Dla
wszystkich, którzy czekali. Tylko dzięki Wam, wciąż tu jestem.
Hogwart. Około godziny dwudziestej trzeciej.
Pokój dziewcząt z piątek klasy, znajdujący się w Wieży
Gryffindoru, skąpany był w ciszy. Przez okno wpadało jedynie jasne światło księżyca,
który dumnie zdobił bezchmurne niebo. Ginny Weasley już o kilku minut spała
głęboko, nie zdając sobie sprawy, że to ostatnie chwile jej spokoju.
Minutę później do dormitorium wpadła zdyszana Amanda, jedna
z mieszkanek sypialni. Od razu podbiegła do łóżka swojej rudej koleżanki i
chwyciła ją za ramię.
- Ginny! Obudź się, coś jest nie tak – szeptała gorączkowo
blondynka, gdy panna Weasley z roztargnieniem rozglądała się wokół siebie,
ospale otwierając oczy i zerkając z niechęcią na przybysza, który śmiał
zakłócić jej spokój.
- Am? Dopiero zasnęłam, o co chodzi? – zapytała zachrypniętym
głosem Ginny, zmieniając pozycję na siedzącą.
- Nie wiem, ale mam złe przeczucie… Siedziałam w Pokoju
Wspólnym z pozostałymi dziewczynami, kiedy usłyszałyśmy jakiś hałas. Jakby
wybuch? – zastanawiała się na głos panna Wilson. – Nie mam pojęcia, ale zaraz
podszedł do mnie Ron i poprosił, żebym cię natychmiast zawołała. Wyglądał na
naprawdę przerażonego. Mamrotał coś o jakimś niebezpieczeństwie, przysiędze, śmierciożercach…
Nie wiem, o co mu chodziło, ale serio mnie przestraszył. Jakby był obłąkany,
czy coś… - bąknęła na koniec Amanda. Chciała coś jeszcze dodać, ale Weasley
zakładała już na siebie pierwsze lepsze ubranie i biegła w stronę wyjścia z
dormitorium.
W Pokoju Wspólnym zbierało się coraz więcej osób
zaalarmowanych dziwnym hałasem. W powietrzu można było wyczuć narastający
niepokój, a podniecone głosy uczniów stawały się coraz głośniejsze. Ginny
stojąc u szczytu schodów, rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając
charakterystycznej czupryny swojego brata. Mimo zbierającego się tłumu okazało
się to dosyć prostym zadaniem. Stał przy kanapach, opierając się o jedną z nich
i rozglądając gorączkowo. Gin od razu ruszyła w jego kierunku.
- Ron! – zawołała, będąc już blisko brata. Starała się
przekrzyczeć panują wrzawę. – Co się stało? – zapytała od razu, gdy znalazła
się obok Rona.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie – zaczął poważnym tonem,
kładąc ręce na jej ramionach. – Cokolwiek by się nie działo, nie wychodź ze
swojego dormitorium, dobrze? Zamknij się tam, dopóki wszystko nie przycichnie –
mówił wolno i do przesady wyraźnie.
- Ale co przycichnie? I dlaczego mam się ukrywać?
- Śmierciożercy są w zamku – szepnął jej na ucho Ron, upewniając
się wcześniej, że nikt tego nie usłyszy.
- Skąd wiesz? – szepnęła z konsternacją Ginny, patrząc na
niego oczami szeroko otwartymi ze zdziwienia.
Zanim chłopak zdążył chociażby mrugnąć rozległ się kolejny
hałas. Tym razem o wiele wyraźniejszy.
- Nie ma czasu na wyjaśnienia. Po prostu obiecaj mi, że tu
zostaniesz – wyszeptał Ron i ruszył pędem w kierunku wyjścia pod portretem.
Zaraz za nim zaczęły wychodzić kolejne osoby. Ginny była jedną z takich osób.
Upewniła się, że ma różdżkę i wybiegła z Pokoju Wspólnego. Gdzieś w oddali echem
odbijały się czyjeś kroki. Licząc, że to Ron, ruszyła w tamtym kierunku –
przeciwnym niż pozostali uczniowie.
Szybkim krokiem przemierzała kolejne, puste korytarze. W
uszach słyszała jedynie dudnienie własnego serca. Co i raz oglądała się ze
strachem za siebie, mając wrażenie, że ktoś śledzi każdy jej krok.
