wtorek, 23 września 2014

Utracona nadzieja: Rozdział drugi


Rozdział drugi
Dobry dzień

Hermiona, słysząc krzątaninę Rona, niechętnie otworzyła jedno oko i spojrzała na zegarek. Było dopiero kilka minut po piątej, ale Ronald kończył już poranny prysznic. Westchnęła przeciągle i głośno ziewnęła. Wciąż czuła się senna, ale wiedziała, że drugi raz nie zaśnie.
– Och, już wstałaś? – zapytał zaskoczony Ron, wycierając ręcznikiem mokre włosy. – Przepraszam, jeśli cię obudziłem. – Uśmiechnął się do niej z niekłamaną skruchą.
– Nie, to nie twoja wina. I tak powinnam już wstać, mam jeszcze parę spraw do załatwienia przed pójściem do pracy – skłamała bez zająknięcia. Chłopak jedynie wzruszył ramionami i wyszedł z sypialni. Dopiero wtedy Hermiona pozwoliła sobie na wywrócenie oczami.
Nie złościła się na niego za to, że ją obudził. Była zła, bo sam tak wcześnie się zerwał i prawdopodobnie już o szóstej chciał być w ministerstwie. Gdyby ktoś jej powiedział za czasów szkolnych, że Ron Weasley w przyszłości będzie takim pracoholikiem – zaśmiałaby mu się prosto w twarz i poważnie zastanowiła nad skierowaniem go do specjalisty. W końcu to Ron najczęściej wymigiwał się od odrabiania prac domowych i wykonywania swoich szkolnych obowiązków – niejednokrotnie wysługując się przy tym Hermioną. Granger nie sądziła, że kiedyś nastaną czasy, kiedy Ron będzie pojawiał się w pracy jako pierwszy i wychodził ostatni. Zdawała sobie sprawę, jak poważnie traktuje zawód aurora i że możliwość zostania jednym z nich była dla niego spełnieniem marzeń, ale zaczynał irytować ją fakt, że poza ministerstwem nie widział świata. A przede wszystkim – nie widział jej.
Nawet Harry nie był tak zaangażowany jak Ron. Nad większością spraw pracowali wspólnie, ale Ginny nigdy nie skarżyła się, że Potter zaniedbuje ją przez pracę. Wychodził do ministerstwa na dziewiątą i wracał po szesnastej. A Weasleyowi zdarzało się nie wrócić nawet na kolację.
Gdyby Hermiona nie znała go tyle lat, pewnie już dawno miałaby podejrzenia, że Ron ją zdradza. Jednak wiedziała, że nigdy nie przeszłoby mu to nawet przez myśl. To była jedna z niewielu rzeczy, które w jej związku należały do pewnych – Ron kochał ją bezgranicznie i nigdy nie szukałby zaspokojenia u innej kobiety. Martwiący był tylko fakt, że pracę kochał jeszcze bardziej, a Granger przestawał podobać się ten nieoficjalny trójkąt. Nie czuła się jednak gotowa, żeby odejść i spróbować ułożyć sobie życie z kimś innym.
Parę minut przed szóstą Ron wrócił do sypialni i cmoknął Hermionę w czoło na do widzenia. W odpowiedzi posłała mu wymuszony uśmiech, ale on zdawał się niczego nie zauważyć.
