Dzień Pierwszy: Popołudnie
Hermiona uchyliła powieki, słysząc pełne bólu syknięcie. Draco znów oglądał z grymasem swoje zranione ramię.
– Boli? – zapytała, otwierając oczy. Rzucił jej złośliwe spojrzenie.
– Nie – sapnął sarkastycznie. – Czuję się wspaniale.
Hermiona zacisnęła usta.
– Jak bardzo jest źle?
Draco nie odpowiedział i po prostu odwrócił się tak, żeby jego twarz była z dala od niej.
– Jak głęboka jest rana? – Spróbowała znowu. Draco westchnął i przechylił ramię, żeby spojrzeć na rozcięcie.
– Głęboka – rzucił tylko, zanim znów rozluźnił rękę i z przygnębieniem spojrzał w górę.
– Nadal krwawi? – zapytała Hermiona, starając się tak wyciągnąć szyję, żeby spojrzeć na drugą stronę jego przedramienia.
– Nie – odparł szorstko. – Właściwie to w ogóle ledwo krwawiło. Nie jestem pewien, czy dużo krwi tu dociera przez to, jak wysoko i pod jakim kątem ułożoną mam rękę.
– I nadal boli?
Draco prychnął i zwrócił się do niej z irytacją wymalowaną na twarzy.
– Tak, Granger. Cholernie boli mnie ręka. Jest strzaskana i pełna brudu. Pomogłabyś, gdybyś przestała o to pytać!
Hermiona uniosła brwi, zerkając na jego ramię.
– Jest w niej piach?
Draco parsknął zirytowany i potrząsnął głową, próbując ją znów zignorować.
– Jeśli rana jest brudna, wda się zakażenie – powiedziała.
– Najmądrzejsza czarownica naszych czasów – mruknął kpiąco – wie, że brudna rana wywołuje infekcje. Jesteś absolutnie genialna.
Hermiona wlepiła w niego wzrok.
– Staram się pomóc.
– A jak dokładnie to, co robisz, ma mi pomóc? – odszczeknął się Draco. – Znasz sposób, jak można ją wyczyścić?
– Nie – przyznała niechętnie. – Nie znam.
– Więc nie ma powodu, żeby ględzić o faktach, prawda?
Hermiona odwróciła od niego głowę i i zmarszczyła brwi, gapiąc się w ścianę.
– Nie wiem, czemu to cię w ogóle obchodzi – burknął cicho Draco. Przeniosła na niego wzrok i zauważyła, że złowrogo wpatruje się w pusta przestrzeń.
– Dlaczego mnie nienawidzisz? – zapytała. Draco przymknął powieki.
– Aktualnie…? – powiedział to tonem, który ewidentnie wskazywał na to, że Draco powoli traci cierpliwość. – Bo nie możesz się zamknąć. Mogłabyś po prostu dać umrzeć człowiekowi w spokoju?
– Wątpię, żeby było cokolwiek spokojnego w sposobie, w jaki tu umrzemy – westchnęła Hermiona. Draco otworzył oczy i uniósł brwi.
– Żadnych entuzjastycznych, nierozsądnych, gryfońskich nadziei na ratunek?
Hermiona ze smutkiem potrząsnęła głową i posłała długie spojrzenie szparze nad nimi.
– Tylko cud może nas uratować.
Draco przyglądał jej się dobrą minutę, zanim zapytał.
– Więc… Jak myślisz, jak dużo mamy czasu?
– Przez jakiś czas wszystko może być w porządku, jeśli tylko będziemy poruszać nogami. Inaczej zemdlejemy w ciągu godziny, bo krew zbierze się w naszych stopach i umrzemy z niedotlenienia – stwierdziła prosto.
– Uroczo – burknął Draco sarkastycznie.
– Tak… Pamiętaj, żeby energicznie poruszać nogami co około dziesięć minut… albo jeśli poczujesz, że zaraz zemdlejesz.
– A zakładając, że nie będziemy zbyt wyczerpani, żeby ciągle to robić… ile mamy czasu? – zapytał.
