Lucy Lenkey
siedziała na jednym z wygodnych, ciemnozielonych foteli znajdujących się w
Pokoju Wspólnym Ślizgonów. Cały czas uśmiechała się lekko do siebie,
jednocześnie przyciskając do piersi butelkę Ognistej Whiskey. Nie piła jednak
bez powodu – w Domu Węża wszyscy właśnie świętowali zwycięstwo nad Gryfonami w
dzisiejszym meczu Quidditcha. W pomieszczeniu panował harmider – głosy rozmów,
radosne okrzyki i głośna muzyka zlewały się w jedno, tworząc jeszcze większe
zamieszanie w głowie blondynki. Jednak nawet to nie sprawiło, że z ust
dziewczyny zniknął delikatny uśmiech.
Panna Lenkey pociągnęła kolejny, głęboki łyk trunku, krzywiąc się przy tym lekko. Czuła, że jej głowa staje się coraz cięższa, a oczy zaczynają się kleić. Nie pozwoliła sobie jednak na chwilę drzemki. Jej samopoczucie było z każdą minutą lepsze i nie chciała zmarnować tych rzadkich ostatnio chwil na sen. Poniosła się więc z fotela i ruszyła na parkiet, cały czas trzymając w ręku butelkę. Nie minęło kilka chwil, gdy poczuła jak obejmują ją od tyłu czyjeś silne i zdecydowane ręce. Nie przestając tańczyć odwróciła się na moment, patrząc na chłopaka i rozpoznając w nim Sama McForesta, przystojnego Ślizgona z siódmej klasy. Pozwoliła, by położył dłonie na jej biodrach. W czasie tańca czuła jego ciepły oddech na szyi i coraz odważniejsze posunięcia.
- Może chwila przerwy? – powiedział zmysłowym szeptem Sam, prosto w jej ucho. Lucy nie odwracając się do niego kiwnęła lekko głową. Chłopak nie mógł zobaczyć jej triumfalnego uśmiechu.
Panna Lenkey pociągnęła kolejny, głęboki łyk trunku, krzywiąc się przy tym lekko. Czuła, że jej głowa staje się coraz cięższa, a oczy zaczynają się kleić. Nie pozwoliła sobie jednak na chwilę drzemki. Jej samopoczucie było z każdą minutą lepsze i nie chciała zmarnować tych rzadkich ostatnio chwil na sen. Poniosła się więc z fotela i ruszyła na parkiet, cały czas trzymając w ręku butelkę. Nie minęło kilka chwil, gdy poczuła jak obejmują ją od tyłu czyjeś silne i zdecydowane ręce. Nie przestając tańczyć odwróciła się na moment, patrząc na chłopaka i rozpoznając w nim Sama McForesta, przystojnego Ślizgona z siódmej klasy. Pozwoliła, by położył dłonie na jej biodrach. W czasie tańca czuła jego ciepły oddech na szyi i coraz odważniejsze posunięcia.
- Może chwila przerwy? – powiedział zmysłowym szeptem Sam, prosto w jej ucho. Lucy nie odwracając się do niego kiwnęła lekko głową. Chłopak nie mógł zobaczyć jej triumfalnego uśmiechu.
Ramię w
ramię ruszyli w stronę najdalszego kąta w Pokoju Wspólnym, w którym stały,
zsunięte teraz, biurka. Lucy usadowiła się na jednym z nich. McForest stanął
przed nią i ponownie położył jej ręce na biodrach. Dziewczyna patrzyła mu
wyzywająco w oczy, czekając na jego kolejny krok. Doskonale wiedziała, do czego
zmierza ten wieczór.
- Taka piękna dziewczyna nie powinna pić w samotności – powiedział, nie odrywając od niej wzroku i lekko kiwając głową w stronę nadal trzymanej przez dziewczynę butelki.
- W takim razie napij się ze mną – odpowiedziała, podsuwając mu Ognistą. Zamiast tego Sam złapał ją lekko za podbródek i przysunął jej twarz tak, by ich usta dzieliły zaledwie centymetry.
- Dziś nie mam ochoty na picie – szepnął.
- Doprawdy? – odpowiedziała mu takim samym tonem Lucy – A na co masz w takim razie ochotę?
- Na ciebie – mruknął zmysłowo i zachłannie wpił się w usta dziewczyny. Lucy wypuściła z ręki butelkę, która poturlała się po biurku i z cichym trzaskiem rozbiła, spadając na podłogę. Nie zwracając na to uwagi, zarzuciła Samowi ręce na szyję i ciasno objęła go nogami. Tęsknie oddawała namiętne pocałunki Ślizgona. Musiała przyznać, że był naprawdę dobry w tym, co robił, ale po głowie cały czas chodziła jej jedna myśl – to nie był Blaise. Wiedziała, że żeby wyrzucić go z pamięci, ich noc musi zastąpić nowym wspomnieniem.