W końcu tuż za rogiem dostrzegła Rona. Biegł w przeciwnym
kierunku. Już otwierała usta, żeby go zawołać, gdy ktoś za nią krzyknął:
- Expelliarmus!
Zaklęcie ugodziło w jej wątłe ciało, zwalając ją z nóg. Różdżka
z cichym brzękiem spadła na posadzkę, kilka metrów od dziewczyny. Ginny chciała
krzyknąć, ale upadek na kilka sekund odebrał jej oddech. Kątem oka dostrzegła,
że Ron biegł teraz w jej kierunku.
- Mieliście zostawić ją w spokoju! – wrzasną z desperacją
rudzielec. – Mówił, że jeśli będę mu posłuszny to zostawi ją w spokoju!
Nim Weasley znalazła się przy siostrze, Tom Lenkey rozbroił
go, a Ginny chwycił pod ręce i zmusił, by wstała, równocześnie przykładając jej
różdżkę do gardła. Ron się zatrzymał.
- Mieliście zostawić ją w spokoju… - szepnął łamiącym się
głosem, nie zwracając uwagi na brak różdżki.
- Ron, o czym ty mówisz? – zapytała cicho przerażona
Gryfonka, ale Tom dźgnął ją mocniej różdżką, dając do obojgu do zrozumienia, że
mają milczeć.
- Tom, błagam… Zostaw ją w spokoju. Możesz wziąć zabrać
mnie, ale nie rób krzywdy Ginny.
- Ty nie jesteś potrzebny Czarnemu Panu. Przynajmniej na
razie. Drętwota! – krzyknął Lenkey, a
strumień czerwonego światła ugodził Rona prosto w pierś.
- Nie! – Ginny krzyknęła i zaczęła się szamotać, ale żelazny
uścisk Lenkeya uniemożliwiał jej ucieczkę. Chłopak znów przyłożył jej różdżkę
do gardła.
- Jeśli będziesz grzeczna, nikomu nie stanie się krzywda – szepnął
jej do ucha. Dziewczyna momentalnie znieruchomiała. Zamknęła oczy, by
powstrzymać łzy i resztkami sił zdusiła w sobie szloch. – Właśnie o to mi
chodzi – dodał Tom i trzymając ją mocno za ramię, pchnął lekko do przodu. –
Idziemy. I lepiej nie próbuj uciekać, bo przysięgam, że zabiję każdego, kto
spróbuje ci pomóc.
- Kim ty jesteś? – wyszeptała drżącym głosem Ginny.
- Synem samego Zła – odpowiedział z uśmiechem Lenkey. –
Jestem synem Czarnego Pana.
*
Lucy Lenkey spała głęboko, wtulona w nagi tors Blaise’a.
Oddychała miarowo, co jakiś czas mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem i
uśmiechając się nieświadomie. Zabini przyglądał jej się wtedy z zaciekawieniem,
czując coraz większe wyrzuty sumienia. Gdy po raz kolejny wymruczała cicho
tylko sobie znane słowa, Zabini westchnął przeciągle pocierając czoło dłonią i
ganiąc się w myślach za to, co zrobił. Czy żałował? Skądże! Ale wiedział, że
znów popełnił ten sam błąd i być może zaprzepaścił swoją ostatnią szansę, by
jeszcze kiedyś go naprawić.
Nie chciał ranić Lenkey, ale wyszło zupełnie na odwrót. Wiedział,
że jego uległość i niezdecydowanie są gorsze od odtrącenia jej na zawsze, a
mimo wszystko nie potrafił jej dziś odepchnąć. Wcześniej nie zauważył więzi,
jaka się między nimi pojawiła. To było coś tajemniczego, jakaś nieznana siła,
która pchała ich do siebie. Kiedyś wykorzystywali to w kłótniach, teraz – w łóżku.
Chłopak uśmiechnął się do siebie na tę myśl. Wiedział, że to
złe. Wiedział, że ta fascynacja wyniszcza ich oboje. Ale równocześnie nie
wyobrażał sobie, że mogą rozejść się na zawsze w dwie różne strony. Chciał mieć
po prostu świadomość, że ona zawsze gdzieś dla niego będzie. Potrzebował jej w
swoim życiu. Tego był pewien.
