środa, 27 czerwca 2012

Rozdział 32: Prawdziwy Malfoy wie, że zemsta jest warta każdej ceny.


W poprzednich rozdziałach:

            Hermiona wraz z Draco i kilkoma innymi uczestnikami turnieju jest w Akademii Beauxbatons. Ostatniego wieczoru dowiedziała się o istnieniu swojego przyrodniego brata, ale on nie był zainteresowany rozmową.
            Gryfonka jest w związku z Tomem Lenkeyem, kuzynem Malfoya i jednocześnie synem Czarnego Pana, ale tego drugiego nie jest jeszcze świadoma. Jest z nim szczęśliwa, ale obawia się rozłąki, jaka ich czeka ze względu na turniej.
            Hermiona powoli zdaje sobie sprawę, że uczucie, jakie łączy ją z Draco jest coraz silniejsze, ale próbuje bronić się przed tym na wszystkie możliwe sposoby.
            Natomiast młody Malfoy dostał zadanie od samego Czarnego Pana. Ma zapewnić Hermionie dotarcie do trzeciej, ostatniej, części turnieju i zadbać, żeby w czasie jej trwania dziewczyna poszła w odpowiednim kierunku. A kiedy nadejdzie właściwy moment – Draco ma podać ją na tacy swojemu Panu. Co zrobi?