- Może przeniesiemy się do twojego dormitorium? – szepnęła, gdy Sam przeniósł pocałunki na jej szyję. Chłopak w odpowiedzi uniósł ją lekko i nie przestając całować, ruszył w stronę schodów do pokoju Ślizgonów z siódmej klasy. Bez problemu wniósł dziewczynę na samą górę i postawił przed drzwiami do swojego dormitorium. Pchnął drzwi i zaprosił Lucy do środka. Gdy tylko wrota się za nimi zatrzasnęły, znów zatopili się w gorących pocałunkach. Panna Lenkey nie zdążyła się nawet zorientować, gdy została w samej bieliźnie i wylądowała w łóżku Sama. Objęła go mocno, wpijając się zachłannie w jego usta i rozkoszując każdą chwilą. Chciała poczuć go każdą komórką swojego ciała, tak jak czuła Blaise’a. Chciała, żeby to ta noc stała się dla niej niezapomniana, a ta z Zabinim odeszła w niepamięć. Potrzebowała oderwać się od rzeczywistości, ponieść emocjom z chłopakiem, z którym nigdy wcześniej nie miała okazji porozmawiać. Liczyła, że ten jednorazowy numerek przyniesie jej tylko rozkoszy, co noc z Blaisem. Chciała, żeby tak było. Ale podświadomie wiedziała, że tak się nie stanie. Bo musiała przyznać przed samą sobą, że to, co z nim przeżyła, było magiczne. I zdarzało się tylko raz w życiu. Tylko z jednym człowiekiem.
- Taka piękna dziewczyna nie powinna pić w samotności – powiedział, nie odrywając od niej wzroku i lekko kiwając głową w stronę nadal trzymanej przez dziewczynę butelki.
- W takim razie napij się ze mną – odpowiedziała, podsuwając mu Ognistą. Zamiast tego Sam złapał ją lekko za podbródek i przysunął jej twarz tak, by ich usta dzieliły zaledwie centymetry.
- Dziś nie mam ochoty na picie – szepnął.
- Doprawdy? – odpowiedziała mu takim samym tonem Lucy – A na co masz w takim razie ochotę?
- Na ciebie – mruknął zmysłowo i zachłannie wpił się w usta dziewczyny. Lucy wypuściła z ręki butelkę, która poturlała się po biurku i z cichym trzaskiem rozbiła, spadając na podłogę. Nie zwracając na to uwagi, zarzuciła Samowi ręce na szyję i ciasno objęła go nogami. Tęsknie oddawała namiętne pocałunki Ślizgona. Musiała przyznać, że był naprawdę dobry w tym, co robił, ale po głowie cały czas chodziła jej jedna myśl – to nie był Blaise. Wiedziała, że żeby wyrzucić go z pamięci, ich noc musi zastąpić nowym wspomnieniem.
- Może przeniesiemy się do twojego dormitorium? – szepnęła, gdy Sam przeniósł pocałunki na jej szyję. Chłopak w odpowiedzi uniósł ją lekko i nie przestając całować, ruszył w stronę schodów do pokoju Ślizgonów z siódmej klasy. Bez problemu wniósł dziewczynę na samą górę i postawił przed drzwiami do swojego dormitorium. Pchnął drzwi i zaprosił Lucy do środka. Gdy tylko wrota się za nimi zatrzasnęły, znów zatopili się w gorących pocałunkach. Panna Lenkey nie zdążyła się nawet zorientować, gdy została w samej bieliźnie i wylądowała w łóżku Sama. Objęła go mocno, wpijając się zachłannie w jego usta i rozkoszując każdą chwilą. Chciała poczuć go każdą komórką swojego ciała, tak jak czuła Blaise’a. Chciała, żeby to ta noc stała się dla niej niezapomniana, a ta z Zabinim odeszła w niepamięć. Potrzebowała oderwać się od rzeczywistości, ponieść emocjom z chłopakiem, z którym nigdy wcześniej nie miała okazji porozmawiać. Liczyła, że ten jednorazowy numerek przyniesie jej tylko rozkoszy, co noc z Blaisem. Chciała, żeby tak było. Ale podświadomie wiedziała, że tak się nie stanie. Bo musiała przyznać przed samą sobą, że to, co z nim przeżyła, było magiczne. I zdarzało się tylko raz w życiu. Tylko z jednym człowiekiem.
Nagle ciche
pojękiwania roznoszące się po pokoju, przerwane zostały głośnym trzaśnięciem
drzwiami. Lucy i Sam równocześnie odwrócili się w stronę źródła dźwięku i
zamarli.
- Złaź z mojej siostry - warknął Tom w stronę Sama. Chłopak był tak zszokowany, że nawet nie zdążył zareagować, kiedy Lenkey podszedł do niego i zepchnął go z Lucy. – I wynoś się stąd – dodał, rzucając mu koszulkę i gromiąc spojrzeniem.
