Perspektywa Lucy.
Siedziałam
na błoniach nad brzegiem jeziora i podziwiałam wschód słońca. Opierając się o
gruby pień starego dębu, rozmyślałam nad tym, co ostatnio działo się w moim
życiu. Wschodzące, kwietniowe słońce przyjemnie pieściło moje policzki i było
miłą odmianą po chłodnej nocy. Przyszłam tu o trzeciej nad ranem, zła
bezsennością, która doskwierała mi niemiłosiernie przez ostatnie dwa tygodnie.
Dwa
tygodnie… Tyle minęło od mojej kłótni z Tomem. Czy coś się zmieniło przez ten
czas? Sama nie wiem. Na pewno moje serce z każdym dniem krwawiło bardziej.
Ludzie mówią, że czas leczy rany, ale ja jakoś nie potrafię w to uwierzyć. Na
razie nie czuję, żeby było lepiej, a jedynie z każdym dniem coraz gorzej.
Swojego
brata unikałam, jak tylko mogłam przez cały ten czas. I wydaje mi się, że
nikogo nie powinno to dziwić. Czasem podczas tych długich, bezsennych nocy,
wydawało mi się, że nadal czuję pieczenie na policzku, w który mnie uderzył. I
wciąż nie mogłam uwierzyć, że to zrobił. Jak mój własny brat mógł podnieść na
mnie rękę? Czy naprawdę świadomość tego, kto jest jego prawdziwym ojcem, mogła
wpłynąć na niego aż tak bardzo?
Te
wszystkie pytania z każdym dniem coraz bardziej zaczynały mnie dręczyć.
Potrzebowałam z kimś o tym porozmawiać. Chciałam wyrzucić z siebie cały ten żal
i poczuć, że ktoś to rozumie, usłyszeć słowo pocieszenia, wiedzieć, że jest
ktoś, na kogo mogę liczyć. Ale w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc.
I ta świadomość powoli mnie zabijała.
Tylko
Blaise... Ach, ten przeklęty Zabini! Dlaczego go tu nie było?! Dlaczego nie
irytował mnie swoją obecnością na każdym kroku?! Dlaczego nie wróci i nie
sprawi, że poczuję się lepiej? Dopiero słowa Toma uświadomiły mi, że uczucia,
jakie żywiłam do niego przez te wszystkie lata nie były tylko negatywne. Chyba podświadomie
wiedziałam, że od początku był w nich jakiś zalążek dobroci. Czy to była
miłość? Nie sądzę. Ale czułam się przy nim bezpiecznie, czułam, że on mnie
rozumie i zawsze wysłucha, nawet jeśli w odpowiedzi dostawałam jedynie kolejną,
kąśliwą uwagę. Nasza noc nie była dla mnie tylko przelotną przygodą, fascynacją
spowodowaną alkoholem płynącym w żyłach. Nagle zdałam sobie sprawę, że była
czymś więcej. Czymś na co czekałam już od jakiegoś czasu.
Ale jego
nie ma. Zniknął. Prawdopodobnie zaszył się teraz, w jakimś obskurnym, odległym
miejscu, żeby nikt go nie znalazł. Nikt nie miał od niego żadnych wieści, ale
nie czułam z tego powodu niepokoju. Domyślałam się, że to wszystko jest
zaplanowane przez niego i Malfoya. A Draco nawet, jeśli nigdy by się do tego
nie przyznał, nie pozwoliłby, żeby jego najlepszemu przyjacielowi, coś się
stało. Za dobrze go znałam. W końcu płynęła w nas ta sama krew Malfoyów.
Westchnęłam
cicho. Miałam dosyć tego miejsca. Chciałam wrócić do domu, zaszyć się w swoim
małym pokoju i zapomnieć, że Tom nadal miesza ze mną pod tym samym dachem. Ale
nawet nie miałam pewności, że taki dzień nadejdzie. W powietrzu wisiało widmo
zbliżającej się bitwy, z której nawet nie miałam pewności, że wyjdę cało.
Przeklęci Śmierciożercy. Dołączyłam do nich tylko ze względu na Toma… I co z
tego mam? Jakąś wdzięczność? Chociażby krótkie słowo dziękuję?!