            Siedziałam na śniadaniu przy naszym stoliku i dłubałam widelcem w czymś, co chyba było tostem. Co chwilę ukradkiem rozglądałam po sali, próbując znaleźć Michaela, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Był jak duch. Nie wiedziałam go do tej pory i odnosiłam wrażenie, że nie nastąpi to szybko. Wczorajszej nocy nawet nie zdążyłam go o nic zapytać. Gdy się przestawił, zdołałam wyszeptać tylko niezręczne „to ty?”, na co on tylko pokręcił ze zrezygnowaniem głową i wybiegł z wieży. Próbowałam go gonić, ale na niewiele to się zdało w ciemnym zamku, którego nawet nie znałam. Za to on czuł się w nim doskonale, bo przepadł, jak kamień w wodę.
                Jest tak samo zdziwiony tym wszystkim jak ty.
            Wie od miesiąca, że tu jestem, zna mnie. Jak może być zdziwiony? – warknęłam – Sprawia wrażenie, jakby wszystko o mnie wiedział i znał całą historię naszego wspólnego ojca. A ja? Ja wiedziałam tylko, że istnieje. I nawet nie przyszło mi do głowy, że go kiedyś spotkam!
            W odpowiedzi usłyszałam tylko westchnięcie. I dobrze. Wiedziałam, że mam rację, więc Sus nie miała prawa go usprawiedliwiać. Od początku był dla mnie niemiły, a przecież nie dałam mu ku temu żadnego powodu.
- Proszę wszystkich o ciszę! – usłyszałam głos dyrektora Akademii Beauxbatons, profesora Figginsa. Wszyscy momentalnie ucichli. Ten młody, jak na dyrektora, człowiek, budził tu prawdziwy szacunek – Mam już oficjalne wyniki pierwszego etapu turnieju. Listy z nazwiskami uczniów, którzy przeszli dalej możecie zobaczyć w swoich pokojach. Wszystkim zwycięzcom, serdecznie gratuluje – uśmiechnął się i usiadł na swoim miejscu. W sali podniosła się wrzawa, ale mnie to już nie obchodziło, bo wychodziłam właśnie pospiesznie ze śniadania, aby zobaczyć czy przeszłam dalej.
*
       Udało się! Udałoooo się! – krzyczałam uradowana w myślach do Susan – Przeszłam do drugiego etapu! – na zewnątrz próbowałam zachować zimną krew, ale i tak uśmiech nie schodził mi z twarzy. Do czasu.
- Nie ma się, z czego cieszyć, Granger – usłyszałam szept Malfoya tuż przy uchu. Po plecach przebiegł mi dreszcz. Dziwnie było znów poczuć jego oddech na swojej szyi. Odkąd byłam z Tomem, trzymał się na dystans. Widać, że gdy tylko Lenkey wyjechał, Malfoy poczuł się swobodnie.
- Masz racje, Malfoy. Gdybyś ty się nie dostał, wtedy dopiero mogłabym się cieszyć – Niestety zarówno ty, jak i twój kumpel Zabini, przeszliście dalej, dodałam w myślach. W dodatku Zabini przeszedł dalej tylko dlatego, że przejął punkty Toma. Wątpię, żeby sam się gdziekolwiek dostał; cierpi na wrodzone, ślizgońskie lenistwo. Oprócz nas dostała się także Caroline Green z Hufflepuffu, swoją drogą, też nie wiem, jakim cudem.
- Widzę żarcik się ciebie dzisiaj trzyma – zakpił – Zapomniałaś tylko przeczytać, jaki jest drugi etap. Zaraz… Gdzie to było… O, mam! – powiedział przejeżdżając palcem po ogłoszeniu, zaczął czytać – Wyżej wymienieni uczestnicy wezmą udział w drugim etapie, polegającym na rozgrywkach czteroosobowych grup w mini Quidditcha – przerwał i spojrzał na mnie triumfalnie, po czym wrócił do czytania – Bla, bla, bla, to nie ważne, nie ważne… O, jest! Z każdej czteroosobowej drużyny do trzeciego, ostatniego etapu przejdą tylko dwie osoby. Chłopak i dziewczyna. Niech wygrają najlepsi! Powodzenia – dokończył i zaśmiał się ironicznie. – Najlepsi, Granger, najlepsi. Więc po następnym etapie chyba się pożegnamy, co? W końcu miotła nie jest twoim sprzymierzeńcem. Chyba że zamierzasz latać na książkach? – zaśmiał się jeszcze raz i odszedł, a ja byłam taka zła, że nawet nie mogłam mu odpowiedzieć.
