Hogwart. Perspektywa Ginny
Gdy tylko
wybiła dwudziesta pierwsza, wykręciłam się zmęczeniem i złym samopoczuciem i,
czym prędzej uciekłam do swojego dormitorium. Był piątkowy wieczór, więc o tej
porze było jeszcze pusto. Wszystkie moje współlokatorki siedziały w Pokoju
Wspólnym i plotkowały w najlepsze. Ja nie miałam dziś na to ochoty. W ogóle
przez ostatnie tygodnie mój nastrój nie był najlepszy. Hermiona dawno się nie
odzywała, a nawet jeśli coś pisała, to były to raczej zdawkowe listy o
wszystkim i o niczym. Ron wciąż zachowywał się dziwnie, Harry nie dawał znaku
życia, wciąż podróżując gdzieś z Dumbledorem, a Zabini… Wszystkie gazety
trąbiły o jego zaginięciu, ale mnie nie opuszczało dziwne wrażenie, że wszystko
jest z nim w porządku. Może to jedna z jego kolejnych gierek z Malfoyem?
Szczerze mówiąc, wcale by mnie to nie zdziwiło.
Rzuciłam
się na łóżko i zamknęłam oczy. Byłam strasznie zmęczona już od kilku dni, ale
sen wciąż nie przychodził. Zasypiałam późno i budziłam się tuż przed świtem.
Wypierałam z umysłu obraz Blaise’a na wszystkie możliwe sposoby, ale on wciąż
wracał. I do tego Lenkey… Wpadałam na tę dziewczynę na każdym kroku, jakby mnie
śledziła! Albo była to po prostu moja paranoja. Starałam się nie zwracać na nią
uwagi, ale gdy tylko nasze spojrzenia się spotykały, ona posyłała mi ten swój
dumny uśmieszek. Jakby chciała powiedzieć wygrałam,
on zawsze był i będzie mój. Już niejednokrotnie chciałam zetrzeć jej go z
twarzy. I przysięgam, że kiedyś to zrobię!
Moje
przemyślenia przerwało ciche stukanie w okno. Uniosłam się na łokciach, żeby
zobaczyć, co to. Tuż za szybą dostrzegłam dobrze mi znaną, szaroczarną sowę
Blaise’a. Uśmiechnęłam się lekko do siebie, karcąc się równocześnie w myślach
za to, że to stworzenie przyniosło mi taką radość. Niespiesznie wstałam z
miejsca i ruszyłam w jej stronę. Przechodziłam przez pokój powoli, chociaż
miałam ochotę pobiec w jej stronę, zachłanna jakichkolwiek wiadomości na temat
chłopaka.
Wpuściłam
zwierzę do środka, a ono posłusznie wylądowało na moim ramieniu i wystawiło w
moją stronę nóżkę. Gdy tylko zdążyłam odwiązać liścik, sówka wyleciała i zaraz
zniknęła w ciemności.
Zamknęłam
okno i usiadłam po turecku na swoim łóżku. Zwinięty nadal liścik położyłam
przed sobą i wpatrywałam się w niego przez chwilę. Teraz, gdy już trochę
ochłonęłam, zaczęłam się obawiać, co mogę tam zobaczyć. Wzięłam głęboki oddech
i sięgnęłam po list.
Przeczytałam
go kilkakrotnie, zastanawiając nad jego treścią. Dlaczego nie wspomniał o jego
zaginięciu? Gdzie był? Dlaczego się ukrywał? Złapałam szybko leżące nieopodal
pióro i kawałek pergaminu i szybko naskrobałam tam swoje pytania. Gołym okiem
było widać, że się o niego martwię. Ale teraz o to nie dbałam. Chciałam po
prostu wiedzieć, gdzie jest i czy wszystko z nim w porządku.
Westchnęłam
cicho i małym druczkiem dopisałam na końcu krótkie postscriptum.
PS. Jeśli w sobotę nie pojawię się do godziny piętnastej – nie czekaj.
Popatrzyłam
na list i od razu ruszyłam do Sowiarni. Chciałam go jak najszybciej wysłać. A
później będę myśleć nad tym czy powinnam się z nim spotkać. Tak. Zdecydowanie
muszę to jeszcze przemyśleć.
Fragment pisany w trzeciej osobie.Hogwart. Kilka godzin później.
Ron Weasley
szedł wolnym krokiem korytarzami Hogwartu. Rozglądał się dookoła, ale wcale nie
po to, by upewnić się, że o tak późnej porze nie wpadnie na żadnego nauczyciela.