– Cóż… – zaczęła. – Patrząc na to, że nie mamy poważnych urazów… Powiedziałabym, że mamy maksymalnie tydzień. Ale zanim to nastąpi będziemy bredzić z odwodnienia.
Draco się skrzywił.
– Jak cudownie.
Hermiona przybrała nonszalancką pozycję i spojrzała na niego.
– Och, tak. Najpierw będą bóle głowy i skurcze mięśni. Potem nasze widzenie stanie się rozmyte i pojawi się dezorientacja… Ale to tylko, jeśli nie dopadnie na hipotermia albo nie zaczniemy się powoli dusić, bo w pozycji, w jakiej jesteśmy do siebie przyciśnięci, nie możemy wziąć pełnego oddechu. I jeśli to wszystko nie wystarczy… Prawdopodobnie umrzesz na sepsę spowodowaną tą raną – dodała, kiwając na jego ramię.
Draco wpatrywał się w nią.
– I wiem-to-wszystko-Granger dotarła do końca – odpowiedział.
– Zapytałeś. – Wzruszyła ramionami.
– Zapytałem, jak dużo mamy czasu – odparł, wywracając oczami. – Nie potrzebowałem znać nieprzyjemnych szczegółów, jak właściwie tu umrzemy.
Hermiona znów jedynie wzruszyła ramionami i zamknęła oczy, opierając głowę o ścianę i pozwalając sobie odpocząć. Draco się skrzywił.
– Co jest z tobą nie tak, do cholery? – domagał się odpowiedzi.
– Hmm? – bąknęła z zapytaniem, wciąż mając zamknięte oczy.
Draco nieznacznie potrząsnął głową.
– Rozpływasz się nad tym, jaki przerażający czeka nas koniec, a potem wzruszasz ramionami, jak gdyby to nic nie znaczyło? Po prostu pogodziłaś się z faktem, że oboje będziemy martwi w przeciągu tygodnia?
– Właściwie to nie jest mój pierwszy raz – odparła jałowo.
– Co? – zapytał niecierpliwie Draco.
– Śmierć – odpowiedziała, w końcu na niego patrząc. – Stanęłam z nią twarzą w twarz już tyle razy… Przypuszczam, że po prostu jestem na tym etapie, że to zaakceptowałam.
– Więc nie obchodzi cię, że umrzemy?
– Oczywiście, że obchodzi – skrzywiła się. – Wolałabym jeszcze nie umierać… Ale nie zamierzam zadręczać się tym faktem, skoro to nieuniknione.
Draco znów lekko potrząsnął głową.
– Nieprawdopodobne – rzekł. Z powrotem skupił uwagę na swoim ramieniu i zgiął kilka razy nadgarstek z grymasem na twarzy. Hermiona obserwowała jak to robi i zmarszczyła brwi, widząc jego reakcję. Potem jej wzrok przykuł Mroczny Znak.
– Więc… Dlaczego?
– Dlaczego co? – zapytał, nie odrywając wzroku od swojej ręki.
– Dlaczego mnie nienawidzisz?
Draco jęknął.
– Nie zamierzasz przestać, prawda?
– Raczej nie. – Hermiona się uśmiechnęła. Draco wydał z siebie długie, pełne irytacji sapnięcie, a potem westchnął jeszcze raz na to, co widział.
– W porządku więc… Powody dlaczego cię nienawidzę – zaczął. – Cóż, przede wszystkim twoja postawa.
– Moja postawa?
Draco przytaknął.
– Tak… Jesteś apodyktyczna, natarczywa i generalnie nieprzyjemna. Grasz na nerwach, Granger. I na pewno nie jestem pierwszą osobą, która ci to mówi.
Hermiona jedynie uniosła brew, a on znów zwęził oczy.
– Powód drugi – powiedział, wpatrując się w czubek jej głowy. – To pierdolone szczurze gniazdo.
– Co jest nie tak z moimi włosami? – zapytała lekko, niewzruszona jego komentarzem.
Draco zaśmiał się drwiąco.