Nagle jego rozmyślania przerwało ciche lecz natarczywe
pukanie do drzwi. Ostrożnie wstał z łóżka, nie chcąc obudzić Lucy. W
porozrzucanych na podłodze ubraniach znalazł swoje bokserki i zwinnym ruchem je
założył. Uchylił drzwi, zerkając przez szparę, z kim na do czynienia.
W progu stał wysoki, barczysty mężczyzna. W świetle
zapalonej różdżki błyszczały siwe refleksy w jego ciemnych włosach, a na twarzy
widać było pierwsze zmarszczki. Oczy miał szeroko otwarte, a ręka, w której
dzierżył drewniany, magiczny patyk, lekko mu drżała.
- Jestem Greg, właściciel gospody – powiedział szybko,
wyglądając na Blaise’a. Chłopak otworzył szerzej drzwi i wyszedł na korytarz.
Podał rękę mężczyźnie.
- Coś się stało? – zapytał, zaciekawiony powodem późnych
odwiedzin Zabini.
- Hogwart został zaatakowany przez śmierciożerców. Jestem
zobowiązany ostrzec swoich gości przed...
- Muszę iść – przerwał mu zniecierpliwiony Blaise.
- Prosiłbym jednak, żeby pozostał pan w pokoju. Bezpieczniej
będzie, jeśli... – Gregowi jednak niedane było skończyć, ponieważ Zabini
zamknął mu drzwi przed nosem. Starając się nie obudzić Lucy, Blaise zaczął się
pospiesznie ubierać. Złapał różdżkę leżącą na stoliku i przywołał do siebie
kawałek pergaminu oraz pióro. Naskrobał kilka słów i położył liścik obok panny
Lenkey. Tam, gdzie jeszcze chwilę temu sam leżał. Zawahał się przez moment,
zastanawiając się, czy dobrze robi. W końcu ostrożnie pocałował Lucy w policzek
i, nie oglądając się za siebie, wyszedł z sypialni. Gdy jego twarz osnuł
przyjemny, wiosenny wietrzyk w głowie miał już tylko jedną myśl – nie mógł pozwolić,
by Ginny coś się stało.
*
W tym samym czasie. Wyspa.
Ledwie Draco Malfoy zdążył aportować się na wyspie, z
jedynego domku znajdującego się na plaży wybiegła Hermiona. Usta miała
zaciśnięte w wąską szparkę, a oczy mrużyła groźnie, bynajmniej nie od słońca,
które teraz znajdowało się w najwyższym punkcie i grzało mocno. Blondyn z
daleka wyczuwając jej zdenerwowanie, wywrócił oczami i wolnym krokiem ruszył w
jej stronę, czekając na wybuch złości. Nie miał ochoty na tę rozmowę, ale
wiedział, że prędzej czy później go czeka.
- Co ty sobie na Merlina wyobrażasz?! – krzyknęła, będąc już
na tyle blisko, by chłopak mógł ją usłyszeć.
- Sprecyzuj, Granger – mruknął w odpowiedzi.
- Sprecyzuj?! – powtórzyła za nim Hermiona z niedowierzaniem
i złością. - Od tygodni, o ile nie od miesięcy, mydliłeś mi oczy tylko po to,
żeby wydać mnie śmierciożercom, a potem...
- …uratowałeś mi życie? – wtrącił Draco, ale dziewczyna
posłała mu jedynie wściekłe spojrzenie.
- A potem porwałeś i uwięziłeś na wyspie, która
prawdopodobnie znajduje się na końcu świata!
- Koniec świata to pojęcie względne. W końcu...
- Och, Malfoy! Wiesz, o co mi chodzi! – warknęła przez zęby,
krzyżując ręce na piersi.
- Nie, nie wiem Granger! Uratowałem ci życie, do jasnej
cholery! Może trochę wdzięczności?
- Sam się w to wplątałeś! Gdybyś nie zgłaszał się na
ochotnika, żeby mnie uwieść i oddać Czarnemu Panu to w ogóle nie byłoby
sytuacji!
- Czy ty siebie słyszysz?! – krzyknął Malfoy, patrząc na nią
z niedowierzaniem. – Myślisz, że to wszystko jest takie proste?! Powiedzieć
Czarnemu Panu nie, a on ci
przyklaśnie i jeszcze pochwali za asertywność? Jeśli tak to mało wiesz o życiu
– warknął, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył plażą w przeciwnym kierunku
niż stała Granger. Chciał od niej uciec, uniknąć dalszej konwersacji.