Napawał się widokiem surowych, kamiennych ścian, przyglądał się ruchomym
obrazom i postaciom, które znajdowały się na nich i patrzyły na niego z
zaciekawieniem. Błądził wzrokiem po oknach wychodzących na spokojne i zasnute
ciemnością błonia. Nagle zapragnął zapamiętać to wszystko, chociaż tak naprawdę
nie wiedział, po co. Przecież z własnej woli szedł to wszystko zakończyć.
Niespiesznie
wspiął się na ostatnie schodki i wyszedł na Wieżę Astronomiczną. Jego policzki
od razu owiał nocny, ale wiosennie ciepły powiew wiatru. Nabrał powietrza
głęboko do płuc i przymknął na chwilę oczy. Znów przeniósł się do tamtej
feralnej, sierpniowej nocy. Ile to już razy wracał do tego wspomnienia?
Westchnął
przeciągle i ruszył w stronę brzegu wieży. Oparł się o murek i niepewnie
spojrzał w dół. Nie miał siły dłużej walczyć. Wiedział, że to, co teraz zrobi,
jest równoznaczne z wywieszeniem białej flagi. Ale nie potrafił już inaczej.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek któryś z was,
tchórzliwych Weasleyów, dostąpi zaszczytu spotkania się ze mną twarzą w
twarz...*
W głowie dźwięczały mu słowa
Czarnego Pana sprzed ośmiu miesięcy. Tak dokładnie wyryły się w jego pamięci,
że był je wstanie przywołać o każdej porze dnia i nocy. Czasem przychodziły do
niego same, niechciane, jakby przypominając o jego porażce.
Obiecaj mi posłuszeństwo.
Ron wdrapał
się ostrożnie na murek i stanął na nim, dumnie się prostując. Rozpostarł ręce i
zamknął oczy. Wiosenny wiatr łaskotał go przyjemnie w policzki. Przez moment
poczuł się taki wolny. Prawie szczęśliwy.
Czy przyrzekasz całkowicie oddać się służbie
Czarnemu Panu?
Obiecał.
Zgodził się donosić na własnych przyjaciół. Ale przecież miał dobry powód.
Przecież ratował siostrę! Już nie pamiętał, jak wiele razy próbował to sobie
tak tłumaczyć. Czasem pomagało, ale częściej wpędzało go jedynie w większe
wyrzuty sumienia. Bo czy jest usprawiedliwienie wystarczająco dobre, by
wytłumaczyć nóż wbity w plecy człowiekowi, który zawsze bezgranicznie mu ufał?
Harry… Gdyby tylko wiedział… Czy kiedykolwiek by mu wybaczył?
Czy przyrzekasz
stać po jego stronie w każdej sytuacji?
Obiecał.
Pozwolił, by zło zawładnęło jego życiem. Oddał się w ręce samego diabła.
Zgodził się, by to on kierował jego losem. Sam odebrał sobie prawo wyboru.
Czy przyrzekasz służyć mu do końca swoich
dni?
Obiecał. A teraz wystarczył
jeden krok, by to wszystko przerwać i już na zawsze uwolnić się od Czarnego
Pana. Uwolnić od tej władzy, którą powoli roztaczał nad światem. Przecież to
tak niewiele… Pochylić się lekko do przodu i… po prostu odlecieć. Jak ptak.
Poczuć wolność i wiatr we włosach. Przez moment osiągnąć szczęście i już na
zawsze zapisać sobie to uczucie w pamięci. Przecież to tak niewiele...
A jednak
coś go blokowało. Chciał skończyć, poddać się i już nigdy więcej nie mieć
zmartwień. Chciał pozwolić im wygrać i uwolnić się od tego całego bałaganu,
chociaż wiedział, że to żadne wyjście.
- Bo z tej sytuacji nie ma wyjścia – szepnął do siebie cicho. Poczuł, jak po policzku spływa mu samotna łza. Zdusił w sobie chęć ucieczki z tego miejsca i wymazania z pamięci całej dzisiejszej nocy. Pochylił się lekko do przodu i pozwolił, by jego ciało uniósł wiatr.
- Bo z tej sytuacji nie ma wyjścia – szepnął do siebie cicho. Poczuł, jak po policzku spływa mu samotna łza. Zdusił w sobie chęć ucieczki z tego miejsca i wymazania z pamięci całej dzisiejszej nocy. Pochylił się lekko do przodu i pozwolił, by jego ciało uniósł wiatr.