            Jakoś sobie poradzimy. Nazywasz się w końcu Granger, nie? A panny Granger się tak łatwo nie poddają! – usłyszałam pewny siebie głos Sus. Udało się jej nawet na moment podnieść mnie na duchu. Dopóki przed oczami nie stanął mi obraz, jak spadam z zawrotną szybkością z miotły. 
~*~*~
      Był koniec lutego, powietrze, które delikatnie muskało moje policzki stało się cieplejsze niż w mroźnym styczniu. Za dnia coraz częściej zza chmur wychodziło słońce, a i nocne niebo było bardziej przejrzyste. Zaciągnęłam się rześkim powietrzem i przymknęłam oczy rozkoszując się chwilą samotności.
           Przychodziłam na tę wieżę codziennie wieczorem, odkąd po raz pierwszy spotkałam tu Michaela. Miejsce było tak piękne, że nie wierzyłam, że chłopak oprze się pokusie i nie pojawi się tu po raz kolejny, a ja potrzebowałam z nim porozmawiać.
            Hermiono, to nie ma sensu – usłyszałam, jak cicho mówi Susan – On nie przyjdzie.
            Przyjdzie, zobaczysz.
            Codziennie to powtarzasz. Od miesiąca – westchnęła zrezygnowana.
            Dziś naprawdę przyjdzie, czuję to – dodałam uparcie.
            Już się nie odezwała, ale czułam, że mi nie wierzy. Ale ja mimo wszystko byłam pewna swoich racji. To mój przyrodni brat, musi się w końcu pojawić.
            Po raz pierwszy od naszego ostatniego spotkania zaczęłam w to wątpić. Tak umiejętnie się przede mną ukrywał, że przez miesiąc nawet go nie spotkałam. Czasem miałam wrażenie, że jest duchem, jedynie moim sennym wyobrażeniem. Bo ile można uciekać? Jak udaje mu się tak dobrze ukrywać?
            Powinnaś ćwiczyć, a nie zajmować się głupotami – mruknęła Sus.
            Skrzywiłam się, a po plecach przebiegł mi dreszcz. Moje ciało reagowało tak za każdym razem, gdy chociaż pomyślałam, że muszę wsiąść na miotłę.
          Zmarnowałaś miesiąc na szukanie Michaela. Za dwa tygodnie jest druga część turnieju. Jak zamierzasz przejść dalej skoro nawet nie potrafisz usiedzieć na miotle?
            Jęknęłam cicho.
            Susan, nie pomagasz, jak tak mówisz.
           Hermiono, mnie nie oszukasz. Wiem, jak bardzo chcesz wygrać ten turniej. Nie poddawaj się! Dobrze wiesz, że stać cię na wygraną.     
            Spojrzałam w gwieździste niebo. Miała rację. Michael mógł poczekać, a turniej zbliżał się wielkimi krokami. Jeśli chcę przejść dalej muszę wziąć się ostro do roboty.
            Spojrzałam na zegarek, dochodziła pierwsza w nocy. Już chciałam wstać i wrócić do dormitorium, kiedy usłyszałam nad sobą głos.
- Jesteś cholernie uparta, wiesz o tym?
            Odwróciłam głowę i spojrzałam w górę. Krok dalej stał Michael. Gdy tylko go zobaczyłam moją twarz rozświetlił uśmiech. Chłopak przewrócił oczami, ale usiadł obok mnie, opierając się o murek.
- Zabrałaś mi ulubione miejsce w tym zamku – powiedział po chwili, patrząc przed siebie – Przychodzę tu od miesiąca, ale ty za każdym razem tu siedzisz. Nie znudziło ci się jeszcze? – Mówił to bez cienia uśmiechu. Zastanawiałam się czy taki właśnie jest, czy za wszelką cenę próbuje mnie urazić.
- Chcę cię poznać, Michael, naprawdę chcę,
