piątek, 26 lutego 2021

6. Dzień drugi: Noc


Wciąż padało.

Hermiona szczękała zębami, kiedy jeszcze mocniej wcisnęła twarz w szyję Draco. Sam przywarł mocniej do czubka jej głowy, osłaniając Hermionę od większości przeszywających, lodowych kropel.

– Cz-czy mo-ożemy rzu-ucić ju-uż za-aklę-ęcie roz-rozgrzewające? – wycedził Draco, też szczękając zębami.

– Wkró-ótce – wymamrotała w odpowiedzi. – Po-owinniśmy po-poczekać, aż bę-ędzie ca-ałkiem cie-e-emno.

– Sta-asznie zi-zimno – wyjąkał żałośnie Draco. – Pro-o-oszę, Gra-anger.

Hermiona nawet nie próbowała się spierać, jedynie przyłożyła swój policzek do jego. Trzy razy powtórzyli zaklęcie sinymi z zimna ustami, zanim wypowiedzieli je na tyle wyraźnie, żeby zadziałało. Ciepło rozlało się po jamie, ale nadal oboje w ciszy drżeli z zimna. Kiedy ciemność ogarnęła jaskinię, oni wciąż przylegali do siebie twarzami.

– Nigdy… w całym moim życiu… nie było mi tak zimno – powiedział Draco chrapliwie, gdy w końcu zagrzali się na tyle, by przestać drżeć. Hermiona zsunęła się niżej, w dół jego szyi, by znów oprzeć głowę na ramieniu Dracona.

– Mi było – dodała cicho w odpowiedzi. Draco czekał aż rozwinie, ale ona już się nie odezwała. 

– Bogowie, jest beznadziejnie – narzekał dalej po kilku minutach ciszy. Poruszył głową, żeby strząchnąć krople deszczu z twarzy. 

– Okropnie – zgodziła się. – Ale przynajmniej nie musimy się dzisiaj mierzyć z nietoperzami.

Draco posłał jej zdziwione spojrzenie, którego jednak nie mogła dostrzec przez ogarniającą ich ciemność. 

– Jak to?

Hermiona zlizała kroplę wody spływającą jej po wargach. 

– Deszcz zaburza ich echolokację. Nie dadzą rady wylecieć w takich warunkach.

– Wolałbym jednak nietoperze niż to – skomentował, unosząc kolana, żeby poprawić krążenie krwi. Burknął z wysiłku i z grymasem bólu, pozwolił, aby nogi znów bezwładnie zawisły. – Mam tak mokre spodnie, że za każdym razem, gdy się poruszam, odnoszę wrażenie, jakby zrywały mi skórę.

– Prawdopodobnie zrywają – odparła Hermiona cicho.

Draco warknął i pozwolił, żeby jego głowa opadła na ramię kobiety.

– To jakiś pierdolony absurd. Ze wszystkich sposobów, na jakie można umrzeć…

– Są gorsze sposoby na śmierć.

– I to ma mi pomóc? – zapytał retorycznie.

Hermiona nie trudziła się odpowiedzieć, Draco ułożył policzek na jej przemokniętym ramieniu z westchnięciem.

– Teraz twoja kolej spania – powiedziała w końcu. – Mam zacząć odliczać?

Draco lekko pokręcił głową, nie odsuwając się od Hermiony.

– Nie kłopocz się, nie będę spał… Chcesz moją kolej?

Hermiona też potrząsnęła głową.

– Jestem zbyt zmęczona, żeby zasnąć – wyjaśniła, Draco odpowiedział jej zmęczonym chichotem.

– Taa – przytaknął.

Wisieli tak w kompletnej ciemności, a ciszę przerywały tylko przytłumione dźwięki padającego deszczu, subtelne ruchy mokrej odzieży i coraz bardziej nienaturalne oddechy Dracona.

– Wszystko w porządku? – zapytała w końcu Hermiona, kiedy po raz dziesiąty poczuła drżenie jego klatki piersiowej.

– Co za głupie pytanie – wymamrotał.

