niedziela, 16 września 2012

Rozdział 35: Zaślepiona miłością




            Stałam na boisku do Quidditcha wpatrując się w bezchmurne niebo. Pogoda dopisywała, a po wczorajszej burzy nie było ani śladu. Dziś wydawała się tylko przykrym, zacierającym się już wspomnieniem wczorajszej nocy. Prawie jak moje spotkanie z Malfoyem. Z tą jednak różnicą, że ono wcale się nie zacierało, a wręcz przeciwnie – z każdą chwilą stawało się wyraźniejsze i tylko bardziej męczące.  Wciąż nie mogłam sobie darować, że dałam się nabrać. Uwierzyłam w jego uśmiech, tęskne, troskliwe spojrzenie, czuły dotyk. Wczoraj wydawało się to takie prawdziwe. Wydawało mi się, że on też może się zmienić, że może to jest właśnie ta przełomowa chwila, gdy otworzył się przede mną tak, jak zrobił to przed Roksaną. Dopiero teraz widzę, jaka byłam naiwna. Byłam po prostu kolejną panienką do zaliczenia. Ciekawiło mnie tylko, dlaczego nie skorzystał z okazji i tego nie dokończył. Czyżby większą satysfakcję miał z wystawienia mnie?
            Hermiono, teraz musisz skupić się na turnieju – usłyszałam cichy głos Susan.
            Przewróciłam oczami.
            Jesteś ostatnią osobą, która powinna mnie teraz pouczać. Czy to nie ty przekonywałaś mnie, że Malfoy jest taki niesamowity tylko muszę mu dać szansę? – Prychnęłam pod nosem, nie doczekawszy się odpowiedzi. - Jasne, tak najlepiej. Teraz milcz i udawaj, że to nie ty popychałaś mnie w jego kierunku – warknęłam zła na nią i na siebie. Wiedziałam, że mocno naginam całą sytuację, ale potrzebowałam to na kimś wyładować. A Susan była po drodze.
            - Granger – usłyszałam nagle za plecami. Aż podskoczyłam słysząc znajomy głos. Odwróciłam się niechętnie i spojrzałam na przybysza.
            - Malfoy – odpowiedziałam mu równie obojętnym tonem.
            - Zostawiłaś u mnie wczoraj koszulkę – rzucił od niechcenia. Skrzywiłam się na to mimowolnie.
            - Wiem. I przypadkiem zabrałam twoją – mruknęłam pod nosem, unikając jego przewiercającego spojrzenia.
            Nic na to nie odpowiedział. Trwaliśmy w tej napiętej ciszy przez kilka dłużących się sekund, a ja czułam, jak z każdą chwilą moja złość się kumuluje.
            - Wiesz co, Malfoy? Nie wiem, w co pogrywasz, ale nie mieszaj mnie więcej do tego – warknęłam i odwróciłam się na pięcie. Już chciałam odejść, ale blondyn złapał mnie za nadgarstek.
            - Poczekaj – powiedział, zwalniając lekko palce. Wykorzystałam to i wyrwałam rękę z jego uścisku.
            - Nie, Malfoy. Mam dość czekania. Teraz już wiem - ty się nigdy nie zmienisz – powiedziałam to z takim jadem w głosie, na jaki tylko było mnie stać. Odwróciłam się i odeszłam szybkim krokiem. Ostatnie, co widziałam to jego zdezorientowana mina. Miałam nadzieję, że zabolały go moje słowa. Może raz w życiu drgnęły w nim jakieś prawdziwe uczucia.
            Szybko otarłam łzę spływającą po policzku i ruszyłam w stronę namiotu, w którym uczestnicy turnieju mięli potwierdzić swoją obecność. Liczyłam, że chociaż na chwilę uda mi się odciągnąć myśli od chłopaka.
            Sus, przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam. Potrzebuję wsparcia. Możesz powiedzieć mi coś pocieszającego? W końcu zaraz się zabiję, spadając z tej głupiej miotły!
           
Czekałam na jakiś uszczypliwy komentarz, ale nie doczekałam się odpowiedzi.
            Susan, co się dzieje?
            Spróbowałam się na niej skupić, ale nic się nie wydarzyło. Poczułam jak oblewa mnie zimny pot. Czemu nic nie mówiła? Czemu nie czułam jej obecności?
            Ma… mamy kłop… oty... – usłyszałam jej niewyraźny głosik w swojej głowie, a potem całą moją czaszkę przeszył ostry ból, jakby ktoś uderzył mnie czymś ciężkim w tył głowy. Poczułam jak uginają się pode mną kolana. Nagle obraz stał się zamazany, a otaczające mnie głosy, przybyłych na turniej, mniej wyraźne. Czułam jak ktoś łapie mnie wpół i podnosi z trawy boiska. Gdzieś w oddali słyszałam jakby głos Malfoya. Uśmiechnęłam się do siebie delikatnie, a przez myśl przebiegło mi tylko krótkie pytanie: czy to właśnie on musi się zawsze zjawiać w takich sytuacjach? A potem zemdlałam.

~*~*~

W tym samym czasie, perspektywa Blaise’a.