Ale wtedy
poczuł, jak jakaś niewidzialna siła łapie go w pasie i ściąga z powrotem na
wieżę, przy okazji mocno przy tym obijając.
- Wiedziałam, że jesteś idiotą, Weasley, ale teraz przeszedłeś samego siebie – usłyszał nad sobą jadowity głos. Podniósł wzrok na przybysza i dostrzegł Lucy Lenkey z wyciągniętą przed siebie różdżką. Siostrę jego przekleństwa. Człowieka, który przyczynił się do zrujnowania mu życia. Ona była ostatnią osobą, którą chciał teraz oglądać. – To jeszcze nie twój czas, Weasley. Nie bądź głupi, nie pozwól im zwyciężyć – mówiła cicho i z przekonaniem. Rudzielec nawet nie mógł przypuszczać, że przekonuje teraz do tego nie tylko jego, ale i siebie. – Bądź panem swojego losu. Oboje wiemy, że nawet ciebie na to stać – dodała z nutką ironii, opuszczając wieżę.
- Wiedziałam, że jesteś idiotą, Weasley, ale teraz przeszedłeś samego siebie – usłyszał nad sobą jadowity głos. Podniósł wzrok na przybysza i dostrzegł Lucy Lenkey z wyciągniętą przed siebie różdżką. Siostrę jego przekleństwa. Człowieka, który przyczynił się do zrujnowania mu życia. Ona była ostatnią osobą, którą chciał teraz oglądać. – To jeszcze nie twój czas, Weasley. Nie bądź głupi, nie pozwól im zwyciężyć – mówiła cicho i z przekonaniem. Rudzielec nawet nie mógł przypuszczać, że przekonuje teraz do tego nie tylko jego, ale i siebie. – Bądź panem swojego losu. Oboje wiemy, że nawet ciebie na to stać – dodała z nutką ironii, opuszczając wieżę.
Zostawiła
go tam samego. Z jakiegoś powodu była pewna, że drugi raz nie postanowi
skoczyć. Wiedziała, że dała mu swoimi słowami nową nadzieję – na lepsze jutro.
Nadzieję, której oboje teraz potrzebowali.
It's everything you
wanted, it's everything you don't
It's one door swinging open and one door swinging closed
Some prayers find an answer
Some prayers never know
We're holding on and letting go**
It's one door swinging open and one door swinging closed
Some prayers find an answer
Some prayers never know
We're holding on and letting go**
Perspektywa Lucy
Przez
resztę nocy nie mogłam zasnąć. Zastanawiałam się, jak to wszystko by się dalej
potoczyło, gdybym nie wpadła na pomysł przejścia się po zamku. Gdybym nie
usłyszała tego nieuważnego Weasleya i nie poszła za nim.
Dokładnie
pamiętałam jego melancholijne ruchy i rozbiegane spojrzenie. Sprawiał wrażenie,
jakby popadł w jakiś trans, jakby rozglądał się wokół siebie, ale nic nie
widział. Może dlatego mnie wtedy nie dostrzegł.
Przekręciłam
się na bok na łóżku i spojrzałam w stronę okna. Coraz jaśniejsze, zielone
światło wydobywające się stamtąd oznaczało, że powoli wstaje nowy dzień. Za to
właśnie kochałam bycie Ślizgonką – widok za oknem był niesamowity, a fakt, że
znajdowaliśmy się pod ziemią (praktycznie pod wodą!) powodował przyjemny ucisk
w żołądku. Uśmiechnęłam się lekko do siebie. Czułam, że dziś będzie inne niż
wszystkie.
Wstałam
niespiesznie i zaczęłam się szykować. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał siódmą
trzydzieści pięć, ale jako że była sobota, nikomu nie spieszyło się, aby zwlec
się z łóżka. Moje współlokatorki nie były w tej dziedzinie wyjątkiem.
Dzisiaj
miał się odbyć mecz Gryfoni kontra Ślizgoni, czyli najbardziej oczekiwane
wydarzenie każdego roku szkolnego. O dziwo, czułam podekscytowanie z tego
powodu i dziwną energię rozpierającą moje ciało. Nie należałam do drużyny, a
Quidditch nigdy specjalnie mnie nie interesował, ale dziś zamierzałam siąść na
trybunach i zagrzewać swoich do walki.