- Tom! – krzyknęła Lucy ze złością, nagle przytomniejąc i zrywając się z łóżka. Szybko zarzuciła na siebie koszulkę i mrużąc oczy, warknęła w stronę brata – To ty się stąd wynoś. Już dawno straciłeś prawo do kontrolowania mojego życia. Dobrze o tym wiesz.
- Nie wyraziłem się jasno? Wynoś się stąd! – powtórzył Lenkey, zwracając się do Sama, równocześnie ignorując siostrę.
- Stary, spokojnie – odpowiedział McForest, unosząc ręce w geście obronnym. – Już mnie nie ma – dodał, wyczuwając złość Toma. Już dawno obiegła Hogwart historia, jak Lenkey potraktował Blaise’a, gdy ten przespał się z jego siostrą. Sam pamiętając o tym, wolał nie wchodzić w drogę Ślizgonowi, dlatego czym prędzej założył spodnie i pospiesznie wyszedł ze swojego dormitorium. Lucy pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Mam cie dosyć, Tom. Serdecznie dosyć. I już nie mogę doczekać się dnia, kiedy nasze drogi się rozejdą i nie będę musiała każdego dnia oglądać twojej twarzy – warknęła. – Mam dosyć tej władzy, którą wokół siebie roztaczasz, mam dosyć tej ciągłej kontroli! Potrafię podejmować własne decyzje, zrozum to wreszcie – dodała i podnosząc resztkę swoich ubrań, założyła je szybko i wyszła z powrotem do głośnego Pokoju Wspólnego. Złapała pierwszą butelkę Ognistej, jaką po drodze napotkała i wypiła duszkiem prawie całą jej zawartość. Poczuła, jak alkohol znów przyjemnie uderza jej do głowy. Uśmiechnęła się do siebie i trzymając swoją nową zdobycz, doszła do wniosku, że potrzebuje iść na spacer.
- Złaź z mojej siostry - warknął Tom w stronę Sama. Chłopak był tak zszokowany, że nawet nie zdążył zareagować, kiedy Lenkey podszedł do niego i zepchnął go z Lucy. – I wynoś się stąd – dodał, rzucając mu koszulkę i gromiąc spojrzeniem.
- Tom! – krzyknęła Lucy ze złością, nagle przytomniejąc i zrywając się z łóżka. Szybko zarzuciła na siebie koszulkę i mrużąc oczy, warknęła w stronę brata – To ty się stąd wynoś. Już dawno straciłeś prawo do kontrolowania mojego życia. Dobrze o tym wiesz.
- Nie wyraziłem się jasno? Wynoś się stąd! – powtórzył Lenkey, zwracając się do Sama, równocześnie ignorując siostrę.
- Stary, spokojnie – odpowiedział McForest, unosząc ręce w geście obronnym. – Już mnie nie ma – dodał, wyczuwając złość Toma. Już dawno obiegła Hogwart historia, jak Lenkey potraktował Blaise’a, gdy ten przespał się z jego siostrą. Sam pamiętając o tym, wolał nie wchodzić w drogę Ślizgonowi, dlatego czym prędzej założył spodnie i pospiesznie wyszedł ze swojego dormitorium. Lucy pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Mam cie dosyć, Tom. Serdecznie dosyć. I już nie mogę doczekać się dnia, kiedy nasze drogi się rozejdą i nie będę musiała każdego dnia oglądać twojej twarzy – warknęła. – Mam dosyć tej władzy, którą wokół siebie roztaczasz, mam dosyć tej ciągłej kontroli! Potrafię podejmować własne decyzje, zrozum to wreszcie – dodała i podnosząc resztkę swoich ubrań, założyła je szybko i wyszła z powrotem do głośnego Pokoju Wspólnego. Złapała pierwszą butelkę Ognistej, jaką po drodze napotkała i wypiła duszkiem prawie całą jej zawartość. Poczuła, jak alkohol znów przyjemnie uderza jej do głowy. Uśmiechnęła się do siebie i trzymając swoją nową zdobycz, doszła do wniosku, że potrzebuje iść na spacer.
*
Ginny
Weasley bezmyślnie pałętała się po zamku. Była dopiero dziewiętnasta, więc
miała jeszcze trochę czasu do godziny policyjnej. Liczyła, że widok tak dobrze
znanych jej murów zamku, pomoże jej w podjęciu decyzji, co powinna dalej zrobić
z jej związkiem z Blaisem. Miała spotkać się z nim już za tydzień w Gospodzie
Starego Grega, ale nadal nie wiedziała, co tak naprawdę powinna mu powiedzieć.