            Rozstałem się z Malfoyem i ukryłem za trybunami, chcąc mieć na wszystko dobry widok i równocześnie mieć pewność, że nikt mnie nie widzi. Rozejrzałem się po boisku do Quidditcha. Na samym środku stała Granger, tyłem do mnie i wpatrywała się w niebo. W jej stronę zmierzał Draco, a na trybunach pojawiali się już pierwsi widzowie turnieju, mimo że dopiero dochodziła jedenasta i do rozpoczęcia mieli jeszcze ponad godzinę.
            Ponownie skupiłem wzrok na dwójce wrogów stojących na boisku. Przechyliłem lekko głowę, przyglądając im się uważnie i usiadłem wygodnie na ziemi. Miałem tu spędzić dobre parę godzin, więc spróbowałem znaleźć wygodną pozycję, żeby nie kręcić się za bardzo i nie robić niepotrzebnego hałasu. Ustaliłem z Malfoyem wszystkie szczegóły – gdy tylko zapadnie zmrok, wymknę się poza granice Beauxbatons i w możliwie najbezpieczniejszym miejscu wezwę jego skrzata, z którym teleportuję się do jego domku nad jeziorem. Draco zawsze spędzał tam wakacje, ale obaj wątpiliśmy, aby ktoś pamiętał o tym miejscu. Dlatego nikt nie będzie mnie tam szukał. Musiałem się gdzieś ukryć do czasu zakończenia turnieju i rozwiązania zadania od Czarnego Pana. W ten sposób mieliśmy uniknąć pytań. Jedyną osobą, która we wszystko była po części wtajemniczona była moja mama. Kilka godzin temu wysłałem jej sowę, z informacją, że bez względu na to, co się teraz stanie, jestem bezpieczny. Nie chciałem, żeby i ona zastanawiała się, gdzie jestem i co się ze mną stało, chociaż nigdy nie przejmowała się mną zanadto.
            Moje rozmyślania przerwał jeden niespodziewany gest Malfoya, który od razu przykuł moją uwagę. Gryfonka powiedziała coś do niego i chciała odejść, ale on złapał ją za rękę i zmusił, żeby odwróciła się w jego stronę. Zmrużyłem oczy i przyjrzałem im się uważniej. Szczególnie Malfoyowi, który wydawał się bardzo przejęty całą sytuacją. To nie było do niego podobne.
            Z każdą chwilą stawałem się coraz bardziej ciekaw, o czym oni do diabła dyskutują. Czy to była część planu Draco? A może miałem rację i jego uczucia względem tej dziewczyny, zaczynały wymykać się spod kontroli?
            Uznałem, że nie wytrzymam ani chwili dłużej. Spojrzałem na Granger, która zmierzała w stronę namiotu i tym samym zmniejszała odległość między nami. Skupiłem się całym sobą na niej i użyłem legilimencji. Już chciałem zatonąć w jej umyśle i wyczytać wszystkie jej myśli jak z otwartej księgi, kiedy jakąś niespodziewana siła mi to uniemożliwiła, a dziewczyna łapiąc się za głowę, upadła na ziemię. Przerażony otworzyłem szczerzej oczy ze zdziwienia.
            Coś ty narobił, Zabini. Coś ty znowu, do jasnej cholery, narobił –kląłem na siebie w myślach. Spostrzegłem Draco biegnącego na pomoc Granger, ale zaraz straciłem ich z oczu, bo otoczeni zostali przez grupkę gapiów. Jeszcze raz przekląłem swoją głupotę i zacząłem się zastanawiać, czemu znów zamiast pomagać, ja muszę wszystko utrudniać.

~*~*~

            Kiedy tylko odzyskałam świadomość usłyszałam głos Malfoya. Czyżby mój mózg przyzwyczaił się już do odnajdywania go w tłumie?
            - Niech nikt nikogo nie wzywa! Zaraz się obudzi, ona czasem tak ma. – Chyba nie mówił o mnie? Przecież nie zdarzało mi się mdleć. A już na pewno nie często i nie przy nim.
            Otworzyłam ostrożnie oczy, ale od razu poraziło mnie światło słoneczne. Zamrugałam kilkakrotnie i dostrzegłam nad sobą twarz Ślizgona. Wokół nas stał spory tłumek i uważnie przyglądał się całej sytuacji. Uniosłam się powoli na łokciach zdając sobie sprawę, że leżę głową na kolanach Malfoya.
            - Widzicie, nic jej nie jest. Rozejść się. Koniec widowiska – warknął do przybyłych, a oni posłusznie zaczęli się rozchodzić.
            - Co się dzieje? – zapytałam cicho, gdy ludzie się rozeszli. Moja ręka automatycznie powędrowała do głowy, która wciąż pulsowała bólem.
            - Lepiej ty mi powiedz, Granger – warknął przez zęby chłopak, wstając z ziemi. – Bo ja ratuję cię przed dyskwalifikacją z turnieju.
            - Słucham?
            - Gdyby zabrali cię teraz do Skrzydła Szpitalnego to na pewno nie dopuściliby cię do turnieju.
            Prychnęłam pod nosem i powoli zaczęłam się podnosić.
            - Głowa mi zaraz pęknie. I tak nie dam rady wsiąść na miotłę.
            Blondyn uśmiechnął się na to tajemniczo.
            - Myślę, że da się to jakoś ominąć.
            Posłałam mu pełne politowania spojrzenie.
            - Nie wiem czy naprawdę jesteś taki głupi czy tylko udajesz, Malfoy – mruknęłam. – Latanie na miotle to nasze dzisiejsze zadanie. – Zaakcentowałam ostatnie słowo. – Nie sądzę, by można było to ominąć.
            - Po prostu idź się zapisać na tę cholerną listę, Granger. I nie zapomnij mi podziękować.
            - Za co znowu? – zapytałam zdziwiona, ale nie dostałam odpowiedzi, bo Ślizgon odwrócił się na pięcie i właśnie odchodził w kierunku namiotu. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i ruszyłam jego śladem. To był mój błąd, bo moją czaszkę znów przeszył ostry ból. Skrzywiłam się, ale nie przestawałam iść. Musiałam przeżyć ten turniej. A potem zastanowić się nad tym, co się dzieje z Susan i jakie kłopoty miałyśmy. Miałam tylko nadzieję, że nic jej nie jest i szybko wróci do mojego umysłu, bo bez niej czułam się dziwnie samotna. A w taki dzień, jak dzisiaj, szczególnie potrzebowałam czyjegoś wsparcia.
            Weszłam do namiotu pełnego zawodników. Większość twarzy już znałam z zajęć dodatkowych w Beauxbatons, które były zorganizowane specjalnie dla uczestników turnieju z innych szkół. Nikt przecież nie chciał poświęcać tylu miesięcy nauki, prawda?
            Tłoczyliśmy się wszyscy w niewielkim namiocie, próbując dostać do list, na które powinniśmy się wpisać. Po kilku przepychankach i wielu minutach w kolejce, w końcu udało mi się znaleźć przy odpowiednim stoliku z zapisaną już prawie kartką i magicznym piórem. Podpis nim, zobowiązywało nas do udziału w dzisiejszym zadaniu. Była to swego rodzaju przysięga, równoznaczna ze zwykłym podpisem w mugolskim świecie.
            Wpisując się, przebiegłam szybko wzrokiem po nazwiskach pojawiających się przede mną. Jednak z mojej drużyny dostrzegłam tylko Malfoya. Nie było jeszcze na liście ani Zabiniego, ani Caroline Green. Zmarszczyłam czoło i spojrzałam na zegarek wiszący na jednej ze ścian namiotu. Dochodziła dwunasta. A mieliśmy się tu stawić o jedenastej. Poza tym zapisywałam się, jako jedna z ostatnich. Odeszłam od stolika i rozejrzałam po pomieszczeniu, ale nie dostrzegłam żadnego z nich. Tylko Malfoy stał w rogu i patrzył na mnie z tym swoim ironicznym uśmiechem na ustach. Zmrużyłam oczy posyłając mu groźne i za razem pytające spojrzenie. On jednak pokręcił jedynie głową z rozbawieniem i wyszedł z namiotu. Zmarszczyłam brwi. Coś było nie tak… Tylko co?