Czułam, że
wraz z wczorajszym wydarzeniem, coś się we mnie zmieniło. Jakby pękło i
odmieniło moje życie na zawsze. Wróciła mi chęć do walki, chęć decydowania o
własnym losie. Jakbym sama posłuchała rady, którą dałam wczoraj Weasleyowi. To
jeszcze nie czas na to, żeby się poddać.
Nie pozwól im zwyciężyć. Bądź panem swojego
losu.
*
*teksty pisane kursywą we fragmencie o Ronie pochodzą z
Rozdziału 9: „Najgorsze wspomnienie w życiu pewnego, rudego Gryfona” i są
mojego autorstwa.
**fragment piosenki „Holding On And Letting Go”, której
link podany był powyżej.
________________
Witam. Usatysfakcjonowani? Bo ja tak. Pomysł z Ronem
pojawił się spontanicznie. Rudzielec miał odegrać swoją rolę trochę później,
ale stwierdziłam, że najpierw trzeba o nim coś wspomnieć.
Lucy powoli zaczyna mięknąć. Zmienia się i chociaż w
moim wyobrażeniu nadal pozostaje tą zimną suką, której tak nienawidził Blaise,
to zaczyna okazywać uczucia. I współczucie. Pewnie dlatego uratowała Rona. Poza
tym poniekąd ratowała też siebie. W końcu Ślizgoni to egoiści ^^
Przycichł trochę wątek główny, między Hermioną i
Draco, ale taki był mój zamysł. Wierzcie mi, że powrócą do nas w wielkim stylu.
Aż się nie mogę doczekać!
Nie wiem czy zauważyliście, ale rozdziały pojawiają
się regularnie, co dwa tygodnie w niedzielę. Będę się starała utrzymać tę
systematyczność, ale niczego nie obiecuję. Moi starzy czytelnicy na pewno
pamiętają, że różnie to ze mną bywa.
Ciao.
Uwielbiam postać Rona, pomimo tego, że w serii książek pani Rowling niejednokrotnie po prostu mnie wkurwiał, mówiąc dobitnie: odchodził, potem pokorniał wracał, najpierw w IV części, potem oddalił się w VI, no i w VII to już miałam ochotę go rozszarpać. Cieszę się, że nie zapominasz o jego postaci w tym opowiadaniu. No i zaskoczyła mnie Lucy, trzeba przyznać, że mistrzowsko to rozegrałaś! Pokazała jednocześnie swój Ślizgoński charakter, a z drugiej udowodniła, że też ma serce... miejmy nadzieję, że będzie pamiętała o tym dalej :)
OdpowiedzUsuńNo i na koniec dodam, że ja też w takim razie nie mogę doczekać się powrotu wątku z Hermioną i Draconem, szczególnie jeśli tak uroczyście go zapowiadasz. Czekam, czekam, czekam!
Pozdrawiam serdecznie, ściskam!
STARAM się nie zapominać. Ale osobiście go strasznie nie lubię. Pewnie dlatego jest u mnie takim troszkę... czarnym charakterem.
UsuńCieszę się, że scena z Lucy mi się udała. Długo myślałam nad tym, gdzie i w jaki sposób będzie mogła udowodnić, że ma uczucia. Pomysł z Ronem wpadł mi do głowy całkowicie spontanicznie ^^
Krótki fragment o Hermionie i Draco już w następnym rozdziale. Chociaż nie spodziwaj się dużo, bo to na razie wstęp ;d
Również pozdrawiam!
Ooo, czemu tak krótko!? Ale rozdział i tak był niesamowity. Serce mi waliło, kiedy Ron wszedł na ten murek. Aż zaczęłam cicho powtarzać pod nosem, żeby tego nie robił. Tia, jakby mógł mnie usłyszeć xD Ale dobrze, że Lucy się tam zjawiła. Normalnie kamień mi spadł z serca. Dobrze, że Ron musi odegrać jeszcze swoją rolę, bo to znaczy, że tak szybko nie umrze xD Lucy faktycznie zaczyna mięknąć, ale bardzo dobrze, że robi to tak... powoli :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, brakowało mi trochę Draco i Hermiony, ale skoro mówisz, że powrócą w wielkim stylu to nie pozostaje mi nic innego jak tylko wierzyć Twoim słowom i cierpliwie czekać do drugiej niedzieli od dziś xD
Pozdrawiam serdecznie!
