piątek, 2 stycznia 2015

Utracona nadzieja: Rozdział czwarty

Rozdział czwarty
Początek przygody


Hermiona po zabraniu swoich rzeczy z biura udała się prosto do domu. Nie chciała informować Rona o zwolnieniu, podczas gdy był jeszcze w pracy, dlatego postanowiła, że przygotuje sobie stabilny grunt pod rozmowę, zrobi dla nich romantyczną kolację i wtedy jakoś zamydli mu oczy. Wysłała do niego sowę z prośbą, żeby był o osiemnastej w domu, bo ma mu coś ważnego do powiedzenia, i wzięła się za gotowanie.
To wszystko dobrze brzmiało, ale nie miało nic wspólnego z rzeczywistością. Przygotowanie posiłku, który miał być gotowy w trochę ponad godzinę, zajęło Hermionie całe popołudnie i wieczór. Panna Granger po raz pierwszy była wdzięczna Ronowi za to, że ten spóźnia się na umówioną kolację. Wszystko leciało jej z rąk, na niczym nie mogła dłużej skupić swoich myśli. W głowie wciąż piętrzyły jej się pytania, które chciała zadać Zabiniemu przy najbliższym spotkaniu, natomiast nie miała jeszcze pojęcia, jak poinformować o wszystkim Rona. A właściwie, jakie kłamstwo mu zaserwować.
Początkowo myślała, że sprawi jej to większy problem. Do tej pory dzielili się z Ronaldem wszystkim i nie wyobrażała sobie, że mogłaby mieć przed nim jakiś sekret. Teraz myśl, że z nikim nie może rozmawiać o tajnej organizacji, w której miała pracować na prośbę samego Ministra Magii, napawała ją taką dumą i ekscytacją, że szybko zapominała o kłopotach związanych z chłopakiem i konieczności codziennego okłamywania go bez mrugnięcia okiem.
Hermiona wzdrygnęła się lekko, zdając sobie sprawę, jak bezwzględnie brzmią jej myśli. Nie mogła jednak nic poradzić na to, że podniecenie, jakie w niej narastało, przyćmiewało wszystko inne. Jeśli tylko ta praca miała w końcu stać się czymś, co ją uszczęśliwi i przełamie codzienną rutynę – była gotowa na wszystko. Po prostu miała dość tkwienia pośrodku niczego, bez pomysłu, do czego mogłaby dążyć i jak dalej chciałaby pokierować swoim życiem. W końcu pojawiło się światełko w tunelu.
Jak na zawołanie, gdy tylko Hermiona ustawiła na stole talerze i zapaliła świece, w drzwiach pojawił się Ronald.
– Wybacz spóźnienie, ale mamy straszny kocioł w biurze – zaczął już od progu. – O, widzę, że jednak pojawiłem się w samą porę? – dodał, dostrzegając, że stół jest wciąż nakryty. Zazwyczaj, gdy się spóźniał, Hermiona ze złości jadła sama, zostawiając mu jedynie resztki w lodówce.
– Tak, też miałam lekkie opóźnienie, nic się nie stało – odpowiedziała Hermiona radośnie i cmoknęła chłopaka w policzek. Popatrzył na nią zdziwiony, ale zamiast coś powiedzieć, przyciągnął ją lekko do siebie i złożył na jej ustach długi pocałunek. 
– Skąd ten dobry nastrój? – zagaił z zainteresowaniem Ron, ale zanim Hermiona zdążyła odpowiedzieć, ten podjął inny temat. – Co tak pięknie pachnie? – zapytał i odwrócił się w stronę kuchni.
– Twoje ulubione babeczki z budyniem. Wzięłam przepis od twojej mamy już jakiś czas temu, ale nie miałam okazji z niego skorzystać. Ale ciasteczka są na deser. Na razie siadaj do stołu, nalej nam wina, a ja przyniosę obiad, który chyba przerodził się właśnie we wczesną kolację.
Hermiona na odchodne jeszcze raz pocałowała chłopaka w policzek i cała w skowronkach ruszyła do kuchni, obserwując kątem oka, jak Ron robi to, o co go poprosiła, a potem z niecierpliwością spogląda w jej kierunku. Dziewczyna pokręciła głową z rozczuloną miną.
Kto by pomyślał, że głupie babeczki wywołają w nim tyle radości…