- Przeziębisz się, jak będziesz tak spędzać noce – usłyszałam za plecami troskliwy głos brata. Lekko drgnęłam, gdy poczułam, że narzuca mi na plecy swoją bluzę. Skrzywiłam się lekko, zła na siebie, że nie wyczułam jego obecności.
- Nie martw się, poradzę sobie – odpowiedziałam oschle, zrzucając z siebie jego odzienie i podnosząc się z trawy. Otrzepałam spodnie i ruszyłam w stronę zamku.
- Luc, zaczekaj – Poczułam, jak po plecach przebiega mi dreszcz, gdy usłyszałam, jak mnie nazwał. Dawno już się do mnie tak nie zwracał… - Proszę, porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym, Tom. – Pokręciłam głową, nawet się nie zatrzymując. Słyszałam jednak, że on się nie poddaje mi idzie za mną.
- Zauważyłem, że mnie unikasz.
- Powinieneś więc też załapać aluzję, że nie chcę cię widzieć – mruknęłam w odpowiedzi. Dużo kosztowały mnie te słowa.
- Przeziębisz się, jak będziesz tak spędzać noce – usłyszałam za plecami troskliwy głos brata. Lekko drgnęłam, gdy poczułam, że narzuca mi na plecy swoją bluzę. Skrzywiłam się lekko, zła na siebie, że nie wyczułam jego obecności.
- Nie martw się, poradzę sobie – odpowiedziałam oschle, zrzucając z siebie jego odzienie i podnosząc się z trawy. Otrzepałam spodnie i ruszyłam w stronę zamku.
- Luc, zaczekaj – Poczułam, jak po plecach przebiega mi dreszcz, gdy usłyszałam, jak mnie nazwał. Dawno już się do mnie tak nie zwracał… - Proszę, porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym, Tom. – Pokręciłam głową, nawet się nie zatrzymując. Słyszałam jednak, że on się nie poddaje mi idzie za mną.
- Zauważyłem, że mnie unikasz.
- Powinieneś więc też załapać aluzję, że nie chcę cię widzieć – mruknęłam w odpowiedzi. Dużo kosztowały mnie te słowa.
Chłopak
złapał mnie za nadgarstek i zmusił, żebym się zatrzymała. Odwróciłam się w jego
stronę i spojrzałam mu twardo w oczy. Mierzyliśmy się tak spojrzeniami przez
dłuższą chwilę. W końcu Tom przerwał ciszę.
- Nie udawaj, Lucy. Nie udawaj silnej. Wiem, że nie radzisz sobie z tym wszystkim sama – szepnął cicho. Zmrużyłam oczy i zacisnęłam wargi w wąską szparkę.
- Jestem silniejsza niż myślisz – warknęłam przez zęby i wyrwałam się z jego uścisku. – I nawet nie waż się tego kwestionować.
- Wybacz mi, proszę. Poniosło mnie. Wszystko, co powiedziałaś, było takie prawdziwe i… takie bolesne. Ja też nie radzę sobie z tym sam. Potrzebuję cię – powiedział cicho, spuszczając wzrok.
- Kiedy ja cię potrzebowałam, ciebie nie było. A ja nie będę na każde twoje zawołanie. To ty zgotowałeś sobie taki los, więc teraz radź sobie sam. Może wtedy zrozumiesz, jak mi było ciężko, kiedy się ode mnie odsunąłeś – powiedziałam to najbardziej obojętnym tonem, na jaki było mnie stać, chociaż każde wypowiadane przeze mnie słowo, bolało jak tysiąc igieł wbijanych w serce. Wiedziałam, że już nie ma odwrotu. Że teraz to ja pozwalałam mu odejść. Czułam jednak, że nie ma już odwrotu.
- Nie udawaj, Lucy. Nie udawaj silnej. Wiem, że nie radzisz sobie z tym wszystkim sama – szepnął cicho. Zmrużyłam oczy i zacisnęłam wargi w wąską szparkę.
- Jestem silniejsza niż myślisz – warknęłam przez zęby i wyrwałam się z jego uścisku. – I nawet nie waż się tego kwestionować.
- Wybacz mi, proszę. Poniosło mnie. Wszystko, co powiedziałaś, było takie prawdziwe i… takie bolesne. Ja też nie radzę sobie z tym sam. Potrzebuję cię – powiedział cicho, spuszczając wzrok.
- Kiedy ja cię potrzebowałam, ciebie nie było. A ja nie będę na każde twoje zawołanie. To ty zgotowałeś sobie taki los, więc teraz radź sobie sam. Może wtedy zrozumiesz, jak mi było ciężko, kiedy się ode mnie odsunąłeś – powiedziałam to najbardziej obojętnym tonem, na jaki było mnie stać, chociaż każde wypowiadane przeze mnie słowo, bolało jak tysiąc igieł wbijanych w serce. Wiedziałam, że już nie ma odwrotu. Że teraz to ja pozwalałam mu odejść. Czułam jednak, że nie ma już odwrotu.
Odwróciłam
się na pięcie i ruszyłam w stronę zamku. Liczyłam, że zostawiając Toma za sobą,
zostawiam tam też cały ten ból i żal, które przez niego czułam. W głębi serca
wiedziałam jednak, że to niemożliwe.
~*~*~
Perspektywa Hermiony.
Wyszykowana
na poranne zajęcia, wyszłam ze swojego dormitorium. Zamknęłam za sobą drzwi i
ruszyłam w stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego. Kątem oka wiedziałam Malfoya
siedzącego na kanapie, ale nawet nie raczyłam zaszczycić go spojrzeniem.
- Granger, kultura wymaga przynajmniej się przywitać – powiedział ironicznym tonem. Westchnęłam przeciągle i odwróciłam na pięcie w jego stronę.
- Dzień dobry, Malfoy – powiedziałam obojętnym tonem. – I do widzenia. – Już miałam odwrócić się i odejść, ale Ślizgon był nieustępliwy.
- Wiesz, nie poznaję cię, Granger…
- Ja siebie też. I nie wiem, dlaczego jeszcze z tobą gadam. – Przewróciłam oczami.
- Dziwi mnie, że nie zadajesz żadnych pytań, nie dociekasz, co się stało z Zabinim, dlaczego Caroline wycofała się z konkursu, chociaż wszyscy wiedzieli, że ma większe szanse od ciebie, żeby wygrać w drugim zadaniu. Co się z tobą dzieje, Granger? Czyżby znudziło ci się bycie Wszystkowiedzącą-I-Irutującą-Panną-Granger? – zapytał, śmiejąc się ironicznie pod nosem.
- Mam większe problemy – skrzywiłam się lekko, a do głowy znów powróciły męczące mnie od dwóch tygodni myśli na temat Susan. – Ale cieszę się, że tobie nie znudziło się bycie Sarkastycznym-I-Denerwującym-Ślizgonem. Żegnam – powiedziałam na odchodne i zamknęłam za sobą drzwi, zanim zdążył mi coś odpowiedzieć.
- Granger, kultura wymaga przynajmniej się przywitać – powiedział ironicznym tonem. Westchnęłam przeciągle i odwróciłam na pięcie w jego stronę.
- Dzień dobry, Malfoy – powiedziałam obojętnym tonem. – I do widzenia. – Już miałam odwrócić się i odejść, ale Ślizgon był nieustępliwy.
- Wiesz, nie poznaję cię, Granger…
- Ja siebie też. I nie wiem, dlaczego jeszcze z tobą gadam. – Przewróciłam oczami.
- Dziwi mnie, że nie zadajesz żadnych pytań, nie dociekasz, co się stało z Zabinim, dlaczego Caroline wycofała się z konkursu, chociaż wszyscy wiedzieli, że ma większe szanse od ciebie, żeby wygrać w drugim zadaniu. Co się z tobą dzieje, Granger? Czyżby znudziło ci się bycie Wszystkowiedzącą-I-Irutującą-Panną-Granger? – zapytał, śmiejąc się ironicznie pod nosem.
- Mam większe problemy – skrzywiłam się lekko, a do głowy znów powróciły męczące mnie od dwóch tygodni myśli na temat Susan. – Ale cieszę się, że tobie nie znudziło się bycie Sarkastycznym-I-Denerwującym-Ślizgonem. Żegnam – powiedziałam na odchodne i zamknęłam za sobą drzwi, zanim zdążył mi coś odpowiedzieć.
Można by
rzec, że wszystko wróciło do normy. Malfoy znów był tym samym Malfoyem i zdawał
się zapomnieć o naszej niedoszłej
wspólnie spędzonej nocy. A ja starałam się brać z niego przykład i
odwdzięczałam się tym samym. Wspomnienie tamtych wydarzeń zepchnęłam w
najciemniejszy kąt mojego umysłu i starałam się do tego nie wracać. Pochłaniało
mnie teraz zupełnie coś innego – od czasu drugiego zadania nie miałam żadnego kontaktu
z Susan. Zniknęła z mojego umysłu, nie odpowiadała na listy, których wysłałam
chyba z tuzin przez ostatnie kilka dni.
Spędzałam
też każdą wolną chwilę w bibliotece. Raz ćwicząc i przypominając sobie
zaklęcia, które mogłyby przydać mi się podczas trzeciego zadania, a innym razem
szukając informacji na temat tego, w jaki sposób umysł mój i Susan był
połączony. Niestety, jak dotąd, nie spotkałam ani jednej wzmianki,
przybliżającej mnie do rozwiązania zagadki. Równocześnie przeklinałam siebie w
myślach, że nigdy nie wyciągnęłam z pani Hope więcej informacji na ten temat.
Przecież miałam tyle okazji!
Coraz
częściej jednak, schodziło to na boczny tor. Trzecie zadanie turnieju
pochłaniało mnie bez reszty. Bardzo przypominało mi to, które musiał jako ostatnie
wykonać Harry podczas Turnieju Trójmagicznego. Z tą jednak różnicą, że każda
para z poszczególnej szkoły zostawała teleportowana w inną część stworzonego
specjalnie na tę okazję lasu. Zwyciężał ten, kto jako pierwszy znalazł z niego
wyjście. Pod warunkiem, że po drodze nie dopadło i nie zjadło go jakieś
przerażające, magiczne stworzenie albo nie zaatakowała jadowita roślina. Może
gdybym miała inne oparcie, to nie przeżywałabym tak tego zadania. Wiedziałam
jednak, że pozostawiona w środku jakiegoś buszu, sam na sam z Malfoyem, jestem
w większym niebezpieczeństwie niż musiałabym zrobić wszystko sama. Dlatego cały
swój wolny czas poświęcałam na przygotowania. Byłam już tam blisko zwycięstwa w
tym konkursie, że nie zamierzałam się teraz poddawać. Zbyt wiele już
osiągnęłam.
Spojrzałam
na zegarek na ręku. Zostało mi jeszcze ponad czterdzieści minut do pierwszych
zajęć. Zawróciłam więc na pięcie i ruszyłam w stronę biblioteki. Zawsze uda mi
się powtórzyć jeszcze kilka zaklęć, prawda?
~*~*~
Perspektywa Blaise’a
Mijał już
drugi tydzień, kiedy byłem zamknięty w tej odciętej od świata norze. Dopiero
teraz zrozumiałem, dlaczego Malfoy tak bardzo lubił tu przyjeżdżać – odkąd tu
przyjechałem, nie widziałem w okolicy żywej duszy, a wokół panował taki spokój,
że momentami miałem wrażenie, jakbym był ostatnim, żyjącym człowiekiem. Cisza,
która tu panowała była tak irytująca, że aż brzęczało mi w uszach. Wiedziałem,
że jak będę musiał tu spędzić jeszcze przynajmniej kilka dni to zwariuję.
To wszystko
sprawiało też, że miałem więcej czasu, żeby sobie wszystko przemyśleć. W
ostatnim czasie, Ginny praktycznie nie opuszczała mojego umysłu, przez co
chodziłem tylko bardziej na siebie zły, że nie postarałem się o nią bardziej. Z
każdą chwilą nękały mnie również coraz większe wyrzuty sumienia. Jak mogłem
przespać się z Lucy skoro zależało mi na Ginny? Wiedziałem, jak bardzo ją
zraniłem i nie mogłem sobie tego darować.