~*~*~

Perspektywa Draco

            Wyszedłem z namiotu, napawając się zdezorientowaniem Granger. Nie wiedząc czemu, cieszyło mnie to, że obserwuję, jak wszystko wymyka jej się spod kontroli. Dzięki temu sam czułem się pewniej, mimo że też miałem coraz mniejszy wpływ na to, co się wokół mnie dzieje.
            Rozejrzałem się wokół siebie. Trybuny były już prawie pełne, bo do rozpoczęcie turnieju pozostało niespełna piętnaście minut. Mimo to wymknąłem się jednym z bocznych wyjść poza boisko i upewniając się, że nikt mnie nie widzi, schowałem się pod trybuny, gdzie kilka metrów ode mnie siedział Zabini.
            - Widziałeś to? – szepnąłem, żeby nikt mnie nie usłyszał. Na szczęście nad nami panowała taka wrzawa spowodowana zbliżającym się rozpoczęciem drugiego zadania turnieju, że nie sądziłem, by ktoś mógł nas podsłuchać. – Widziałeś, co się stało Granger? – dodałem, uściślając, co mam na myśli.
            - Właśnie... Jeśli o to chodzi... – zaczął niepewnie Zabini. Od razu zorientowałem się, że coś kręci.
            - Zabini. Jeśli masz mi coś do powiedzenia to lepiej zrób to teraz – warknąłem przez zęby, ale nadal ściszonym głosem.
            - Wiesz, że moja ciekawość nie zna granic – szepnął w odpowiedzi mój przyjaciel. – Zastanawiałem się, co się między wami tak naprawdę wydarzyło i o czym rozmawialiście. Użyłem na niej legilimencji, ale nic z tego nie wyszło, a ona zaczęła zwijać się z bólu i zemdlała.
            - Blaise, do cholery! Trzymaj się od niej z daleka – powiedziałem wrogo, na co on cicho zachichotał.
            - Bronisz jej. Jakie to romantyczne – zakpił.
            Skrzywiłem się.
            - Jest mi potrzebna. Jest potrzebna Czarnemu Panu. Bez niej nie wykonam zadania.
            - Nie panikuj, nic jej nie jest.
            - Po prostu nie wtrącaj się więcej – mruknąłem, nadal na niego zły i wyszedłem spod trybun. Zaraz rozpoczynało się kolejne zadanie, a mnie nie mogło tam zabraknąć. Między innymi, dlatego żeby zobaczyć zdezorientowaną Granger. Ten obrazek przynosił mi dziś nieopisaną ulgę.

~*~*~

W tym samym czasie w Hogwarcie.
Perspektywa Lucy Lenkey.

