niedziela, 10 stycznia 2021

1. Dzień pierwszy: Poranek


Tytuł: Five Days – Pięć dni

Autorka: RavieSnake

Autorka tłumaczenia: hope

Zgoda na tłumaczenie: jest

Fandom: HP, dramione

Gatunek: Dramat/Suspens

Rozdziały: 13 + epilog

Raiting: M ze względu na język

Ostrzeżenia: Klaustrofobiczne warunki oraz graficzne opisy urazów i choroby.


Opis: Nikt nie wie, że zaginęli. Nikt nie wie, gdzie się znajdują. Nikt nie wie, że są uwięzieni. Nikt nie wie, że umierają. 


Dramione. WINNER for Best Drama/Angst and Best Tragedy in the Winter 2017 Dramione Fanficion Awards.


Od tłumaczki: Planowałam to tłumaczenie prawie trzy lata (wiadomość do autorki wysłałam dokładnie 30 stycznia 2018r). Nawet nie będę wyjaśniać, czemu tyle to trwało. Ale od kilku tygodni piszę intensywnie, a ostatnie kilka dni spędziłam na tłumaczeniu właśnie tej historii.

Klimat jest ciężki, bo i warunki, w jakich znaleźli się bohaterowie nie są łatwe, ale fakt, że opowiadanie to głównie dialogi (nie uświadczycie tu głębokich, poruszających przemyśleń) nadaje tej historii pewnej… lekkości. Przed trudniejszymi rozdziałami będę ostrzegać, ale jak się pewnie domyślacie, to dopiero później. Nie zdradzę czy kończy się szczęśliwie, bo o to w tej historii chodzi, żeby trzymała w napięciu. Myślę jednak, że koniec Was nie rozczaruje.


Zapraszam!




Dzień Pierwszy: Poranek



„Every second he breathed, the smell of the grass, the cool air on his face, was so precious:

To think that people had years and years, time to waste, so much time it dragged, and he was clinging to each second.”


– J.K. Rowling, Harry Potter and the Deathly Hallows




– Granger, złaź ze mnie – warknął Draco, mrugając w słabym świetle, przyćmionym przez opadający brud i kurz. Hermiona jedynie zakasłała od unoszących się w powietrzu drobinek. – I zakrywaj usta, do kurwy nędzy – powiedział. 

– Ja… Ja nie mogę – chrząknęła w odpowiedzi Hermiona, próbując wykręcić ręce uwięzione pod dziwnym kątem. Prawą między nimi oraz lewą wciśniętą w jej bok i z drugiej strony w wyszczerbioną kamienną ścianę. Oczy Draco rozszerzyły się, gdy próbowała się poruszyć.

– I trzymaj ręce z dala od mojego fiuta – zażądał. 

Hermiona przestała się ruszać i spojrzała na mężczyznę wciśniętego dokładnie przed nią.

– Nie chcę dotykać twojego cennego fiuta – odcięła się. – Próbuję uwolnić swoje ramię.

– W takim razie spróbuj w inny sposób, bo wolałbym darować sobie pieszczoty w takim momencie.

Hermiona wciąż wpatrywała się w mężczyznę, próbując wykręcić głowę w taki sposób, żeby spojrzeć pomiędzy ich ciała. Wydała z siebie pełne irytacji westchnienie, kiedy spostrzegła, że jej ręka rzeczywiście ociera się dokładnie o jego krocze. Z powrotem spojrzała na niego.

– Możesz poruszać rękami? – zapytała. Draco warknął z irytacji, ale poruszył się w tej ciasnej przestrzeni i spróbował wydostać prawą rękę, która ugrzęzła nieco za nim. Lewe ramię było uwięzione i wciśnięte obok nich, a zgięty łokieć naciskał na ścianę naprzeciw niego, więc dłoń i przedramię Draco zwisały niezgrabnie nieco powyżej ich twarzy.

Jego rękaw się zawinął, a ramię wygięte było pod takim kątem, że idealnie eksponowało Mroczny Znak. Hermiona odsunęła od tego twarz. 

– Możesz to ode mnie zabrać? – prychnęła.