Niechętnie
przyznawała przed samą sobą, że z każdą chwilą była coraz bardziej skłonna do
niego wrócić. Tęskniła za jego dotykiem i czułym spojrzeniem. Chciała, żeby
wszystko naprawili i zostawili przeszłość daleko za sobą. Minęły cztery
miesiące od nich rozstania i, gdy emocje opadły, Ginny zaczęła rozumieć, że
może jeszcze nie wszystko stracone.
- Patrzcie, patrzcie! Kogo ja widzę… - usłyszała za sobą Ruda. Od razu poznała ten głos, chociaż jego posiadaczka była mocno wstawiona i nie mówiła wyraźnie. Ginny niechętnie odwróciła się w stronę dziewczyny i przeniosła na nią znudzony wzrok, chcąc jej tym pokazać, że nie jest zainteresowana rozmową. – Jakoś od grudnia nie miałyśmy jeszcze okazji porozmawiać. A szkoda – odezwała się Lucy, z kpiącym uśmiechem.
- Witaj, Lenkey – odpowiedziała Gryfonka, puszczając mimo uszu uwagę blondynki. Panna Lenkey natomiast, odebrała słowa Ginny, jako zachętę i zbliżyła się do niej kilka kroków tak, że stały teraz twarzą w twarz i prawie czuły swoje oddechy na policzkach.
- Co u twojego chłopaka? Ups, zapomniałam, przecież to już nie jest twój chłopak – Lucy zaśmiała się ironicznie, cały czas lekko się chwiejąc. Ginny zacisnęła pięści, starając się powstrzymać narastającą złość. – Pewnie się o niego martwisz, co? Nie daje żadnego znaku życia…
- To, że nie pisze do ciebie, nie oznacza, że nie odzywa się też do mnie – odpowiedziała Weasley, mrużąc wściekle oczy i z satysfakcją rejestrując zmianę miny Lucy. Już nie była taka pewna siebie, a słowa Gin dotknęły ją do żywego. Szybko się jednak zreflektowała.
- Nie wierzę ci, Weasley. Nie wierzę, że gdziekolwiek teraz jest, ryzykuje tak wiele tylko po to, żeby się do ciebie odezwać – Teraz również Lucy zmrużyła oczy. Obie dziewczyny stały tak przez dłuższą chwilę, jedynie posyłając sobie mordercze spojrzenia.
- Nie musisz mi wierzyć. Po prostu wbij sobie do głowy, że to na mnie mu zależy.
Lenkey zaśmiała się na to głośno i ironicznie.
- A fakt, że się ze mną przespał to co? Dowód jego wielkiej miłości? – zapytała z kpiną Lucy. – Wy, Gryfoni, jesteście naprawdę naiwni. Myślisz, że jeśli zdradził cię raz i powiedział przepraszam, to nie zrobi tego po raz kolejny? Naprawdę jesteś taka głupia, żeby mu ufać?
Ginny nie chciała jej wierzyć, ale wiedziała równocześnie, ile prawdy zawierają te słowa. Czuła, jak każde z nich boleśnie wyryło się w jej głowie i zamierzało prześladować ją każdej kolejnej nocy w snach. Wiedziała, że Lucy ma rację i, nawet jeśli powiedziała to tylko po to, by mieć Blaise’a dla siebie – powinna jej być za to wdzięczna. W końcu pomogła jej podjąć decyzję…
- Patrzcie, patrzcie! Kogo ja widzę… - usłyszała za sobą Ruda. Od razu poznała ten głos, chociaż jego posiadaczka była mocno wstawiona i nie mówiła wyraźnie. Ginny niechętnie odwróciła się w stronę dziewczyny i przeniosła na nią znudzony wzrok, chcąc jej tym pokazać, że nie jest zainteresowana rozmową. – Jakoś od grudnia nie miałyśmy jeszcze okazji porozmawiać. A szkoda – odezwała się Lucy, z kpiącym uśmiechem.
- Witaj, Lenkey – odpowiedziała Gryfonka, puszczając mimo uszu uwagę blondynki. Panna Lenkey natomiast, odebrała słowa Ginny, jako zachętę i zbliżyła się do niej kilka kroków tak, że stały teraz twarzą w twarz i prawie czuły swoje oddechy na policzkach.
- Co u twojego chłopaka? Ups, zapomniałam, przecież to już nie jest twój chłopak – Lucy zaśmiała się ironicznie, cały czas lekko się chwiejąc. Ginny zacisnęła pięści, starając się powstrzymać narastającą złość. – Pewnie się o niego martwisz, co? Nie daje żadnego znaku życia…
- To, że nie pisze do ciebie, nie oznacza, że nie odzywa się też do mnie – odpowiedziała Weasley, mrużąc wściekle oczy i z satysfakcją rejestrując zmianę miny Lucy. Już nie była taka pewna siebie, a słowa Gin dotknęły ją do żywego. Szybko się jednak zreflektowała.
