmiechnięty George Granger wchodząc do kuchni.
-Cześć, dziewczyny – powiedział uśmiechnięty George Granger wchodząc do kuchni.
Najpierw podszedł do córki i na powitanie pocałował ją w
czoło, a później do żony. Tryskał dobrym humorem.
- Ale paskudna pogoda, co? Myślicie, że już powoli zbliża się jesień? – kontynuował niezrażony napiętą ciszą, jaka panowała w pomieszczeniu zanim przyszedł.
- Ale paskudna pogoda, co? Myślicie, że już powoli zbliża się jesień? – kontynuował niezrażony napiętą ciszą, jaka panowała w pomieszczeniu zanim przyszedł.
Cała trójka wiedziała, że pan Granger próbuje na siłę
rozluźnić panująca atmosferę, ale robił to tak umiejętnie, że gdyby obca osoba
zobaczyła tę scenę, na pewno uznałaby ją za jak najbardziej normalną i
naturalną. W rzeczywistości było zupełnie inaczej.
- Chciałabym z wami porozmawiać – zaczęła Hermiona nie zważając na pytanie ojca – Chcę wyjechać do Weasley’ów. Jeszcze dzisiaj.
- Chciałabym z wami porozmawiać – zaczęła Hermiona nie zważając na pytanie ojca – Chcę wyjechać do Weasley’ów. Jeszcze dzisiaj.
Jean z wrażenia wypuściła trzymaną przez siebie pokrywkę, a
uśmiech pana Grangera momentalnie zbladł.
- Kochanie, co się stało? – zapytał siadając na krześle obok córki – Myślałem, że wszystko sobie już wyjaśniłyście z matką.
- A ja myślę, że lepiej będzie, jak ochłoniemy po tej całej sprawie z dala od siebie... – odpowiedziała cicho Hermiona wpatrując się w blat stołu.
- Kochanie, co się stało? – zapytał siadając na krześle obok córki – Myślałem, że wszystko sobie już wyjaśniłyście z matką.
- A ja myślę, że lepiej będzie, jak ochłoniemy po tej całej sprawie z dala od siebie... – odpowiedziała cicho Hermiona wpatrując się w blat stołu.
George westchnął głośno, a Jean starając się nie patrzeć na
córkę wyszła pospiesznie z kuchni. Dziewczyna kątem oka dostrzegła, że kobieta
płacze. W jej oczach też momentalnie pojawiły się łzy.
- Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? – zapytał mężczyzna, kładąc czekoladowookiej rękę na ramieniu.
- Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? – zapytał mężczyzna, kładąc czekoladowookiej rękę na ramieniu.
Ona na potwierdzenie jedynie kiwnęła głową i wstała od
stołu. Kiedy już miała wychodzić z pomieszczenia, o czymś sobie przypomniała.
- Zawieziesz mnie do nich? – zapytała łamiącym się głosem.
- Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję… tato.
- Zawieziesz mnie do nich? – zapytała łamiącym się głosem.
- Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję… tato.
~*~*~
Lucy Lenkey już od kilkunastu minut leżała nieruchomo na
łóżku wpatrując się w sufit. Dręczyło ją zachowanie jej brata; codziennie
znikał na kilka godzin nikomu nie mówiąc, gdzie idzie, mało się uśmiechał i
rzadko z nią rozmawiał. Zmieniał się z dnia na dzień, na jej oczach, a ona nie
potrafiła temu zaradzić. Niczego nie pragnęła tak bardzo, jak tego, żeby był
szczęśliwy. To był jej życiowy cel! A Tom wcale nie pomagał jej go
zrealizować...
Nagle dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i
zakryła twarz dłońmi. Kilka minut temu słyszała kłótnie Dracona i Toma. To
jeszcze bardziej ją przybiło. Wcześniej miała nadzieję, że chociaż jego
przyjaciele wiedzą, co się z nim dzieje.
Wstała z łóżka i wyszła z pomieszczenia, które podczas wakacji
dzieliła z Tomem. Roksana nie miała dużego domu, ale jakoś udało im się
wszystkim pomieścić. Spędzili tutaj w piątkę wiele pięknych chwil. Dopóki
chłopak nie zaczął się dziwnie zachowywać...