Czy ona zawsze musi
mieć tyle do powiedzenia? – zauważył w myślach Draco, nie kryjąc swojego
poirytowania.
- Gdybyś nie był tchórzem, potrafiłbyś powiedzieć nie.
Słysząc te słowa, blondyn zatrzymał się raptownie i zacisnął
dłonie w pięści.
- Co powiedziałaś?
- Jesteś tchórzem, Malfoy.
Draco odwrócił się i podszedł do niej bliżej. Cały czas wpatrywał
się w nią swoim przeszywającym spojrzeniem.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić, Granger – warknął, ale
ona się jedynie uśmiechnęła. – Gdybyś wiedziała, ile dla ciebie poświęciłem...
– wyszeptał głosem przepełnionym goryczą. – Kiedyś wydawałaś się inna, ale
teraz widzę, że nie dostrzegasz więcej niż czubek własnego nosa i...
Otwarta dłoń Granger, która wylądowała z impetem na jego
policzku, uniemożliwiła mu dokończenie swojej wypowiedzi. Na moment zapadła
między nimi wręcz namacalna cisza, przerywana jedynie miarowym rozbijaniem się
fal morskich o brzeg wyspy. Ślizgon zamknął oczy, oddychając głęboko. Odczekał
chwilę, by nieprzyjemne mrowienie na lewym policzku ustało. W końcu rzekł ze
spokojem:
- Wystarczyłoby krótkie dziękuję,
Granger – powiedział cicho, odwracając się na pięcie i odchodząc w głąb wyspy.
– Nigdy więcej nie oczekuj, że uratuję ci życie – dodał bardziej do siebie niż
do Hermiony, ale wiedział, że słyszała go doskonale.
_________________
Wybaczcie
długość tego rozdziału. Wybaczcie nieobecność. Obiecuję poprawę. Myślę, że
przebrnęłam już przez te najcięższe momenty i mam nadzieję, że teraz pójdzie z
górki. W każdym razie wracam do codwutygodniowych, niedzielnych publikacji.
Domyślam
się, że z wynikami ankiety każdy się już zapoznał, więc usuwam ją z bloga.
Ginny wygrała bezkonkurencyjnie zdobywając ponad połowę wszystkich głosów. Nie
radziłabym Wam jednak się tym sugerować – chciałam poznać Wasze zdanie i pewnie
wpłynie ono w jakiś sposób na moją decyzję odnośnie dalszej przyszłości Blaise’a,
ale na pewno nie będzie decydujące. Wciąż się waham, co zrobić.
Chciałabym również w tym miejscu podziękować wszystkim, którzy komentują i dają tym do zrozumienia, że z
niecierpliwością czekają na rozdział. Uwierzcie mi, że świadomość, iż ktoś-tam
gdzieś-tam jest i czeka na to, co piszę, jest jednym z najprzyjemniejszych uczuć,
jakie doświadczyłam w życiu. Dziękuję, jesteście niezastąpieni! Wspanialszych
czytelników nie mogłabym sobie wymarzyć.
*
Oceny Opowiadań prowadzą NABÓR na oceniających. Więcej
szczegółów na stronie, w zakładce rekrutacja.
Serdecznie zapraszam, bo chętnych do oceny mamy wielu i mimo pokaźnego składu –
wciąż sobie nie radzimy. Gwarantuję, że praca u nas to sama przyjemność.
Dlatego zachęcam do przekonania się o tym na własnej skórze.
ohhhhh! doczekałam się. to jest straszne, ale odkąd Miona jest z Lenkey to nie lubię jej charakteru. nie chodzi o to, że nie jest z Malfoyem, ale zachowuje się trochę tak jak, by nie widziała nic co się wokół niej dzieje. mam nadzieje, że się opamięta ; ))
OdpowiedzUsuńniech blaise bd z gin! nie lubię, ale to strasznie nie lubię siostry Toma, od samego początku. tylko krzyczy i krzyczy, a teraz nagle taka ... inna jest. milutka, aż mi ciarki przechodzą, bo jej to nie pasuje :d co ta miłość robi z ludzi... GINNY!
= mimo wszystko szkoda mi Malfoya. wciąż naraził się dla gryfonki, ale ona ma to w dupie. mówię, zapomina o wszystkim. przecież każdy wie, że mówiąć nie dajesz do zrozumienia ' zabij mnie '.
z niecierpliwością czekam na nexta!