- Nie wierzę ci, Weasley. Nie wierzę, że gdziekolwiek teraz jest, ryzykuje tak wiele tylko po to, żeby się do ciebie odezwać – Teraz również Lucy zmrużyła oczy. Obie dziewczyny stały tak przez dłuższą chwilę, jedynie posyłając sobie mordercze spojrzenia.
- Nie musisz mi wierzyć. Po prostu wbij sobie do głowy, że to na mnie mu zależy.
Lenkey zaśmiała się na to głośno i ironicznie.
- A fakt, że się ze mną przespał to co? Dowód jego wielkiej miłości? – zapytała z kpiną Lucy. – Wy, Gryfoni, jesteście naprawdę naiwni. Myślisz, że jeśli zdradził cię raz i powiedział przepraszam, to nie zrobi tego po raz kolejny? Naprawdę jesteś taka głupia, żeby mu ufać?
Ginny nie chciała jej wierzyć, ale wiedziała równocześnie, ile prawdy zawierają te słowa. Czuła, jak każde z nich boleśnie wyryło się w jej głowie i zamierzało prześladować ją każdej kolejnej nocy w snach. Wiedziała, że Lucy ma rację i, nawet jeśli powiedziała to tylko po to, by mieć Blaise’a dla siebie – powinna jej być za to wdzięczna. W końcu pomogła jej podjąć decyzję…
- Myślę, że sama powinnaś zastosować się do swoich rad – powiedziała po chwili
Ginny, siląc się na spokojny ton. – Bo skoro zdradził mnie, dlaczego miałby w
przyszłości nie zdradzać ciebie? – szepnęła z satysfakcją Ruda i odwracając się
na pięcie odeszła w swoją stronę. Jednak gdy tylko miała pewność, że Lenkey jej
nie dostrzeże, jej sztuczny uśmiech zniknął, a w oczach stanęły łzy. Teraz już
wiedziała, co powinna zrobić i co powiedzieć Zabiniemu, gdy za tydzień dojdzie
do ich spotkania. Wiedziała, że to, co zamierzała zrobić, było nieuniknione.
*Perspektywa Hermiony. Beauxbatons.
Już czwartą
godzinę siedziałam w bibliotece, wertując grube woluminy i rozkoszując się
zapachem starych książek. Pozostał mi tylko tydzień do ostatecznego
rozstrzygnięcia turnieju, a ja miałam wrażenie, że jeszcze nie przeczytałam
nawet połowy tego, co powinnam opanować przed trzecim zadaniem. Do tego
dochodziła jeszcze dręcząca mnie nieustannie sprawa z Susan, która nie dawała
znaku życia. Westchnęłam cicho i niechętnie oderwałam wzrok od książki,
rozglądając się po bibliotece.
Pomieszczenie
było prawie puste, a między regałami przewijali się tylko nieliczni. Była
sobota, godzina dwudziesta trzydzieści, czyli czas, który uczniowie w większość
spędzali w swoich dormitoriach, plotkując z przyjaciółmi i robiąc wszystko, co
mogłoby oderwać ich od przykrej, szkolnej rzeczywistości. Ja natomiast byłam im
za to wdzięczna, bo dzięki temu w mojej prywatnej świątyni panowała cisza i spokój,
a ja mogłam się oddać lekturze.
Już miałam
wrócić do czytania, gdy między półkami mignęła mi charakterystyczna, blond
czupryna. Spojrzałam w tamtym kierunku i dostrzegłam Malfoya, który ze
zmarszczonym czołem szukał czegoś w dziale ksiąg z zaklęciami. Uśmiechnęłam się
pod nosem, zadowolona, że chociaż w niewielkim stopniu zaczął przejmować się
tym turniejem i postanowił coś przeczytać. W końcu ostatnie zadanie wykonujemy
wspólnie, nie chciałabym, żeby wszystko było na mojej głowie.
Próbowałam
powrócić do lektury, ale ciągle przyłapywałam się na tym, że kątem oka bacznie
obserwuję Ślizgona. Gdy uniósł rękę, by sięgnąć, bo jedną z książek,
znajdujących się na wyższej półce, koszulka powędrowała mu do góry, odsłaniając
tym samym fragment jego umięśnionego brzucha. Złapałam się na tym, że spoglądam
na to tęsknie, a w mojej głowie znów malują się wspomnienia naszej niedoszłej,
wspólnie spędzonej nocy. Niespodziewanie spuściłam wzrok i spłonęłam rumieńcem.
Czułam jak robi mi się gorąco. Zamknęłam oczy i spróbowałam pozbyć się tych
natrętnych myśli. Gdy w końcu uniosłam powieki, przede mną stał Malfoy. Aż
podskoczyłam, widząc go kilka metrów przed sobą. Resztkami sił powstrzymałam się
przed ponownym oblaniem rumieńcem.