Może jakbyś głośniej mówiła, to by usłyszał ;p Lucy jeszcze nie raz będzie zabłyśnie swoim wyczuciem czasu. To Ci obiecuję ;d
UsuńLoosie, nie nastawiajcie się tak na ten powrót, bo mnie stresujecie, że coś popsuję i będziecie zawiedzeni xd
Pozdrawiam,
[Re:] Nie ma sprawy, cieszę się, że już wszystko jasne :) Fajnie, że z komentarza widać, że czytasz a nie komentujesz tylko po to, żeby zostawić swój adres bloga. Pozdrawiam gorąco :)
OdpowiedzUsuńHm. Dość interesujący pomysł. Coś czuję, że tym razem to Ron będzie tym złym. ;D
OdpowiedzUsuńRon jest zmuszony grać złego. Ale nie sądzę, żeby kiedyś stał się tak całkowicie zły ^^
UsuńBardzo podoba mi się Twoje opowiadanie ;* Pierwszy raz spotykam się z Ronem, który staje po tej drugiej stronie. Ze zniecierpliwieniem czekam też na powrót Dramione. Zapraszam także do mnie na urok-wroga.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBałam się przedstawienia Rona w ten sposób, ale nikt nie narzeka, więc chyba nie jest tak źle ;p
UsuńDramione już niedługo! :)
Nie podziewałam się, że Ginny tak zareaguje na list od Blaise'a. I nadal się nie wyjaśniło czy się z nim spotka, ale po tym jej liście obstawiam, że tak. Przecież jak to sama określiła "gołym okiem widać, że się o niego martwi". Tylko jak to się dalej potoczy, jest pytanie.
OdpowiedzUsuńA Ron... Mając to co on ma w pamięci to trochę mu się nie dziwię dlaczego chciał to zrobić. Na pewno nie spodziewał się, że ktoś mu w tym przeszkodzi. Chociaż Czarny Pan miał rację, może i Ron jest tchórzem. Ale... Czy tchórzem jest ten co poddaje się i postanawia skończyć ze swoim życiem? Czy ten co żyje dalej? Zależy jak na to spojrzeć, to wydaje mi się, że i jeden i drugi może nim być. Pierwszy, bo tchórzy i postanawia skończyć swoje życie, a drugi, bo boi się skończyć. Pewnie się mylę, a poza tym piszę nie na temat rozdziału... Przepraszam...
Lucy to prawdziwa Ślizgonka, podoba jej się w lochach [ja bym nie chciała tam mieszkać] a to, że jest pod ziemią sprawia, że ma "uścisk w żołądku". Faktycznie to co zrobiła Lucy, było takie... nie w jej stylu? Uratowała Rona, nie pomyślałabym, że ona kogokolwiek uratuje, a co tu jeszcze Rona! "odmieniło moje życie na zawsze", co ona miała na myśli? Dobrze, że wzięła swoje życie w swoje ręce i zdecydowanie nie może się poddać!
Draco i Hermiona wrócą w wielkim stylu?! Już się nie mogę doczekać co zaplanowałaś. ;D
ten mój komentarz -.- nie lepszy niż dzisiejsza pogoda, nie znoszę jesiennego deszczu...
Ginny będzie się wahać do samego końca. Ale nie zdradzę czy się zjawi, czy nie. Musisz być cierpliwa ^^
UsuńRon zawsze był tchórzliwy, ale masz trochę racji. Potrzeba było nie lada odwagi, żeby zdecydować się na śmierć. Niemniej jednak już więcej się na to raczej nie zdobędzie. Lucy przemówiła mu do rozsądku ;p
Panna Lenkey w końcu się przełamała. Tak jak mówisz - nie spodziewałaś się, że ona kiedykolwiek kogoś uratuje. Ona też nie przypuszczała, że to zrobi! To właśnie miało pokazać, że wtedy coś się w niej zmieniło. Stąd określenie, że uratowanie Rona "odmieniło jej życie na zawsze". Przepraszam, widocznie nie wyjaśniłam tego wystarczająco jasno ^^
A komentarz długi i satysfakcjonujący. Mów, co chcesz, mi tam się podoba ^^
Pozdrawiam,
Brawo za systematyczność! Ale mam wrażenie, że przez to rozdziały są krótsze. Ale właściwie to wychodzi nawet na lepsze temu opowiadaniu, o ile nie przerywasz jakiejś sceny w ważnym momencie. I nawet tego nie próbuj, bo będziemy bardzo się gniewać :P
OdpowiedzUsuńPrzypadek Rona jest ciekawy. W "Harrym Potterze" zawsze, ale to zawsze, gdy Trójca miała jakiś problem, wspólnie próbowali go rozwiązać, nie zważając na ryzyko, jakie podejmują. Natomiast Ty postanowiłaś usamodzielnić Weasleya, dać mu możliwość zaistnienia... szkoda tylko, że w taki sposób. Jednak to jest dobre w Twoim opowiadaniu, że Harry, Hermiona i Ron mają "własne", oddzielne życia, a nie że wszystko ich łączy, tak jak przywykliśmy u Rowling.