Nagle
przyszedł mi do głowy pewien pomysł. A gdyby tak się z nią spotkać? Wiedziałem,
że ona mnie nie wyda, mimo że dużo osób mnie szukało – w końcu jeden z uczniów
zaginął bez śladu i nie ma o nim żadnych wieści. Zdawałem sobie jednak sprawę z
tego, że gdy tylko Malfoy dowie się, że naraziłem nasz wspólny plan przez
dziewczynę, znajdzie mnie i zabije gołymi rękami. Z każdą chwilą jednak, coraz
mniej mnie to obchodziło.
Pobiegłem
szybko do zajmowanego przez siebie pokoju i wśród śmieci wszelkiej maści
znalazłem kawałek pergaminu. Złapałem pióro oraz atrament i siadając przy
stole, zacząłem szybko pisać.
Droga Ginny,
Wiem, że nie chcesz mnie znać.
Całkowicie to rozumiem, ale nie daruję sobie, jeśli nie dasz mi ostatniej
szansy. Przyjdź do Gospody Starego Grega na skraju Hogsmeade. Będę tam czekał
cały dzień w następną sobotę. Wiem, że wtedy macie pierwsze, wiosenne wyjście
do wioski, więc nie będziesz miała problemu z przyjściem.
Proszę, daj mi szansę ostatni raz
wszystko Ci wyjaśnić. Obiecuję, że nie pożałujesz.
B.Z.
Przeczytałem
to, co napisałem, jeszcze kilkakrotnie, ale z każdym kolejnym razem, brzmiało
to coraz gorzej. Nie byłem dobry w przelewaniu swoich myśli na papier. Miałem
tylko nadzieję, że Ginny nie odmówi.
Wyszedłem
na zewnątrz i przywołałem do siebie swoją sowę. Przyczepiłem jej do nóżki
napisany przed chwilą list i nakazałem dostarczyć go do Hogwartu. Teraz
pozostawało mi tylko czekać na pozytywną odpowiedź. Innej, nawet nie chciałem
brać pod uwagę.
_________________
Czuję, że
wracam do gry. I nie mówię tylko o blogu. Po raz pierwszy od bardzo długiego
czasu udało mi się odzyskać kontrolę nad tym, co dzieje się w moim życiu.
Jeszcze pół roku temu wydawało mi się, że wszystko tracę. Przyjaźnie, miłostki,
te większe i mniejsze – to wszystko wypadało mi z rąk, a ja nie wiedziałam, jak
to odzyskać. Ale teraz wszystko wraca do normy.
Wniosek?
Nigdy się nie poddawajcie. Nigdy nie wiadomo, kiedy znów będziemy władcami
swojego życie. Kto wie, może los już szykuje dla nas lepsze jutro?
A rozdział
dedykowany Avy ;* tak po prostu. Bo cieszę się, że wróciła i nadal mogę na nią
liczyć. I wiem, że nasza współpraca jeszcze przejdzie do historii. Tego nam obu
życzę ^^
A poza tym
to ona zainspirowała mnie do napisania tego rozdziału. Skończyłam go dosłownie
przed chwilą, a zaczęłam pisać dopiero popołudniu. Więc to jej dziękujcie, że
rozdział pojawił się tak szybko.
Pozdrawiam,
ojej, dziękuję myszko! :*** zaraz zabieram się za czytanie, tylko jeszcze ogarnę maila i siebie tak trochę xd
OdpowiedzUsuńCzy Susan ma nazwisko takie samo jak Twój nick? :D
OdpowiedzUsuńZnalazłam błąd: "odkąd tu przyjechałam [przyjechałEm], nie widziałem w okolicy żywej duszy, a wokół panował taki spokój, że momentami miałem wrażenie, jakby [jakbyM] był ostatnim, żyjącym człowiekiem".