- A nie przyszło ci do głowy, że ja nie chcę? – powiedział przenosząc na mnie wzrok i dobitnie podkreślając dwa ostatnie słowa – Jesteś owocem zdrady mojego ojca. Dzieckiem, przez które tyle razy kłócili się z moją matką, co tak ją zraniło. Jak możesz sądzić, że chcę cię znać?
            Czułam jak z każdym jego słowem, kolejny tysiąc igieł wbija mi się w serce. Nie widziałam czy to, co się dzieje to jawa czy sen. Miałam ochotę zaśmiać się żałośnie i uciec z tego miejsca, ale siedziałam jak sparaliżowana i wpatrywałam się w niego niewidzącym wzrokiem. A on kontynuował, niczym niezrażony.
- Zniszczył całe moje życie. Moje, mojej młodszej siostry i mamy.
            Nagle moje wszystkie uczucia się zmieniły. Poczułam jak serce zaczyna mi szybciej bić, a w żyłach pulsuje tylko złość.
- Nie uważasz, że dramatyzujesz? Człowieku, ile ty masz lat? Ojciec zdradził twoją matkę, ale został z wami, bo was kochał! A jak ja mam się czuć? Dopiero pół roku temu się dowiedziałam o jego istnieniu. I co mi z tego? Mogło mnie to tylko utwierdzić w przekonaniu, że nigdy nie kochał mojej mamy, już nie mówiąc o mnie.
            Michael prychnął pod nosem.
- Uwierz mi, że wolałbym, żeby odszedł do was.
            Zmarszczyłam brwi. Zbił mnie z tropu tym, co powiedział.
- Jak to? Co masz na myśli?
Teraz to on popatrzył na mnie zaskoczony.
- To ty o niczym nie wiesz?
            Skrzywiłam się.
- Matka nie powiedziała mi wiele, a jej przyjaciółka Susan… W sumie tylko o tobie. Nawet nie wiedziałam, że masz siostrę.
- Mój… nasz ojciec – wyraźnie się zmieszał. – Był Śmierciożercą. Przez długi czas. W końcu matka kazała mu wybierać, oni albo rodzina. Widziała jak bardzo męczy go przynależność do Śmierciożerców. Więc od nich odszedł. Ale to nie było takie proste. Bardzo długo go ścigali, więc postanowił na nich donieść. Wielu poszło do Azkabanu, ale kilkorgu z nich nie udało się udowodnić winy. A cała sprawa tylko bardziej ich rozwścieczyła – westchnął głęboko. Widać było, że nie często opowiada tę historię. O ile w ogóle kiedyś ją komuś opowiadał – W końcu zaszył się gdzieś daleko, gdzie nie mogli go znaleźć. Musieli, więc wymyśleć coś innego. I wymyślili. Zaczęli powoli zabijać najważniejsze osoby w jego życiu. Najpierw dotarli do jego rodziców i przyjaciół. Potem zaczęli zabijać po kolei wszystkich, którzy mieli z nim cokolwiek wspólnego.
- Łącznie z moją matką – wtrąciłam i spuściłam głowę, żeby nie zobaczył, że w oczach stanęły mi łzy.
- Przepraszam, nie wiedziałem – mruknął cicho.
- Nie szkodzi, skąd mógłbyś wiedzieć – odpowiedziałam i poprosiłam, aby kontynuował.
- W te wakacje dotarli do nas. Mnie, mojej siostry i mamy. Udało nam się przeżyć tylko dlatego że mama podała im fałszywe miejsce jego pobytu. A oni naiwni uwierzyli. To nam dało trochę czasu. Rozesłaliśmy wtedy informacje o jego śmierci, fikcyjnej oczywiście. Mieliśmy nadzieję, że uwierzą i w to. Tak się nie stało, ale dało nam to dużo czasu.
- Co się dzieje teraz z twoją siostrą i matką?
- Nie wiem. Ja we wrześniu wróciłem do szkoły, a one nadal uciekają. Caroline, moja siostra, w przyszłym roku zaczyna szkołę, a ja ją kończę. Więc teraz przez dziesięć miesięcy będzie bezpieczna, a ja pomogę matce. O ile jeszcze żyją – dodał cicho, a na jego twarzy pojawił się grymas.
- Nie masz z nimi kontaktu?