Przez resztę kolacji Hermiona słuchała o tym, jakie urwanie głowy miał w pracy Ron. Wymieniał całą masę nazwisk, których nawet nie próbowała już kojarzyć z twarzami i zasypywał ją informacjami, jakie sam dziś pozyskał, na tematy, które zupełnie jej nie interesowały. Ale jak zawsze, gdy Weasley z fascynacją mówił o swoim dniu, ona słuchała go cierpliwie, nie wykazując przy tym żadnych oznak znudzenia. Wiedziała, że to wszystko jest dla Rona ważne. Chciała, żeby dzielił się z nią swoimi pasjami. A skoro on uznał, że praca jest jego największą pasją to trudno – panna Granger postanowiła to zaakceptować – chociaż na jeden wieczór – i nie wzdychać w duszy, że jej partner stał się pracoholikiem. 
Gdy chłopak w końcu zamilkł – ale bynajmniej nie dlatego, że skończyły mu się tematy, po prostu Hermiona przyniosła deser, którym on się teraz łapczywie opychał – dziewczyna zdecydowała się podjąć temat swojej nowej pracy.
– Zdziwiłam się, że nie usłyszałeś o tym z plotek, które już się zapewne pojawiły w ministerstwie, ale to nawet lepiej się składa – zaczęła Hermiona, próbując skupić myśli na tym, co powiedzieć, zamiast na ubrudzonej cukrem pudrem twarzy Rona. – Nie będę już pracować w Urzędzie Przypadkowego Użycia Czarów. Jenkins mnie zwolnił.
Ron prawie udławił się babeczką, przy okazji dużą jej część wypluwając na talerz stojący przed nim. Na chwilę w pomieszczeniu zapadła cisza. Hermiona nie zamierzała się na razie odzywać, chciała dać Ronowi czas na przyswojenie sobie dzisiejszej nowiny. Nagle to wszystko sprawiło jej jeszcze większą radość, bo zdała sobie sprawę, że w jej życiu w końcu pojawiło się coś, co szczerze zainteresowało Ronalda.
– Jak to cię zwolnił? Jenkins?! Ale jak… Mam z nim pogadać? Ale… Jenkins? Na pewno to był Jenkins?… Hermiono, to bez sensu – wyrzucał z siebie Ron, przyglądając jej się z niedowierzaniem. 
– Spokojnie, nie zostałam z niczym. Po prostu nie będę pracować już w budynku ministerstwa. – Granger ostrożnie dobierała słowa, nie chcąc już na samym początku wzbudzić w Ronie podejrzeń. – Nie mogę ci zdradzić szczegółów, bo sama jeszcze niewiele wiem. Ale gdyby ktoś pytał, proszę trzymaj się wersji, że dopiero szukam pracy. To nowy projekt, dopiero w fazie tworzenia, na razie jest ściśle tajny. Liczę, że zachowasz to w tajemnicy nawet przed Ginny i Harrym…
– Mam kłamać? Po co miałby trzymać buzię na kłódkę, skoro to tylko jakiś podrzędny projekt spoza ministerstwa, który i tak pewnie nie wypali? – zapytał. W Hermionie coś się zagotowało, gdy tylko usłyszała słowo podrzędny i dostrzegła, że Ron wraca do jedzenia babeczki, jak gdyby nigdy nic. Jego zainteresowanie przepadło. – Naprawdę powinnaś rozejrzeć się za czymś innym, Hermiono. Bo jak zatrudnisz się w miejscu, które dopiero powstaje i prawdopodobnie ma marne szanse na przetrwanie, to sama sobie strzelisz w kolano – tłumaczył jej z pełną buzią, co chwilę spoglądając na nią takim wzrokiem, jakby była niesfornym pięciolatkiem, który nie wie, jakie zasady rządzą tym światem i on musi mu to wyjaśnić. 
Hermiona zmrużyła oczy z wściekłości. Ron tymczasem kontynuował swój pouczający wykład.
– Gdybyś razem ze mną i Harrym poszła na kurs aurorski, inaczej by to wyglądało. Mówiłem ci, że tak będzie, Hermiono. Zostajesz w tyle, podczas gdy u nas mogłabyś się wykazać. Harry jest świetnym szefem, na pewno byś sobie poradziła. Nie wiem, czemu tak uparcie nie chciałaś pójść w tym kierunku. – Pokręcił głową z westchnieniem. – Ale zawsze możesz spróbować teraz. Nigdy nie jest za późno. Pewnie przeszłabyś szkolenie bez problemu i za jakiś czas do nas dołączyła. Miałabyś satysfakcjonującą pracę i stanowisko, które umożliwia ci osiągnięcie czegoś wielkiego…
Hermiona nie wytrzymała. Z wściekłością walnęła otwartą dłonią w stół i poderwała się z miejsca, przewracając przy tym krzesło. Ron aż podskoczył, przestraszony.
– Nie wszystko kręci się wokół twojej pracy, Ronaldzie! Istnieją inne, ważniejsze zawody od twojego! Bez aurorów da się żyć, zrozum to wreszcie! – krzyknęła i, zanim chłopak zdążył cokolwiek odpowiedzieć, zniknęła w sypialni, z trzaskiem zamykając za sobą drzwi.