            To był kolejny sobotni poranek, w który przespałam śniadanie. Przetarłam oczy i jeszcze raz spojrzałam na zegarek, by upewnić się, że dobrze widzę. Wskazywał on dokładnie siedemnaście minut po jedenastej. Westchnęłam i niechętnie podniosłam się z łóżka. Moje dormitorium było puste, bo moje współlokatorki prawdopodobnie już dawno je opuściły. Zdążyły się już przyzwyczaić, że lepiej mnie nie budzić. Nawet jeśli miałam się przez to spóźnić na śniadanie czy zajęcia. Bo marnie kończył ten, kto przerwał mój błogi sen.
            Kilka minut później wyszłam ze swojej sypialni, gotowa zmierzyć się z dzisiejszym dniem. Zmyłam z siebie wspomnienia wczorajszego wieczoru i nakładając lekki makijaż, równocześnie rzucając kilka zaklęć, zakryłam maksymalnie wory pod oczami. Znów mogłam ruszać na podbój świata.
            Schodząc ze schodów, rozejrzałam się po Pokoju Wspólnym Ślizgonów. Nigdzie nie dostrzegłam swojego brata, chociaż zazwyczaj o tej porze przesiadywał tu, odrabiając zaległe prace domowe. Nauka w sobotę stała się chyba jego małą tradycją, bo robił tak odkąd pamiętam.
            Idąc w kierunku dormitorium chłopców z szóstej klasy, kątem oka dostrzegłam, jak kilku przedstawicieli płci przeciwnej, rzuca mi ukradkowe spojrzenia. Wywróciłam oczami. Czasem miałam dosyć tych półgłówków. Nawet jeśli można się było z nimi dobrze zabawić.
            Przed oczami stanął mi nagle Zabini i wspomnienia naszej wspólnej nocy. Ku mojemu niezadowoleniu ta wizja wracała do mnie coraz częściej i w żaden sposób nie mogłam się od niej uwolnić. Niechętnie przyznawałam przed samą sobą, że była to jedna z najlepszych nocy w moim życiu, nawet jeśli on nic nie pamiętał. Skrzywiłam się lekko i pchnęłam drzwi do dormitorium, które obecnie zamieszkiwał tylko Tom.
            Tak jak myślałam mój brat chodził w kółko po pokoju, a gdy do niego weszłam, rzucił mi tylko jedno, krótkie spojrzenie.
            - Wiedziałam, że przeżywasz ten cały turniej – mruknęłam siadając na jednym z łóżek. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że nieświadomie wybrałam łóżko Blaise’a. – Nie wiem, czym się tak martwisz.
            - Hermioną – odpowiedział, siadając na krańcu swojego łóżka i zakrywając twarz dłońmi. Moją twarz przyozdobił grymas niezadowolenia.
            - Nienawidzę Gryfonek. Tylko mieszają nam w życiu – mruknęłam zanim ugryzłam się w język.
            Tom posłał mi zaciekawione spojrzenie.
            - Czyżbyś była zazdrosna o Zabiniego? – zapytał z zainteresowaniem. Już dawno go u niego nie widziałam. Wydawało mi się, że już nigdy nie będziemy mieli okazji szczerze porozmawiać. – Ty też musiałaś już zauważyć, że żywi jakieś głębokie uczucia do Weasley. – Czułam, że moją twarz zakrywa maska. Tylko pod nią czułam się ostatnio bezpiecznie. Postanowiłam puścić jego uwagę mimo uszu i z niewzruszeniem odbiłam pałeczkę:
            - Nie przyglądałam mu się na tyle uważnie, żeby to dostrzec. Za to zauważyłam, że głębokie uczucia to żywisz ty do Granger.
            Chłopak momentalnie spuścił wzrok, chcąc pewnie uniknąć mojego przewiercającego spojrzenia.
            - Odpuść ją sobie, Tom – powiedziałam spokojnym głosem, po chwili milczenia. – Wiesz, że kiedy tylko Malfoy odda ją w ręce Czarnego Pana, będzie po niej. Nie możesz zmienić jej przeznaczenia.
            - Ale Malfoy już tak – odpowiedział, ożywiając się lekko. – Gdyby tylko nakłonić go do uratowania jej. Wymyślić coś, co przekonałoby go do zmiany decyzji! – Wstał z miejsca i znów zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu. – Albo gdyby Hermiona nie wykonała dzisiejszego zadania. Wróciła bezpiecznie do Hogwartu. Moglibyśmy jeszcze coś zrobić.
            - Tom, daruj sobie. To tylko szlama – podsumowałam jego nieskładną wypowiedź z rezygnacją. Czułam jednak, że i tak nie wygram.
            - Nie nazywaj jej tak – warknął w moją stronę przez zęby. Po plecach przeszedł mi dreszcz. Gdy się denerwował był bardziej podobny do swojego ojca niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
            - Wiedziałam, że ta dziewczyna stanie pomiędzy nami. – Ja również wstałam z miejsca, by móc stanąć z nim twarzą w twarz. – Czy ty naprawdę nie widzisz, że ona zajmuje tyle miejsca w twoim sercu, że dla mnie go już nie wystarcza? – dodałam cicho. Nie zamierzałam ukrywać, że mi go brakuje. I że jestem o nią zazdrosna. W końcu odebrała mi najważniejszą rzecz w moim życiu – miłość brata.
            - Przestań pleść bzdury. Wiesz, że zawsze byłaś i będziesz dla mnie najważniejsza – odpowiedział, ale w jego głosie nie usłyszałam szczerości. Odniosłam za to wrażenie, że mówi mi to od niechcenia.
            - To ty przestań. Oboje wiemy, że na takie gadanie już za późno. Nie jestem ślepa, Tom. – Nie doczekałam się na to odpowiedzi, a jedynie jego wymownego przewrócenia oczami. Znów chciał uniknąć tej rozmowy. Ostatnio w ogóle ciągle mnie unikał. – Widzisz? Nie chcesz ze mną o tym porozmawiać. Trzymasz mnie na dystans. Nic mi nie mówisz…
            - Jestem z nią.
            Przez chwilę nie wiedziałam, o czym on mówi. Dopiero po kilku sekundach dotarł do mnie sens jego słów.
            - Chyba żartujesz... – pokręciłam głową z niedowierzaniem. – Czemu o niczym mi nie powiedziałeś? Nawet nie wiedziałam, że coś do niej czujesz – szepnęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Zamrugałam szybko, żeby je powstrzymać. – Dlaczego robisz wszystko, żeby wyrzucić mnie ze swojego życia? – dodałam ledwo dosłyszalnie.
            - Ja cię wyrzucam ze swojego życia? To ty się od wszystkich odcinasz! Jak długo trwa twoja cicha fascynacja Zabinim? Czy kiedykolwiek mi o tym, chociaż wspomniałaś?! – mówił coraz głośniej Tom, równocześnie mocno przy tym gestykulując.
            - Cicha fascynacja? O czym ty mówisz?! – zapytałam, mrużąc oczy z wściekłości. – Przecież wiesz, że od początku się nienawidzimy.
            - Och, przestań kłamać, Lucy! Chociaż raz powiedz mi całą prawdę i nie każ się domyślać.
            - A od kiedy cię to tak interesuje? Kiedy ostatnim razem gdzieś razem wyszliśmy, spędziliśmy wspólnie trochę czasu?! – Z każdym słowem do oczu cisnęło mi się coraz więcej łez, ale odważnie je przełykałam, nie chcąc się przy nim rozkleić. – Odkąd odkryłeś prawdę o swoim ojcu wszystkich odtrąciłeś. Mnie, naszych starych przyjaciół, matkę... Słyszałeś, ile nocy przez ciebie przepłakała?! Z każdym dniem coraz bardziej przypominasz swojego ojca. Stajesz się zimny, nieczuły, a któregoś dnia zaczniesz zabijać niewinnych ludzi, swoją własną rodzinę. Staniesz się taki jak on i nawet nie będzie ci z tym źle. To zło płynie w twoich żyłach i wiesz, że nie możesz tego zmie... – Chciałam dokończyć zdanie, ale siarczysty policzek wymierzony mi przez Toma mi to uniemożliwił. Siła uderzenia była na tyle duża, że lekko się zachwiałam, a głowę odrzuciło mi do tyłu. Moja dłoń automatycznie powędrowała do pulsującego miejsca. Zamknęłam oczy, ale mimo wszystko po twarzy popłynęły mi pierwsze łzy. Byłam tak zszokowana tym, co przed chwilą się stało, że nawet nie wiedziałam, co powiedzieć. Zamarłam w bezruchu, czekając, co się teraz stanie.
            - Lucy… Na Merlina, Lucy, wybacz mi… Nie chciałem…
            - Nic już nie mów, Tom. Teraz widzę wszystko wyraźniej. Ty wcale nie stajesz się taki, jak on. Ty już taki jesteś. A może zawsze byłeś tylko ja tego nie dostrzegałam, zaślepiona miłością, jaką cię obdarzyłam. Ale teraz wiem, że wszystko potoczyło się tak jak powinno. Idź do tej swojej Granger, mam nadzieję, że zobaczy, z kim ma do czynienia szybciej niż ja – odrzekłam, przerażona spokojem, z jakim to wypowiedziałam.
            - Lucy, przepraszam… - usłyszałam jeszcze, zanim zamknęłam za sobą drzwi. Wytarłam rękawem bluzki łzy błyszczące na moich policzkach i przywołując na usta ironiczny uśmiech, zeszłam do Pokoju Wspólnego. Byłam pewna, że nikt nawet się nie domyślał, co działo się teraz w mojej głowie. I tak miało być. Już więcej nie pozwolę, żeby ktokolwiek tak bardzo mnie zranił. Bo to i tak był o jeden raz za dużo. 