- Nie. I dobrze, tak jest dla nich bezpieczniej. Czasem dostanę krótki list, ale mówiący raczej tylko o tym czy jeszcze żyją.
- A Ray?
            Chłopak prychnął pogardliwie pod nosem.
- Tego karalucha nie da się zabić. Jestem pewien, że gdzieś się jeszcze pałęta po tym świecie – dodał z ironią – I jestem prawie pewny, że doskonale sobie zdaje sprawę z tego, ile ludzi przez niego cierpi i oddaje życie za nic. Ale to nie jest silniejsze niż jego tchórzostwo. Dlatego siedzi cicho, dbając tylko o swój tyłek.
            Nie wiedziałam, co powiedzieć. Cały czas wyobrażałam sobie ojca, jako człowieka, który bardziej przypomina superbohatera aniżeli kogoś, kto nie dość, że zdradził żonę to jeszcze opuścił swoje dzieci i dwie kobiety, które tak bardzo go kochały, mimo że zdawał sobie sprawę, że spisuje je na śmierć. Michael musiał wyczytać moje myśli z samego spojrzenia, bo dodał po chwili.
- Inaczej sobie go wyobrażałaś, co? – Pokiwałam w odpowiedzi głową – Zapomnij o nim. To kawał drania. Nie jest wart twojej uwagi. Nie jest wart niczyjej uwagi – powiedział z pogardą i wstał.
- Idziesz już? – zapytałam z nieukrywanym smutkiem w głosie.
- Hermiono, dowiedziałaś się, czego chciałaś a teraz proszę, zachowaj to dla siebie i nigdy więcej tu nie wracaj. Nie odbieraj naszej dzisiejszej rozmowy, jako propozycji zacieśniania braterskiej więzi czy przyjaźni. Zapomnij, że ja i moja rodzina istniejemy, tak będzie dla wszystkich bezpieczniej – powiedział lekko, jakbyśmy rozmawiali o wczorajszej pogodzie. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Czemu taki jesteś?
- Bo jak tylko cię unikałem, to ty i tak uparcie próbowałaś mnie znaleźć. Więc mówię teraz wprost – mówił twardym głosem – Nie chcę cię znać. Po prostu to zapamiętaj i jeśli kiedyś wpadniemy na siebie przypadkiem, udawaj, że mnie nie znasz. Tak będzie łatwiej.
            Nie czekając na odpowiedź, odwrócił się na pięcie i odszedł.
            Nadal chcesz poznać swojego brata? – zapytała cicho Susan – Bo on jest chyba sceptycznie nastawiony.
            Zamknij się w końcu – warknęłam przez zęby i poczułam, jak Hope się oddala. Chociaż raz posłuchała, gdy poprosiłam, żeby się odczepiła.
~*~*~
Perspektywa Blaise’a
            Siedziałem wygodnie rozparty na łóżku w dormitorium Malfoya. Spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie. Dochodziła druga w nocy. Czekałem tu na Draco już od dobrych trzech godzin, ale nie było po nim ani śladu.
            Skrzywiłem się, zdając sobie sprawę, że unikał mnie jak tylko mógł przez ostatni miesiąc. Dziwiło mnie to zważywszy, że miałem mu pomóc w oklumencji. Ściągnął mnie tu tylko po to, abym mu towarzyszył i pomógł a tymczasem robił coś zupełnie innego.
            Westchnąłem głęboko. To było do niego bardzo podobne – odcięcie się od świata murem obojętności i pogardy. Czasem zastanawiałem się czy to nie jest jego prawdziwa natura. Dużo czasu zajęło mi zdanie sobie sprawy z tego, że to był jego system obronny. Chciał uniknąć zranienia i niepotrzebnego bólu – jak prawdziwy Malfoy. Coraz częściej mu tego zazdrościłem. Może dlatego że coraz bardziej doskwierało mi rozstanie z Ginny?
            Moje rozmyślania przerwało trzaśnięcie drzwiami. Uniosłem się na łokciach i spojrzałem na przybysza.
- Draco. Nareszcie – mruknąłem i zmieniłem pozycje na siedzącą, żeby go lepiej widzieć.
- Co ty tu robisz? – zapytał, krzywiąc się. Nie trzeba było być jasnowidzem, żeby wiedzieć, że nie jest zadowolony z tego, że mnie widzi.
- Ciężko cię ostatnio złapać. Ciągle się gdzieś spieszysz, ciągle coś załatwiasz – wyliczałem na palcach, podchodząc do niego – Gdzie ty się podziewasz całe dnie, co Draco?
- Nie ściągnąłem cię tu po to, żebyś węszył, Zabini – warknął i wyminął mnie, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Wyjął z szafki dwie szklanki i Ognistą Whiskey – Napijesz się? – zapytał uprzejmie, ale w jego głośnie wciąż słychać było gniew.
- To twój nowy sposób na odwrócenie mojej uwagi? Malfoy, wiem, po co mnie tu ściągnąłeś, ale w ogóle mnie do tego nie wykorzystujesz! Twierdziłeś, że sobie beze mnie nie poradzisz. Cóż, miałeś rację, bo w ogóle sobie nie radzisz! Twoje zadanie się zbliża, a ty nic nie robisz!
            Zamiast odpowiedzi, chłopak pociągnął głęboki łyk ze swojej szklaki, opróżniając ją za jednym zamachem. Westchnąłem. Nawet, jeśli przejął się moim nagłym wybuchem, nie dał tego po sobie poznać.
- Weź się w garść, Draco – powiedziałem cicho.
            Blondyn zaśmiał się na te słowa.
- Ja mam się wziąć w garść? To ty przyszedłeś tu, żeby się na mnie powydzierać – odpowiedział z ironią. Wywróciłem oczami.
- Widziałeś może ostatnio Granger? – zapytałem, puszczając mimo uszu jego uwagę.
            Wyraźnie się skrzywił, słysząc jej nazwisko i znów wziął duży łyk ze swojej, ponownie napełnionej, szklanki.
- Staram się jej unikać.
            Prychnąłem pod nosem. Jak wszystkich ostatnio – dodałem w myślach, a na głos powiedziałem:
- Czyli nie widziałeś jak umiejętnie lata na miotle? – Jego twarz na moment stężała, ale zaraz znów ukrył się za swoją maską. Trwało to ułamek sekundy.
- Nigdy nie była zwolenniczką Quidditcha – rzucił jak gdyby nigdy nic.
- Obaj wiemy, jak wiele zależy od tego czy przejdzie dalej czy nie – dodałem, patrząc na niego z powagą.
- Nie musisz mi tego przypominać – odpowiedział lekko.
- Więc zrób coś z tym! Cokolwiek! Przecież musi przejść dalej, żebyś wykonał zadanie od Czarnego Pana. Tylko w ten sposób wszystko się uda.
- O tym też pamiętam.
            Zaśmiałem się ironicznie.
- Czy ciebie w ogóle obchodzi coś więcej niż czubek własnego nosa?! Mówisz o tym z taką lekkością, jakbyśmy gadali o pogodzie a nie o ludzkim życiu! 
- Pamiętam, Zabini! Do jasnej cholery dobrze o tym wiem! – wrzasnął w odpowiedzi Draco i postawił szklankę z taką siłą, że jej denko pękło w poprzek, a osty kawałek szkła przeciął jego cienką skórę. Po dłoni pociekła mu strużka czerwonej krwi, która wyraźnie odznaczała się na jego jasnej skórze.
- To dlaczego nic z tym nie robisz? – szepnąłem, zagryzając zęby ze złości.
- Nie wiem – odpowiedział mi cicho Malfoy, wpatrując się w swoją zranioną rękę – Nie mam pojęcia, co powinienem teraz zrobić.
- Co masz na myśli? – zapytałem zaskoczony, chociaż domyślałem się, czego dotyczą jego wątpliwości – Nie chcesz oddać jej w ręce Czarnego Pana, prawda?
            W odpowiedzi blondyn uśmiechnął się blado.
- Ty to powiedziałeś, Zabini.
- Poświęcisz życie swoje, moje, naszych rodzin i prawdopodobnie wielu innych, niewinnych ludzi, żeby ochronić jedną, plugawą szlamę? – warknąłem przez zęby. Czułem jak złość pulsuje mi w żyłach.
- To więcej niż ochrona jednego, nędznego życia, Blaise. To zemsta. A zemsta jest warta każdej ceny.


_______________

Witam po długiej przerwie. Mam nadzieję, że nienawidzicie mnie mniej niż ja nienawidzę siebie. Bo taka nienawiść jest dosyć męcząca.
I mam nadzieję, że jednak się podobało. Staram się wrócić do dawnej formy. Może kiedyś mi się uda. A na razie dostajecie tylko takie o, to na górze ;)
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę, żeby te wakacje dłużyły się Wam tak bardzo jak mi rok szkolny ^^

Wasza, hope ;*

PS. Obiecuję zacząć stopniowo sprawdzać poprzednie rozdziały i co jakiś czas je tu dodawać (pojawi się odpowiednia zakładka informująca o tym) Mam nadzieję, że zdążę też napisać ich streszczenia, chociaż ospale mi to idzie. Nie lubię po raz kolejny czytać swoich wypocin ;P 

PSS. Chcesz być powiadamiany? Napisz o tym w odpowiedniej zakładce w MENU!

22 komentarze:

  1. Jakże się cieszę, że wróciłaś!
    Tęskniłam za Tobą i Twoi opowiadaniem!
    Rozdział? Na prawdę dobry! :)
    Uwielbiam Twój styl pisania i to jak.. nazwijmy to stworzeniem.. stworzyłaś bohaterów. :3 !
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało ;)
      Obiecałam, że wrócę i wróciłam. I mam nadzieję, że tym razem Was nie zawiodę ^^ ;*

      Usuń
    2. Nigdy nie zawodziłaś. :*
      Każdy potrzebuje czasem chwili przerwy. :)

      Usuń
    3. Oby to pomogło ^^
      Dziękuję za wiarę i zrozumienie ;)

      Usuń
  2. Nawet nie wiesz ile na to czekałam . Ile o tym marzyłam. I się doczekałam , znowu prowadzisz bloga ! ;D Kiedyś zostawiałam Ci komenty pod nickiem Floresska , ale teraz zmieniam się na Careey .! ;) No ale ze mnie egoistka , tylko o sobie ... xP Świetna notka ! Jak mamę kocham uwielbiam twój blog i kocham każdym włókienkiem duszy ! xD
    Założyłam też swojego , ale niestety nie o Hermionie < :( > tylko o tak swoje przemyślenia . Wejdź jak będziesz miała czas ;D careey.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak lubisz mój blog. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę i mimo zmiany portalu nadal będziesz zadowolona z tego, co tu umieszczam ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Eeej sorki ale ja go uwielbiam !!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że mój komentarz się nie opublikował -.-! no to piszę go jeszcze raz ;3
    Rozdział świetny, długo przez nas wyczekany :D Jedyne, czego mi brak, to (poza Lenkey'em, oczywiście) opisy Beuxbatons... Wiem, że w książce nie było za dużo na jej temat i nietrudno wymyślić wszystko od podstaw, ale mnie trochę tych opisów właśnie brakuje.
    No, nie chcę cię poganiać, ale my tu czekamy ^^.
    Pozdrawiam, Skyler.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział lada dzień ;*
      A co do opisów... Jestem z nimi na bakier ostatnio xd ale mimo wszystko postaram się coś naskrobać. Chociaż niczego nie obiecuję ^^
      Cieszę się, że jesteś, bo już się przez chwilę bałam, że o mnie zapomniałaś <3

      Usuń
  5. Rozdział świetny ; D Czytałam twojego bloga jeszcze na onecie ^^ Oczywiście czekam z niecierpliwością na kolejne ;D no i zapraszam do siebie ; *

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak mi tęskno za Draco ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Careey ♡ ♥ Dracooo ...!!!29 lipca 2012 13:17

    Oł Jeeeeee Yeeeeaah ♡ ♥ Draco jest Świetny . Chociaż Tom też wydaję mi się bardzo ciekawą postacią ^^ ;) Blaise tak samo wlicza się do super gości . Takie Fajne Trio ♡ ♥
    PS A czy Dramione nadal jest aktualne ? Herm jest z Tomem :/ Draco bardziej do niej by pasował , ale myślę , że ty o tym wiesz . :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taak, to nadal jest Dramione ;) też wolę Hermionę z Draco. Ale opowiadanie wydaje mi się zawsze ciekawsze, gdy oprócz głównego wątku (Dramione w tym przypadku) ma jeszcze inne (u mnie to właśnie Tom z Hermioną, Blaise z Ginny, cała postać Lucy i to jak zawsze potrafi namieszać)

      Usuń
  8. Careey ♡ ♥ Dracooo ...1 sierpnia 2012 07:26

    Aha super . Masz rację . Czekam na Draco ... ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. wróciłaś !! nawet nie wiesz jak się ciesze :)))
    -Pati

    OdpowiedzUsuń
  10. o przeczytałam i rozdział fajny ... ciekawe co zrobi Draco :DD już nie moge się doczekać , pisz szybko ... i miłych wakacji :**
    -Pati

    OdpowiedzUsuń
  11. Super! Jeden z najlepszych blogow które czytałam! Pozdrawiam.
    Godka

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam tego bloga!!!
    Dramionka♥

    OdpowiedzUsuń
  13. ej ale ona przeciez nie jest szlamą :D

    OdpowiedzUsuń

Theme by MIA