*

Przez dwa następne dni nie zamienili ze sobą ani słowa. Weasley pracował jeszcze więcej niż zwykle, wstając przed kobietą i wracając, gdy Hermiona już spała. Ona natomiast całe dnie spędzała na sprzątaniu mieszkania, wmawiając sobie, że porządkując półki w salonie, uporządkuje również swoje życie. W głębi serca wiedziała, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego, ale wycieranie kurzy, segregowanie papierów i układanie książek na półkach ją odprężało i odciągało od ponurych myśli. 
Głównie jednak chodziło o to, że Hermionie czas dłużył się niemiłosiernie, a wiadomości od Blaise’a nie nadchodziły. Dlatego wstając z łóżka w czwartkowy poranek, zaczęła się zastanawiać, czy nie pokłóciła się z Ronem na darmo, a wszystko, co powiedział jej Jenkins, było tylko jednym, wielkim żartem.
Zniechęcona plątała się po kuchni, ze znudzeniem przygotowując sobie kawę i śniadanie. Popatrzyła na zegar. Dochodziła siódma rano, więc lada chwila powinien się zjawić Prorok Codzienny. Otworzyła okno i usiadła przy kuchennym stole.
Nie minęło pięć minut, kiedy obok talerza z tostami wylądowała niewielka sowa. Hermiona wrzuciła jej należne pieniądze do sakiewki i odebrała rulon szarego papieru. Ptak odleciał, a dziewczyna odrzuciła gazetę na drugą stronę stołu i wróciła do jedzenia. Coś jednak przykuło jej uwagę – papier lekko się poruszał. Granger zmarszczyła brwi i przyjrzała się Prorokowi z zainteresowaniem. Wiedziała dobrze, że fotografie są ruchome, ale teraz wyglądało bardziej na to, jakby coś próbowało się wydostać ze środka zwiniętego papieru.
Wstała i podeszła bliżej gazety, jedną rękę przezornie położyła na różdżce, a drugą zaczęła odwijać gazetę. Wtedy z jej środka wypadł zwój pergaminu przewiązanego wstążką. Hermiona podniosła go z podłogi, czując narastającą ekscytację. Domyślała się już, co znajdzie wewnątrz – Blaise Zabini w końcu się do niej odezwał. Drżącymi rękoma odwiązała czerwoną kokardkę i rozwinęła list.

Najbliższa sobota, godzina dwudziesta druga, skrzyżowanie London Park i Yellow Street. Później wyjaśnię Ci zmianę terminu. Zapamiętałaś? Sobota, 22, London Park i Yellow Street. Bądź punktualnie. Weź ze sobą klucz.
B.

Hermiona zmarszczyła czoło, zastanawiając się, o jaki klucz chodzi. Jednak zanim zdążyła dojść do jakichkolwiek wniosków, list stanął w płomieniach. Granger odrzuciła go odruchowo, mimo że nie poczuła oparzenia. Płomień zniknął równie szybko, jak się pojawił, a na jego miejscu, zamiast kupki popiołu, dostrzegła niewielki kluczyk. Podniosła go, przyglądając mu się uważnie. Nie było w nim nic nadzwyczajnego, ale Hermiona miała już głowę pełną teorii na temat tego, co może otwierać. Uśmiechnęła się do siebie. Wiedziała, że niezależnie od tego, do czego naprawdę służył, ją uwolnił właśnie z klatki złożonej z rutyny, nudnej pracy i niesatysfakcjonującego życia, a do tego postawił przed nią nieskończenie wiele możliwości. Czuła, że ten klucz zmieni jej życie.