Dziewczyna potrząsnęła głową, żeby pozbyć się tej myśli i
wyszła na korytarz. Bez pukania wtargnęła do pokoju, który dzielił Draco z
Blaisem. Jak gdyby była u siebie, weszła do środka i usiadła na fotelu stojącym
przy oknie.
- Czego Lenkey? – warknął Zabini, nie zaszczycając przybyłej nawet spojrzeniem.
- A może, chociaż dzień dobry? Albo miło cię widzieć? – zapytała z kpiną dziewczyna.
- Mam kłamać? Okej! Miło cię widzieć, Lucy! – powiedział chłopak podnosząc się z posłania i teatralnie kłaniając przed dziewczyną.
- Czego Lenkey? – warknął Zabini, nie zaszczycając przybyłej nawet spojrzeniem.
- A może, chociaż dzień dobry? Albo miło cię widzieć? – zapytała z kpiną dziewczyna.
- Mam kłamać? Okej! Miło cię widzieć, Lucy! – powiedział chłopak podnosząc się z posłania i teatralnie kłaniając przed dziewczyną.
Ta tylko popatrzyła na niego z politowaniem, ale nic już nie
powiedziała. Szatyn podszedł do barku stojącego przy przeciwległej ścianie i
wyjął z niego butelkę Ognistej Whiskey. Wziął szklankę i nalał sobie do połowy.
- A mi już nie nalejesz? – zapytała z przekąsem blondynka – Damie powinieneś dać pierwszej – uśmiechnęła się ironicznie.
- Widzisz tu jakąś damę? – rozejrzał się z głupią miną po pokoju i odszedł od barku.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak cię nienawidzę Zabini – powiedziała spokojnie dziewczyna, podchodząc do barku i powtarzając czynność, którą przed chwilą wykonał chłopak.
- A mi już nie nalejesz? – zapytała z przekąsem blondynka – Damie powinieneś dać pierwszej – uśmiechnęła się ironicznie.
- Widzisz tu jakąś damę? – rozejrzał się z głupią miną po pokoju i odszedł od barku.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak cię nienawidzę Zabini – powiedziała spokojnie dziewczyna, podchodząc do barku i powtarzając czynność, którą przed chwilą wykonał chłopak.
Szatyn zaśmiał się na jej słowa.
- Za to, że nie nalałem ci Whiskey?
- Nie, za to, że w ogóle się urodziłeś – wyszeptała do niego dziewczyna, groźnie mrużąc oczy.
- Więc, po co tu przyszłaś? Draco jest u Roksany – odpowiedział, beznamiętnie pociągając kolejny łyk trunku ze swojej szklanki.
- Mam do ciebie sprawę.
- Tyle zdążyłem się domyślić. Raczej byś do mnie nie przyszła całkowicie bezinteresownie – odpowiedział kładąc nacisk na ostatnie słowo.
- Żałujesz? – uśmiechnęła się kpiąco.
- Uwierz, nie. Jednak, o co byś nie poprosiła pamiętaj, iż są niewielkie szanse, że się zgodzę. Mnie nie owiniesz sobie wokół palca. W końcu powinnaś się pogodzić z faktem, że nie każdego faceta możesz zdobyć.
- Tak uważasz? Więc jesteś w wielkim błędzie. Mogę mieć każdego.
- Nie każdego.
- Jakieś przykłady?
- Za to, że nie nalałem ci Whiskey?
- Nie, za to, że w ogóle się urodziłeś – wyszeptała do niego dziewczyna, groźnie mrużąc oczy.
- Więc, po co tu przyszłaś? Draco jest u Roksany – odpowiedział, beznamiętnie pociągając kolejny łyk trunku ze swojej szklanki.
- Mam do ciebie sprawę.
- Tyle zdążyłem się domyślić. Raczej byś do mnie nie przyszła całkowicie bezinteresownie – odpowiedział kładąc nacisk na ostatnie słowo.
- Żałujesz? – uśmiechnęła się kpiąco.