Bardzo mi się podobało i nawet powiem Ci, że Hermiona w tym rozdziale była bardziej podobna do tej kanonicznej niż wcześniej. Olała Malfoy'a [który oczywiście musiał się wtrącić, jak to on] i poszła się uczyć. Szkoda tylko, że nie wie jaki będzie finał trzeciego zadania [chociaż ja liczę, że Draco nie odda jej w łapska Voldemorta ;D].
Ciekawe czy Ginny przjdzie. Sama nie wiem co bym na jej miejscu zrobiła. Ale chyba jednak bym przyszła.
No tak to już w życiu jest, raz z górki, raz pod górkę, ale najważniejsze, tak jak mówisz, nie poddawać się. Chociaż czasem to trudne.
Pozdrawiam!
Tak, tak samo ;)
UsuńBłędy poprawione!
Starałam się, żeby Hermiona wyszła bardziej kanoniczna, bo coraz więcej osób zwraca mi na to uwagę. Cieszę się, że chociaż trochę mi się udało ;d
Sprawa Ginny i Blaise'a już niedługo się wyjaśni. W sumie przez kilka następnych rozdziałów to właśnie na nich się skupię ;d
Kłaniam się nisko! ^^
Przepraszam, że nie zdążyłam wczoraj skomentować, więc robię to dzisiaj od razu. :*
OdpowiedzUsuńja też znalazłam literkówkę: Wszystkowiedzącą-I-Irutująco-Mądrą-Panną-Granger, irytującą mądrą :)
no, tak ma być. W tym odcinku dziewczyny rządzą - ani Lucy nie słucha "przeprosin" Toma, ani Hermiona dogadywania Malfoya. Podoba mi się, że teraz to one są tą silniejszą stroną.
Narobiłaś mi ochoty na spotkanie Blaise' a i Ginny. Czuję, że będzie... pełne emocji :D
Miło czyta się, że ktoś pozbierał swoje życie. Życzę Ci tutaj powodzenia, żeby już nigdy się nie rozpadało. I jeszcze raz dziękuję za dedykację, serduszko. Jak miło jest poczuć się i zostać nazwaną inspiracją. :) Ten apartament u mnie jest coraz większy! :P Oczywiście, że przejdzie do historii, przecież to MY. ;) Odnośnie - pogłówkowałam i w mailu czeka na Ciebie wypracowanie xD
Już poprawiam, dziękuję za wytknięcie ;d
UsuńSpotkanie Blaise'a i Ginny będzie zdecydowanie pełne emocji. Wiem, bo już jest napisane, mimo że to dopiero za dwa może trzy rozdziały ;p
Kocham Twoje mailowe wypracowania <3
juz myslalam ze w tej notce bedzie 3 zadanie, ile nas jeszcze bedziesz trzymac w niepewnosci? ;) milo ze zabini pisze do ginny, lubie go za to! A tak ogolnie to krotko ale wspaniale napisane. Czekam na nastepny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńI ciesze sie, ze zaczelo ci sie ukladac :*
Pati
Na trzecie zadanie musicie jeszcze trochę poczekać ;p ale spokojnie, myślę, że pojawi się gdzie w granicy czterdziestego rozdziału. A to przecież lada moment! ;d
UsuńPrzez chwilę skupię się teraz na wątku Ginny-Blaise-Lucy, więc będziesz miała okazję trochę o nim poczytać ;)
Genialnie !
OdpowiedzUsuńSuper ze lucy nareszcie sie opamietala i chce wziac swoj los w swoje rece . Tom troche stracil w moich oczach , a przeciez jeszcze tak niedawno byl dla mnie fascynacja . Szkoda tylko ze stosunki na fali Draco - Hermiona sa z powrotem chlodne . Mam nadzieje ze nie odda jej Voldkovi , bo ja ci tego nie wybacze !! :'> :D ;** \ MM
Oj tak, Lucy weźmie się teraz w garść i uporządkuje w końcu swoje sprawy.