– Próbuję, do cholery – powiedział przez zaciśnięte zęby, starając się uwolnić rękę i przenieść inaczej ciężar ciała.

– Aaach! – zawyła Hermiona, kiedy Draco chciał się odwrócić i jego prawe ramię boleśnie na nią naparło. – Stój! Ranisz mnie! 

Draco jedynie zaczął się bardziej wiercić.

– Zamknij się po prostu! Ja… próbuję… aaach! Kurwa mać! – ryknął z frustracji, rzucając się gwałtownie.

– PRZESTAŃ! PRZESTAŃ! – błagała Hermiona przy każdym jego ruchu popychana na twardą, zakurzoną, kamienną ścianę.

– Musimy się stąd wydostać! – krzyczał na nią Draco, a przerażenie wyczuwalnie rosło w jego głosie.

– Uspokój się! – rozkazała Hermiona. – Panika w niczym nam nie pomoże.

– Pierdol się! – odwrzasnął i znów zaczął siłą się odkręcać. Hermiona zawyła ponownie a potem swoją prawą rękę uderzyła go prosto w klejnoty. Draco w końcu przestał się ruszać. 

– Aaach! Granger… – warknął – …co ty odpierdalasz? 

– Musisz się uspokoić – nalegała. Draco pochylił głowę tak bardzo jak tylko mógł bez dotykania jednocześnie Hermiony, oddychał nierówno. 

– Więc… więc mnie uderzyłaś? – wydyszał.

– Podziałało – odpowiedziała prosto. 

Draco uniósł głowę z powrotem i skrzywił się.

– Suka – powiedział i kopnął ją kolanem w udo.

– Kutas – krzyknęła i oddała mu kopniakiem w goleń. Oboje to kontynuowali, próbując mocować się swoimi zaklinowanymi ciałami, kopiąc i uderzając, gdzie tylko udało im się dosięgnąć.

Te fizyczne zmagania trwały całe trzydzieści sekund, ale skończyły się jedynie ich czerwonymi ze zmęczenia twarzami i brakiem powietrza.  

– Nie… nie możemy… tego… kontynuować… – wydyszała Hermiona, krzywiąc się na ostatnie kopnięcie Dracona. Nic nie odpowiedział, ale pokiwał niechętnie na zgodę, zanim pozwolił, by jego głowa opadła z powrotem na kamienną ścianę. Zamknął oczy, próbując złapać oddech.

– To nie mogło się wydarzyć – powiedział błagalnie. – To się nie dzieje. To się nie dzieje naprawdę.

Hermiona również pozwoliła, by jej głowa spoczęła na kamieniu i obserwowała go przez moment, zanim jej wzrok zaczął wędrować po ścianach, oceniając, w jak bardzo złym znaleźli się położeniu. 

A było bardzo złe.

Szczelina, w której się znaleźli, rozciągała się szeroko po każdej ze stron ich ściśniętych ciał, gdzie ściany się od siebie oddalały. Wyglądało na to, że byli szczęściarzami, nie spadając kompletnie w otchłań, zamiast tego zatrzymując się w najwęższym punkcie. 

– Jesteśmy przynajmniej… dziesięć metrów pod ziemią z tego, co widzę – rzekła po chwili, mrużąc oczy i patrząc na wejście wysoko nad nimi. – Jednak nie mogę na tyle odchylić głowy, by się upewnić.

Draco otworzył oczy, spojrzał na dziurę, przez którą wpadli i na pionowe ściany, które do niej prowadziły.

– Czyli nie będzie wspinaczki – mruknął. Znów spróbował się przekręcić i dodał: – Gdybyśmy tylko mogli wykombinować, jak się stąd wydostać.

Starał się spojrzeć w dół, ale obraz blokowały mu ich ciała, a kąt, pod jakim mógł poruszyć głową, był mocno ograniczony przez jego własne ramię.

– A co jeśli zeszlibyśmy niżej? – zapytał Hermionę, która mogła dojrzeć, co mają pod stopami. Spojrzała w dół.