– Do zobaczenia w ministerstwie – rzucił na odchodne i wyszedł z sypialni. Kilka sekund później Hermiona usłyszała zamykające się drzwi wejściowe. Dopiero wtedy postanowiła wygrzebać się z ciepłej pościeli, żeby zrobić sobie upragnioną kawę. Wcześniej nie wstawała, bo nie miała ochoty na wymuszone rozmowy z Ronem przy śniadaniu. Widziała, że chłopak wciąż ma parszywy nastrój spowodowany kolejną rocznicą śmierci jego brata, a ona, niewyspana i zirytowana, również nie była najlepszym kompanem do rozmowy.
Dlatego gdy pięć minut po wyjściu Rona usłyszała dzwonek do drzwi, skrzywiła się lekko, niezadowolona z wizyty nieproszonego gościa.
– Spodziewałam się, że wpadniesz – powiedziała Hermiona, gdy tylko zobaczyła w drzwiach swoją najlepszą przyjaciółkę, Ginny Weasley. – Nie spodziewałam się jednak, że pojawisz się u mnie o szóstej rano. Myślałam, że nie znosisz wcześnie wstawać.
– Byłabym jeszcze wcześniej, ale czekałam, aż wyjdzie Ron – odpowiedziała Ginny i nie czekając na zaproszenie, weszła do mieszkania.
– Czatowałaś pod naszymi drzwiami? – zapytała z rozbawieniem Hermiona i ruszyła za przyjaciółką do kuchni.
– Nie całkiem pod drzwiami. Piętro wyżej, żeby przypadkiem się na niego nie natknąć. – Hermiona zaśmiała się szczerze na słowa przyjaciółki. Mimo że początkowo nie była zadowolona z jej towarzystwa, powoli zaczynała się rozluźniać. – Wystarczy, że wczoraj musiałam znosić jego burkliwy nastrój. Poza tym nie chciałam mu się tłumaczyć, po co tak wcześnie przyszłam.
– To może chociaż mi wytłumaczysz? – zapytała po chwili Granger, stawiając przed Ginny szklankę z sokiem jabłkowych i siadając obok niej przy stole kuchennym ze swoją kawą.
– Skoro domyśliłaś się, że wpadnę cię odwiedzić, to powinnaś też wiedzieć, dlaczego tu jestem. Chyba to oczywiste, że przyszłam pogadać o Malfoyu. Wybiegłaś wczoraj za nim tak nagle, że nie zdążyłam cię o nic zapytać. A potem Harry nie odstępował mnie na krok i nie miałyśmy ani chwili dla siebie.
– Nie sądzę, żeby było o czym rozmawiać. Nawet nie udało mi się go dogonić – odpowiedziała zgodnie z prawdą Hermiona. Już prawie zapomniała o tej sprawie.
– Ale jednak z jakiegoś powodu za nim pobiegłaś – drążyła uparcie Ginny.
– Chodzi o to, że sama nie rozumiem, po co to zrobiłam. Myślę, że zwyczajnie zrobiło mi się go żal. Przyjrzałaś mu się? Jeszcze nigdy nie widziałam tak bardzo wyniszczonego przez wojnę człowieka. Chciałam mu jakoś pomóc.
– Jak?
– Właśnie nie wiem. To, że za nim pobiegłam, było nieprzemyślane i głupie. Teraz jestem wdzięczna, że nie udało mi się z nim porozmawiać, bo nawet nie wiem, co bym mu powiedziała. Zresztą – czego bym nie zrobiła i nie powiedziała, prawdopodobnie i tak by mnie wyśmiał. Nie wiem, co ja sobie myślałam.
– Ron się zorientował? Gdyby się dowiedział, że chciałaś rozmawiać z Malfoyem…
– Wiem, Ginny. Ale Ron jest ostatnio zbyt zajęty sobą, żeby patrzeć na to, za kim wybiegam z imprez – rzuciła z irytacją Hermiona, jednocześnie zasłaniając kubkiem z kawą grymas, jaki pojawił się na jej twarzy.
– Tak. Pod pewnymi względami mój braciszek się nigdy nie zmieni.