*

Draco niecierpliwie chodził po biurze, które kiedyś zajmował jego ojciec. Po podłodze porozrzucane były stare księgi, pergaminy i dokumenty należące do Lucjusza. Młody Malfoy znał je już prawie na pamięć, ale wciąż liczył, że coś w nich znajdzie, że odkryje coś, co do tej pory mu umykało.
 Jesteś idiotą, Draco. Ministerstwo przerzuciło te papiery do góry nogami po zakończeniu wojny i nic. Myślisz, że ty coś znajdziesz? – pomyślał blondyn z goryczą i sięgnął po szklankę z Ognistą. Pociągnął z niej duży łyk, krzywiąc się przy tym mocno. Głowa mu pękała od nadmiaru informacji i alkoholu. Siedział zamknięty w tym pokoju już czwarty dzień. Nie pamiętał, kiedy ostatnio coś jadł i mimo że żołądek skręcał mu się z głodu, Draco skutecznie to ignorował. Od  poniedziałkowej kłótni z Astorią starał się unikać dziewczyny. Był na nią wściekły za to, że wyjechała do rodziców bez słowa, ale równocześnie fala wdzięczności, jaka go zalała, gdy wróciła, sprawiła, że miał ochotę ją wyściskać. Całkowita rozbieżność tych uczuć rozsadzała go od środka, przez co jeszcze bardziej rozbolała go głowa.
Malfoy przystanął na środku gabinetu i rozejrzał się wokół siebie. Chaos, jaki panował wokół, był idealnym odzwierciedleniem tego, co działo się teraz w jego głowie. Chciał znaleźć jakiś sposób, żeby wywalczyć widzenie z ojcem, próbował się dowiedzieć, co działo się w Azkabanie, że jego matka wyszła z więzienia ledwo żywa, i jednocześnie wertował kolejny stos ksiąg medycznych, które mogłyby wyjaśnić stan, w jakim znalazła się Narcyza. Robił wszystko po trochu, nie mogąc się zdecydować, co jest teraz bardziej istotne i co może mu bardziej pomóc. Nie wiedział, w co włożyć ręce, jednocześnie zdając sobie sprawę, że za co by się nie zabrał i tak jego starania spełzną na niczym. Ale przecież nie mógł leżeć bezczynnie i wpatrywać się w sufit.
– Kurwa mać! – wrzasnął na całe gardło i z zamachem rozbił szklankę, którą trzymał, o ścianę naprzeciwko. Szkoło rozbryzgało się na milion drobnych kryształków, błyszczących teraz na podłodze w blasku świec, a po ścianie cienkimi służkami spływała resztka Ognistej Whiskey, która chwilę temu była jeszcze w naczyniu. Draco złapał się za głowę i zamknął oczy, jednocześnie głęboko oddychając.
No, Malfoy. Oczyść umysł. Tak jak uczyła cię ciotka Bellatriks.
– Halo, Draco? – Uszu Malfoya dobiegło ciche pukanie i przestraszony głos Astorii, która sekundę później niepewnie wyjrzała zza drzwi. – Draco, wszystko w porządku? 
– Nic nie jest w porządku, Tori – szepnął chłopak bezradnie, opadając na kolana pośród stosu porozrzucanych i pogiętych od wielokrotnego czytania pergaminów. Ukrył twarz w dłoniach i zacisnął mocno oczy. Chciał zniknąć. Rozpłynąć się w powietrzu i o wszystkim zapomnieć. Znaleźć się w innej, lepszej rzeczywistości.
Wtedy usłyszał, jak dziewczyna wchodzi do pomieszczenia i klęka obok niego na podłodze, a chwilę później poczuł, jak jej drobne, ciepłe ramiona obejmują go mocno. Instynktownie odwzajemnił uścisk, ciasno oplatając Astorię rękami i chowając twarz w jej szyi. Zalała go fala ciepła, która sprawiła, że chciał przylgnąć do niej jeszcze bardziej.
– Dziękuję, że wróciłaś – szepnął prosto do jej ucha. – Nie wiem, co bym zrobił, gdybyś odeszła.
Serce Astorii zaczęło szybciej bić. Zrozumiała, że to jest właśnie ten przełomowy moment. Na tę chwilę czekała. Na jakiś znak od niebios, że nie stara się na darmo. Poczuła, jak przepełnia ją satysfakcja. Udowodniła sobie wreszcie, że Draco nie jest taki bezlitosny, ironiczny i arogancki, jakiego zawsze zgrywa. Nawet on potrzebował innych ludzi do życia. W końcu jej teorie, dla innych wyssane z palca, zaczęły potwierdzać się w praktyce. Po raz pierwszy poczuła, że ten chłopak może któregoś dnia pokochać ją równie mocno, jak ona od lat kocha jego. I ta myśl dodała jej skrzydeł.
Odsunęła się od niego nieznacznie, ale zatrzymując w takiej odległości, żeby ich policzki do siebie przylegały, a usta dzieliły centymetry. Jego ciepły oddech owiał jej twarz. Nie musiała długo czekać – Malfoy zachłannie wpił się w jej usta, przylegając do niej całym ciałem. Zamknęła oczy, pozwalając, by przyjemne ciepło, jakie poczuła w sercu, dotarło do każdej komórki jej ciała. I dopóki nie oderwali się od siebie, nawet nie zdawała sobie sprawy, że wstrzymuje oddech.
– Wiedziałam, że to wszystko tylko pozory. Maska, pod którą skrywa się prawdziwy Malfoy – powiedziała cicho prosto w jego usta i znów namiętnie go pocałowała. Już chciała ponownie oddać się przejmującemu uczuciu szczęścia, gdy chłopak raptownie się od niej oderwał. Otworzył szeroko oczy, położył jej dłonie na policzkach i wyszeptał w podekscytowaniem:
– Jesteś geniuszem, Astorio. Ministerstwo nic nie znalazło, bo mój ojciec to ukrył. Zupełnie tak, jak powiedziałaś, to tylko pozory – wyrzucał z siebie szybko. – Dziękuję! – Prawie krzyknął i głośno cmoknął dziewczynę w usta. Poderwał się z podłogi i z miną szaleńca dorwał się do biurka starego Malfoya. Przerzucił wszystkie szuflady, obejrzał je dokładnie z każdej strony, a potem z pasją zaczął ostukiwać, szukając jakiegoś sekretnego schowka. Gdy skończył z biurkiem, zabrał się za regał z książkami. Astoria przyglądała się temu jeszcze przez kilka minut, myśląc o tym, co właśnie miało miejsce. W końcu westchnęła przeciągle, podniosła się z podłogi i wyszła z pokoju, z przykrością sobie uświadamiając, że Draco nawet tego nie zauważył.

*

Hermiona dotarła na skrzyżowanie Yellow Street i London Park punktualnie o dwudziestej drugiej, ale w pobliżu nie dostrzegła żywej duszy. Odruchowo jeszcze raz spojrzała na zegarek, chcąc się upewnić czy działa i zastanawiając się gorączkowo, czy aby na pewno nie pomyliła godziny.
Może źle zapamiętałam?
Przestępowała z nogi na nogę, coraz bardziej zdenerwowana. Objęła się ramionami i odwróciła za siebie. Aż podskoczyła, widząc dwa kroki za sobą zakapturzoną postać – Blaise’a Zabiniego. 
– Na Merlina, Zabini. Prawie zawału przez ciebie dostałam – mruknęła, ale na tyle głośno, by chłopak mógł ją usłyszeć. Blaise zdjął z głowy czarny kaptur bluzy i uśmiechnął się do niej w iście ślizgoński sposób. Hermionie przeszło przez myśl, że niektórzy nigdy z tego nie wyrastają.
– Powinnaś być bardziej ostrożna, Granger. Myślałem, że po latach walk u boku Pottera, jesteś w stanie się zorientować, że ktoś cię śledzi. Szedłem za tobą od samego mieszkania, a ty nawet raz się nie odwróciłaś.
Dziewczyna zmrużyła wściekle oczy, chociaż w głębi serca wiedziała, że Blaise ma rację. Powinna bardziej uważać.
– Chodź, czas nas goni, a dużo rzeczy muszę ci dzisiaj opowiedzieć – powiedział i od razu ruszył w głąb Yellow Street.
– Może zacznij od tego…
– Cii, nie tutaj, nigdy nie wiesz, kto słucha.
Hermiona zamilkła, chociaż znów poczuła się urażona. Zabini już drugi raz tego dnia potraktował ją jak dziecko, mimo że byli w tym samym wieku. Zastanawiała się, czy naprawdę wie o tyle więcej od niej, że czuje się tak pewnie. A przecież wiedział doskonale, że ona też swoje w życiu przeszła. 
Przyjrzała się chłopakowi dyskretnie. Wyglądał na skupionego, zęby miał zaciśnięte i głęboko się nad czymś zastanawiał. Ta poważna mina zupełnie nie pasowała Hermionie do tego radosnego, nie przejmującego się niczym chłopaka, którego zapamiętała z Hogwartu. Teraz wyraźnie zmężniał, a jego mocno rozbudowane mięśnie były delikatnie zarysowane pod materiałem czarnej jak smoła bluzy. Blaise spojrzał na dziewczynę z ukosa, więc szybko spuściła wzrok, czując, że się rumieni. Poczuła się jak nastolatka przyłapana na tym, że przygląda się swojej skrywanej sympatii. Na tę myśl zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Podziękowała w duchu, że jest ciemno i Zabini nie może tego dostrzec.
Szli w ciszy ciemną uliczką, na której co drugi dom wyglądał na opuszczony albo przynajmniej na poważnie zaniedbany. Okolica była naprawdę nieprzyjemna i mimo że Hermiona mieszkała niedaleko, nie miała okazji tu bywać. Teraz była naprawdę wdzięczna, że nigdy nie przyszło jej do głowy zapuścić się w te tereny. O tej porze było tu wyjątkowo strasznie.
– Jesteśmy na miejscu – powiedział Blaise, zatrzymując się nagle przed wejściem na jedną z posesji. Wyglądem nie odbiegała za bardzo od tych, które minęli chwilę wcześniej. Wydawała się tylko bardziej zarośnięta krzakami, a dom, który można było dostrzec za nimi, był odrobinę większy i starszy niż inne na tej ulicy.
– Co to za dom? 
– To twoje nowe miejsce pracy. Podoba się? – zapytał ironicznie Blaise, na co Hermiona przewróciła oczami.
– To siedziba organizacji?
– Nie, to twój nowy dom. Nie musisz tu mieszkać, ale gwarantuję ci, że będziesz spędzać tu większość czasu. Nikt ci nie narzuci godzin pracy, ale mogę się założyć o stos galeonów, że jak tylko się we wszystko wdrożysz, będziesz przesiadywać tu całe dnie, a po jakimś czasie i noce – puścił do niej oczko. A potem wyjął różdżkę i zastukał nią trzy razy w pordzewiałą furtkę. Dopiero wtedy nacisnął na klamkę i wszedł na posesję.
– Też mam tak robić, zanim wejdę? – zapytała z zainteresowaniem Hermiona, ruszając za Zabinim w stronę drzwi domu.
– Tak, byłbym wdzięczny. Bo w przeciwnym razie będę się musiał tu pofatygować i sprawdzić, kim jest nieproszony gość.
– Skąd będziesz wiedział, że ktoś się tu pojawił?
– Widzisz to maleństwo? Gdyby nie zastukała w furtkę, zaczęłoby świecić na czerwono, wibrować i pokazałoby twój numer. 
– Mój numer? 
– Tak, każdy ma swój numer. Ty jesteś cztery pięć cztery.
– Te liczby mają jakieś znaczenie?
– Nie, raczej nie. Nie lubię schematów. Są zbyt proste do rozszyfrowania. Zazwyczaj nadaję je ludziom ot tak. Co mi akurat przyjdzie do głowy – uśmiechnął się do Hermiony, zatrzymując się przed drzwiami domu. – Mam nadzieję, że zabrałaś ze sobą to, o co cię prosiłem? 
Dziewczyna pokiwała głową i na potwierdzenie wyjęła klucz z kieszeni, aby pokazać go Blaise’owi. 
– Świetnie. Teraz włóż go do zamka, ale nie przekręcaj i nie puszczaj.
Zanim zdążyła zareagować i chociażby zapytać skąd takie polecenie, Blaise przyłożył różdżkę do jej dłoni, zamknął w skupieniu oczy i wymamrotał pod nosem jakąś długą, nieznaną Hermionie formułę. Gdy skończył, przez ciało dziewczyny przeszedł przyjemny dreszcz, a potem poczuła, jak od stóp do głów zalewa ją przyjemna fala ciepła.
– Co to było?
– Tylko ty będziesz mogła użyć tego klucza. Jeśli ktoś inny spróbuje się tu włamać, dostanę takie samo powiadomienie jak w przypadku furtki. Musimy się zabezpieczyć na wszelkie możliwe sposoby, zaraz sama zrozumiesz dlaczego. A teraz przekręć klucz i wchodzimy.
Hermiona z zapartym tchem zrobiła, o co prosił i weszła do środka. Gdy tylko przekroczyła próg, na korytarzu rozbłysło światło.
– Czujniki ruchu. Wiem, że z zewnątrz ten dom wygląda nieciekawie, a dla mugoli to zwykła ruina, ale zadbałem o to, żeby w środku było przytulnie i wygodnie – wyjaśnił Blaise. – Tu masz kuchnie – powiedział, prowadząc ją do pomieszczenia po ich prawej stronie. Dziewczyna zajrzała do środka z zaciekawieniem. Pomieszczenie było niewielkie, ale mądrze i przyjemnie zagospodarowane. Po lewej stronie stała lodówka, dalej, wzdłuż ściany, po lewej stronie Hermiony i naprzeciwko niej, ciągnął się blat kuchenny, na którym znajdowały się ekspres do kawy i mikrofalówka. Dziewczyna nie wiedziała, co jest w półkach pod nim, ale domyślała się, że tam też znajdzie części wyposażenia kuchennego. Obok był podwójny zlew, nad którym znajdowało się okno wychodzące na podwórze, i kuchenka. Przy ścianie, po prawej stał niewielki prostokątny stół z trzema krzesłami. Ściany utrzymane były w delikatnym, kremowym kolorze, który ładnie kontrastował z ciemnymi, brązowymi meblami.
– Ładnie tu – powiedziała Hermiona z uznaniem, co Blaise skwitował pełnym dumy uśmiechem.
– Dziękuję, starałem się – mrugnął do niej i odsunął jedno z krzeseł. – Siadaj. Najpierw wszystko ci opowiem, a potem zwiedzimy resztę domu. 
Podsunął jej krzesło, jak na dżentelmena przystało, zaproponował herbatę, a kiedy odmówiła, usiadł naprzeciwko niej, położył ręce na stole i patrząc jej prosto w oczy, uśmiechnął się tajemniczo.
– Zapamiętaj tę chwilę, Granger. Bo właśnie zaczyna się największa przygoda twojego życia.

_________________
Beta: Florence. Dziękuję!

Ach, ile zamieszania narobił ten fragment z Zabinim. To jest jego druga wersja. Poprzednią napisałam już jakiś czas temu, ale tak strasznie mi się nie podobała, że nawet nie miałam siły jej drugi raz przeczytać. Więc zaczęłam od początku, a tu powyżej są tylko ze dwa niewielkie fragmenty pierwotnej wersji. Początkowo też miałam w jednym rozdziale przedstawić cała rozmowę Hermiony i Blaise’a, ale doszłam do wniosku, że potrzymam Was jeszcze trochę w niepewności.
A tak w ogóle to… podobało się?


Szczęścia w 2015, Robaczki!


20 komentarzy:

  1. Oj podobało się, podobało ;-)
    Przyznam się szczerze, że pewnie postąpiłabym tak jak ty i rozmowę Hermiony z Zabinim dodałabym w kolejnym rozdziale, jednak jako czytelniczka jestem zła i zawiedziona, że tak trzymasz nas w niepewności :D
    Ronald strasznie mnie wkurzył. Dobrze wiedział, że Hermiona chciała z nim o czymś porozmawiać, a jednak nie pytał jej o to, ani nie próbował w jakikolwiek sposób podjąć temat, tylko ciągle mówił o swojej pracy, tak jakby nie interesowało go to, dlaczego Granger chciała z nim porozmawiać. Zachowuje się jak typowy cham, w dodatku, gdy dowiedział się o stracie pracy przez Hermionę i o tym, że zaangażuje się w tworzenie czegoś nowego, zaczął narzucać swoje zdanie dziewczynie, czym jeszcze bardziej mnie zdenerwował.
    Malfoy zachował się dokładnie tak jak spodziewałabym się po Malfoyu. Nawet nie zauważył, że rani Astorię. Prawie mu się udało przeprosić dziewczynę i może doszłoby między nimi do czegoś więcej, gdy wpadł na jakiś wyimaginowany pomysł i zepsuł całą atmosferę. No cóż, taki już typ faceta.
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się już niedługo, bo strasznie ciekawi mnie ta rozmowa Granger z Blaise'm.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się nie męczyć Was długo i szybciutko dodać rozdział! Przynajmniej tyle mogę zrobić. :D
      Typowy Ron, typowy Malfoy… O to mi właśnie chodziło. Może jestem mało oryginalna, ale polubiłam się ostatnio z kanonem. ^^
      Nie zaczęłam jeszcze pisać (właśnie się do tego zbieram), ale prawdopodobnie ta rozmowa zajmie większość rozdziału. O ile nie cały, więc mam nadzieję, że tym razem nie pozostawię niedosytu.
      Również pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ja jestem wielką fanką kanonu. Lubię sobie czasami poczytać coś odmiennego, ale kurczę, to w kanonie się zakochałam jako dziecko i do tej pory ta miłość trwa ;)
      Czekam na kolejny rozdział ;*

      Usuń
    3. Takie samo mam zdanie! A tak mało teraz opowiadań, gdzie chociażby charakter bohaterów jest w miarę kanoniczny… :c
      :*

      Usuń
  2. Pewnie, że się podoba. Super rozdział ale króciutki, jest takim wprowadzeniem do następnego więc czuje niedosyt. Ron... czy dla niego liczy się tylko oni jego poglądy i nikt nie ma prawa myśleć inaczej... A fragment z Draco ekstra ;) Astorii trochę żal chociaż jej postać nie wzbudza we mnie żadnych emocji. Czekam na więcej.
    XYZa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Króciutki? Ech, ciężko Wam dogodzić. Następny postaram się bardziej wydłużyć. ^^
      Właśnie opisałaś typowego Rona – a przynajmniej ja go zawsze tak postrzegałam. Jak się na coś uprze to już nie ma zmiłuj, bo rację ma tylko on, on i on. A co do Astorii to muszę nad nią dłużej popracować, skoro nie wzbudza w Tobie żadnych emocji. Chciałam, żeby chociaż odrobinkę było Wam jej żal… ^^

      Usuń
    2. Ja po prostu bardzo nie lubię Astorii więc nawet jeśli będziesz siedzieć przy niej wieki to nie wiem czy i tak nie zostanie mi obojętna. Troszkę żal mi jej jest, ale gdyby to Hermiona była tak traktowana to byłaby czysta rozpacz.
      XYZa

      Usuń
    3. To trochę mnie uspokoiłaś. :P
      Zresztą właśnie odkryłam, że ja sama może nie tyle, co nie lubię konkretnie jej, ale zdecydowanie nie lubię o niej pisać. xd

      Usuń
    4. Mam tylko nadzieję, że to nie przeze mnie tak Ci się o niej pisze
      XYZa

      Usuń
  3. Faktycznie, rozdział może nie jest zbyt długi, ale na pewno treściwy. Trochę żałuję, że scena z Ronem nie rozwinęła się w większym stopniu. Bardzo chętnie przeczytałabym fragment, w którym Weasley opisany jest jako najgorsze plugastwo tego świata. Nie znoszę go. Nie widzi nikogo poza czubkiem swojego nosa, ot co! A podobno Malfoy taki zły!
    Jak już jestem przy Draco... Ciekawe co tam wyszuka w tym gabinecie. Oby coś mrocznego! Fingers crossed!
    Astoria, tak jak i on, robi wrażenie bardzo zagubionej. Taka biedna, odrzucona i niekochana. Sama preferuję przedstawiać ją jako pewną siebie i silną. Jednak nie można zaprzeczyć, że pasuje do niej także rola wątłej, smutnej i wiecznie oddanej młodej kobiety.
    Blaise'a zdecydowanie za mało! Czuję, że go pokocham! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Nie obrażę się jeśli przedstawisz w nim tylko Zabiniego :)

    XOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio mam wrażenie, że wszystkie są tylko treściwe… Niedługo zacznę pisać sprawozdania. xd
      Jakoś od początku miałam taki zamysł na scenę z Ronem. Tak zawsze wyobrażałam sobie kłótnie jego i Hermiony. Krótkie i treściwe, kiedy Weasley mówi coś niewłaściwego, a ona ucieka wściekła, robiąc scenę. Ale nie wiem, czy doczekasz się u mnie takiego gadania na Rona, przynajmniej nie z perspektywy Hermiony. Bądź co bądź, ona go jednak kocha. Nie może go za bardzo obrażać, bo na mnie nakrzyczycie, że powinna go rzucić. A na razie jej nie wolno. xd
      Draco to popada powoli w jakiś obłęd. Nie panuję nad nim. ^^
      A mi zawsze Dafne kojarzyła się z taką pewną siebie, silną kobietą. Astoria była dla mnie zawsze jej przeciewieństwem – taką cichą i zagubioną duszyczką. Raczej tego się będę trzymać, chociaż jak na Greengrass przystało, pazurki też w swoim czasie pokaże. :D
      W następnym rozdziale na pewno będzie sporo Blaise'a, ale potem to nic nie obiecuję. :>