~*~*~

Perspektywa Hermiony.

            Rozglądałam się po namiocie pełnym uczestników turnieju, przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę. Miałam już na sobie szatę z herbem Hogwartu i czekałam aż głos prowadzącego turniej wywoła nas na boisko. Żołądek zacisnął mi się niebezpiecznie, potwierdzając to, jak bardzo się boję wyjść i zmierzyć się z dzisiejszym zadaniem. Ręce miałam zmarznięte, mimo że na zewnątrz świeciło pierwsze, wiosenne słońce, dlatego uznałam to za kolejny objaw strachu.
            Zacisnęłam dłonie w pięści i znów rozejrzałam się po wnętrzu, próbując zająć czymś umysł i uspokoić skołatane nerwy. Na moje nieszczęście, mój wzrok padł na zegar wiszący nieopodal i wskazujący jedenastą pięćdziesiąt osiem, co oznaczało, że do rozpoczęcia pozostały dwie minuty. Zagryzłam zęby, żeby nikt nie zauważył, że trzęsie mi się już nawet broda. Objęłam się ramionami, jakbym miała się zaraz rozsypać na kawałki.
            Nagle poczułam, że ktoś mi się przygląda. Jak na zawołanie, przeniosłam wzrok na Malfoya. Stał po przeciwnej stronie namiotu i przekrzywiał głowę z zainteresowaniem. Spojrzenia miał utkwione we mnie, a na ustach swój firmowy, ironiczny uśmiech. Przewróciłam teatralnie oczami, ale wciąż obserwowałam go kątem oka. Był nienaturalnie spokojny. Sprawiał wrażenie, jakby cały ten turniej był mu kompletnie obojętny, chociaż ostatnio zachowywał się wręcz przeciwnie. Zmarszczyłam mimowolnie brwi, zastanawiając się, o co może chodzić. Ten chłopak ciągle był dla mnie zagadką.
            - Witam na tegorocznym Turnieju w Akademii Beauxbatons! Nie przedłużając, chciałbym oficjalnie powitać wszystkich uczestników i Was, drodzy widzowie! – Na zewnątrz rozległy się gromkie brawa, a w moim żołądku rozlała się kolejna fala strachu. Zacisnęłam mocno powieki, modląc się, żeby mieć to wszystko jak najszybciej za sobą. W tym momencie serdecznie zazdrościłam Malfoyowi tego stoickiego spokoju. – Dostałem właśnie wiadomość, że zaszły małe zmiany w jednej z drużyn. Z nieznanych nam na razie przyczyn, na turniej nie dotarło dwóch uczestników ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Jest to Blaise Zabini i Caroline Green. Z tego powodu, pozostałych dwóch uczestników, Hermiona Granger i Draco Malfoy, przechodzą do następnego zadania automatycznie! – krzyknął prowadzący, a tłum znów zaczął bić brawo. – Tak więc nie pozostaje mi nic innego, jak powitać pierwszych zwycięzców! – Otworzyłam oczy i aż zachłysnęłam się powietrzem. Stałam jak sparaliżowana, nie wiedząc, co powinnam teraz zrobić.
            - Chodź, tłum domaga się poznać pierwszych uczestników ostatniego zadania – usłyszałam znajomy głos tuż przy uchu i nim zdążyłam zareagować, Malfoy wypchnął mnie z namiotu. Sam wyszedł z niego zaraz za mną i stanął obok. Ruszyliśmy ramię w ramię na środek boiska. Nieśmiało machałam do oklaskującego nas tłumu, wciąż nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co się dzieje.
            - Malfoy, coś ty znowu zrobił? – warknęłam, starając się nie poruszać ustami. Lepiej, żeby nikt nie widział, że coś się dzieje, bo mimo całej tej sytuacji, nie chciałam być teraz zdyskwalifikowana. Bądź, co bądź, zależało mi na tym konkursie.
            - Uratowałem ci tyłek, Granger. Znowu. – Posłał mi delikatny uśmiech, a ja jedyne, na co miałam teraz ochotę, to potraktować go jakimś paskudnym zaklęciem. Czy on zawsze musiał być taki pewny siebie?!