*

Draco Malfoy niespokojnie kręcił się w swoim łóżku. Po kilku niewyraźnych mruknięciach zerwał się do pozycji siedzącej, jednocześnie głośno nabierając powietrza. To nie pierwszy raz, kiedy miewał nocne mary. Można powiedzieć, że od upadku Czarnego Pana, gdy koszmary wielu ludzi właśnie się skończyły, jego tak naprawdę dopiero miały się zacząć.
Kilka pierwszych dni po Wielkiej Bitwie o Hogwart Draco pamiętał jak przez mgłę.


Stałem w kącie Wielkiej Sali mocno przytulony do matki. Nie wiem, jak długo trwaliśmy w tym uścisku, ale jej zapach działał na mnie kojąco i nie chciałem się od niej odrywać. W tamtej chwili, kiedy pod powiekami czaiło się jeszcze uciążliwe wspomnienie wydarzeń rozgrywających się w ciągu kilku (a może kilkunastu?) ostatnich godzin, marzyłem tylko o tym, żeby już nigdy nie wypuszczała mnie ze swoich objęć.
Usłyszałem ciche chrząknięcie gdzieś za sobą, jednak nie miałem siły ani ochoty, żeby się odwrócić. Jakiś głos mówił przepraszającym tonem coś o ministerstwie i jakimś przesłuchaniu, ale nie chciałem tego słuchać. To wszystko było teraz nieważne.
Nagle do moich uszu dotarło głośne trzaśnięcie drzwiami. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się zdezorientowany wokół siebie. Siedziałem przy masywnym, metalowym stole na twardym i strasznie niewygodnym krześle na środku klaustrofobicznego pomieszczenia. Naprzeciwko mnie znajdowały się drzwi w tym samym odcieniu szarości co puste ściany. Zmarszczyłem czoło, myśląc intensywnie, gdzie jestem i jak się tu znalazłem, ale w głowie miałem kompletną pustkę. Odruchowo zacząłem sprawdzać kieszenie, ale w żadnej z nich nie było różdżki. Przy okazji zauważyłem, że wciąż jestem ubrany w to samo co podczas bitwy. Plamy krwi na bluzce i spodniach zaschły całkowicie, a ręce wciąż oblepiał pył. Domyślałem się, że twarz również mam brudną. Nagle zapragnąłem wziąć długi, zimny prysznic.
Niepewnie wstałem i powlokłem się w kierunku wyjścia. Jednak zanim pokonałem chociażby połowę odległości, jaka mnie od niego dzieliła, masywne, metalowe drzwi otworzyły się na całą szerokość i pojawiła się w nich wysoka, nieznana mi kobieta. Trzymała rękę na różdżce i patrzyła na mnie ostrzegawczo. Dopiero po kilku sekundach odezwała się władczym tonem:
– Nie próbuj ucieczek, Draco. Nie jesteś w Azkabanie tylko dlatego, że obiecałeś mi nie wywinąć tutaj żadnego numeru, pamiętasz?
Posłałem jej pytające spojrzenie.
– Nawet nie pamiętam, żebyśmy kiedykolwiek rozmawiali – odparłem nie swoim głosem. Dopiero teraz poczułem nieprzyjemne drapanie w gardle. Miałem wrażenie, jakbym nie odzywał się od wieków.
– Może to i lepiej – odpowiedziała kobieta po chwili namysłu. – Ktoś przyniesie ci zaraz szklankę wody. I jeśli wszystko się będzie zgadzać, za niecałą godzinę powinieneś wrócić do domu. Teraz to już tylko formalność.
 I rzeczywiście. Kilka minut później pojawił się ktoś z wodą, którą wypiłem łapczywie i bez zastanowienia, a chwilę po nim znów w drzwiach stanęła kobieta, z którą rzekomo kiedyś rozmawiałem. Chciałem zasypać ją pytaniami o to, co się stało i gdzie teraz byłem, ale nagle zrobiło mi się słabo. Czułem, jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa i osuwam się powoli na stolik przed sobą. Następne, co pamiętam, to jak obudziłem się w swoim łóżku w Malfoy Manor.

Malfoy, gdy tylko zorientował się, że to, co tak gwałtownie wyrwało go ze snu, było jedynie wytworem jego wyobraźni, z głębokim westchnieniem opadł z powrotem na poduszki. Tępy ból głowy, wywołany wypitym w nocy alkoholem, coraz bardziej dawał mu się we znaki, dlatego niechętnie zwlókł się na dół, żeby jak najszybciej wypić eliksir na kaca.
Gdy wszedł do kuchni i spostrzegł, kto się w niej znajduje, stanął jak wryty, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Narcyza siedziała jak gdyby nigdy nic przy stole i popijała gorącą herbatę. Uśmiechnęła się promiennie do zszokowanego syna.
– Dzień dobry. Nie spodziewałam się ciebie o tak wczesnej porze na nogach. Chyba późno wczoraj wróciłeś? – rzuciła na powitanie.
Rzeczywiście, dochodziła dopiero ósma, a z reguły dla młodego Malfoya to był dopiero czas przekręcania się na drugi bok. Zdecydowanie lepiej funkcjonował wieczorami i w nocy niż o poranku.
Draco dopiero po kilku sekundach oprzytomniał:
– Nie mogłem spać – odpowiedział zdawkowo. Nie chciał mówić matce, że wczoraj znów za dużo wypił, w nocy męczyły go koszmary, a teraz kac nie dawał mu ponownie zasnąć. Nie potrzebowała dodatkowych zmartwień. – Widzę, że dziś się lepiej czujesz? – zapytał niby od niechcenia, przeglądając szuflady w poszukiwaniu fiolki z eliksirem i unikając przenikliwego spojrzenia Narcyzy. Nie chciał, żeby w jego oczach dostrzegła smutek i zatroskanie. To też by ją tylko niepotrzebnie zmartwiło.
– Cytując Astorię: dzisiaj mam dobry dzień – odparła wesoło kobieta. – Z tym że dzisiaj wyjątkowo to zdanie jest prawdą.
Draco już nic na to nie odpowiedział. Znalazł w końcu eliksir na kaca i wypił go łapczywie. Wziął butelkę wody, jeden z wielu tostów zrobionych przez skrzaty i usiadł obok matki. Przeżuwając powoli swoje śniadanie, zerkał ukradkiem na Narcyzę, jakby bał się, że w każdej chwili jej stan może się pogorszyć, a on będzie musiał szybko zareagować i jej pomóc. Nie chciał przegapić krytycznego momentu.
– Gdzie Astoria? – zapytał, przypominając sobie, że nie tylko on powinien się w tym momencie martwić o Narcyzę. – Powinna tu z tobą być – dodał, nie ukrywając złości.
– Odesłałam ją do domu. Niech dziewczyna chociaż przez jeden dzień odpocznie i odwiedzi rodzinę. 
– Powinna tu z tobą być – powtórzył z uporem chłopak.
– Draco, martwię się o ciebie – odpowiedziała z zatroskaniem Narcyza, nie chcąc kontynuować tej bezsensownej kłótni.
– Ja też się o ciebie martwię. Dlatego Astoria z nami mieszka. I dlatego powinna być dyspozycyjna o każdej porze dnia i nocy. Wiedziała, na co się pisze – wyrzucał ze złością. Odłożył zjedzonego do połowy tosta i skrzywił się nieznacznie. Przeszła mu ochota na jedzenie. Teraz myślał tylko o tym, dlaczego Astorii tu nie ma i jak fatalny w skutkach mógłby być jej jednodniowy urlop. A gdyby jego matka zasłabła, a on nie wiedziałby o nieobecności Greengrass? Nigdy nie wybaczyłby tego ani sobie, ani tym bardziej dziewczynie.
– Daj spokój Astorii. Nie prosiła o wolne. To ja zmusiłam ją do wyjazdu. – Nieugięta postawa syna zaczynała drażnić Narcyzę, ale starała się tego nie okazywać. Nie chciała zepsuć tak pięknego dnia. Już nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła się tak dobrze – zarówno fizycznie, jak i psychicznie, dlatego perspektywa poranka rozpoczętego od kłótni z Draconem nie była jej na rękę.
– Ale nie miałaś do tego prawa. Greengrass pracuje dla mnie, nie dla ciebie. To ja decyduję o tym, co i kiedy będzie robić – warknął Malfoy. Szybko jednak pożałował swoich słów. Kątem oka dostrzegł, jak na twarzy Narcyzy maluje się najpierw szok, później niedowierzanie, aż w końcu głębokie rozczarowanie. Poruszył się nieznacznie na krześle i odwrócił wzrok. Nie mógł znieść zawiedzionego spojrzenia matki.
– Staram się nie ingerować w twoje życie, Draco. Martwię się o ciebie, ale akceptuję twoje wybory. Nie pytam, gdzie znikasz wieczorami i dlaczego wracasz dopiero nad ranem. Nie komentuję twojego nadużywania alkoholu, braku pracy i unikania rozmów o przyszłości przy jednoczesnym zawziętym rozpatrywaniu przeszłości. Niejednokrotnie miałam ochotę przywrócić cię do pionu, ale tego nie zrobiłam. – Kobieta przerwała na moment, spodziewając się jakiegoś odzewu, ale Draco wciąż unikał jej spojrzenia, a teraz także zaciskał mocno szczękę, jakby próbując powstrzymać wybuch słów, które cisnęły mu się na usta.
– Mieliśmy dla ciebie plan – kontynuowała swój wywód Narcyza. – Razem z twoim ojcem wszystko obmyśliliśmy jeszcze przed twoimi narodzinami. W końcu byłeś potomkiem dwóch wielkich rodów – Blacków i Malfoyów. Musiała cię czekać wielka przyszłość. Ale przy tym miałeś być przede wszystkim szczęśliwy. Jednak w którymś momencie się pogubiliśmy. Lucjusz stawał się coraz gorszy i przelewał to także na mnie. Tak bardzo chciał, żebyś był najlepszy, że zapomniał o tej drugiej części – to miała być dla ciebie radość. I pewnie w jakimś stopniu była. W końcu nic nie sprawiało ci takiej przyjemności jak możliwość zaimponowania ojcu. Widziałam to, ale uparcie próbowałam ignorować. Wreszcie się udało, ale skutki były fatalne. To wszystko działo się tak szybko… – Z każdym zdaniem Narcyza mówiła coraz ciszej i wydawała się znów coraz słabsza. Draco przyjrzał jej się ukradkiem, znów martwiąc się o jej stan zdrowia. Jego matka, widząc to, szybko wzięła się w garść, starając się przywrócić swojemu głosowi moc sprzed kilku minut.
– Nawet nie wiem, kiedy i jak to się stało, że Czarny Pan wypalił ci Mroczny Znak na przedramieniu – powiedziała znów głośno i wyraźnie. Malfoy wzdrygnął się nieznacznie i mimochodem potarł miejsce, gdzie nadal widniał symbol Voldemorta, chociaż teraz już znacznie bledszy, przypominał jedynie niewyraźną bliznę. – Dopiero wtedy zrozumiałam, jak wiele błędów popełniliśmy z twoim ojcem. I jak wiele głupich decyzji podjęliśmy, kompletnie nie zdając sobie sprawy, jakie to będzie miało konsekwencje w przyszłości. Nie daliśmy ci żadnego wyboru. To był chyba najgorszy błąd.
– Dlaczego mi to mówisz? – mruknął Malfoy, wciąż uparcie wlepiając wzrok w blat stołu.
– Bo nie chcę umrzeć ze świadomością, że w ciągu ostatnich chwil swojego życia obserwowałam, jak zmieniasz się w najgorszą wersję siebie i nic z tym nie zrobiłam. Nie chcę patrzeć, jak zmieniasz się we własnego ojca, Draco.
– Nigdy nie będę taki jak on. Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?! – wybuchnął nagle chłopak. Teraz to on popatrzył na matkę z niedowierzaniem i rozczarowaniem, jednak ona nic na to nie odpowiedziała. Znów miała to swoje puste spojrzenie. Nagle Malfoya ogarnęły ogromne wyrzuty sumienia – popsuł jej dzień. Jedyny dobry dzień od bardzo dawna.
Ta myśl sprawiła, że w ostatniej chwili ugryzł się w język i nie powiedział jej o swoich zamiarach. Poprzedniej nocy, po kolejnej szklaneczce Ognistej Whiskey, przyszedł mu do głowy pewien pomysł – jego ostatnia deska ratunku. Jak codziennie męczyła go świadomość, że w Azkabanie wydarzyło się coś, o czym nie chciała mu powiedzieć matka. Właśnie wtedy zdał sobie sprawę, że ona wcale nie musiała mu nic mówić. Równie dobrze mógł to zrobić Lucjusz. Dlatego resztę nocy myślał tylko o tym, jak może załatwić sobie widzenie z ojcem w Azkabanie. Kiedyś udało mu się odwiedzić matkę, ale to były inne czasy – wtedy miał jeszcze jakieś kontakty. Niestety już dawno temu odciął się od wszystkich, którzy kojarzyli mu się ze starym życiem.
– Idę się położyć. – Rozmyślania Dracona przerwał niewyraźny głos Narcyzy i jej nieporadne próby podniesienia się z krzesła. Potrąciła przypadkiem kubek z herbatą, który, nim ktokolwiek zdążył zareagować, z głośnym trzaskiem rozbił się o podłogę.
– Pomogę ci – zaproponował chłopak i w mgnieniu oka znalazł się tuż przy matce, ignorując całkowicie rozbite szkło. Narcyza jednak odtrąciła jego pomocną dłoń i mruknęła niezadowolona:
– Sama sobie poradzę. Nie jestem dzieckiem – rzuciła urażona w stronę syna i powolnym krokiem ruszyła do swojej sypialni. Draco odprowadził ją do samego łóżka, utrzymując dystans, ale na tyle niewielki, żeby w razie potrzeby natychmiast móc zareagować. Kobieta nie skomentowała tego w żaden sposób, ale była wyraźnie niezadowolona. 
Draco natomiast czuł się tak podle, jak jeszcze nigdy. A wyrzuty sumienia były na tyle uporczywe, że gdy tylko spostrzegł, że Narcyza zasnęła – wymknął się do salonu, by znów utopić smutki w alkoholu. Mimo że nie wybiła nawet dziewiąta.

_________________
Beta: Naele oraz Florence. Dziękuję!

Wybaczcie, że rozdział dopiero teraz. Obiecałam, że pojawi się na początku września, ale z przyczyn niezależnych ode mnie, trochę się to opóźniło. Najpierw moja beta nie miała czasu, a potem ja niespodziewanie wyjechałam i nie miałam ani chwili, żeby wprowadzić poprawki. Przepraszam.
Mam nadzieję, że swoje błędy wynagrodziłam chociaż odrobinę nowym rozdziałem. Niewiele się na razie dzieje, ale nic na to nie poradzę. Chcę porządnie wprowadzić bohaterów zanim ruszę z akcją, więc musicie uzbroić się w cierpliwość.

Czekam na Wasze opinie!

29 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział, mimo iż na razie mało się dzieje, każdy wątek rozpoczyna się interesująco. Ron jako pracoholik - tego się nie spodziewałam :)
    Super napisałaś o Draco, że jest taki opiekuńczy względem matki i po wojnie stał się wrakiem człowieka, teraz pozostanie nadzieja, że Hermiona wkroczy do akcji i pomoże mu. Ciekawi mnie co spowodowało stan Narcyzy, mam nadzieję, że już niedługo to się wyjaśni.
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział,
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie musi się mało dziać. Uwielbiam dokładnie wprowadzać postacie, dlatego tak się to wszystko wlecze. Ale jeszcze ze dwa, trzy rozdziały i powinno wszystko ruszyć! :D
      Stan Narcyzy to jeden z głównych wątków i będzie się ciągnął jeszcze długo. Ale powoli będzie się wyjaśniało, co się stało w Azkabanie. Nie wszystko na raz! ^^

      Usuń
  2. A mi i tak się podoba :) Pisałam to już u Avery, ale tutaj też napiszę: To ja jestem Bellatriks. To był mój pierwszy pseudonim, ale z czasem uległ on zmianie na Pani Black :)
    Rozdział taki melancholijny, że niczym nie różnił się dziś od mojego polskiego w szkole XD Z jednym wyjątkiem. Tę notkę czytałam z zainteresowaniem, a lekcja nie była ciekawa :)
    Cóż, mówiąc szczerze mogłabyś wprowadzić już jakąś akcję....troszkę mi jej barkuj...wiem, wiem "wprowadzenie", ale ja już chcę czytać :)
    Mimo wszystko mi się podobało :))
    Pozdrawiam i weny życzę,
    Pani Black/Bellatriks :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię widzieć, Twój komentarz u Avy zapadł mi bardzo w pamięć i raczej do końca życia go nie zapomnę. Szczególnie, że to dzięki niemu zaczęłam się zastanawiać nad reaktywowaniem Niewidzialnej. :>
      Musisz uzbroić się w cierpliwość. Na akcję będzie trzeba jeszcze trochę poczekać. Na razie chcę dobrze zacząć, żeby mieć solidne podstawy. ^^

      ;*

      Usuń
    2. Ekem, ekem....nie żebym była niecierpliwa, czy coś, ale już jest 21 listopada, także tego...em, może już 'nadszedł czas' jak to Rafiki powiedział.....no,bo..yyyyy....już długo tu nic nie było....no, więc właśnie...ekhem, ekhem

      Usuń
    3. Przepraszam :c postaram się poprawić, a rozdział zaraz dodaję ;)

      Usuń
  3. Witaj !
    Nominowałam cię do Liebster Blog Award !

    Informacje na moim blogu :
    http://nie-snij-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, super, super! Rozdział taki jaki powinien być! Dosyć długi, ale nie nudny! Niestety jeszcze nie ma większej akcji, ale tak musi być, swoją drogą to bardzo duża zaleta potrafić zainteresować czytelników powolnym początkiem historii, jednak tu muszę podkreślić, że nie będzie to zwykła historia, to widać już teraz, piękny język, precyzyjnie używane słowa, dopracowana fabuła, masz szansę zrobić furorę, nie zmarnuj tego!
    Zapraszam również do mnie na nowy rozdzial dramione-sila-przeznaczenia.blogspot.com
    Twoja Vanillia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, ale mi teraz miło! Furorę? Ja? Niee, ja chcę tylko wreszcie napisać coś od początku do końca i być z tego dumna. ^^
      Dziękuję! ;*

      Usuń
  5. Króciutko, albo po prostu tak szybko mi się czytało! Chwyciłaś mnie za serce słowami Narcyzy, które wydały mi się tak prawdziwe, matczyne, że aż zamarłam. Nie ma wątpliwości co do tego, że Narcyza bardzo kocha swojego syna i zawsze chciała dla niego dobrze, a to, że popełniła kilka błędów nie skreśla jej całkowicie, w końcu każdy człowiek się myli. Pięknie. Pięknie. Pięknie.

    Dużo weny, byś mogła napisać dużo nowych rozdziałów jak najszybciej!:P
    Buziaak!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę wydały Ci się prawdziwe? To trochę mi ulżyło, bo moja beta narzekała, że są zbyt narracyjne. Miałam je zmienić, ale nie bardzo wiedziałam, jak mam to zrobić, żeby zachować ich sens. Dobrze, że komuś się jednak podobało. ^^
      Kolejny rozdział już się pisze. Po ciuchu liczę, że za tydzień (może trochę dłużej) się tutaj pojawi.

      ;*

      Usuń
    2. Czekam, czekam i czekam! :)

      Usuń
    3. I wreszcie się doczekasz, obiecuję ;*
      Rozdział gotowy, jak beta sprawdzi to będzie. Dziękuję za cierpliwość. ^^

      Usuń
    4. Sprawiłaś mi dziś wielką radość tym, że rozdział został już wysłany do bety :D + jest długi! hura! :*

      Usuń
    5. A Ty sprawiłaś mi radość tym, że tu regularnie zaglądasz :>

      Usuń
    6. Moja beta zaniemogła :c

      Usuń
    7. Ale jest, jest, w końcu jest! Lecę czytać :)

      Usuń
  6. Niezły rozdział :* nie mogę się doczekać spotkania :) ciekawi mnie zawód Hermiony :p widziałabym ją w roli psychologa :p
    dużo weny i powodzenia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O zawodzie Hermiony więcej będzie już na początku kolejnego rozdziału. A właściwie o starym i nowym zawodzie. Że tak sobie pozwolę zaspoilerować. ^^ Psycholog? Hm… Nigdy o tym nie myślałam. Ale raczej nim nie zostanie. Ja bym chciała, ale nie mogę, więc byłabym o nią zbyt zazdrosna. :P

      ;*

      Usuń
  7. świetny rozdział już nie mogę doczekać się następnego który mam nadzieję pojawi się już niedługo :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W połowie października powinien być. Może przy dobrych wiatrach uda się troszkę wcześniej, ale niczego nie obiecuję! ^^

      Usuń
  8. Opowiadanie naprawdę potrafi człowieka wciągnąć, świetnie piszesz. Czytam każdy rozdział z przyjemnością, podoba mi się że tak dokładnie wszystko opisujesz, trochę szkoda że tamtej historii nie dokończyłaś no ale trudno, mam nadzieje że chociaż ta się powiedzie. Czekam na next i powodzenia w pisaniu 3 rozdziału :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję, że z tą się uda. A Niewidzialnej jeszcze nie skreślaj. Wciąż zastanawiam się nad tym, czy jej nie reaktywować. Już zaczęłam pisać, ale na razie tylko dla siebie. Jeśli ją skończę, wtedy opublikuję wszystko na blogu. Na razie nie chcę tego zaczynać (znowu), jeśli miałabym nie skończyć. ^^
      Dziękuję bardzo za miłe słowa. Rozdział trzeci już gotowy, czeka na zatwierdzenie u bety. Jeśli wszystko będzie dobrze, lada dzień się pojawi. I gwarantuję, że wynagrodzi waszą cierpliwość. :D

      Całuję ;*

      Usuń
  9. Cudowny rozdział! Zyskałaś niwą czytelniczkę.
    Już nie moge się doczekać następnego :).
    Pozdrawiam i weny życzę Tonks :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nową* (głupi telefon)

      Usuń
    2. Nie ma lepszej motywacji do pisania, niż nowi czytelnicy! ;*

      Usuń
  10. Kurczę, przez to,że Malfoy tak bardzo chce dowiedzieć się,co takie wydarzyło się w Azkabanie, teraz i ja o tym nie mogę przestać myśleć. Nigdy bym nie pomyślała, że Draco stoczy się na dno. Że będzie nadużywał alkoholu, że odetnie się od wszystkich,by nikt nie przypominał mu o dawnym życiu.
    No i Ron... No jak on tak może? Wierzyć się nie chce, że zależy mu bardziej na pracy niż na Hermionie. W dodatku ten pracoholizm jest zupełnie nie w jego stylu. Ciągle się zastanawiam, dlaczego tak się zachowuje...
    A Ginny i Harry spodziewają się dziecka. To wspaniale! Jestem strasznie ciekawa reakcji Pottera na tak zaskakującą wiadomość.
    Życzę Ci dużo weny i pozdrawiam!
    Cathleen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bądźmy szczerzy, Malfoy zawsze miał słaby charakter. Moim zdaniem dziwne jest, że stoczył się na dno dopiero teraz. Ale spokojnie, jak już się jest na samym dnie to łatwiej można się od niego odbić - bo już nic więcej nie mamy do stracenia ;)
      Rona nie lubię. Nie będę tego ukrywać. I świadomie bądź nie, zawsze robię z niego "tego złego". W tym przypadku kocha Hermionę niewystarczająco. I wiem, że pracoholizm nie jest w jego stylu, ale to jeden z niewielu przypadków, gdy będę odbiegać od kanonu. Chciałam tego uniknąć, ale czasem trzeba - w końcu to Dramione, nie oszukujmy się, że będzie w stu procentach kanoniczne ^^
      Też jestem strasznie ciekawa reakcji Pottera, bo mam w głowie kilka koncepcji i nie wiem, na jaką się zdecydować xd
      Również pozdrawiam! ;*

      Usuń

Theme by MIA