– Jest zbyt ciemno, żebym mogła cokolwiek powiedzieć – odrzekła. – Tylko czarna nicość.

Draco jęknął.

– Jak dobra jest twoja magia bezróżdżkowa? – zadał kolejne pytanie. Prychnął, widząc jej uniesione brwi. – Zastanawiam się, czy dasz radę wezwać nasze różdżki – dodał. 

Hermiona spojrzała na niego z powątpiewaniem, ale kiwnęła głową na zgodę i skupiła wszystkie myśli na zaklęciu.

Accio różdżka Malfoya! – krzyknęła. Spojrzeli z nadzieją do góry i kiedy mały patyczek zaczął przewracać się na półce nad nimi, oboje westchnęli  z ekscytacją.

Obserwowali, jak różdżka spada w ich kierunku i szybko opuścili głowy, gdy spostrzegli, że ledwo zatrzymała się na ich przyciśniętych klatkach piersiowych – Hermiony lewej stronie i Dracona prawej. Różdżka balansowała niepewnie na ich przyciśniętych do siebie ciałach, a oni wpatrywali się w nią przerażeni z oczekiwaniem.

– Możesz jej dosięgnąć? – wyszeptała Hermiona. Draco wlepił w Hermionę wzrok.

– Czy ja, do jasnej cholery, wyglądam, jakbym mógł po nią sięgnąć? – zapytał, opierając z powrotem głowę na swoim uwięzionym ramieniu. – Sprawdź, czy dasz radę złapać ją w zęby – zaproponował w zamian.

Hermiona wywróciła oczami.

– To wydaje się jeszcze mniej prawdopodobne niż twoja próba złapania jej ręką. – Przez chwilę Hermiona wyglądała, jakby coś rozważała. – Może… może zadziała i tak. W końcu dotyka do nas – powiedziała. – Spróbuj jakiegoś zaklęcia.

Draco lekko zmarszczył brwi, ale spojrzał w dół na różdżkę pomiędzy nimi. 

–Hm… Lumos – powiedział, ale nic się nie wydarzyło.

Lumos! – krzyknęła Hermiona. Wciąż nie było żadnej reakcji, więc oboje westchnęli z rozgoryczeniem. 

– Cóż, tyle z teorii. Masz jeszcze jakieś błyskotliwe pomysły? – wycedził Draco.

– Spróbuj przywołać ją do swojej ręki – powiedziała. – Ale bądź ostrożny i nie za bardzo…

Accio różdżka!

–…gwałtowny – dokończyła posępnie Hermiona, gdy oboje patrzyli, jak różdżka wręcz wystrzeliła z miejsca, gdzie leżała, żeby uderzyć w jego dłoń, wywinąć salto i spaść wprost w przepaść, kiedy okazało się, że nie dał rady chwycić jej wystarczająco szybko. 

– KURWA MAĆ! – wrzasnął Draco. Hermiona natychmiast go uciszyła i nadstawiła uszu w kierunku spadającej różdżki.

– Cholera – powiedziała, unosząc z powrotem głowę.

– Co? – Draco spiorunował ją spojrzeniem.

– Nasłuchiwałam – wyjaśniła – kiedy różdżka uderzy o dno, żebym mogła ocenić, jak głęboko biegnie ta szczelina. 

– I?

– Nic nie usłyszałam.

Draco pozwolił, by jego głowa znów opadła.

– Cudownie. – Westchnął ciężko. – A co z twoją różdżką?

– Jest zamknięta w specjalnym pojemniku – odpowiedziała z żalem. – Więc jeśli nie chcesz ciężkiego, drewnianego pudła pełnego szklanych słoiczków, spadającego prosto na nas, moja różdżka nie wchodzi w rachubę.

Draco zmarszczył brwi i trwał przez moment w ciszy, zanim znów się odezwał.

– Kto wie, że tu jesteś?

Hermiona ciężko wypuściła powietrze.

– Nikt – odparła cicho. – Ja… rozmawiałam z mamą przez telefon, zanim wyszłam z domu… Mówiłam, że wychodzę, ale nie powiedziałam gdzie. 

– A Weasley? – dociekał Draco. – Albo Potter?