Obiecuję, że wszystkie te "dziwne zachowania" zostaną wyjaśnione. Prawdopodobnie już niedługo :> gwarantuję, że wszystkie są uzasadnione ^^
UsuńPozdrawiam ^^
nie mowie ze nie :D nie mogę się tego przełomu doczekać !
UsuńNo i w koncu jest ja wlasnie zaczelam pisac bloga i wiem ze nie jest latwo ;) notka jak zawsze super oby tak dalej
OdpowiedzUsuńNigdy nie jest łatwo. Ale jaka potem z tego satysfakcja! :>
UsuńNo wreszcie <3 jest nowy rozdzialik :3
OdpowiedzUsuńSuper świetny :D
Ale moglabys troszkę rozwinac uczucie miedzy hermiona a draco :3 bo ja ciągle czekam na ich goracy romansik xd
Dodawaj szybko następny rozdział ! :D
Pozdrawiam M.
Już niedługo pozostanie mi dokończyć tylko ich wątek, więc... Cierpliwości :>
UsuńPrzeczytałam wczoraj, ale późno było, więc nie skomentowałam. Kłótnia Malfoya i Granger? The best! Właściwie nie wiem, czego się spodziewał. Że padnie mu w ramiona i zacznie dziękować za uratowanie życia? Przecież najpierw to życie naraził!
OdpowiedzUsuńRon... hmm... wypadł troszkę głupiutko. Wiadomo przecież, że Czarnemu Panu się nie ufa. Mam tylko nadzieję, że Ginny nic się nie stanie.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny rozdział :)
Cieszę się, że kłótnie nie wyszła najgorzej. Trochę bałam się, że to wszystko popsuję ^^
UsuńOsobiście za Ronem nigdy nie przepadałam i właśnie za takiego "głupiutkiego" go mam. Może dlatego tak też wypadł ;)
Bardzo lubie Twojego bloga, wchodzilam na niego co kilka dni z nadzieja, ze dodasz cos kolejnego i w koncu jest!:) Mysle, ze dostaniesz jeszcze z milion komentarzy o tym, jak swietnie piszesz, wiec ja tylko dodam - uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!;d Nawet, jesli notka jest krotka to tresciwa na dodatek napisalas juz tyle czesci, ze az jestem w ciezkim szoku. Przeciez to masa czasu. ;d Moze to nic nadzwyczajnego ani wielkiego, ale uwielbiam dramione a to jest jednym z moich ulubionych i siedzi w pasku zakladek na mozilli;) Zycze weny i jezeli znajdziesz troche czasu, to powiadom mnie o nowym rozdziale:) Cheer up!;*
OdpowiedzUsuńMyśl, że tak czekacie na to, co napiszę jest naprawdę motywująca. Aż chce się siąść i pisać dalej! :>
UsuńTaak... 45 rozdziałów to rzeczywiście szmat czasu. Ale jedno wiem na pewno - zdecydowanie było warto. Szczególnie, jeśli słyszy się potem właśnie tak pochlebne opinie ;)
Niestety o rozdziałach nie powiadamiam. Ale zapraszam to akcji "Obserwuję Nie Spamuję". Link w prawej kolumnie powyżej ^^
Aaaaa! Doczekałam się <3 Wchodziłam 2 razy dziennie, patrząc, czy już jest. I jest! ^^ Chciałabym napisać jakiś dłuższy komentarz, ale trudno mi powiedzieć coś tak od razu po przeczytaniu. Tak krótko:
OdpowiedzUsuń1. Atak na Hogwart? Nie ;C
2. Ginny dowiedziała się, o Tomie. Ciekawe, czy powie Hermionie kiedy ta wróci?
3. Biedy Ron ;c
4. Blaise ma być z Gin i koniec ^^
5. Kłótnia...świetna! Rozumiem Hermionę, chociaż nie musiała mówić Draco tego tak wprost. "Jesteś tchórzem" Ugh. Musiało uderzyć w jego męską dumę. I zaboleć ;/
Trochę krótko, ale mogłabym to czytać w nieskończoność, więc "długo" w tym opowiadaniu, dla mnie nie istnieje. ;p
Założyłam bloga o Dramione. Wpadniesz? Poszukuję jakiejś opinii doświadczonego - pisać, czy nie?