– Żartujesz, prawda? Czy ty w ogóle posiadasz szczotkę? Wiesz, nie musisz się martwić o mnie umierającego na jakąś infekcję albo przez krew wypełniającą mi nogi, bo prawdopodobnie uduszę się tymi szczurzymi lokami we śnie… Zakładając oczywiście, że będę w stanie zasnąć w tym opuszczonym przez bogów dole.
Hermiona wydobyła z siebie pełne zmęczenia westchnięcie, ale poza tym nadal nie zareagowała inaczej niż pytaniem:
– Coś jeszcze?
Draco wzruszył ramionami, z powrotem wpatrując się w ścianę.
– Twoje imię jest dosyć irytujące.
– Moje imię jest irytujące?
– Jest ciężkie do wymówienia i brzmi jak choroba jelitowa – odpowiedział.
Hermiona się zaśmiała, a Draco spojrzał na nią kątem oka.
– Cieszę się, że uznałaś ten temat za zabawny – skrzywił się.
Uśmiechnęła się do niego.
– Nigdy nikt mi tego nie powiedział – rzekła. – Przez lata słyszałam wiele narzekań na moje imię, ale „choroba jelitowa” pojawiła się po raz pierwszy.
Draco jedynie wywrócił oczami i z powrotem zaczął wpatrywać się w swoją ranę. Znów zapadła między nimi pełna napięcia cisza, zanim Hermiona odezwała się cicho.
– Jestem zaskoczona.
– Czym? – zapytał Draco, nie patrząc na nią.
– Tym, że mój status krwi, nie jest na liście rzeczy, których we mnie nienawidzisz.
Brwi Draco złączyły się w jedną, kiedy wpatrywał się w swoje ramię.
– Nie… nie jest.
Hermiona przechyliła głowę w jego kierunku.
– Więc wcześniej nazywałeś mnie szlamą tylko dla śmiechu?
– Byłem zdenerwowany – odpowiedział w obronie. – Jeśli dobrze pamiętam, nazwałem cię także suką i nieznośną babą… Ludzie mają skłonność do mówienia wstrętnych rzeczy, kiedy są zdenerwowani.
– Mam rozumieć, że nie jesteś już czystokrwistym purystą?
Draco wziął kilka głębszych oddechów, zanim krótko odpowiedział.
– Nie.
– Więc… naprawdę nie myślisz już o mnie jak o brudnej szl…
– Co ty, do jasnej cholery, ode mnie chcesz?! – Draco naskoczył na nią wściekle, odwracając głowę w jej stronę. – Co mam ci, kurwa, powiedzieć? Nie. Nie myślę o tobie jak o cholernym mugolu. Kiedy na ciebie patrzę, w mojej głowie nie pojawia się automatycznie „szlama”. Nie. Nie, kurwa, nie. Jasne? Skończyliśmy? Będziesz tak uprzejma i się w końcu zamkniesz?
Hermiona zamrugała i – z oczywistych powodów nie wiedząc, co powiedzieć – po prostu lekko kiwnęła głową.
– Dobrze – odpowiedział Draco, ułożył głowę w wyżłobieniu skalnym i zamknął oczy.
Hermiona wpatrywała się w niego przez kilka minut, a potem poszła za jego przykładem i zamknęła oczy. Trwali tak w niezmąconej ciszy przez całą godzinę, okazjonalnie poruszając nogami na tyle, na ile pozwalała im pozycja, dopóki Hermiona nie podniosła głowy i nie spojrzała w dół na miejsce, w którym byli do siebie przyciśnięci.
Na próbę przesunęła klatkę piersiową w swoją lewą stronę, ale zatrzymała się, gdy tylko Draco wydał z siebie niski, pełen irytacji, gardłowy pomruk. Znów przez moment się w niego wpatrywała, zanim wyciągnęła głowę tak daleko, jak tylko mogła i spoglądając w dół na ich nogi, próbowała ustawić stabilnie stopę na wypustce skalnej. Ostrożnie pociągnęła swoje prawe ramię i westchnęła głośno w geście poddania, kiedy nawet nie drgnęło.