Hermiona uniosła głowę.

– Śmiesznie oddychasz – zauważyła.

Draco celowo wziął spokojny wdech.

– Nie ma nic dziwnego w moim oddechu – odpowiedział. – Jedynie próbuję się na nim skupić.

Hermiona zmarszczyła w ciemności brwi, zwracając się w kierunku Dracona.

– Dlaczego?

Odpowiedział pełnym zmęczenia westchnięciem, kiedy odwrócił do niej głowę.

– Metoda radzenia sobie z bólem. Ręka mnie dobija

– I oddychanie pomaga?

– Nie.

Ostrożnie oparła głowę o ścianę za sobą.

– Chciałbyś porozmawiać, żeby zająć czymś myśli? – zaoferowała szczerze.

– O czym? Ciekawostki? Nie wiem, czy zniosę więcej – burknął Draco.

– Niekoniecznie – odpowiedziała zwyczajnie. – Możemy porozmawiać o czymkolwiek. Albo zagrać w grę.

– Grę? – prychnął sarkastycznie. – Porywająca partia szachów? A może Eksplodujący Dureń?

Hermiona się zaśmiała.

– Możemy zagrać w Co byś wolał… jeśli wolisz.

Draco się zawahał.

– To brzmi jak zaproszenie na grząski grunt.

– Tak, prawdopodobnie masz rację – przyznała. – Wyobrażam sobie, że skończyłoby się to wstrętnymi, prymitywnymi pytaniami od ciebie, pokroju… Wolałabyś uprawiać seks z trollem czy centaurem albo coś w tym stylu.

Tym razem to on się roześmiał.

– Nigdy nie zadałbym tak absurdalnego pytania – odparł pewnym głosem. – Nie, kiedy oczywistą odpowiedzią jest troll.

Hermiona wydała z siebie pełen niezadowolenia dźwięk sprzeciwu.

– Co?! Dlaczego tak powiedziałeś?

– Spotykałaś się z Weasleyem – odpowiedział jakby to tłumaczyło wystarczająco.

Mruknęła coś nieskładnie w oburzeniu, co znów rozbawiło Dracona.

– Cholera – westchnął. – Zapomniałem już, jak wiele radości przynosi mi wkurzanie cię. Żałuję, że nie widzę teraz twojej miny.

Prychnęła.

– Wiesz co? – zaczęła wyniośle. – Wycofuję ofertę odwrócenia twoje uwagi. Właściwie to… Jak tam dokładnie twoja ręka? Boli? Piecze? Ból przychodzi falami czy pozostaje stały?

– Och, spójrz na siebie – odpowiedział z dumą. – Nadal umiesz grać nieczysto. Lubię to, Granger.

– Nie gram nieczysto – rzuciła nadąsana, Draco pociągnął nosem. – Jesteś utrapieniem.

– Tak – potwierdził. – I jestem cały twój na wieczność. Więc jak zamierzamy dowiedzieć się o sobie czegoś więcej, hm?

– Ja już swoje powiedziałam.

– Więc…?

– Więc sam się rozpraszaj, skoro nie podoba ci się mój pomysł.

Hermiona wciąż się nie odzywała, dlatego Draco zaczął się obscenicznie przy niej poruszać.

– Ugh, przestań! – burknęła.

– Sam odwracam swoją uwagę, skoro nie chcesz pomóc. Ale zabawa. – Naparł na nią biodrami.

Warknęła z irytacją.

– W porządku. Wybierz grę, a ja w nią z tobą zagram. Tylko przestań się ruszać.

Draco zanucił zwycięsko, zanim odpowiedział.

– Myślę, że najchętniej zagrałbym w Dwie prawdy i kłamstwo.

– To brzmi jeszcze bardziej niebezpiecznie niż opcja z Co byś wolał – wytknęła.

– Granger, tylko ja i ty, na zawsze – odparł. – Nikt nigdy nie pozna prawdy, poza nami.