build-a-bridge.blogspot.com
Czekam z niecierpliwością na nn! ^^
Pozdrawiam
Mistic
Atak na Hogwart to raczej nic zaskakującego - nawet idąc kanonem książki, musiało to nastąpić ;) Ginny, Ron, Tom, Blaise - wszystko będzie w swoim czasie :>
UsuńJasne, że pisać! Trzeba szkolić swój warsztat! I obiecuję zajrzeć jak tylko będę miała dłuższą chwilę. Ostatnio nie mam czasu nic czytać. Ocenianie mnie pochłonęło ^^
Pozdrawiam,
Niestety, poziom bloga spada z każdym rozdziałem. Zastanawiam się, dlaczego w takim razie wciąż na niego zaglądam? Moze z przyzwyczajenia? A może dlatego, że wciąż mam nadzieję, że opowiadanie zacznie byc pisane w lepszej jakości niz teraz. Jedno jest pewne. Wątek blasie'go zdecydowanie zmarnowany. Mimo, że od początku wiedziałam, jak sie wszystko potoczy, miałam nadzieję, że mnie czymś zaskoczysz. Niestety, nie zrobiłas tego. Wszystko sie juz rozgrywa, jak w większości tego typu opowiadań. Poczekam jeszcze na jeden rozdział i żegnam sie z blogiem. Byc moze ciekawość weźmie górę i kiedys tu wrócę.
OdpowiedzUsuńNie powiem, Twoje słowa to dosyć przykre zderzenie z rzeczywistością, ale chciałabym poznać jakieś uzasadnienie, by wiedzieć, co poprawić. Dlaczego wątek Blaise'a zmarnowany? Co według Ciebie powinnam zmienić? Może jeszcze uda mi się to jakoś naprawić ;) (w końcu nie skończyłam jeszcze jego historii)
UsuńProszę rozwiń pojęcie "lepsza jakość", bo naprawdę chciałabym się poprawić, ale nie mówisz mi, co powinnam zmienić.
Pozdrawiam,
Jej, w końcu nowy rozdział! Stęskniłam się. Ale w końcu rozumiem, ostatnio gdzie nie wejdę to wszyscy rezygnują, zawieszają blogi, każdemu ucieka wena. Chyba taki okres, mam nadzieję, że nie przestaniesz i Ty pisać.
OdpowiedzUsuńDziwna ta Hermiona, wyskoczyła na Malfoya. Wiem, nie był bez winy, ale jakoś wydała mi się ona dziwna. Chociaż nie, to chyba przez to, że go uderzyła. Może to przez to.
Ginny wie już kim jest Tom, tylko gdzie on ją chce wziąć? Do Voldemorta? I co jej chce ten dziad zrobić?
I hmm, Blaise poleciał chronić Ginny, ciekawe czy zdąży? Nie spodziewałam się, że kiedyś to powiem, ale szkoda mi Lucy. Jakoś tak... No bo kogo w końcu wybierze Blaise? Wybierze, głupio zabrzmiało. Czy on z którąś z nich będzie?
Dzisiaj tak chaotycznie i krótko, ale nie mam za dużo czasu. Ostatnio ciągle jestem w biegu.
Pozdrawiam!
Tak, to fakt. Ostatnio wszyscy odchodzą. I z blogów, i z ocenialni... Czyżby nie tylko mnie dopadła zimowa depresja? Bo ja to już resztkami sił wyczekuję pierwszych, ciepłych, wiosennych dni ^^
UsuńCzasem zastanawiam się, czemu uparcie chciałam pisać akurat o Hermionie, a nie o jakiejś innej "dziewczynie Malfoya". W końcu pisanie o niej nie idzie mi jak widać najlepiej ;) ale zdaję sobie z tego sprawę i staram się nad tym pracować. Cóż, nie zawsze wychodzi.
Pozdrawiam,
A wg mnie to dobrze, że piszesz o Hermionie, bo przynajmniej masz jakieś wyzwanie, a pisanie o swojej bohaterce byłoby łatwiejsze, nie musiałabyś się dostosowywać. Trzeba stawiać sobie wyzwania, gdy nie wychodzi - pracować, a potem cieszyć się z osiągniętego celu. :D
UsuńOch, ja też czekam na cieplejsze dni. Samo pojawienie się w ostatnich dniach słońca, wpłynęło na moje samopoczucie. ^^
Niecierpliwie czekam na kolejny! :)
Fakt, czytelników masz wspaniałych i można Tobie tylko zazdrościć. Ale oczywiście jest ku temu powód - świetnie piszesz. I ten rozdział jest tego przykładem.
OdpowiedzUsuńTo, co zrobił Blaise w jakimś sensie było okrutne. Poddał się chwili, a teraz musiał opuścić swoją kochankę. Ruszył na pomoc Ginny? Ups, chyba ktoś go uprzedził i teraz zaczną się dopiero schody. A wątpię żeby Zabini tak bardzo kochał Ginny. Po tym, co się zdarzyło w poprzednim rozdziale, jestem pewna, że myli się co do swoich uczuć.
Tom. Nie wiem, co mam o nim już myśleć. Mógł nie wykonać tego zadania, teraz Hermiona będzie wiedziała, kim ten człowiek naprawdę jest. A do tego Malfoy. Ugh. Zrobił coś, co wymagało odwagi. Poświęcił życie, nie tylko swoje, ale i bliskich przyjaciół. Ale Hermiona tego nie rozumie. Jakby w tej chwili widziała w nim tylko Śmierciożercę, kogoś, kto chciał oddać ją w ręce Voldemorta i prawdopodobnie wydać na śmierć. Uderzyła go. I szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego nazwała tchórzem. Zrobił coś, co wcale tchórzostwem nie jest. Może dlatego, że przemawia przeze mnie uwielbienie dla tego bohatera wykreowanego przez Ciebie.
Co będzie dalej? Teraz czekam z niecierpliwością.
Pozdrawiam, Donna.
[trzy-wspomnienia]
Wierz mi, że ostatnio zdecydowanie wyszłam z wprawy :) ale dziękuję za miłe słowa.
UsuńBlaise zawsze najpierw robi, potem myśli. I obie opisane przeze mnie ostatnio sytuacje są tego przykładem :>
Hermiona jeszcze kiedyś to wszystko zrozumie, cierpliwości ;)
Pozdrawiam,
Hmm...
OdpowiedzUsuńPo pierwsze muszę powiedzieć, że łatwo było wyczuć trud, z jakim pisałaś ten rozdział, ale ważne, że się pojawił. Nie zgodzę się z Donną, bo ten rozdział należy do jednych z Twoich gorszych, niektóre opisy były dość kulawe i dziwne, ale mimo wszystko podobał mi się kawałek sceny między Ginny i Tomem (nie ważne, że Tom jest tak jakby po stronie zła - kocham go).
Hermiona mnie zdenerwowała, pff! Co ona sobie wyobraża, policzkować tak Malfoya! D: Nie dość, że chłopak wyboru nie miał, to jeszcze postanowił ją uratować, narażając własne życie i stosunki ze swoją rodziną, a ta go jeszcze bije! Niezły tupet xD. Niech ta Granger się wreszcie opamięta, bo rozszarpię ją na strzępy ;D
Skyler
Ojj tak. Trudu było tutaj zdecydowanie więcej niż przyjemności. Szkoda, że aż tak było to widać. Obiecuję następnym razem postarać się bardziej. Bo wydaje mi się, że na Wena nie mam na razie co liczyć. Zanosi się na to, że wróci do mnie dopiero na wiosnę ;p
UsuńJesteś największą (jedyną? ;>) fanką Toma. Widzę, że jakiej jakości rozdział by nie był - to się nigdy nie zmieni ^^ nie będę ukrywać, że mnie to cieszy ;)
Jak już pisałam wyżej - Hermiona w końcu wszystko zrozumie. Na razie musi ochłonąć :>
Aaa, zapomniałam dopisać... NO I CO Z SUSAN?!?!?!
UsuńTom mógłby zamordować wszystkich czarodziejów na świecie i tak bym go kochała xD. On jako postać ma po prostu bardzo duży niewykorzystany potencjał, przynajmniej moim zdaniem.
Skyler
Wrreszcie nowy rozdział! No i jak zwykle mnie nie zawiodłaś, jest dobrze, pomimo, iż krótko. Jednakże w tym przypadku nie jest to wada, a, no przynajmniej dla mnie, zaleta, bo zaostrzyłaś mi apetyt i przez cb będę tu chyba codziennie zaglądać w nadzieji, że dodasz coś nowego. Co do treści to muszę przyznać, że nie lubię Lucy i jestem za tym by Blaise był z Ginny. Nawet nie wiem dlaczego, bo jakby na to nie patrzeć ma on więcej wspòlnego z Lenkey. No no no Tom pokazał swoją mroczniejszą stronę w pełnej klasie - zapewne będzie ciekawie ;> Szkoda mi Rona, biedak jest w sytuacji bez wyjścia :C No i oczywiście nasze Dramione, na szczęście nie przesłodzone, a ponadto przyprawione ciętym językiem Hermiony. No po prostu pięknie. Cieszę się, że wróciłaś po tej krótkiej przerwie, brakowało mi cię ;3
OdpowiedzUsuń~Draconis
Względem Lucy i Ginny zdania jak widzę są podzielone. Przez Was nie wiem, co z nimi zrobić, noo! :P
UsuńRona nigdy nie lubiłam, więc ja osobiście zbytnio nad nim nie ubolewam ^^ a Draco i Hermiony przesłodzonych sobie nawet nie wyobrażam, więc nie sądzę, byś kiedykolwiek miała okazję tutaj o takich poczytać :>
Miło mi to słyszeć <3
Pozdrawiam,
Hermiona zachowałą sie trochę nie fair, skoro Draco uratował jej życie... powinna ukazać trochę więcej wdzięcznośći :) Bardzo fajnie sie czytało ten rozdział, imponuje mi jego liczba, mam sporo do nadrobienia u Ciebie ;) Dodaję cie do czytanych i oczywiscie mozesz sie mnie spodziewac , gdy dodasz kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńzyczę weny i pozdrawiam !
sin-can-never-die.blogspot.com
Miło mi, że się podobało. Mam nadzieję, że nie zawiodę Cię kolejnymi rozdziałami ;)
UsuńPozdrawiam,
O mamuniu nareeeszcie nareszcie !!!!!!!!!!!!! :D
OdpowiedzUsuńWszystko jest takie zgrane , bardzo mi się rozdział podobał :D
A najbardziej to : - Kim ty jesteś? – wyszeptała drżącym głosem Ginny.
- Synem samego Zła – odpowiedział z uśmiechem Lenkey. – Jestem synem Czarnego Pana.
Hm , Tom w roli zła.. Hope , myślałam że zrobisz z Draco i Herm jakiś piękny szczęśliwy związek :) No ale na razie jest okey.
No i Blaise i Lucy.. Może jednak ona bardziej pasuje do niego..
GENIALNA JESTEŚ :*;* <3
Nominowałam Cię do The Versatile Blogger.
OdpowiedzUsuńWięcej u mnie: http://dramionezyciehermiony.blox.pl/html
dramione-hermione
uwielbiam :3
OdpowiedzUsuńświetne, strasznie mi sie podoba ♥ czekam na następne rozdziały ♥
OdpowiedzUsuńO matko! Super rozdział! Nie moge sie doczekać na kolejny!!
OdpowiedzUsuńno kochana rok sie konczy czekamy na kolejny rozdział tyle czasu czekac?
OdpowiedzUsuńHope, gdzie jesteś?:(
OdpowiedzUsuńHej, szkoda, że jednak nie dokończyłaś tej historii, bo zaczęłam ją czytać i właśnie teraz skończyłam... :D Strasznie mnie zaciekawiłaś, z pozoru zwykłe opowiadanie, czytając pierwsze rozdziały nie spodziewałam się po nim zbyt wiele, ale później jednak wywalczyłaś sobie moją uwagę i chęć do dalszego czytania. Ubolewam na krótkimi rozdziałami... mogłaś bardziej to rozwinąć, wzbogacić dialogi, bo są dosyć słabe... Zaintrygowała mnie postać Toma, spodziewałam się po nim o wiele więcej niż pokazał, może byłam trochę naiwna, ale sądziłam, że skoro zakochał się w Hermionie już na samym początku, to zrobi coś dla niej, przeciwstawi się ojcu, zrobi cokolwiek, żeby ją uratować, ale to nie nastąpiło... Rozczarował mnie. Niestety. W przeciwieństwie do Draco, ale to było oczywiste, w końcu to Dramione, tak musiało być.
OdpowiedzUsuńChciałabym poznać dalszą część tej historii, ale trochę Cię rozumiem, pewnie utknęłaś w martwym punkcie.
Pozdrawiam i życzę dużo weny!