– Co jest? – warknął nagle Draco.
– Nic – odpowiedziała, z głową wciąż wykręconą do boku.
Draco sapnął i otworzył oczy, żeby móc posłać jej miażdżące spojrzenie.
– To oczywiste, że coś się dzieje. Wyrzuć to z siebie.
Hermiona z powrotem oparła głowę o ścianę za sobą i posłała mu przepraszający grymas.
– Nie mogę tak dłużej trzymać ręki.
Draco zmarszczył brwi.
– Co?
– Moja ręka – odpowiedziała – zaczyna drętwieć od ciągłego trzymania jej na moich szortach. Chciałam sprawdzić, czy mogę ją uwolnić.
– Dlaczego po prostu nie przestaniesz jej trzymać na spodenkach? – zasugerował, a Hermiona znów westchnęła.
– Ponieważ… jeśli to zrobię, dotknę ciebie – odpowiedziała, pozwalając, żeby jej ręka opadła niżej i demonstrując tym, jak ląduje prosto na jego kroczu. Draco wzdrygnął się na jej dotyk, więc Hermiona z powrotem zabrała rękę. – Sam widzisz – rzekła cicho.
Draco znów zamknął oczy i westchnął z rezygnacją, kręcąc głową opartą o kamienną ścianę.
– Po prostu… po prostu ją tam połóż – odparł. Hermiona ostrożnie rozluźniła dłoń i nadgarstek, a potem znów ułożyła rękę na ciele Dracona.
– Przepraszam – mruknęła.
Draco wzruszył ramionami.
– W tej chwili twoje ręka jest najmniejszym z moich problemów.
– To znaczy? – Hermiona zmarszczyła lekko brwi.
– Poza faktem, że utknęliśmy pod ziemią? – zapytał żałośnie. – Potrzebuję się wyszczać.
Hermiona rozluźniła twarz.
– Och – rzekła cicho. – Chcesz… chcesz, żebym ci w tym pomogła?
Draco popatrzył na nią szeroko otwartymi oczami.
– Błagam, powiedz, że nie usłyszałem właśnie, że sugerujesz to, co myślę, że sugerujesz.
– Co? – Zmarszczyła brwi, patrząc na niego. – Nie możemy zwyczajnie użyć toalety, tkwiąc tu na dole, prawda?
– Będziesz trzymać swoją rękę na zewnątrz moich spodni – przestrzegł ją.
– Jasne, jeśli tylko chcesz się zmoczyć i czuć jeszcze bardziej nieswojo…
– Po prostu to wstrzymam – burknął, uciekając od niej wzrokiem. Wywróciła oczami, a potem jej twarz napięła się w koncentracji, kiedy znów zabrała z niego rękę, przenosząc ją na swoje szorty.
– Co robisz? – zapytał Draco, widząc, jak siłuje się, próbując uchwycić spodenki.
– Ty – chrząknęła nieznacznie Hermiona, kiedy nienaturalnie manewrowała swoją ręką – może nie masz nic przeciwko, żeby się zmoczyć i śmierdzieć, ale ja mam.
Krew odpłynęła z twarzy Draco.
– Co robisz? – powtórzył zaalarmowany.
– A jak myślisz? – prychnęła w odpowiedzi, odciągając nogawkę swoich szortów i majtki na bok.
– Chyba nie zamierzasz teraz sikać? – powiedział z oburzeniem.
– Radzę Ci przesunąć stopę. – To było jedyne, co odpowiedziała, skłaniając głowę. Draco prędko zabrał nogę tak daleko na bok, jak tylko mógł, a Hermiona rzeczywiście postanowiła sobie ulżyć.
– Zdecydowanie lepiej – westchnęła, rozluźniając na moment rękę. Po chwili przecisnęła ją lekko i poprawiła spodenki.
– Nie wierzę w to, co właśnie zrobiłaś – rzekł Draco, wyginając wargi w obrzydzeniu. Hermiona wzniosła na niego swoje spojrzenie.