UsuńStosunki Draco i Hermiony jeszcze kilka razy będą się pogarszać i poprawiać. To mogę obiecać ;)
Co zrobi dowiecie się już niedługo, cierpliwości! ^^
hope <3
OdpowiedzUsuńposłusznie informuję, że wróciłam do gry wraz z nowym postem, szablonem, i pytaniem ;)
jeżeli czytasz/będziesz czytać - skomentuj, daj mi jakiś znak, bo zastanawiam się czy z tym definitywnie nie kończyć :3
+ jej, chyba muszę jednak nadrobić całe Twoje opowiadanie, bo nic nie pamiętm już :C
trzymaj się ciepło i liczę na szybką odpowiedż ;*
No, no, no. Płeć piękniejsza przejmuje kontrolę, bardzo dobrze. Wystarczy już tej męskiej dominacji. Niech poczują teraz, jak to jest być zniewolonym. Chociaż podobałoby mi się, jakby zniewoleni byli też w nieco innych sytuacjach... If you know what I mean :)
OdpowiedzUsuńBiedny Blaise. Musi cierpieć w samotności tyle czasu. Sama lubię pobyć sama przez jakiś czas, ale dwa tygodnie to byłoby chyba za dużo nawet dla mnie. Ale właściwie lepiej dla niego, żeby się ukrywał. Szkoda tylko, że sam tego do końca nie rozumie i ryzykuje życiem, żeby tylko spotkać się z Ginny, której, swoją drogą, też mi szkoda. Biedactwa!
Kulminacyjny moment zbliża się wielkimi krokami! Przewiduję, że to będzie rozdział 38, tak na oko. Byle jak najszybciej. Całuję!
Zdecydowanie wszystko będzie odbijać się teraz na facetach. Poczują smak porażki. Przemyślę jeszcze to ich zniewolenie xd
UsuńGinny jeszcze trochę będzie musiała przejść. A Zabiniemu musiałam pomóc się stamtąd wyrwać, bo przecież by zwariował! ;d
38 rozdział to dopiero będzie taki wstęp. Prawdziwe rozkręcenie akcji będzie raczej w graniach 39-40 rozdziału, podczas trzeciego zadanie turnieju ;d
Pozdrawiam! <3
Było tam kilka powtórzeń, ale poza tym masz świetny język. Co tu się dziwić. Znam Twój styl od lat i po prostu wiem, że potrafisz pisać. Hermiona i Draco... Cóż jak zwykle on zimny drań, ona mądrala która postanowiła utrzeć mu nosa i nie dać po sobie poznać że ma uczucia. Oboje jednym słowem udają. Cóż... czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ;*
UsuńUdawać będą jeszcze trochę, ale to się powoli będzie zmieniać ;)
No proszę, wracam z uczelni po męczącym tygodniu, a tu nowość ;)Bardzo się cieszę z tego faktu.
OdpowiedzUsuńZdziwiło mnie, że Hermiona o nic nie pyta. Ja osobiście chyba bym wariowała, a Malfoyowi nie dałabym żyć, dopóki by mi nie powiedział, co i jak. No i oczywiście nie dziwi mnie jej zaniepokojenie w związku ze zniknięciem Susan. To w ogóle jakieś podejrzane mi się wydaje. Mam nadzieję, że to się niedługo wyjaśni.
Och, Blaise xD
Ona też wariuje, ale nie chce dać po sobie poznać, że jej na czymś zależy. Zresztą jak słusznie zauważyłaś - martwi się Sus i nie Malfoy jej teraz w głowie ;d
Usuńświetne :D kiedy ukaże się następny rozdział ? ;*
OdpowiedzUsuńdziękuję ;)
Usuńprawdopodobnie jeszcze dziś, ale nie obiecuję ;d
[Re: hogwart-memories] Dziękuję za miłe słowa.
OdpowiedzUsuńMówiąc o wynalazkach, rozumiem, że masz na myśli gramofon? Przecież czarodzieje również słuchali muzyki, można uznać że odtwarzacze są kompatybilne z mugolskimi płytami. Nawet jeśli nie, Lily ma go od dawna(co jest w zakładce bohaterowie), więc nie uznałam za konieczne tłumaczenia jego działania.
Wszystkie błędy poprawie razem, gdy dostane drugą wersję od bety.
Pozdrawiam ;) [P.S. Proszę o odpisywanie na komentarze u mnie :)]
troche sie to wszystko skreca plącze w tym opowiadaniu
OdpowiedzUsuń