- Uwierz, nie. Jednak, o co byś nie poprosiła pamiętaj, iż są niewielkie szanse, że się zgodzę. Mnie nie owiniesz sobie wokół palca. W końcu powinnaś się pogodzić z faktem, że nie każdego faceta możesz zdobyć.
- Tak uważasz? Więc jesteś w wielkim błędzie. Mogę mieć każdego.
- Nie każdego.
- Jakieś przykłady?
Chłopak wstał z miejsca, które zajmował i podszedł do
niebieskookiej, nadal stojącej przy barku. Zbliżył się na tyle blisko, żeby
jego usta były tuż przy jej uchu.
- Nigdy nie zdobędziesz mnie – wyszeptał i stawiając szklankę obok otwartej butelki Ognistej i wyszedł z pokoju.
- Pieprzony, Zabini! – wrzasnęła za nim Lucy i rzuciła szklanką z trunkiem o drzwi, za którymi dopiero, co zniknął chłopak.
- Nigdy nie zdobędziesz mnie – wyszeptał i stawiając szklankę obok otwartej butelki Ognistej i wyszedł z pokoju.
- Pieprzony, Zabini! – wrzasnęła za nim Lucy i rzuciła szklanką z trunkiem o drzwi, za którymi dopiero, co zniknął chłopak.
~*~*~
Blaise z triumfem
wymalowanym na twarzy zszedł na dół. Rzucił się na sofę stojącą w salonie i
głowę zakrył poduszką.
Nareszcie sam…
Miał dość towarzystwa rozwścieczonego Malfoy’a, zamyślonego
Toma, kochającej wszystko, co się rusza Roksany, a przede wszystkim
rozwrzeszczanej i wybuchowej Lucy. Cała czwórka doprowadzała go już powoli do szału.
Najchętniej wróciłby do domu.
- Znowu się pokłóciliście.
- To miało być pytanie? – warknął Blaise, wciąż zakrywając głowę poduszką.
- Nie, bardziej twierdzenie – odpowiedziała Roksana chichocząc pod nosem.
- Znowu się pokłóciliście.
- To miało być pytanie? – warknął Blaise, wciąż zakrywając głowę poduszką.
- Nie, bardziej twierdzenie – odpowiedziała Roksana chichocząc pod nosem.
Chłopak usłyszał, jak siada na fotelu stojącym obok.
- O co poszło?
- Idź sobie – odpowiedział przez zaciśnięte zęby podnosząc się z kanapy.
- Powiedz chociaż, co się stało.
- Nic ważnego! Jak zawsze. Jeszcze się nie nauczyłaś, że kłócimy się o każdą błahostkę?
- Ale Lucy zazwyczaj nie rzuca szklankami o ściany.
- Nie rzuciła w ścianę tylko w drzwi – powiedział i na moment się uśmiechnął – Zresztą. Co cię to w ogóle obchodzi... – dodał. Wstał z zajmowanego przez siebie miejsca i skierował się w stronę drzwi wyjściowych.
- O co poszło?
- Idź sobie – odpowiedział przez zaciśnięte zęby podnosząc się z kanapy.
- Powiedz chociaż, co się stało.
- Nic ważnego! Jak zawsze. Jeszcze się nie nauczyłaś, że kłócimy się o każdą błahostkę?
- Ale Lucy zazwyczaj nie rzuca szklankami o ściany.
- Nie rzuciła w ścianę tylko w drzwi – powiedział i na moment się uśmiechnął – Zresztą. Co cię to w ogóle obchodzi... – dodał. Wstał z zajmowanego przez siebie miejsca i skierował się w stronę drzwi wyjściowych.
W tym domu nie znajdę
spokoju.
- Wychodzisz? – zapytała dziewczyna, podchodząc do niego.
- Tak.
- Ale przecież pada…
- Wezmę parasolkę.
- Wychodzisz? – zapytała dziewczyna, podchodząc do niego.
- Tak.
- Ale przecież pada…
- Wezmę parasolkę.
Roksana znów się zaśmiała.
- Ale ty nie masz parasolki.
- Jesteś natrętna. Zdajesz sobie z tego sprawę? – warknął chłopak. Blondynka coraz bardziej wyprowadzała go z równowagi. Ale obiecał Draco, że będzie nad sobą panował.
- Zdaję – odpowiedziała z uśmiechem – To jak? Powiesz mi, co zaszło?
- Nie.
- A jeśli w zamian pożyczę ci parasolkę?
- Obejdzie się.
- Więc powiedz mi tylko, o co poszło! Chcę pomóc...
- Ty wszystkim chcesz pomóc! Tak się nie da…
- Nic nie jest niemożliwe…
- Po prostu sobie odpuść – odpowiedział i wyszedł pozwalając kroplom deszczu pieścić swoją skórę.
- Ale ty nie masz parasolki.
- Jesteś natrętna. Zdajesz sobie z tego sprawę? – warknął chłopak. Blondynka coraz bardziej wyprowadzała go z równowagi. Ale obiecał Draco, że będzie nad sobą panował.
- Zdaję – odpowiedziała z uśmiechem – To jak? Powiesz mi, co zaszło?
- Nie.
- A jeśli w zamian pożyczę ci parasolkę?
- Obejdzie się.
- Więc powiedz mi tylko, o co poszło! Chcę pomóc...
- Ty wszystkim chcesz pomóc! Tak się nie da…
- Nic nie jest niemożliwe…
- Po prostu sobie odpuść – odpowiedział i wyszedł pozwalając kroplom deszczu pieścić swoją skórę.
~*~*~
Kilka chwil wcześniej
Roksana zerwała się na równe nogi słysząc trzask tłuczonego
szkła i głośne przekleństwa Lucy.
- Słyszałeś to? – zapytała szeptem dziewczyna.
- Słyszałeś to? – zapytała szeptem dziewczyna.
Draco spojrzał na nią z irytacją i odpowiedział spokojnym
głosem.
- Tak, ciężko było nie usłyszeć.
- Jak myślisz, co się stało?
- Kolejna kłótnia na linii Lucy-Blaise – zaśmiał się pod nosem blondyn.
- Idź pogadać z Lucy.
- Tak, ciężko było nie usłyszeć.
- Jak myślisz, co się stało?
- Kolejna kłótnia na linii Lucy-Blaise – zaśmiał się pod nosem blondyn.
- Idź pogadać z Lucy.
Z ust chłopaka momentalnie spełzł uśmiech.
- Czemu ja? Ty jesteś w tym lepsza. Może ty z nią pogadasz? – zapytał błagalnym głosem.
- Czemu ja? Ty jesteś w tym lepsza. Może ty z nią pogadasz? – zapytał błagalnym głosem.
Roksana jedynie pokręciła stanowczo głową.
- Nie ma mowy. Ja pogadam z Blaisem.
- Przecież wiesz, że nie dogaduję się z Lucy...
- W ciebie przynajmniej niczym nie rzuca – zaśmiała się blondynka i podeszła do wyjścia – poradzisz sobie. Wierzę w ciebie.
- Już mi to dzisiaj mówiłaś! – krzyknął za nią, gdy zamykała drzwi. Zdążył jedynie dostrzec, że na odchodne puściła do niego oczko.
- Nie ma mowy. Ja pogadam z Blaisem.
- Przecież wiesz, że nie dogaduję się z Lucy...
- W ciebie przynajmniej niczym nie rzuca – zaśmiała się blondynka i podeszła do wyjścia – poradzisz sobie. Wierzę w ciebie.
- Już mi to dzisiaj mówiłaś! – krzyknął za nią, gdy zamykała drzwi. Zdążył jedynie dostrzec, że na odchodne puściła do niego oczko.
Uśmiechnął się do siebie i westchnął głośno.
- Czas iść do groty potwora. Coś czuje, że nie wyjdę stamtąd żywy – wyszeptał i uśmiechnął się do siebie.
- Czas iść do groty potwora. Coś czuje, że nie wyjdę stamtąd żywy – wyszeptał i uśmiechnął się do siebie.
~*~*~
- Przyszedłem…
Malfoy w ostatniej chwili schylił się przed lecącą w jego
stronę szklanką.
- …pogadać.