Całuję i oczekuję rozdziału za tydzień! :*
PS. Piękna piosenka! Wydawała mi się znajoma i właśnie zauważyłam, że w TVD ją wykorzystano :)
Tak, przyznaję, że są krótsze, ale wydaje mi się, że jeśli mam wybierać długie i nieczęste lub trochę krótsze, ale systematyczne to zdecydowanie wolę tę drugą opcję ^^
UsuńStwierdziłam, że gdybym kanonicznie pisała ciągle o Wielkiej Trójcy to w końcu by się Wam to przyjadło. Rowling napisała o nich 7 grubych tomów, nie ma sensu, żebym to powielała, prawda? :)
Rozdziały raczej co dwa tygodnie, ale oczekuj, oczekuj ;* nowość już jutro ;d
Tak, tak. To właśnie z TVD ją znam. Stwierdziłam, że pasuje do tego fragmentu i postanowiłam ją wykorzystać ^^
Co tu dużo gadać . Kocham cię !!! ;-D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału - fenomenal .
Nie sądziłam nawet , że Ron miałby odwagę zrobić coś takiego . ;/
A Lucy ... Lucy też mnie zaskoczyła , ale tak pozytywnie :)
Szkoda , że było tak mało Hermiony i Draco , ale skoro mówisz , że powrócą w wielkim stylu to też już się nie mogę doczekać xD.
I mam nadzieję , że Draconowi trochę bardziej zmieknie serducho i , że nie odda Hermony Czarnemu Panu ...
Hahaha, dziękuję <3
UsuńUwielbiam Was zaskakiwać (oczywiście tylko pozytywnie!). Sprawia mi to ogromną radość i satysfakcję.
Boję się teraz, że Was zawiodę. Tak się wszyscy nastawili na ten powrót w wielkim stylu...
Draco nadal myśli, co zrobić, ale przekażę mu Twoją opinię ;p
Pozdrawiam,
[Re:] W takim razie mam nadzieję, że rozpalę twoją wyobraźnie stwierdzeniem, że wg mnie, jest to jeden z gorszych fragmentów kolejnego rozdziału ;) Pozdrawiam, do przeczytania już niedługo mam nadzieję ;)
OdpowiedzUsuńSzablon dla ciebie został wykonany na malach-tow. Zapraszam.
OdpowiedzUsuńCześć! Zyskałaś kolejną fankę! Oczarowało mnie twoje opowiadanie ;) Wciągnęłaś mnie w ich świat.Czytałam wszystkie rozdziały z okropną ciekawością i fascynacją, ale tylko tutaj dodaję komentarz. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, a zwłaszcza tego co zajdzie pomiędzy Hermioną a Draco. Powodzenia, pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Cię zaciekawiłam! Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach również Cie nie zawiodę ^^
UsuńKolejny rozdział już jutro ;)
Pozdrawiam,
Rozdzial b.fajny. Dawno nie pisalas o ronie, calkowicie o nim zapomnilam! Ciesze sie ze piszesz regularnie.czekam na kolejna notke... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPati
Nowość już jutro ;)
Usuń[Re:] Powiem Ci, że nie tylko ty się niepokoisz. Ja również rozdziały już mam na długo do przodu, tyko komunikacja z Betą coś szwankuje. I teraz nie wiem co robić, więc nadal czekam... Rozdział będzie jak dostane go z powrotem, ale niestety nie jestem w stanie udzielić informacji kiedy to nastąpi... :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam to ! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. To dzisiaj taak ?^^ Czekam na część o Dramione :D
OdpowiedzUsuńTaak, to już dzisiaj ;) już możesz przeczytać nowość ^^
UsuńCo z Hope? Czy...czy..czy ona nieżyje???!!
OdpowiedzUsuńDramionka♥