- Granger, czy ty naprawdę nie masz lepszej perspektywy na spędzenie sobotniego wieczoru, niż siedzenie w bibliotece?
- Liczyłam, że nie wiesz o istnieniu tego miejsca i nie będę musiała cię tu oglądać – odgryzłam się.
- No, Granger! Stajesz się złośliwa, kto by pomyślał – zakpił Malfoy odchodząc. Już myślałam, że zniknie między regałami książek, kiedy on odwrócił się nagle i dodał:
- Jeśli znudzi ci się ślęczenie nam tymi opasłymi tomami, to we Wschodniej Wieży uczniowie szóstych i siódmych klas w Beauxbatons organizują małą imprezę pożegnalną. W końcu za tydzień ostatnie zadanie, czas wrócić do dawnego życia – rzucił od niechcenia i odszedł w stronę wyjścia.
- Granger, czy ty naprawdę nie masz lepszej perspektywy na spędzenie sobotniego wieczoru, niż siedzenie w bibliotece?
- Liczyłam, że nie wiesz o istnieniu tego miejsca i nie będę musiała cię tu oglądać – odgryzłam się.
- No, Granger! Stajesz się złośliwa, kto by pomyślał – zakpił Malfoy odchodząc. Już myślałam, że zniknie między regałami książek, kiedy on odwrócił się nagle i dodał:
- Jeśli znudzi ci się ślęczenie nam tymi opasłymi tomami, to we Wschodniej Wieży uczniowie szóstych i siódmych klas w Beauxbatons organizują małą imprezę pożegnalną. W końcu za tydzień ostatnie zadanie, czas wrócić do dawnego życia – rzucił od niechcenia i odszedł w stronę wyjścia.
Siedziałam
chwilę bezruchu, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał
chłopak i zastanawiając się czy w jego słowach nie było drugiego dna. Czyżby
chciał przez to powiedzieć, że wraz z wyjazdem z Beauxbatons, wracamy do swoich
dawnych, czysto wrogich stosunków? Jeszcze tego nie wiedziałam, ale zamierzałam
się o tym przekonać.
_________________
Rozdział 38 za nami. Podobało się?
Jestem
niezadowolona z fragmentu Lucy-Ginny. Nie tak to sobie wyobrażałam, to nie tak
miało wyglądać… Serio, w mojej głowie prezentowało się to o niebo lepiej. Ale
co poradzę, wyszło jak wyszło. Może następnym razem będzie lepiej.
Nowy szablon. Jestem nim zachwycona! A Wam jak się
podoba? Zawdzięczam go KatD z malach-tow, która jest mistrzem w tym, co robi.
Serdecznie polecam tę stronę!
Powstała również nowa zakładka – o historii. To tak, jakby ktoś był zainteresowany moją trudną drogą
z Niewidzialną. Wiecie, że pomysł na nią zrodził się cztery i pół roku temu? To
dosyć imponujące, że jeszcze mi się nie znudziła, nie? xd
A! Uzupełniłam też zakładkę autorka. Ale nie znajdziecie tam nic imponującego. Z nudów możecie
przeczytać, ale nie sądzę byście dowiedzieli się o mnie czegoś odkrywczego.
Kończąc mój kolejny bezsensowny wywód mam do Was
pytanie – macie jakiś pomysł, co mogłabym zrobić z podstroną bohaterowie? Średnio podoba mi się jej
obecne wykonanie, a nie mam kompletnie pomysłu, co z nią zrobić. Liczę na Waszą
inwencję!
PS. To jeszcze nie jest ten kulminacyjny moment
Dramione. Mam nadzieję, że gdy już przyjdzie na to czas to Was nie zawiodę.
Wspaniały jest ten nowy szablon (rozdział oczywiście też). :D
OdpowiedzUsuńI faktycznie należą Ci się gratulacja za wytrwałość, cztery i pół roku to kawał czasu!
Tak, KatD jest genialna <3
UsuńDziękuję bardzo ;)
Podstronę bohaterów najlepiej usunąć! Od dawna sądzę, że to opowiadanie ma kreować postaci, a nie opisy w podstronach, bo to takie ułatwienie trochę. Bohaterowie będą tacy, jakich ich opiszesz, a nie wymienisz ich cechy czy jakoś zaszufladkujesz :)
OdpowiedzUsuńSzablon rzeczywiście piękny, chociaż jeden element mnie rozczarował. ZEGAR w tle. Na jakiejś ocenialni, nie pamiętam której, pewna dziewczyna słusznie zauważyła, że w opowiadaniach Dramione motyw zegara w nagłówku powtarza się zaskakującą dużą ilość razy. Aż do znudzenia. Ale i tak muszę przyznać, że grafikę masz ładną.
Relacja Ginny - Lucy przypomina mi nieco starcia Eleny z Rebekah w Pamiętnikach Wampirów (jeśli oglądasz, wiesz, co mam na myśli. Szczególnie ostatni odcinek, świetnie sceny na przyjęciu :D ). Lubię motywy takich osobistych wojen między dziewczynami/chłopakami o osobę trzecią. I może to dziwne, ale zazwyczaj bawią mnie one. Ot, to takie ludzkie, z życia wzięte. Jakbym widziała siebie czasami, haha.
Coś czuję, że na tej imprezie pożegnalnej wydarzy się bardzo dużo. Może nawet to będzie ten długo oczekiwany kulminacyjny moment Dramione? Tak czy siak jestem pewna, że coś wielkiego między nimi się wydarzy. Aż się nie mogę doczekać :)
Wielkie gratki z powodu tak długie stażu! :* Hm, my się poznałyśmy jakoś tak 2-3 lata temu, prawda?
Całuję!
Przemyślę usunięcie bohaterów. Zgadzam się z Twoim zdaniem, ale wciąż nie wszyscy tak sądzą. Planuje zgłosić się do kilku ocenialni, a tam często lecą na tym punkty. Cóż, zastanowię się nad tym jeszcze ^^
UsuńNie spotkałam się z taką opinią, ale przyznam, że autorka oceny mogła mieć trochę racji, choć sama nigdy nie zwróciłam na to uwagi. O zegar nie prosiłam, KatD sama go dodała. Niemniej nie uważam, żeby obierał urok szablonowi ;d
Oczywiście, że oglądam! Ostatnio to nałogowo! ^^ Ale rozdział powstał jeszcze przed emisją odcinka, więc wszelkie podobieństwa nie były zamierzone ;) Wojen to trochę tu i mnie masz. Tom i Draco o Hermionę (chociaż na razie nie jest to tak bardzo widoczne), Ginny i Lucy o Blaise'a... Cieszę się, że lubisz o tym czytać ;d
Trochę się wydarzy, ale to jedynie zbliży nas do momentu kulminacyjnego, który już powoli rodzi się w mojej głowie ^^
Przyznam szczerze, że nie pamiętam, kiedy to dokładnie było, ale fakt, już trochę się znamy. I mam nadzieję, że nadal będziemy w kontakcie ;*
Pozdrawiam! <3
Świetny ten rozdział ;o:* Hmm..ciekawe, czy Malfoy naprawdę uważa, że po wykonaniu otatniego zadania wszystko wróci do normy. No i rzecz jasna nie mogę się doczekać wydarzeń z imprezy. Pozdrawiam, życzę dużo weny ;*
OdpowiedzUsuńMalfoy wierzy w wiele rzeczy ^^
UsuńRozdział już napisany, przeczytasz w niedzielę ;)
Witam, cześć i czołem. Wreszcie po dłuuuuugiej przerwie mogę z dumą ogłosić nową notkę na http://krete-sciezki-milosci.blogspot.com/ zapraszam serdecznie ! <3
OdpowiedzUsuńEj, tak krótko?! Czytam, czytam a nagle koniec. Nie lubię jak ktoś tak szybko kończy, bo potem muszę tak długo czekać ;D Ale wybaczam, rozdział bardzo mi się spodobał. Fragment z Lucy był świetny [btw. literówka w scenie między Lucy a Samem, "Bez problemy wniósł dziewczynę na samą górę..." - problemU]. Wiedziała, że nie da rady zapomnieć o Zabinim a jednak próbowała. Tak szczerze to dobrze, że wtargnął Tom i im przerwał. Chociaż nie wiem jak tam Lucy, ale np. ja bym potem żałowała, jeśli ciągle ma przed oczami Blaise'a. I pewnie ciągle go będzie miała. Co jednak nie zmienia faktu, że Tom nie powinien wpieprzać się w jej sprawy, sama odpowiada za siebie i nie potrzebuje kogoś kto będzie jej mówił co ma robić. Tom chyba za bardzo wczuwa się w swojego ojca.
OdpowiedzUsuńI zdecydowanie rozmowa między Ginny a Lucy nie była zła. Mi się bardzo podobała [chociaż wiem, że często w wyobraźni coś wychodzi o wiele lepiej, a jak już się to napisze to nie ma 'tego czegoś']. Każda powiedziała drugiej coś, co sprawiło, że się głębiej zastanowi. Obie mają rację i chyba dopiero jak zostało to wypowiedziane na głos, obie zrozumiały. Podobają mi się takie sytuacje, bardzo lubię jak coś nie wychodzi [oczywiście mam na myśli bohaterów i ich uczucia xd], jak się miesza, bo wtedy mam takie pocieszenie dla siebie, że nie tylko u mnie czasem się coś wali. I nie ma to znaczenia, że to tylko czyjaś wyobraźnia, uwielbiam zagłębiać się w coś co ktoś wmyślił. I może mam np. ukrytą nadzieję i chęć by między Malfoy'em a Hermioną coś było, to jednak gdyby było słodko i szczęśliwie, nie podobałoby mi się to. Dla mnie to zawsze to będzie coś nie do osiągnięcia, zawsze któreś będzie cierpieć. I właśnie to mi się najbardziej podoba. Jeju, zeszłam w ogóle z tematu, zawsze piszę nie to co trzeba. -_-
A tak w ogóle to minęły już cztery miesiące od rozstania Zabiniego i Ginny? o.O
Pojawił się Draco! ;D I oczywiście bez zaczepki by się nie obeszło, cały Draco. Jednak wspomniał o imprezie, czyżby chciał by się tam pojawiła? ^^ Tylko ej, "czas wrócić do normalnego życia" - oprócz tego co zauważyła Hermiona, że wrócą do tego co było, to przecież nie wiadomo, czy ona wróci. Czyżby zdecydował już, że nie odda jej w łapska Voldemorta? Wolałabym, żeby trafiła w łapska Malfoy'a, a potem niech się dzieje co chce!
Sprawiłaś, że chciałabym już niedzielę 11, ale z drugiej strony chciałabym, żeby te najbliższe 4 wolne dni trwały w nieskończoność.
Zamęczę Cię moimi przydługimi i przenudnymi komentarzami, jednak myślę, że za czas, który poświęcasz na pisanie to należy Ci się coś od każdego kto czyta. Jeju, cztery i pół roku! Co prawda z przerwami, ale jednak! Mam nadzieję, że tym razem będziesz miała tyle czasu, weny i chęci by to dokończyć. ;D
Pozdrawiam gorąco!
Staram się, żeby rozdziały miały zawszę tę samą długość. Tak około 4,5 stron wordowskich. Tak się przyzwyczaiłam i jakoś nie idzie mi pisanie dłuższych ;p
UsuńLiterówkę już poprawiam!
Lucy ma skomplikowany charakter i nie wie, co ze sobą zrobić. Stara się na wszystko sposoby wyprzeć się tego uczucia, które się w niej zrodziło, ale to nie takie proste. Fakt, może nieudolnie sobie z tym radzi, ale każdy ma swoje sposoby ;p
Powiem Ci, że moim zdaniem Ginny i Lucy mogłyby zostać naprawdę dobrymi przyjaciółkami, gdyby przez Blaise nie musiały się nienawidzić ;p tak, też lubię poczytać o nieszczęściach książkowych bohaterów. Można się wtedy dowartościować, nie? xd
Taak, to już cztery miesiące. Też się zdziwiłam xd ale Blaise zdradził ją podczas przerwy świątecznej, pamiętasz? A mamy już początek kwietnie w opowiadaniu ;p
W czyje łapska trafi to jeszcze nie zdradzę. W sumie zakładam dwie opcje, zobaczymy, co z tego wyjdzie ;p
Uwielbiam Twoje długie komentarze! Dzięki temu wiem, że czytasz i naprawdę Ci się to podoba. Potrafisz człowieka dowartościować, nie ma co :]
A dokończenie Niewidzialnej to takie moje małe marzenie. I chociaż przeraźliwie boję się tego dnia to w głębi serca nie mogę się tego doczekać ;)
Pozdrawiam!
Mam nadziej, że Hermiona pójdzie na tę impreze i coś się fajnego wydarzy :)
OdpowiedzUsuń"Perspektywa Hermiony" mi się podobała ale ta scena między Lucy a McForestem już mniej ... czułam że to troche na siłe. Ale ogólnie rozdział spoko czekam na więcej !
Pati
Jeszcze wątpisz, że pójdzie? Jasne, że pójdzie! ;)
UsuńFakt, może wyszła trochę na siłę, ale mimo wszystko była niezbędną. I do pokazania kontaktów Lucy z Tomem, i tęsknoty za Blaisem ;)
Pozdrawiam,
Hope , skończyły mi się po prostu pomysły . Za każdym razem piszesz tak świetnie . Już nie wiem jak komentować :DD :PP Ogólnie < rozdział genialny :** Czekam na draco <3
OdpowiedzUsuńCóż mogę więcej powiedzieć... Dziękuję! ^^
UsuńKiedy będzie następny rozdział?! Proszę dodaj go bo padaczki dostaje jestem taka ciekawa co się będzie dziać ;D
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału co mogę powiedzieć genialne jak wszystkie! :*
Miło słyszeć takie słowa i widzieć, że ktoś czeka na nowość ^^
UsuńA rozdział zaraz dodam. Jak tylko wymyślę tytuł xd
co raz krotsze te rozdziały
OdpowiedzUsuń