Hermiona pokręciła głową.

– Są na tygodniowej misji w terenie… Końcowa faza treningu dla przyszłych Aurorów. Wyjechali dwa dni temu w nieznane mi miejsce – zakończyła z rozpaczą. – A co z tobą?

– Nikt nie wie, że tu jestem – odpowiedział. – Moi rodzice wciąż mają areszt domowy, a ja pomieszkuję w innych miejscach. Gdy zaczną się martwić, będzie już za późno…

Zamknął oczy i potrząsnął głową, opierając ją o kamienną ścianę.

– Umrzemy tutaj – rzekł z westchnieniem. – To wszystko… linia Malfoyów zakończy się na mnie, gnijącym w tej dziurze obok szlamy.

Hermiona wpatrywała się w Mroczny Znak na jego przedramieniu i zmarszczyła nos. 

– Wiesz, ja też nie jestem zachwycona perspektywą, że utknęłam tu na dobre razem z tobą.

– Cóż, może gdybyś po prostu zrobiła to, co powiedziałem, nie bylibyśmy tutaj.

– To ty wkroczyłeś na teren mojego znaleziska – rzuciła w odpowiedzi Hermiona. – Jeśli to czyjakolwiek wina, to właśnie twoja.

– Moja wina?! – powiedział z oburzeniem, otwierając oczy ze zdziwienia. – Gdybyś tylko mnie posłuchała…

– Nie jestem twoim pierdolonym skrzatem domowym, żebyś mógł wydawać mi polecenia, Malfoy! – przerwała mu z wściekłością.

Draco zadrwił z niej.

– To była zwykła prośba, żebyś odeszła, ty nieznośna babo! – Dalej kipiał ze złości. – Nie polecenie, żebyś wypolerowała moje pierdolone buty… nie żebym kiedykolwiek zaufał twoim niezdarnym dłoniom na tyle, byś dotknęła moich butów. 

Hermiona wpatrywała się w niego z ustami zaciśniętymi w wąską linię.

– Niezdarnymi? Ty nie potrafisz nawet odpowiednio wezwać swojej różdżki, gdy leży cal od ciebie! – odgryzła się. – Po prostu pozwoliłeś jej spaść. To zaskakujące, że z tak kiepskim refleksem byłeś kiedyś Szukającym. 

Zmrużył oczy.

– Byłem cholernie dobrym Szukającym. 

Hermiona prychnęła szyderczo.

– Harry pokonywał cię za każdym razem.

– Potter jest oszukującym skurwysynem – burknął Draco, na co Hermiona się zaśmiała. 

– Gorzka prawda – powiedziała. – Zawsze byłeś o niego zazdrosny.

– Tak, to pierdolona prawda – warknął, wykręcił głowę i znów spróbował obrócić ciało w ciasnej przestrzeni.

– Przestań – wycharczała z bólu Hermiona, kiedy jego prawe ramię i biodro mocniej naparło na kamienną ścianę.

– Nie – odpowiedział Draco. – Wynoszę się z tej dziury.

Zaczął opukiwać stopą małe półki skalne pod nimi, a kiedy jedną wyraźnie wyczuł, oparł o nią nogę i zapierając się, próbował wypchnąć ich ciała do góry. I rzeczywiście odrobinę się udało, ale mocniej nacisnął swoją zaklinowaną ręką na ostrą krawędź ściany. Przeklął i natychmiast pozwolił, by opadli niżej z powrotem do pierwotnej pozycji. Krew zaczęła sączyć się po jego ramieniu.

– Cholera jasna – rzucił, obracając przedramię tak bardzo, jak tylko mógł, żeby zobaczyć długie, głębokie rozcięcie spowodowane przez skałę, która wrzynała się w jego skórę. 

– To było genialne – odparła sucho Hermiona z grymasem na twarzy. – Skoro udało ci się  już rozciąć sobie rękę i podrapać o skały całe moje plecy, czy możesz w końcu przestać być taki głupi?

– Próbuję uratować nam tyłki – warknął Draco. – Nie dokonam tego, nic nie robiąc.