– Nikt poza nami – powtórzyła jak echo. Przez chwilę milczała. – Okej, niech będzie. Powiedz mi dwie prawdy i jedno kłamstwo, Malfoy.

Draco zamknął oczy w ciemności i padającym deszczu, kiedy zaczął grę.

– Dwie prawdy i kłamstwo: Potrafię rysować; mam własną wyspę; potrafię dotknąć językiem nosa.

– O boże… – wzdrygnęła się. – Wybrałeś tę grę tylko po to, żeby móc się przechwalać, prawda?

– Czy umiejętność dotknięcia językiem nosa to taka przechwałka? – zapytał wymownie.

Hermiona zignorowała to pytanie.

– Więc nie masz własnej wyspy.

Draco przechylił głowę.

– Skąd wiesz, że rysowanie to nie kłamstwo?

– Cóż, widziałam jak rysujesz, więc jestem pewna, że to prawda.

– Kiedy? – zapytał z nieskrywanym zaskoczeniem.

– Piąty rok – odpowiedziała. – Wątpię, żebyś to pamiętał… Ale na Opiece Nad Magicznymi Stworzeniami, na jednych zajęciach mieliśmy narysować Nieśmiałka. Zerknęłam na twój rysunek i był naprawdę realistyczny. Wciąż pamiętam, jak bardzo zazdrosna się poczułam. Mój wyglądał jak patyk.

Draco uśmiechnął się w jej kierunku.

– Tak właściwie, doskonale to pamiętam. Byłem niesamowicie podekscytowany, że w końcu będę mógł się popisać swoimi zdolnościami. To duża satysfakcja dowiedzieć się po tylu latach, że moje artystyczne zdolności wywołały zazdrość.

Hermiona prawie się roześmiała.

– Więc… – zaczął Draco. – Zgadałaś. Niestety, nie dorobiłem się jeszcze własnej wyspy.

Hermiona prychnęła cicho, ale brzmiało to bardziej na rozbawienie niż cokolwiek innego, dlatego Draco kontynuował.

– Twoja kolej. Dawaj dwie prawdy i kłamstwo, Granger.

Hermiona zastanowiła się przez moment.

– W porządku… Pomyślmy… Nigdy nie próbowałam Ognistej Whisky. Mam alergię na koty. Pomogłam Wiktorowi Krumowi ogolić nogi.

– Jezu… – mruknął Draco ze zgrozą.

– Co?

– Czemu do diabła ogoliłaś Krumowi nogi?

– Skąd wiesz, że to nie kłamstwo?

Draco parsknął.

– Ponieważ zdecydowanie nie jesteś typem osoby, która pije Ognistą i wiem, że nie masz alergii na koty. Dawniej na korytarzach ciągle głaskałaś tego pomarańczowego potwora. 

– Krzywołap nie był potworem – nadąsała się. – Był piękny.

– Tak czy siak, był cholernym kotem. Teraz porozmawiajmy o perwersjach Kruma.

Hermiona otworzyła usta ze zdziwienia.

– Żadna perwersja – zapewniła. – Powiedział, że dzięki temu poprawia swoją aerodynamikę jako Szukający.

Draco zawył ze śmiechu, co rozniosło się niesamowitym echem wśród stukających kropel deszczu.

– Przecież nosi spodnie w trakcie meczów! – przypomniał jej wesoło. – Jak dokładnie jego pozbawione włosów nogi poprawiają aerodynamikę?!

– To nie miało podtekstu seksualnego! – naskoczyła na Dracona, który wciąż chichotał.

– Cokolwiek potrzebujesz sobie wmawiać – odpowiedział.

Hermiona głośno odchrząknęła.

– Twoja kolej – odpowiedziała jedynie.

Draco przygryzł wargę, próbując powstrzymać kolejną salwę śmiechu.

– Czy… Czy Potterowi też goliłaś nogi? – zapytał i, nie mogąc się dłużej powstrzymać, znów parsknął śmiechem.

– Czyli skończyliśmy grać w tę grę? – zapytała kwaśno.