_________________
Zdecydowanie bardziej podoba mi się końcówka rozdziału niż jego początek. Najbardziej fragment z perspektywy Lucy, chociaż nic na to nie wskazywało, gdy go pisałam.

OGŁOSZENIA PARAFIALNE:
Właśnie zaczęłam współpracę z tym [klik] blogiem i na zabój potrzebni są tam oceniający. Wystarczy trochę chęci i poprawna polszczyzna, żeby móc się zgłosić. To co, jacyś chętni? Jeśli tak to serdecznie zapraszam!

Ogłoszenie numer dwa. POSZUKUJĘ BETY. Strasznie ciężko wyłapać mi własne błędy, szczególnie gdy czytam po raz setny to samo zdanie. W końcu znam je na pamięć i nie skupiam się nadto na jego treści. Jest ktoś chętny? Będę całować po stopach, jeśli ktoś się zgłosi!

36 komentarzy:

  1. Od 12 z przerwami czytałam te opowiadanie od początku i gdy jakąś godzinę temu zalogowałam się, żeby dodać komentarz, zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział! Ach, nawet nie wiesz jak się ucieszyłam! Ostatni rozdział czytałam chyba z 10 razy i znam go już prawie na pamięć [szczerze mówiąc, gdyby nie on, chybabym się nie porywała na czytanie tylu rozdziałów wstecz, ale nie mogłam się oprzeć]. Ach, lubię, co tam lubię, uwielbiam Draco w Twoim opowiadaniu, a co do Hermiony, to gdyby nie nagłówek i to, że pojawia się jej imię, nie pomyślałabym, że to ona. Czasem podczas czytania zapominałam o tym i dopiero jak ktoś zwrócił się do niej po imieniu, przypominało mi się to. ;D
    Trochę dziwnie mi się czytało ten fragment z perspektywy Lucy, nie polubiłam jej i jakoś wydała mi się ta scena... hmm, nierealna? Może dlatego, że nie potrafię sobie wyobrazić, żeby siostra mówiła w taki sposób do brata, raczej wszystkie rodzeństwa, które znam [ja z bratem też] ciągle się kłócą i to mówienie o miłości... Ale to Twoje opowiadanie i Twoja wizja.
    I jeszcze jedno, za to, że tamci się nie pojawili, Hermiona i Draco przeszli od razu dalej? Prędzej bym obstawiała, że za to zostaną zdyskwalifikowani, albo będą grali sami...
    Cóż, czekam na następny rozdział, bo naprawdę nie mogę się doczekać części dalszej, mówiłam już że uwielbiam Twojego Malfoya? ;D
    Dodaję do linków i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem... Już kilka osób powtarzało mi, że Hermiona nie jest taka, jak w książce, ale jakoś nie potrafię trzymać się jej kanonicznej wersji. Poza tym postacie męskie zawsze wychodziły mi lepiej. Może dlatego mam problem z przedstawieniem Hermiony.
      Jestem jedynaczką, więc mam na to inne spojrzenie, jednak rodzeństwo Lenkey widzę właśnie jako takich kochających się i bardzo sobie bliskich. I z tego wątku jestem akurat bardzo dumna ;)
      Wygrali tzw. walkowerem ;P

      Usuń
    2. Jeśli jesteś z tego dumna to bardzo dobrze, bo to Twoi bohaterowie i Ty najlepiej wiesz jacy powinni być. A jeśli mieli być właśnie kochający się, to wyszło idealnie. :) [Wiesz ja patrzę na świat z punktu widzenia siostry, która ma okropnego brata. ;D]

      Usuń
  2. Wow z każdym rozdziałem idzie Ci coraz lepiej:) Świetnie wymyśliłaś to że Zabini nie mógł się włamać do myśli Hermiony.I ta zazdrosna Lucy. I rozdział długi - tak jak lubię.
    Czekam na dalsze losy naszych Bohaterów :P
    Mam nadziej że Draco nie odda Hermiony Czarnemu Panu , przecież nie może być aż tak okrutny, prawda ? A i myślę że on ją powoli zaczyna kochać , mam rację ? :))

    Pisz szybko, Pati

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zaczynam pisać lepiej. Takie słowa niezwykle motywują ;)
      A co do Draco - nic nie zdradzę. To będzie niespodzianka ^^

      Usuń
    2. ok , nie mogę się doczekać :D !!
      Pati

      Usuń
  3. Mi też zdecydowanie bardziej podoba się druga połowa rozdziału, niż pierwsza. Może to nieco dziwne, ale już powoli zaczynają mnie nużyć konfrontacje Hermiona versus Draco. Ale skoro jest to motyw przewodni (i świetnie opisany, po prostu już za długo chyba jestem związana z Dramione i już mnie tak nie intryguje jak kiedyś) to czytam, komentuję i wielbię dalej Twojego bloga :)
    Nie wierzę, że użycie legilimencji przez Blaise'a na Hermionie, tak na nią podziałało. To musiało być coś innego, skoro to od strony Susan kontakt się zaczął przerywać. Jestem szalenie ciekawa, dlaczego. Tajemne moce? Jeszcze ktoś trzeci? Pisz szybko rozwiązanie!
    Fascynujący fragment kłótni Lucy z Tomem... Kiedyś kochające się rodzeństwo, bliższe sobie niż ktokolwiek, a teraz nieufający sobie nawzajem niemal że obce osoby. Niesamowite jak łatwo miłość może zamienić się w nienawiść. I na odwrót :)
    Czekam na kolejny rozdział i życzę powodzenia w ocenianiu. Chyba nawet się skuszę i poproszę o ocenę ;) Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety z wątków Hermiona-Draco nie mogę zrezygnować :P
      Sprawa legilimencji i Susan na razie trochę przycichnie, ale obiecuję, że za jakiś czas wszystko zacznie się wyjaśniać.
      Uff. Jednak komuś się podobał fragment kłótni Lucy i Toma. Wyszedł mi dość spontanicznie i w sumie tylko przez namowę Skyler, ale jestem z niego poniekąd dumna ^^

      Usuń
  4. Ciekawiło mnie bardzo, jak będą się zachowywać po tym prawie-zbliżeniu. Muszę powiedzieć, że właśnie czegoś takiego się spodziewałam i jestem dumna z Hermiony, że mu nagadała. A jak!
    Ou... myślałam, że jednak będzie musiała wsiąść na tą miotłę i się kawałek przelecieć, no ale tak też jest dobrze.
    Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak, Hermiona nie może być aż tak uległa ;)

      Usuń
  5. Niom Niom Niom ; D czytam od samego początku i z każdym rozdziałem mnie zaskakujesz. Zawsze gdy czytam nowy rozdział mam nadzieję, że nie przeczytam go za szybko. Z zapartym tchem czekam na kolejny wpis. Uwielbiam twojego bloga. Sorki, że tak bez ładu i składu pisze ale po 4 godzinach polskiego rozszerzonego przestajesz poprawnie mówić. Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że się rozdział się podoba ;)
      I wybaczam komentarz "bez ładu i składu". Cieszy mnie to, że w ogóle się jakiś pojawił ;)

      Usuń
  6. Witam , bardzo fajny blog :) Ogólnie piękny wystrój. Chciałam cię również zachęcić do czytania mojego bloga o Dramione i liczyłabym na szczery komentarz ! Dziękuje i pozdrawiam :) http://www.historiamilosnadramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Z ciekawości weszłam na Twój blog, jednakże jeszcze nic nie przeczytałam i znając życie zrobię to niedługo, bo będzie mnie zżerać ciekawość :)
    Chciałabym pomóc i jeśli chcesz, to napisz wiadomość do sysia1992@tlen.pl
    To Sylwia, moja beta. Ostatnio wysłałam jej parę swoich tekstów i może Twoje również przyjmie pod swoje skrzydła!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze raz dziękuję za polecenie Sylwii, ale jak już pisałam - poradziłam sobie ;)

      Usuń
  8. A więc witam ponownie, hope! :)
    Uwielbiam Twój styl pisania. Jest taki lekki, Twoje teksty czyta się przyjemnie i niesamowicie szybko. Twój Draco jest uroczy, z jednej strony tak bardzo kanoniczny, a z drugiej zupełnie inny, intrygujący. Ciekawi mnie, jak potoczą się jego losy.
    W tym rozdziale podobała mi się bardzo rozmowa Lucy z Tomem, była taka... sama nie wiem, realistyczna, prawdziwa. Dialogi niczym nie przesadzone, bardzo naturalne, świetne. No i ten Draco, pewny siebie, niezależny... po raz kolejny - intrygujący.
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Takie słowa zawsze strasznie motywują do dalszego pisania ^^
      Draco zawsze uważałam za swoją perełkę, dlatego cieszę się, że ktoś podziela moja zdanie i również darzy go taką sympatią :)
      Naturalne dialogi? Serio? Nawet nie wiesz, ile znaczą dla mnie te słowa, bo do tej pory to właśnie one były dla mnie nie lada wyzwaniem ^^

      Usuń
  9. Mrs. Malfoy ♡ ♥21 września 2012 18:26

    Uuhuuhuu fajny rozdziałek ! *
    Szkoda tylko , że nie mogliśmy sobie powyobrażać Hermiony na miotle :**
    I want more . ! **

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak tylko Wen do mnie wróci - biorę się za nowy rozdział! :)

      Usuń
    2. Mrs. Malfoy ♡ ♥30 września 2012 13:33

      Niech wraca . Byle szybko ! ;)

      Usuń
  10. Och, hope. Nawet nie wiesz, jak szybko i przyjemnie czyta się Twoje rozdziały. Naprawdę, wydaje mi się, że ledwo zaczynam a już przychodzi koniec! A przecież trzeba przyznać, że wcale nie są one krótkie (z czego cieszę się przeogromnie!). Przeczytałam już w niedzielę, ale czasem mam tak, że nie potrafię napisać nic sensownego w komentarzu (okropny brak weny komentarzowej). Nadal czuję, że nie jestem w stanie wykrzesać z siebie jakiejś składnej opinii, ale stwierdziłam, że nie wypada tak długo komentować. ;)
    Co sądzę o Twojej Hermionie już Ci pisałam w poprzednik komentarzu, ale za to bardzo mi się tutaj podobała scena między Tomem a Lucy. Dziewczyna w końcu pokazała swoje prawdziwe uczucia i myślę, że wyjdzie jej to na dobre. Jestem też ciekawa, jak zakończysz ten turniej. Wprawdzie mam swoje własne podejrzenia, ale ciekawa jestem, co też planujesz wobec głównych bohaterów. ;>
    Wiesz, że brakuje mi Blaise'a i Ginny? ;c Ale oczywiście nie można mieć wszystkiego. W każdym bądź razie czekam na kolejny rozdział. ;*
    Przepraszam za tak mizerny komentarz, ale po tygodniu z trygonometrią nie stać mnie na nic innego. ;(
    Całuję i ściskam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi bardzo ^^
      Wiem, też tak często mam. Najpierw jak mam chwilę to sobie wszystko czytam, a dopiero po kilku dniach się odzywam. Jakoś wtedy mam świeższy umysł i łatwiej mi wszystko ocenić ;)
      Lucy z każdym rozdziałem coraz bardziej będzie się teraz otwierać. Mam jeszcze kilka planów na tę postać, ale zobaczę, co z tego wyjdzie ;d
      Blaise i Ginny niedługo powrócą, o to nie musisz się martwić. Nie zdradzę czy razem, czy osobną, ale spodziewaj się ich lada rozdział.
      Komentarz wbrew Twojej opinii - satysfakcjonujący. Więc takich! <3

      Usuń
  11. Niesamowity blog. <3 Mam nadzieję że utrzymasz poziom i będzie jeszcze więcej scen romantycznych.
    Pozdrawiam i życzę duuużo weny
    SIE

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział bardzo mi się podobał, chcociaż mam takie troszkę wrażenie, że było za dużo tych perspektyw. :P Nie mogłam się skupić na jedym bohaterze, bo cały czas robiłaś przeskoki na innego. Nie mówię, że to źle, ale mogło być ich mniej, ale trochę dłużej. ;) Ogólnie najbardziej podobała mi się perspektywa Lucy, jej kłótnia z bratem była bardzo realna, super Ci to wyszło. Hermiona i Draco, jak zwykle - prowadzą swoje gierki, ja czekam na jekieś zaostrzenie kacji, bo wiesz, że jestem zwolenniczką Twoich romantycznych opisów. Czekam na ciąg dalszy, ja chcę więcej turnieju! :) Zauważyłam, że Twój styl pisania jest coraz lepszy, gratuluję! <3 Opowiadanie czyta się coraz przyjemniej i ma to bardzo cenne coś, co ma niewiele opowiadań - czytelnik dużo myśli o tej historii. :) Całuję, hope, niecierpliwie czekam na ciąg dalszy. ;*** Avy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. staram się ograniczyć te perspektywy, ale czasem po prostu nie mogę. Zależało mi na pokazaniu pewnych sytuacji z każdej strony ;)
      Taak. Z Lucy i Toma jestem naprawdę dumna. Boję się tylko czasem, że coś popsuję i przestaną błyszczeć tak, jak to robią teraz ^^
      Na turnieju z Hogwartu zostali już tylko Draco i Hermiona, więc to na nich się teraz wszystko skupi. Co daje i więcej ich i więcej turnieju ^^
      Och, ile przyjemności Ty mi ostatnio sprawiasz! <3

      Usuń
    2. Nie przestaną, są dobrze nakreśleni, mają duży potencjał. To nie znika ot tak :) cieszę się, że sprawiam Ci przyjemność swoim gadaniem :*

      Usuń
    3. Trzymam Cię za słowo! ^^

      Usuń
  13. zaostrzenie *akcji ;) *jak ja ostatnio "bazgrzę" na tej klawiaturze! xD

    OdpowiedzUsuń
  14. hope, chcesz napisać ze mną jakieś naprawdę miniaturowe opowiadanie? :D nie będę krzyczała :D, terminy najzupełniej dowolne, pomyślałam, że mogłoby być fajnie napisać coś razem z Tobą :) jeśli chcesz, pisz do mnie na email, wciąż ten sam, wtedy specjalnie tam wejdę dla Ciebie. Muszę go odkurzyć. xd Mała, zacofana technicznie Avy wchodzi na gadu i email raz w roku. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poprawiłaś mi tym komentarzem humor na resztę tygodnia <3
      napisałam Ci maila już w poniedziałek, czekam na odpowiedź ;*

      Usuń
    2. Ojej, przepraszam, moja skrzynka tonie w spamie, więc zupełnie nie zauważyłam maila od Ciebie. Już odpisałam. <3

      Usuń
  15. O kurczę ! Ty nadal piszesz! Jestem zaskoczona! :D Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę :D Jak miło czasem wrócić do starych, znanych sobie postaci! Tak dawno nie czytałam nic co wiązałoby się z Harrym Potterem! :) Nigdy nie lubiłam i nie polubię Toma, ale fajnie o nim piszesz. Skomplikowane życie mają ci Twoi bohaterowie. Niczego im nie oszczędzasz! Naprawdę ;)

      Usuń
    2. Wychodzę z założenia, że czym bardziej skomplikowane, tym ciekawsze ;)
      Cieszę się, że Cię tu widzę ^^

      Usuń

Theme by MIA