Hermiona wzięła głęboki oddech i uniosła głowę w stronę wejścia. Zmrużyła oczy od niewielkiej ilości światła, która do nich docierała i zaczęła krzyczeć.

– RATUNKU!

– Na Merlina! – Draco aż się skulił, kiedy jej głos odbijał się głośnym echem od otaczających ich ścian, ale Hermiona dalej kontynuowała.

– POMOCY! CZY KTOŚ MNIE SŁYSZY?! RATUNKU!

– PRZESTAŃ! – przekrzyczał ją Draco. – Brzmisz jak umierające zwierzę. Tylko zwabisz drapieżniki.

Hermiona zamilkła i uniosła brwi.

– Właściwie, to jesteśmy umierającymi zwierzętami.

Draco zamrugał, a potem sam uniósł głowę.

– POMOCY! RATUNKU!

Hermiona wywróciła oczami na jego reakcję, zanim znów zaczęła krzyczeć razem z nim. Deszcz z drobin kurzu nad nimi i ziemi ze ścian spłynął na nich, gdy tylko połączyli swoje wrzaski i wprawili skały wokół siebie w wibracje. Kontynuowali jeszcze przez chwilę, dopóki kurzu nie zaczęło być zbyt wiele. Hermiona znów się rozkaszlała.

Kiedy to robiła, Draco wykręcił głowę z dala od niej, ale i tak kawałek brudu wpadł mu prosto to prawego oka. 

– Kurwa! – zawył, a jego powieka opadła na nieznany materiał. Próbował dostać ręką do oka, żeby to wyciągnąć, ale nie mógł dosięgnąć. Otworzył oko tylko po to, by natychmiast je zamknąć, kiedy ból okazał się nie do zniesienia. Mimowolne łzy zaczęły spływać po jego policzkach, podczas gdy Hermiona kontynuowała kaszlenie i chrychanie. Trwało to kolejnych kilka minut, dopóki powietrze się nie oczyściło. Hermiona przestała się dławić, a łzy Dracona oczyściły jego oko z brudu.

Hermiona próbowała uspokoić oddech, mrugając zaszklonymi oczami. Draco robił to samo, ponownie opierając głowę o skały.

– Nigdy więcej wrzasków. – Pociągnął cicho nosem. 

Oboje zamilkli, wybierając spośród dwóch opcji – zamknięcia oczu albo wpatrywania się w światło, do którego nie mieli żadnych szans się dostać.


2 komentarze:

  1. No, kochana, powiem Ci, że trochę pojechałaś z terminem ;P. Ale.. cieszę się,że jesteś.

    Opowiadania nie znam, więc jestem bardzo ciekawa jak historia się potoczy. Tymbardziej, że z takim pomysłem jeszcze się nie spotkałam..
    To, że to głównie tylko dialogi też wcale mi nie przeszkadza bo wszystko jest pięknie przetłumaczone i się trzyma całej historii. No bo tak naprawdę co w takich warunkach można jeszcze opisać? ;)

    Ciężko mi pisać cokolwiek na temat tłumaczeń, więc powiem tylko tyle, że bardzo się cieszę, że się tu widzimy! Standardowo mam nadzieję, że na dłużej. Jak zwykle, będę co jakiś czas tu zaglądać z nadzieją na coś Twojego.

    Pozdrawiam Cie serdecznie i mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze.

    Buziak ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja muszę Ci chyba wysłać jakiś medal za wytrwałość! To że ciągle tu jesteś i się odzywasz to dla mnie jakaś abstrakcja. W pozytywnym tego słowa znaczeniu, oczywiście. Dziękuję <3

      Mam nadzieję, że historia Ci się spodoba. Obiecuję ją skończyć, to na pewno! Ale czy zostanę na dłużej – tu już nie chcę nic obiecywać. Wiesz najlepiej, jak to ze mną jest... Aż wstyd pisać :P

      Na szczęście wszystko dobrze – mimo czasów, w jakich przyszło nam żyć. Mam nadzieję, że u Ciebie też wszystko w porządku?

      Pozdrawiam,

      Usuń

Theme by MIA