- Myślałam, że to Zabini.
- I chciałaś go zabić? Szklanką?
- Takiego karalucha nic nie zabije. Zresztą ciebie też nie chcę widzieć.
- …pogadać.
- Myślałam, że to Zabini.
- I chciałaś go zabić? Szklanką?
- Takiego karalucha nic nie zabije. Zresztą ciebie też nie chcę widzieć.
Draco nie zaważając na słowa dziewczyny, usiadł na brzegu
swojego łóżka.
- Przyszedłem do swojego pokoju, prędzej ja ciebie powinienem wyprosić.
- Przyszedłem do swojego pokoju, prędzej ja ciebie powinienem wyprosić.
Lucy nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi. Nadal bez
ruchu siedziała w fotelu i wypatrywała czegoś za oknem.
- Czekasz na Toma?
- O tym przyszedłeś pogadać?
- Właściwie to nie...
- Czekasz na Toma?
- O tym przyszedłeś pogadać?
- Właściwie to nie...
Dziewczyna odwróciła się i spojrzała mu w oczy.
- Więc słucham.
- Chciałem zapytać, o co tym razem poszło.
- Więc słucham.
- Chciałem zapytać, o co tym razem poszło.
Dziewczyna przyjrzała mu się uważnie.
- A od kiedy cię to obchodzi, co? – zapytała – Roksana cię przysłała.
- Wcale nie!
- Czas nauczyć się oklumencji, braciszku – zaśmiała się i podniosła, by nalać sobie trunku. Wstając lekko się zachwiała, ale z pomocą fotela, udało jej się stanąć na nogach. Draco spojrzał na nią sceptycznie.
- Jesteś pijana. Powiedziałbym nawet nawalona.
- A od kiedy cię to obchodzi, co? – zapytała – Roksana cię przysłała.
- Wcale nie!
- Czas nauczyć się oklumencji, braciszku – zaśmiała się i podniosła, by nalać sobie trunku. Wstając lekko się zachwiała, ale z pomocą fotela, udało jej się stanąć na nogach. Draco spojrzał na nią sceptycznie.
- Jesteś pijana. Powiedziałbym nawet nawalona.
Panna Lenkey się na to jedynie zaśmiała.
- Grota potwora? – wybuchnęła śmiechem dziewczyna – Jestem aż tak straszna?
- Przestań czytać mi w myślach! – warknął blondyn podchodząc do Lucy i wyrywając jej szklankę z ręki.
- Malfoy się rumieni? – znowu zaczęła się śmiać – Oj... Zawstydziłam cię biedaku? Przepraszam. Mój mały, biedny Draco – powiedziała z udawaną czułością, głaszcząc go po głowie.
- Grota potwora? – wybuchnęła śmiechem dziewczyna – Jestem aż tak straszna?
- Przestań czytać mi w myślach! – warknął blondyn podchodząc do Lucy i wyrywając jej szklankę z ręki.
- Malfoy się rumieni? – znowu zaczęła się śmiać – Oj... Zawstydziłam cię biedaku? Przepraszam. Mój mały, biedny Draco – powiedziała z udawaną czułością, głaszcząc go po głowie.
Chłopak zwalił jej rękę ze swoich włosów i zabierając
ostatnią butelkę alkoholu z barku odszedł w stronę drzwi.
- U mnie w pokoju też jest! – krzyknęła za nim dziewczyna i znów wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, który Malfoy uciął trzaśnięciem drzwiami.
- Niech cię szlag, Lenkey! – szepnął do siebie i zbiegł na dół.
- U mnie w pokoju też jest! – krzyknęła za nim dziewczyna i znów wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, który Malfoy uciął trzaśnięciem drzwiami.
- Niech cię szlag, Lenkey! – szepnął do siebie i zbiegł na dół.
*Beta - Bezsprzeczna
Hehe bardzo fajny rozdział. Podobają mi sie te nowe postacie, które wymyśliłaś. :D
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że jestem z nich bardzo dumna ;)
UsuńKocham tego bloga!!!
OdpowiedzUsuńDramionka♥
ostra siostrzyczka
OdpowiedzUsuń