– Och, daj spokój. Próbuję się trochę rozerwać – powiedział i nagle zaczął się dławić i kasłać, kiedy przypadkiem w trakcie śmiechu wpadła mu do płuc kropla deszczu.

Hermiona uśmiechnęła się do siebie.

– Karma wraca – rzekła z zadowoleniem, słysząc jego świszczący oddech.

– Tak, bo uwięzienie w dziurze, w lodowatym deszczu to za mało – odparł, gdy oczyścił gardło.

– Dwie prawdy i kłamstwo…? – rzuciła niecierpliwie. – Może tym razem coś mniej egocentrycznego?

– Jak mam mówić o sobie bez posądzania o egocentryzm?

– Postaraj się i powiedz mi coś, co będzie naprawdę interesujące – odpowiedziała.

Draco potrząsnął głową i ponownie podniósł nogi, żeby się rozruszać i poprawić krążenie.

– Czasem jesteś straszną suką.

– Tylko czasem? – zapytała Hermiona słodkim głosikiem i kiedy Draco skończył, sama podniosła nogi. – Cóż, to postęp.

– Masz swoje momenty – odparł i zamilkł.

– Malf… – zaczęła Hermiona, kiedy cisza stała się napięta.

– W dzieciństwie chciałem zostać poskramiaczem smoków – wszedł jej w słowo.

Hermiona zamrugała przez deszcz i zamilkła, zdając sobie sprawę, że Draco nagle przybrał poważniejszy ton.

– Miałem dwanaście lat, ojciec uderzył mnie, kiedy powiedziałem mu, że chciałbym, żebyś była czystej krwi.

Ciało Hermiony stężało, a Draco tak głośno przełknął ślinę, że to usłyszała. Wtedy dokończył swoją kolej:

– Rzuciłem wszystkie trzy Niewybaczalne Zaklęcia.

Hermiona się nie odezwała, a dźwięk padającego deszczu wydał się głośniejszy w panującej wokół pustce.

– Wszystkie wystarczająco interesujące? – zapytał cicho.

– Nigdy nikogo nie zabiłeś – powiedziała pewnie Hermiona, chociaż jej głos był napięty.

– Jesteś tego pewna?

Zawahała się, słysząc jego prowokacyjny ton.

– Zostałeś uniewinniony – odparła, czując się niekomfortowo.

– Nigdy nie zabiłem człowieka – powiedział stanowczo.

– Więc jak…

– Czarny Pan zmusił mnie do zademonstrowania Avady – uciął na moment – …na psie mojego ojca.

Znów nastała długa cisza.

– Zamierzasz zgadnąć, które z dwóch pozostałych jest kłamstwem? – rzucił Draco złośliwie. – Dam ci podpowiedź – kontynuował, kiedy Hermiona, wciąż nie odpowiadała. – Wciąż mam bladą bliznę w miejscu, gdzie jego pierścień rozciął mój policzek.

– Malfoy…

– Twoja kolej – powiedział dużo głośniej, niż to było konieczne.

Hermiona gapiła się w jego kierunku.

– Dlaczego chciałeś, żebym była czystej krwi?

– Zmieniamy grę?

– Jestem po prostu ciekawa.

– Cóż… To niezgodne z zasadami.

– A od kiedy to przestrzegasz zasad? – Próbowała go sprowokować.

Draco wydał z siebie drwiący dźwięk. 

– To jest właśnie problem, Granger. Ja zawsze przestrzegałem zasad. Jestem pewien, że nie umknęło twojej uwadze, że Malfoyowie mieli określone zasady, co do tego kto jest, a kto nie jest wartościowy – dodał gorzko.

Hermiona znów się zawahała.

Mieli zasady?

– Nigdy więcej nikomu nie pozwolę mówić mi, jak mam żyć – powiedział Draco pewnie i zaśmiał się smutno, rozglądając się po ciemnej jamie, w której zostali uwięzieni. – Dosłownie, jak widać.

Deszcz wciąż na nich padał, kiedy znów zamilkli.

– Czy mam kontynuować grę? – wyszeptała Hermiona po minucie.

Draco wzruszył ramionami.

– Dwie prawdy i kłamstwo – powiedziała w końcu. – Raz rzuciłam zaklęcie Obliviated na swoich własnych rodziców. Szósty rok, zauważyłam na Eliksirach, że popełniłeś błąd i, kiedy nie patrzyłeś, naprawiłam go. Moim ulubionym kwiatem jest orchidea.

Draco nawet nie drgnął.

– To ty? – zapytał ostrożnie, jego nastrój momentalnie uległ zmianie. – Wywar Dekompresyjny.

– Pamiętasz? – odparła nieśmiało.

– Taak, myślałem, że jestem skazany na kolejny szlaban, kiedy zobaczyłem, że zapomniałem dodać skrzeli Plumpki – wyjaśnił. – Ale okazało się, że wszystko wyszło perfekcyjnie. Założyłem, że to sprawka Teo. Nawet kupiłem mu butelkę Ogdena w podziękowaniu. Ten drań po prostu ją wziął… To naprawdę byłaś ty?

– Tak.

Draco pokręcił głową.

– Zamierzam za to nawiedzić tyłek Teo… – przerwał i dodał: – Dlaczego to zrobiłaś?

Hermiona lekko wzruszyła ramionami.

– Nie wiem, po prostu…

– Po prostu co? – dociekał, kiedy zamilkła.

– Nie wyglądałeś dobrze – przyznała. – Na szóstym roku. Wydawałeś się chory i zestresowany i ja… Po prostu nie mogłam patrzeć, jak walczysz ze sobą, żeby się skupić i… Zanim w ogóle pomyślałam, co robię, zabrałam skrzela od Rona i wrzuciłam do twojego kociołka, kiedy nie..

– Wrzuciłaś mi składniki Weasleya? – wszedł jej w słowo Draco.

Hermiona uniosła brew.

– Cóź, i tak spartaczył już swój wywar, a swoje zużyłam… W każdym razie, nawet się nie zorient…

– Ukradłaś składniki swojego najlepszego przyjaciela, żeby mi pomóc – przerwał jej ponownie. Nie zadał pytania, ale Hermiona i tak jeszcze raz nieśmiało wzruszyła ramionami.

– Tak.

Nagle piorun przeciął niebo ponad nimi, na moment rozświetlając szczelinę i umożliwiając Draco i Hermionie rzucenie na siebie okiem. Upiorna błyskawica rozjaśniła ich niezdrowo wyglądające twarze, upodabniając ich do widma. Oboje wstrzymali oddech. Zamrugali, patrząc na siebie, kiedy kolejna seria błyskawic przeszła nad nimi.

– Naprawdę tu umrzemy – wyszeptał Draco ponuro, kiedy znów nastała ciemność.

– Na to wygląda – przyznała posępnie.

Grzmot rozniósł się głośno i wyraźnie, kiedy tak wisieli. Draco westchnął wyczerpany i ostrożnie przekręcił głowę, żeby otworzyć usta i napić się deszczu. Przełknął, a następnie ramieniem szturchnął lekko Hermionę.

– Masz ochotę się napić?

– Domyślam się, że nie dysponujesz winem? – zażartowała smutno.

Draco prychnął rozbawiony.

– Obawiam się, że wino się skończyło – odpowiedział żartobliwie. – Ale mogę ci zaproponować najznakomitszą deszczówkę. Najlepszy rocznik: cztery miliardy lat przed naszą erą.

Hermiona się zaśmiała.

– Cóź, zakładam, że to najlepsze, co możesz mi zaoferować…

Draco uśmiechnął się zawadiacko do siebie i znów odwrócił głowę po więcej wody. Kiedy usta miał już pełne, ostrożnie obracał twarz w jej stronę, dopóki ich nosy się nie zetknęły. Hermiona naśladowała ruchy Draco, przycisnęła swoje wargi do jego i czekała, aż Draco pozwoli wodzie spłynąć. Przełknęła, odrywając od niego usta, ale żadne z nich się nie odsunęło. Ogrzewali się wzajemnie oddechami, trzymając nosy obok siebie i prawie muskając policzki wargami.

– Jak myślisz, Granger, co powiedzą – wyszeptał – kiedy znajdą nasze ciała zetknięte w ten sposób?

Hermiona zamknęła oczy, wciąż trzymając twarz blisko niego.

– Nie mam pojęcia. Ale jestem pewna, że Rita Skeeter wpadnie na coś absurdalnego i zrobi z tego skandal.

– Przedwczesna śmierć bohaterki wojennej zwabionej przez Śmierciożcę? – zasugerował cynicznie.

– Nie jesteś Śmierciożercą – odpowiedziała z powagą.

Burknął smutno.

– Gdyby to tylko było prawdą.

– Śmierciożerca nigdy nie zainteresowałby się, że ktoś taki jak jak może być spragniony i nie zaoferowałby mi wody – powiedziała. – I z całą pewnością nie pomógłby mi pić w sposób, w jaki ty mi pomagasz. Jesteś czymś więcej, niż znakiem na przedramieniu, Draconie Malfoyu.

Draco zamilkł i znieruchomiał. Hermiona czekała na odpowiedź, ale nic takiego się nie stało, więc po prostu oparła głowę o ścianę za sobą. Kolejne minuty mijały bez słowa, podczas gdy burza szalała w najlepsze.

– Malfoy…? – zaczęła jakiś czas później.

– Hm? – mruknął cicho.

– Kim tak naprawdę chciałeś zostać, gdy dorośniesz? – zapytała łagodnie.

Po krótkiej ciszy, Draco głośno przełknął ślinę.

– Ja, um… jedyne, czego naprawdę pragnąłem to zostać ojcem.

Hermiona zacisnęła powieki.

– Przykro mi.

Wzruszył ramionami.

– I tak prawdopodobnie był bym gównianym rodzicem.

Kiedy Hermiona na to nie odpowiedziała, opuścił głowę i oparł na jej ramieniu.

– Ja… chyba skorzystam ze swojej kolejki i pójdę spać, jeśli nie masz nic przeciwko – powiedział.

– Oczywiście – odparła. Zaczekała, aż wygodniej się ułoży i zaczęła odliczać.

– Granger? – odezwał się nagle, kiedy doszła do dziewięćdziesięciu jeden.

– Tak?

– Ja… Przykro mi, że nie zostaniesz matką chrzestną.

Hermiona zamrugała, żeby pozbyć się łez, które niebezpiecznie zebrały się w kącikach oczu, żeby zaraz dołączyć do kropel deszczu na jej rzęsach i delikatnie oparła głowę nad nim tak, żeby ochronić go od skapującej wody.

– Dziękuję – szepnęła i lekko pocałowała go w policzek. – Dobranoc, Malfoy.

Draco po prostu zamknął oczy.

_________________


Witam w piątkowy wieczór! Gdyby to ode mnie zależało, ten rozdział nosiłby tytuł „Jesteś czymś więcej, niż znakiem na przedramieniu, Draconie Malfoyu” – to zdecydowanie mój ulubiony cytat z tej historii! Poza tym to po tym rozdziale zdecydowałam, że chcę przetłumaczyć to opowiadanie. Widać między naszą dwójką jakiś przełom, w końcu trochę szczerości, ale też… pogodzenia się z sytuacją. 

No i to chyba jeden z ostatnich tak przyjemnych rozdziałów – plus najdłuższy jak dotąd. Teraz będzie się robiło coraz mroczniej… Nie mogę się doczekać! :D


Udanego weekendu!

2 komentarze:

  1. Super rozdzial, to zdanie też wywarło na mnie wrażenie. Ciekawa następnych rozdziałów pozdrawiam i miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
  2. No powiem szczerze, że ten cytat zdobył i moje serce.

    Świetnie sama podsumowałaś cały rozdział, więc powiem tylko: czekam na następne!

    Pozdrowienia,
    N :)

    OdpowiedzUsuń

Theme by MIA