– Nadchodzące dni będą piekłem, Malfoy – powiedziała, a jej i tak poważny głos zabarwił także smutek. – A ja nie zamierzam dodawać sobie cierpienia tylko dlatego, że nie potrafisz zaakceptować faktu, że musimy się opróżniać. Przynajmniej dopóki mamy w sobie dodatkową wodę.
Draco zamrugał, a potem jęknął.
– Radzę ci się tutaj nie zesrać.
Hermiona wydała z siebie pełen zmęczenia śmiech.
– Raczej nie musimy się o to martwić. – Draco uniósł brwi w geście zaciekawienia, na co ona zagłębiła się w szczegóły. – Ludzkie ciało ma skłonność do blokowania pracy układu trawiennego w chwilach ekstremalnego stresu. To taktyka wynikająca z teorii ewolucji. Prawdopodobnie będziemy mieli zaparcia do samej śmierci.
Draco wydawał się odrobinę zrelaksować, kiedy usłyszał jej słowa.
– Dzięki Merlinowi za drobne przysługi – mruknął. Znów chwilę trwali w ciszy dopóki nie przekręcił głowy w jej kierunku. – Tak w ogóle, jak to jest, że wiesz te wszystkie rzeczy?
– Przeczytałam wiele książek. – Wzruszyła ramionami, pozwalając, by jej wzrok błądził po bezużytecznych, skalnych ścianach.
– Oczywiście, że tak – powiedział Draco, unosząc kąciki ust w delikatnym uśmiechu. – W takim razie opowiedz mi coś, czego prawdopodobnie nie wiem.
Hermiona przeniosła na niego wzrok i uniosła brew, zdziwiona jego nagłą zmianą nastroju.
– Co?
– Opowiedz mi coś interesującego.
– Dlaczego? – zapytała podejrzliwie, na co Draco wywrócił oczami.
– Jestem cholernie znudzony, dlatego. Więc jeśli nie masz lepszego pomysłu, jak inaczej spędzić ten czas, wypełnijmy go ciekawostkami.
Hermiona zmarszczyła brwi, ale potem zmrużyła oczy i spojrzała w górę w zamyśleniu.
– W porządku – rzekła, posyłając mu pełne zadowolenia spojrzenie. – Wiedziałeś, że fretki widzą tylko odcienie czerwieni i niebieskiego?
Draco zwęził oczy.
– A że fretki albinoski mają zeza? – dodała.
– Jesteś straszną suką – odpowiedział. Hermiona wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
– Samice fretki umierają, jeśli nie dostarcza się im wystarczającej ilości seksu – kontynuowała. Draco na przekór sobie wyglądał na zaskoczonego.
– Naprawdę? – zapytał zaciekawiony. Hermiona kiwnęła na potwierdzenia, a on przekręcił głowę by spojrzeć na nią z zamyśleniem. – Co jeszcze wiesz o fretkach?
– Tańczą, kiedy są zagrożone albo szczęśliwe – rzekła. – I należą do tej samej rodziny, co łasice i wydry.
Draco zmarszczył lekko brwi słysząc ostatnią z trzech informacji.
– Wydry, serio?
Hermiona znów pokiwała głową i ostrożnie oparła głowę o ścianę za sobą.
– Dwa zupełnie inne zwierzęta… które w wielu aspektach są takie same.
Draco przyglądał jej się przez moment, zanim w końcu rzekł.
– Opowiedz mi o wydrach.
_________________
Witajcie po bardzo długim czasie. Nie będę się usprawiedliwiać. Moja wena przychodzi i odchodzi. Ostatnio żyje nam się bardzo dobrze, ale kto wie, jak długo to potrwa.
W każdym razie wróciłam przynajmniej na czas tego tłumaczenia. Jest już prawie gotowe, kolejne części będą pojawiały się średnio trzy/cztery raz w miesiącu. Chyba że końcówka i autobeta szybko pójdą, wtedy nie wykluczam, że przyspieszę.
Dawajcie znać, co sądzicie o tej historii i – oczywiście – o tłumaczeniu. Szczególnie, jeśli ktoś zna oryginał :)
Buziaki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz