czwartek, 21 sierpnia 2014

Utracona nadzieja: Rozdział pierwszy


Rozdział pierwszy
Różne rodzaje miłości

Hermiona weszła do ogromnego holu, trzymając kurczowo Rona pod ramię. Ten jednak, jakby nie dostrzegając jej zdenerwowania, delikatnie wysunął jej rękę spod swojego ramienia i podszedł do hotelowej recepcji. 
– Przepraszam, gdzie znajdę salę balową? – zapytał mężczyznę stojącego za długą, wysoką ladą. 
– Poproszę państwa nazwiska.
– Hermiona Granger i Ronald Weasley. 
– Zapraszam za mną.
Recepcjonista opuścił swoje stanowisko i poprowadził ich w głąb holu. Hermiona wciąż rozglądała się zafascynowana. Hotel aż emanował magią. Dziewczyna mogłaby przysiąc, że wyczuwało się ją w powietrzu. Oprócz sklepienia holu, które błyszczało milionem drobnych gwiazd, nic innego na pierwszy rzut oka nie wydawało się zaczarowane. Jednak to miejsce miało w sobie coś, co sprawiało, że Hermiona po raz pierwszy od wielu lat znów poczuła się jak w Hogwarcie.
– Tu jest niesamowicie – mruknęła, znów łapiąc Rona pod rękę. 
– Mhm – mruknął od niechcenia, jakby w ogóle nie słysząc jej słów.
Hermiona westchnęła i oparła głowę na ramieniu chłopaka. Bolała ją jego obojętność, ale starała się zrozumieć, jak ciężkie przeżywa teraz dni. W końcu to kolejna, szósta już rocznica Wielkiej Bitwy o Hogwart. Wszyscy opłakiwali dzisiaj poległych, ale nie wszyscy swoich bliskich. Mimo że Ron rzadko o tym wspominał, Hermiona doskonale zdawała sobie sprawę, że kolejną rocznicę śmierci swojego brata wolałby przeżywać w samotności, a nie w gronie tych wszystkich ważnych ludzi, którzy podchodzili, żeby uścisnąć mu rękę, rzucić zdawkowe słowa, które w ich mniemaniu miały być dla Ronalda pociechą, a potem zacząć bezsensowną pogawędkę o pogodzie albo polityce. Rok w rok wyglądało to tak samo. Cała ich trójka musiała się mierzyć z niechcianą sławą. I chociaż to właśnie Ron najbardziej lubił chełpić się popularnością i opowiadać o tym, co przeżyli, w takich chwilach nawet on miał dość zainteresowania. 
– To tutaj – rzekł recepcjonista, zatrzymując się przed ogromnymi drzwiami, które teraz było otwarte na oścież.  – Życzę państwu udanej zabawy. – Uśmiechnął się jeszcze i odszedł, pozostawiając ich u progu sali. Ron westchnął przeciągle. 
– No to zaczynamy tę całą szopkę… – mruknął bardziej do siebie niż do Hermiony i ruszył w głąb sali, wypatrując przeznaczonego dla nich stolika. 
Hermiona bez skrępowania oglądała się z zafascynowaniem wokół siebie, chłonąc każdy szczegół sali, którą rozświetlały tysiące świec, wiszących w powietrzu kilka metrów nad ich głowami. Po lewej stronie, wzdłuż ogromnych okien, stały dwu-, cztero- i sześcioosobowe stoliki z wykwintnymi nakryciami i karteczkami z nazwiskami gości. Kawałek dalej rozpościerał się parkiet, na którym co odważniejsi już tańczyli do powolnej, sączącej się z hotelowych głośników, muzyki. Tuż za nimi Hermiona dostrzegła niewielki bar, gdzie kelner, ubrany w śnieżnobiałą koszulę i czarną kamizelkę, serwował różnokolorowe drinki. Wokół jego baru znajdowało się kilka, pustych jak na razie, stołków, które według Hermiony burzyły cały ten wykwintny wygląd sali i jej magię.
Nagle obok nich pojawił się mężczyzna, ubrany zupełnie jak ten kelner za barem, i zaproponował, że zaprowadzi ich do stolika. Z grzeczności zapytał o nazwiska, chociaż Hermiona od razu zorientowała się, że dokładnie wiedział, kim są. Domyślała się, że recepcjonista, których ich tu przyprowadził, również zapytał o ich godność jedynie dla formalności. Nie mogła zrozumieć, po co to wszystko.
Usiedli razem z Ronem przy czteroosobowym stoliku. Pozostałe dwa miejsca czekały na Ginny i Harry’ego, ale na razie nigdzie nie było ich widać. Hermiona modliła się o to, aby pojawili się jak najszybciej, bo napięcie rosnące pomiędzy nią a Ronem stawało się nie do zniesienia, a zalegająca między nimi cisza wcale nie pomagała. Hermiona nawet już otwierała usta, żeby rzucić jakąś wesołą uwagę, ale widząc naburmuszoną minę Ronalda i jego tępy wzrok, wpatrzony w papierową serwetkę, którą miętosił zawzięcie w palcach, stwierdziła, że to nie jest jednak najlepszy pomysł. 
Pozostało jej jedynie czekać na przyjaciół. I na koniec tej męczarni.

*

Po długim przemówieniu Ministra Magii, wymienieniu wszystkich poległych w bitwie, a także po krótkim wystąpieniu Harry’ego, który co rok był proszony o wygłoszenie kilku słów, z głośników znów popłynęła muzyka, a obecni zaczęli wyraźnie się rozluźniać. Parkiet był prawie pełny, a ludzie, którzy pozostali przy stolikach, byli pogrążeni w rozmowach ze znajomymi, których dawno nie widzieli, lub z przyjaciółmi, dzieląc się najnowszymi nowinami. 
Przy jednym z takich stolików siedziała Hermiona ze swoją najlepszą przyjaciółką, Ginny Weasley. Ich partnerzy przepadli gdzieś, poproszeni na słówko przez samego Ministra Magii, Hugona Jenkinsa. Jenkins niejednokrotnie radził się ich podczas podejmowania ważnych decyzji i często zapraszał na przyjacielskie, ale bardzo uroczyste, kolacje. Granger cieszyły te spotkania, a w duchu przyznawała także, że jest dumna z tego, co osiągnęła w życiu i jakie kontakty udało jej się nawiązać. Ostatnio jednak coraz częściej czuła, że czegoś jej brakuje. Jakby podczas ostatniej bitwy o Hogwart zgubiła cząstkę siebie, ale dopiero niedawno dostrzegła jej brak. Starała się wyrzucić to niepokojące uczucie ze swojego umysłu, ale myśl o braku jakiegoś celu w życiu, motywacji, wciąż wracała, nie pozwalając Hermionie odpocząć.
– Hermiono, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – Głos Ginny docierał do Granger jakby z oddali. Dopiero po chwili przeniosła wzrok na przyjaciółkę i uśmiechnęła się blado. 
– Przepraszam, ostatnio jakoś źle sypiam. Przez to jestem strasznie nieobecna. Możesz powtórzyć? 
– Właśnie ci powiedziałam, że chyba jestem w ciąży. 
Ruda uśmiechnęła się lekko, a na jej policzki wstąpił delikatny rumieniec. Hermiona otworzyła usta ze zdziwienia, a chwilę potem już ściskała przyjaciółkę, gratulując jej przy tym i zasypując lawiną pytań. 
– Powiedziałaś już Harry’emu? Który to tydzień? Chłopiec czy dziewczynka? – Z przejęciem wyrzucała z siebie Hermiona. Przyszła pani Potter zaśmiała się na to wdzięcznie. 
– Nie, Harry jeszcze o niczym nie wie – odpowiedziała, wyswobadzając się z mocnego uścisku Granger. – Sama dopiero niedawno się dowiedziałam. Poza tym uznałam, że to nie jest najlepszy czas, żeby mówić mu o ciąży. Myślę, że mnie rozumiesz. Rocznica śmierci Freda, Tonks, Lupina, tylu naszych przyjaciół i bliskich... To ich czas, ta nowina może poczekać. 
– Zwariowałaś? Harry musi się jak najszybciej dowiedzieć!
– Tylko się nie wygadaj – zastrzegła Ginny, patrząc surowo na Hermionę. – Powiem mu, ale w swoim czasie. Najpierw chcę się upewnić, że moje podejrzenia są słuszne i... – Młoda kobieta momentalnie przerwała, widząc karcące spojrzenie przyjaciółki. – No, wyduś to z siebie. Widzę, że masz własne zdanie na ten temat – dodała Ruda, przewracając oczami.
– Czy mi się tylko zdaję, czy może obawiasz się reakcji Harry’ego? – zapytała Hermiona. 
– Ja? Nie… Coś ty! Przecież… Nie. No proszę cię… Dlaczego? Ja… - plątała się w swoich wypowiedziach Ginny. W końcu skapitulowała. – To nie tak, że się obawiam. Po prostu nie potrafię sobie wyobrazić jego reakcji. Zawsze rozmawialiśmy o dzieciach w czasie przyszłym, jakby były czymś odległym. 
– Za dwa miesiące bierzecie ślub. To chyba naturalne, że następnym krokiem jest dziecko. Kochacie się, jesteście dla siebie stworzeni, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście… - Granger nie udało się jednak dokończyć, bo jej słowa zagłuszył dźwięk tłuczonego szkła. Wszyscy równocześnie odwrócili się w stronę źródła hałasu. Przy barze stał Draco Malfoy, który chwiejąc się lekko na nogach, trzymał przed sobą wyciągniętą różdżkę i celował nią w kelnera, który z przerażeniem zasłaniał głowę. Tuż za nim eksplodowało właśnie kilkadziesiąt butelek z przeróżnymi trunkami, które teraz płynęły po podłodze i półkach. Na sali na ułamek sekundy wszyscy zamilkli, a ciszę przerywała jedynie sącząca się w tle muzyka. Chwilę później obok Malfoya pojawił się rosły ochroniarz, który złapał go zdecydowanie za ramię i szarpnął w stronę wyjścia. 
– Sam wyjdę – warknął Draco, wyrywając się z uścisku mężczyzny. Schowawszy różdżkę, ruszył w stronę wyjścia. – Koniec przedstawienia, możecie wracać do zabawy i dalej udawać, że wszystko jest w porządku! – krzyknął. Uśmiechnął się ironicznie do osłupiałego tłumu ludzi, który wpatrywał się w niego z litością pomieszaną z niechęcią i kłaniając się ostentacyjnie, opuścił salę, ponaglany przez ochroniarza. 
Hermiona przyglądała się temu z żalem. Mimo że nigdy nie darzyła Malfoya nawet najmniejszą sympatią, nie mogła znieść myśli, że świat zniszczył go do tego stopnia. A co gorsza – wciąż nie zjawiał się nikt, kto chciałby uratować Dracona. Nagle Granger doznała olśnienia. 
– Poczekaj tu, Ginny. Zaraz wrócę.
– Co? Czemu? Gdzie ty idziesz? – zapytała zaskoczona kobieta, nie do końca rozumiejąc, co się dzieje. 
– Zagadaj Rona, gdyby postanowił za mną wyjść, dobrze? Powiedz, że potrzebowałam świeżego powietrza.
– Hermiona! Co ty znowu wymyśliłaś? – krzyknęła Ruda, ale Granger przepychała się już przez tłum ludzi, kierując się w stronę drzwi wyjściowych, tych samych, za którymi zniknął chwilę wcześniej Malfoy.

*

Gdy Draco Malfoy tylko przekroczył próg sali balowej, po raz kolejny wyszarpnął ramię z żelaznego uścisku osiłka, który miał go wyprowadzić na zewnątrz, i znów burknął w jego stronę:
– Sam wyjdę! Naprawdę, wiem, gdzie są drzwi – mruknął, ale ochroniarz, mimo że darował sobie prowadzenie go za rękę jak krnąbrnego pierwszoklasistę, wciąż podążał za nim krok w krok. Dopiero gdy młody Malfoy przekroczył próg hotelu i wyszedł na zewnątrz, osiłek odpuścił, zostając w środku.
Mężczyzna szybkim krokiem oddalał się od hotelu, chcąc jak najszybciej przekroczyć granicę teleportacji i uciec do domu. Klął pod nosem całą drogę, nie zważając na to, ile głów się za nim odkręca i ile par oczu patrzy na niego jak na szaleńca. Już prawie do tego przywykł. Od sześciu lat ludzie wytykają go palcami, wciąż szepcząc między sobą – to on, Draco Malfoy, najmłodszy śmierciożerca, jedyny śmierciożerca, któremu się upiekło.
A tak naprawdę gówno wiedzieli, nic mi się nie upiekło – myślał z goryczą. 
Czuł, że w końcu minął granicę teleportacji, więc skupił całą swoją uwagę na miejscu, w które chce się przenieść i obrócił się wokół własnej osi. Miał wrażenie, że słyszy jak ktoś woła go po nazwisku, ale to już nie było ważne. Nic nie było ważne. Wraca do domu, będzie z dala od tych ludzi, tego miejsca. Znów ucieka.

*

Hermiona przestępowała nerwowo z nogi na nogę, czekając, aż Ron w swoim ogromnym pęku kluczy znajdzie wreszcie ten jeden odpowiedni i otworzy drzwi do ich wspólnego mieszkania. Sytuacja powtarzała się za każdym razem, gdy wracali razem z jakieś imprezy, na której Ron chociaż trochę wypił. Stali wtedy kilka dobrych minut pod drzwiami, bo Weasley nigdy nie mógł sobie przypomnieć, który klucz jest właściwy, więc raz po raz próbował kolejnych, szukając tego odpowiedniego. I oczywiście nigdy nie pozwalał sobie pomóc, wciąż próbując udowodnić Hermionie, że w końcu da sobie radę.
– Ronaldzie, mieszkamy razem już prawie rok… Kiedy wreszcie nauczysz się, którym kluczem otwiera się  drzwi do naszego mieszkania? – Granger westchnęła przeciągle i oparła się o ścianę, znudzona wpatrywaniem się w nieudolne zmagania Rona z zamkiem. – Tak właściwie, po co ci te wszystkie klucze? 
– Nigdy nie wiadomo, co ci się może przydać – mruknął, nawet na nią nie patrząc. – O! Udało się – dodał usatysfakcjonowany chwilę później i otworzył drzwi.
Granger weszła zirytowana do mieszkania. Już na balu była rozdrażniona – Ron nie zwracał na nią uwagi i taktował jak powietrze, nie zdążyła złapać Malfoya, żeby z nim porozmawiać, a teraz jeszcze stała szopka z kluczami. Zazwyczaj nie wyprowadzało jej to z równowagi, ale dzisiaj była wyjątkowo zmęczona, bolały ją stopy od wysokich obcasów i marzyła tylko o tym, żeby ściągnąć z siebie tę niewygodną sukienkę i wreszcie położyć się do łóżka. Dlatego w biegu zrzuciła buty i udała się prosto do sypialni, już w progu rozpinając zamek błyskawiczny swojej kreacji, która od razu wylądowała na podłodze. Hermiona wyciągnęła różdżkę ze swojej niewielkiej, kopertowej torebki i jednym machnięciem sprzątnęła sukienkę, która teraz grzecznie wisiała obok innych rzeczy, które trzeba zabrać do pralni. 
Przeszła w samej bieliźnie po sypialni, kątem oka widzą, że Ron stoi w progu i bacznie się jej przygląda. Żałowała jednak, że to nie jest to samo spojrzenie, które widziała jeszcze kilka miesięcy temu – wtedy było pełne miłości, ciepła, pożądania… Teraz miała wrażenie, że te wszystkie przyjemne emocje zastąpiła jedna rzecz, której zawsze tak bardzo się obawiała – rutyna. Początkowo, gdy zaobserwowała to w zachowaniu Rona, uznała, że jest to dobry znak. W końcu rutyna oznaczała, że się do niej przyzwyczaił, przywiązał, że lubi ich wspólne mieszkanie i nie chciał nic zmieniać. Jednak każdy ich dzień wyglądał tak samo i mimo że Ron sprawiał wrażenie, jakby tego nie zauważał, Hermionie coraz bardziej to ciążyło. Szczególnie w takie dni jak ten, kiedy Ronald chodził nadąsany, smutny albo rozdrażniony (Hermiona wciąż miała problemy, żeby rozgryźć, o co mu tak naprawdę chodzi) i traktował ją jak powietrze. Nienawidziła czuć, jakby była mu obojętna. W końcu to w niej powinien w takich chwilach szukać oparcia, to jej powinien się zwierzać. Ona powinna być pierwszą osobą, do której przyjdzie ponarzekać na cały świat. Tymczasem Ron wydawał się wtedy jeszcze bardziej zamykać w sobie.
Złapała piżamę, którą rano ułożyła schludnie złożoną pod poduszką i założyła ją. Mimo że miała na sobie rozciągniętą koszulkę i zwykłe, krótkie spodenki – Ron wciąż nie odrywał od niej wzroku, a teraz jeszcze oparł głowę o futrynę, uśmiechnął się z rozmarzeniem i głęboko westchnął. Hermiona zmarszczyła brwi.
– Widzę, że dopiero teraz zaczynasz odczuwać ilości alkoholu, jakie dziś wypiłeś – rzuciła, chowając się pod kołdrę. Teraz, kiedy była już w ciepłym łóżku, w swojej ulubionej piżamie, wcześniejsze rozdrażnienie wydawało się odrobinę zmaleć. – Dobrze się czujesz? – zapytała z rozbawieniem, widząc, jak niezdarnie Ron próbuje się rozebrać. Westchnęła przeciągle i z niechęcią wstała, żeby mu pomóc. 
Teraz, gdy nie mógł się już opierać o futrynę, niebezpiecznie się chwiał. Patrzył zamglonym spojrzeniem na Hermionę, kiedy ta rozpinała po kolei guziki jego koszuli, ale wciąż milczał. Dopiero, gdy po ciężkich zmaganiach udało mu się zdjąć spodnie, stanął przed Granger w samych bokserkach, wziął jej twarz w obie dłonie i patrząc jej głęboko w oczy, wyszeptał:
– Potrzebuję cię, Hermiono. Nawet rozebrać się bez ciebie nie umiem. – Uśmiechnął się lekko, cmoknął ją w czoło i chwiejnym krokiem ruszył w kierunku łóżka. Padł na nie jak długi i momentalnie zasnął. 
Hermiona natomiast stała jeszcze przez dłuższą chwilę na środku sypialni i patrzyła na niego z rozczuleniem. Właśnie dzięki takim chwilom wciąż wierzyła, że ten związek ma jeszcze jakiś sens. On potrzebował jej, a ona jego.
Tak właśnie wyglądała miłość, prawda? 

*

Draco wszedł do Malfoy Manor najciszej jak potrafił, żeby nie obudzić swojej matki i, nie zapalając żadnego światła, ruszył prosto na górę do jej sypialni. Zawsze, gdy wracał do domu, najpierw zaglądał do Narcyzy – niezależnie od tego, która była godzina. Jakby chciał się upewnić, że najważniejsza kobieta w jego życiu wciąż tam jest i wciąż oddycha. Bo jeśli słuchać lekarzy, z Narcyzą Malfoy z dnia na dzień było gorzej. Draco próbował wyrzucić tę informację ze swojego umysłu, ale wracała do niego jak bumerang za każdym razem, gdy patrzył na umęczoną twarz matki i jej załzawione od gorączki oczy. 
Nikt do końca nie wiedział, na co choruje Narcyza. Lekarze załamywali ręce i tłumaczyli jej kiepski stan zdrowia pobytem w Azkabanie. Draco niejednokrotnie pytał matkę, co działo się podczas tych pięciu lat, które spędziła w więzieniu za pomaganie śmierciożercom i Czarnemu Panu, ale ona się wtedy jedynie uśmiechała, głaskała po policzku i odpowiadała łamiącym się głosem: To, co zdarzyło się w Azkabanie, zostaje w Azkabanie. A ty po prostu żyj tak, żeby nigdy tam nie trafić. A potem zamykała oczy i już nic nie mówiła przez kilka następnych godzin, jakby wciągnięta w wir niechcianych wspomnień. To jednak nie zaspokajało ciekawości młodego Malfoya. Pragnął wiedzieć, co się tam zdarzyło, bo wciąż liczył na to, że jeśli pozna całą historię swojej matki, będzie mógł jej jakoś pomóc – wreszcie ją wyleczyć. Ale Narcyza była na wolności już prawie od roku, a o tym, co się zdarzyło, nie powiedziała ani słowa – nie zważając na to, że jej stan pogarsza się z każdą chwilą. 
Draco pchnął lekko drzwi i stanął w progu sypialni Narcyzy. Kobieta leżała tyłem do niego, więc nie widział jej twarzy, ale wyraźnie słyszał jej ciężki, urywany oddech. Spała głębokim, mocnym snem – pierwszy raz od kilku tygodni. 
– Śpi już od kilku godzin. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zasnęła na tak długo. – Malfoy drgnął lekko, słysząc za sobą znajomy szept. – Nie martw się o nią, dziś miała dobry dzień.
– Zawsze tak mówisz, Astorio – mruknął w odpowiedzi, krzywiąc się nieznacznie. Wycofał się po cichu z pokoju, unikając uważnego spojrzenia dziewczyny. 
– Bo musisz zacząć dostrzegać pozytywy, Draco. Ciągle jest nadzieja.
– To lepiej nagromadź tej nadziei za nas dwoje, Greengrass. Bo ja swoją już dawno utraciłem. I nie sądzę, bym kiedyś ją odzyskał – odpowiedział kąśliwie Draco i odwrócił się na pięcie, wciąż nie zaszczycając dziewczyny nawet jednym spojrzeniem. 
Miał dość. Już po raz drugi dzisiaj chciał uciec – najlepiej gdzieś daleko. Tam, gdzie problemy nigdy go nie dogonią, jego matka będzie zdrowa, a ludzie zostawią go wreszcie w spokoju. 

_________________
Beta: Naele oraz Florence. Dziękuję!

Witam wszystkich. Jak wrażenie po pierwszym rozdziale? Nie zawiodłam? Nie wyszłam z wprawy? Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was początkiem? Jak wiadomo – początki bywają trudne i nudne, ale inaczej się chyba nie da. Obiecuję wprowadzić akcję tak szybko, jak tylko to będzie możliwe!
Czekam na Wasze opinie! ^^



37 komentarzy:

  1. Zapowiada się ciekawie.
    Nie mogę się doczekać kolejnej części.
    Pozdrawiam,
    HH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) kolejna część prawdopodobnie na początku września. Raczej nie później ^^

      Usuń
  2. Bardzo mi się podoba, wciąga i zaciekawia :D
    na razie jest swietnie!
    czekam na wiecej :p
    pozdrawiam :*
    ~iam_crazy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję, że kolejne rozdziały też przypadną Ci do gustu :>
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Nie zawiodłam się :3 Matko świetnie piszesz :D Na pewno będę odwiedzać :* Czekam na rozwinięcie sytuacji z Ginny i Harrym :D Muszę się dowiedzieć co z nimi. Oprócz tego co wyniknie z dobrego serca Hermiony :)
    Pozdrawiam.
    Zapraszam do siebie :) Oczywiście też coś z HP :D
    http://niezwykle-zycie-katie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ginny i Harry nie wcześniej już w trzecim rozdziale ^^
      Dziękuję za miłe słowa :*

      Usuń
  4. super się zapowiada. czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po prologu byłam bardzo zaciekawiona tym opowiadaniem, dostrzegłam wielki potencjał, jednak został niedosyt, tym rozdziałem pokazujesz swój talent. Naprawdę jesteś wielka, historia zapowiada się niezwykle interesująco. Super, że taka długa notka, bez błędów, fabuła nie oklepana, coś nowego, to się ceni, jestem pod wrażeniem! Pisz szybciutko nowy rozdział, bo nie wytrzymam!
    Arcydzieło <3
    Zapraszam też do mnie na pierwszy rozdział nowego opowiadania dramione-sila-przeznaczenia.blogspot.com
    Będę na bieżąco śledzić o komentować
    Vanillia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że pierwszy rozdział tak bardzo Ci się spodobał. W kolejnych również postaram się nie zawieść ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. A właśnie leci "Straszna dziewczyna ta moja dziewczyna" :P Bardzo mi się podobał fragment o Draco. Był najciekawszy :)
    Ogólnie cały rozdział jest niezły :)
    Ron jest fajny w tym opowiadaniu :) Mam nadzieję, że nie zrobisz z niego potwora :)
    Pozdrawiam i weny życzę, Pani Black :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę podobał Ci się fragment z Draco? :O Miło to słyszeć, bo miałam wrażenie, że ten fragment wyszedł mi właśnie najgorzej, chociażby dlatego, że był dopisywany na ostatnią chwilę ;)
      Zrobił z Rona potwora w swoim poprzednim opowiadaniu, więc tu mu daruję, mimo że go nie lubię :P

      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  7. Zanudziłaś? Nic z tego.
    Jak widać Ron sobie nie radzi, mimo upływu lat, ciągle dręczy go przeszłość, choć powinien choć trochę się otrząsnąć. No właśnie, czy jego związek z Hermioną ma sens? W końcu to co ich łączy nie można do końca nazwać miłością, chyba, że przyjacielską. On jej potrzebuje, ale nic nie daje w zamian, jedynie stres...
    Ginny! Mam nadzieję, że niedługo powie o ciąży Harry'emu. Ciekawi mnie jego reakcja.
    Szkoda, że nie zdążyła złapać Draco, liczyłam, ze jednak jej się to uda. No i sam Malfoy. Pokazałaś tu jego troskę o Narcyzę, frustrację związaną z niewiedzą i nie ma się co dziwić. To jego matka i chce dla niej jak najlepiej.
    Wyjaśnisz co stało się z Narcyzą? Mam taką nadzieję.
    Czekam na więcej i życzę weny
    Croy
    P.S. Dziękuję o tak długie komentarze u mnie, odpowiedziałam na tyle pytań na ile mogłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ron stracił brata, nic dziwnego, że ciężko mu się z tego otrząsnąć.
      Czy związek jego i Hermiony ma sens? Tego nie mogę zdradzić, bo to by wyjaśniało sporą część przyszłej fabuły. Ja wiem, czy ma sens, a czytelnicy będą sami musieli wysnuć jakieś wnioski w przyszłych rozdziałach :)
      Pewnie wszyscy liczyli, że uda jej się go jeszcze złapać. A tu nie! Taka niespodzianka. ^^ Więcej o sytuacji Draco i Narcyzy (jeśli dobrze pamiętam) już w trzecim rozdziale. Natomiast ich relacje, plus historia Astorii już w następnej części :)
      Dziękuję, że zajrzałaś. Wena na pewno się przyda! ^^
      Ściskam! :*

      Usuń
  8. Podoba mi się, naprawdę. Szczególnie Malfoy, który jest już tylko cieniem człowieka, którym był. Dba o swoją matkę i nie może pogodzić się z przeszłością. Cieszę się, że w tym opowiadaniu Draco ma uczucia, ale skrywa je bardziej w sobie. Nie lubię jak robi się z niego przyjaciela wszystkich. Hermiona jest z Ronem, ale im się nie układa. Kolejny plus, że w tym opowiadaniu Weasley nie jest psychopatą. Tak naprawdę, to mi go szkoda, też nie może poradzić sobie z tym, co było. Naprawdę świetnie napisane, styl bez zarzutów. Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam!
    ~Mary!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malfoy nigdy nie będzie "przyjacielem wszystkich". Na pewno nie w moim opowiadaniu. :P
      Nigdy nie lubiłam Rona. I osobiście uważam, że ma za słaby charakter na psychopatę. ^^ Właśnie takie uczucie ma w tej historii wzbudzać Ron - żal. Cieszę się, że jak dotąd się udaje.
      Dziękuję za miłe słowa.
      Również pozdrawiam! :*

      Usuń
  9. Jestem oczarowana, to mój drugi ulubiony blog <3!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaczyna się bardzo zachęcająco, wcale nie zanudziłaś, wiadomo, że pierwszy rozdział jest bardziej wprowadzający do późniejszej akcji, a ten już mnie wciągnął :)
    Postać Dracona przedstawiłaś inaczej niż w większości opowiadaniach, co mnie cieszy.
    Nie wiem co jeszcze mogę napisać, świetny rozdział i czekam na następny.

    Pozdrawiam cieplutko, weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze lubiłam robić z Draco dupka bez uczuć - jak wszyscy. Jednak to jest jego matka i jeśli miał kogoś kochać, to myślę, że byłaby to właśnie Narcyza. Dlatego odbiegłam od zasady robienia z niego bezuczuciowca i uznałam, że nawet on musi mieć jakąś słabość ^^

      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  11. Wreszcie mogę to powiedzieć naprawdę szczerze: cieszę się, że wróciłaś. Wspaniale znów czytać Twoje teksty po tak długim czasie :) pomysł na opowiadanie mi się podoba, nie mogę się doczekać jakiegoś spotkania czy bliższej rozmowy :) Ron obojętny na Hermionę? Zaskoczyłaś mnie, bo zawsze sądziłam, że jeśli ktoś miałby angażować się bardziej, to właśnie Ron :) jestem ciekawa karier i zajęć bohaterów... to by mogło wiele wyjaśniać :)
    Z kolei podoba mi się, że Draco jest opiekuńczy w stosunku do matki i martwi się o nią... w jakiś sposób jeszcze bardziej pogłębia to jego osobowość :)
    życzę dużo weny i pisz szybko :* z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam. I zrobię wszystko, żeby tym razem zostać do końca. Szczególnie, że nie planuję z tego opowiadania robić takiego tasiemca jak z Niewidzialnej, więc liczę, że uda mi się Utraconą skończyć. Pewnego dnia.
      Rozmowy między Draco i Hermioną? Jeśli coś się niedługo pojawi, to będzie to tylko jakaś mała potyczka. Nic wielkiego na razie nie planuję. Wszystko przyjdzie z czasem. ^^
      Ron, ach ten Ron... Nie bardzo wiem, jak się obronić przed tym zarzutem. Widocznie mam tendencję to zmieniania charakteru Ronowi, bo tego książkowego po prostu nie mogę znieść. Nigdy tego nie planuję, a jednak zawsze tak wychodzi. W Niewidzialnej był "tym złym", a tu będzie "tym obojętnym", jak widać. Po prostu nie potrafię pisać o "tym dobrym" Ronie.
      Więcej o karierach już w kolejnych dwóch rozdziałach. Wydaje mi się, że tam poruszę kwestię zajęć wszystkich głównych bohaterów :)
      Och, głęboki Draco <3 nie mogłaś mi powiedzieć większego komplementu <3
      Dziękuję za wszystkie miłe słowa. Miło widzieć znajome nicki ;*

      Ściskam ;*

      Usuń
  12. CU-DO-WNE! ♥
    niecierpliwie czekam na następny. piszesz nieziemsko i masz całkiem ciekawy plan na fabułę, tak przynajmniej myślę.
    pisz i dodawaj, życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Trafiłam tu przypadkiem i nie żałuję. Chciałam przeczytać poprzednią historię, ale nie lubię tych niedokończonych. Jeśli pisałaś ją tak dobrze, jal ten rozdział, to wciągnęłabym się w opowiadanie i spędziła długi czas na wyobrażeniu sobie różnych zakończeń.
    Nie przepadam za historiami pare lat po wojnie. Ale w Twojej wyczuwam ulotne "coś".
    Na pewno jeszcze tu wpadnę.
    Ściskam, em.

    potterowskie-co-nieco.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprzednia historia... hm... Miała swoje wzloty i upadki. Początek i koniec mi się nie podoba, ale z kilku środkowych rozdziałów jestem naprawdę dumna. Kiedyś byłam bardziej, ale teraz, jak wracam pamięcią do swoich starych rozdziałów, to czasem mi wstyd. Strasznie wstyd. Ale to w sumie dobrze - przynajmniej wiem, że się rozwijam i wszystkie godziny spędzone na pisaniu nie poszły na marne. Ale do sedna. Już od dłuższego czasu planuję poprawić tamtą historię. Część fragmentów wywalić, część poprawić, inne napisać od początku. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jak się na to zdecyduję, to na pewno was poinformuję. Ale na razie nie zachęcam Cię do przeczytania tamtej historii. Szczególnie, jeśli jednak zdecyduję się jej nie kończyć. ^^
      Dziękuję za komentarz i miłe słowa ;*

      Pozdrawiam!

      Usuń
  14. Witaj! Piszę tutaj, żeby poinformować, że wysłałam maila w sprawie bety :)
    Jednocześnie chciałabym Ci powiedzieć, że to opowiadanie zapowiada się naprawdę świetnie, gratuluję nieziemskiego stylu!

    Czekam na drugi rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem. Już odpisałam. ^^
      Dziękuję bardzo za miłe słowa, a na rozdział drugi zapraszam lada dzień.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  15. Trafiłam tu przypadkiem, przeczytałam i nie żałuję. Mimo, że to pierwszy rozdział to doskonale wyczuwam talent autorki i intrygującą historię. Wizerunek Draco powala. Nie widziałam go jeszcze nigdy w odsłonie takiego... zagubionego. Mam tysiąc myśli na jego temat. Część jego nadal jest ironiczna, nieznana do tej pory część martwi się o matkę, jako o najważniejszą kobietę jego życia. Za to Astoria... Nie wiem co ona tam robi, ale jej nie lubię :D.
    Ginny w ciąży z Harrym - i bardzo dobrze, cieszy mnie to strasznie!
    Zastanawia mnie dlaczego Hermiona - taka żywiołowa, pełna pasji do życia, odważna dziewucha - trwa w takiej rutynie. I to jeszcze z Ronem. Abstrakcja, oby jak najszybciej się skończyła :)

    Oczywiście dodaję do obserwowanych u mnie i jednocześnie zostawiam prośbę. Postanowiłam skończyć moje Dramione zaczęte dwa lata temu. Może gdy znajdziesz chwilę wpadniesz, poczytasz i powiesz, co o tym myślisz? :) Ściskam mocno i weny życzę mnóstwo!
    Panna Nieporozumienie
    http://grangerxmalfoy-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za tak miłe słowa! Cudownie jest widzieć, że wciąż pojawiają się nowi czytelnicy.
      Draco ma być zagmatwany. Wojna go zniszczyła, stąd to zagubienie. Więcej o tym będzie w kolejnym rozdziale, jeszcze dzisiaj. ^^ Astoria… Będzie się plątać po opowiadaniu, jeszcze nie zdecydowałam, jak duży wpływ na bieg wydarzeń będzie miała ta postać. Wyjdzie w praniu.
      O Ronie i Hermionie też jeszcze będzie. I to dużo. Tyle mogę powiedzieć. :)
      Dramione zawsze chętnie przeczytam, więc na pewno wpadnę!

      Ściskam!

      Usuń
  16. Hope myszko, ani trochę nie wyszłaś z wprawy i ani trochę nie zanudzilas. To było wspaniale i juz uwielbiam to opowiadanie. Mam słabość do doroslych dramione. W ogole sprawilas, że polubilam Rona! To mistrzostwo świata, bo od 2 części, nie o tyle co go nie toleruję o ile darzę antypatią. Po drugie super się zaczyna - startujesz w momencie w ktorym wszystko toczy się tak jak miało byc - Hermiona i Ron, Harry i Ginny, Malfoy wyklety przez spoleczenstwo. I super pomysl z tym balem w rocznicę bitwy! Pisz szybko kolejny :* wybacz za tragiczny komentarz bez polowy polskich znaków, ale piszę szybciutko, bo zaraz mi padnie telefon :( calusy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tu jesteś! Ale zupełnie nie rozumiem, jak to się stało, że polubiłaś Rona. xd Ja tam go nadal nie lubię. Dlatego nie wiem, co takiego napisałam, że jednak się do niego przekonałaś.
      Taki był plan - ostatnio strasznie męczą mnie niekanoniczne fiki (w sensie niekanoniczne aż do bólu, typu Hermiona jako zadziorna Ślizgonka czy Malfoy, który biega za Granger z wywalonym językiem i krzyczy "Mionka, ale ja cię kocham!", serio, widziałam takie!), stąd pomysł, żeby napisać coś jak najbardziej kanonicznego.
      Też mam słabość do dorosłych Dramione. Ale panicznie boję się takie pisać. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
      Kolejny już gotowy, pojawi się jeszcze dzisiaj. :*

      Młah! :*

      Usuń
    2. Kurczę nie wiem co takiego zrobiłaś z tym Ronem, ale serio tak mnie nie denerwuje jak zawsze! :D Haha, to jest syndrom Rona, serio, chyba każda autorka dramione umieszcza go gdzieś w swoim opowiadaniu w takim kontekście, żeby czytelnicy mieli na kim skupiać złe emocje. :D
      Mionka, ale ja cię kocham? Serio. O mój boże serio.
      Nie bój się, będzie cudownie. <3 Tydzień mnie dobija, uczelnia, i te sprawy, ale w weekend nadrobię. Szczerze? Naprawdę nie mogę się doczekać aż to zrobię, a myślałam, że już żadne Dramione mnie nie wciągnie po tym jak napisałam i przeczytałam tyle tych historii. Już wiem dlaczego jesteś hope. <3 Dla mnie, haha :D

      Usuń
    3. No bo ktoś musi być zły! xd Chociaż w tym przypadku będę się starała nie zrobić z Rona czarnego charakteru. Po prostu chłopak się nie stara, żeby być dobrym. :P
      Tak, serio! To chyba najgorsze, co się może człowiekowi przytrafić - potwornie głupie Dramione. Zawsze się wtedy zastanawiam, po co te ałtoreczki piszą DRAMIONE, skoro Hermiona nie jest wcale Hermioną, a Malfoy nie jest Malfoyem. To już nie lepiej napisać o nowych postaciach, zamiast tak bardzo karać kanoniczne?
      Uczelnia też mnie dobiła. Dopiero zaczęłam studia, pierwsze trzy dni, a ja już mam dość. I mam kolokwium za dwa tygodnie z matmy! Za jakie grzechy?! :c
      Jeeej! <3 to dla Ciebie skończę tę historię! Kiedyś. Na pewno. xd

      Usuń
  17. Fantastyczny rozdział. Nie był nudny, nie ciągnął się jakoś przeraźliwie długo do końca, a nawet wręcz przeciwnie był bardzo ciekawy. :) Świetnie wyjaśniasz sytuację Granger i Malfoya i myślę, że całkiem realistycznie przedstawiasz ich losy. Malfoy, który stracił to, czym od zawsze mógł się szczycić i czym się wywyższać - szacunek. Granger jako poczciwa samarytanka, niepewna tego jak powinna wyglądać miłość.
    Świetnie, świetnie i jeszcze raz świetnie.
    Z niecierpliwością będę czekać na kolejne rozdziały, bo już zdobyłaś moje serduszko:).

    Przesyłam ogrom buziaków! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chcę, żeby wszystko było pokazane realistycznie. Niczego nie pragnę tak bardzo, jak stworzenia dobrego, kanonicznego Dramione, które udowodni niedowiarkom, że ten pairing jest ciekawy i może być realny. Ale zobaczymy, co z tego będzie.
      Zdobyłam? Jeej, dziękuję! Teraz się będę stresować, żeby go nie stracić! ^^

      ;*

      Usuń
    2. Nie masz czym. Jestem pewna, że zostanę tu do końca :D :*

      Usuń

Theme by MIA