      Młah :*

      Usuń
    2. Ech, nie miałabym nic przeciwko, żeby rzuciła Rona. Jak można go kochać? Chociaż w końcu: "kocha się za nic, nie istnieje żaden powód do miłości." Ohoho, nie wierzę, że to napisałam. Nienawidzę tego cytatu, w ogóle nie lubię miłosnych sentencji. Wydają mi się jakoś za bardzo podniosłe. Jednak nie o patosie mowa - jeśli "na razie jej nie wolno" to kiedy będzie mogła? Czekam z niecierpliwością :D
      Dafne to już w ogóle w moich wyobrażeniach opisana jest jednym słowem: maszyna, haha :D Ciekawi mnie to pokazywanie pazurków, lubię jak dziewczyny są charakterne i buńczuczne.

      B.Z. + L.D. = </3 Chcesz tego? Jeśli nie, to wepchnij go gdzieś tam, nawet na siłę. :D

      Usuń
    3. Mnie w tych wszystkich miłosnych sentencjach tylko bawi to, że każda twierdzi co innego. Tak jak podajesz, jedna Ci powie, że nie istnieje żaden powód do miłości, a dwie sentencje niżej, na pierwszej lepszej stronie z cytatami, będzie napisane, że kocha się za to, za to i za tamto. xd ale ja osobiście kocham przeróżne sentencje. Taka moja słabość. Nawet jeśli widzę, jak bardzo są niektóre bez sensu. :D
      Hahaha, wyobraziłam sobie Dafne jako takiego robota z mechanicznymi rękami i kwadratową, metalową głową. xd Chyba czas spać. ^^

      Ech, specjalnie dla B.Z. + L.D. spróbuję go gdzieś wcisnąć. :D

      Usuń
    4. Ja w sumie jestem wielką fanką po prostu luźnych zdań - "czasem noce są zbyt ciemne, by je ujrzeć" itd. :D
      Najfajniejsze w nich jest to, że każdy może je interpretować na swój sposób. Wydaje mi się, że mocniej wtedy trafia się słowem do danej osoby. :)

      Tak, zdecydowanie czas spać. W ogóle zaczęłam się zastanawiać czy używać "Dafne" czy "Daphne". Chociaż, gdybym wybrała drugą opcję, musiałabym pisać też "Hermione" haha :D

      Bardzo dobrze! Moim wypełniaczem jest Neville, nie wiedzieć czemu. Nigdy za nim nie przepadałam wyjątkowo. :D

      Usuń
  4. Ah,ah... szkoda że już koniec. Bardzo miło się czytało, wciągnęłam się :) Końcówka wyśmienita, no i scena pocałunku też oczywiście podbiła moje serce haha :D. Zabiniego przedstawiłaś również bardzo pociągająco i już się nie mogę doczekać aż poznamy go lepiej (ale to dramione :( ). Trzymasz w napięciu to trzeba przyznać, szczególnie kończąc w takim momencie. Krytyka chyba nie padnie jeżeli chodzi o ten rozdział. Dobra robota!
    Dzięki za życzenia i nawzajem.
    Do szybkiego zobaczenia :*
    Pati

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co, że Dramione! Ja jestem miłośniczką wielowątkowości! Jak się znowu nie zagubię, to może i Blaise'a więcej przedstawię. Jednak jak pisałam w odpowiedzi na komentarz wyżej – nic na razie nie mogę obiecać.
      Dziękuję za wszystkie miłe słowa! :*
      Młah! :*

      Usuń
  5. Bardzo mi się podobało. Przeczytałam tak szybko, że nawet nie zauważyłam, że rozdział się skończył. Czekam na rozwój wydarzeń. Zabini to dla mnie jedna wielka niewiadoma. Jestem bardzo ciekawa, co z tego wyniknie.
    Ubóstwiam momenty z Draco, ale to już mówiłam :)
    Czekam na następny i pozdrawiam
    Pani Blak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pewnie przez to, że rozdział rzeczywiście wyszedł odrobinę krótki. W następnym postaram się to nadrobić. ^^
      A kto nie ubóstwia momentów z Draco?! :D
      ;*

      Usuń
  6. Ale zołza i wiedźma.
    ( BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA! )
    Naprawdę to zrobiłaś? NAPRAWDĘ? W tym momencie naraziłaś się na mój gniew i jeszcze jeden taki numer a w przepływie frustracji rzucę na Ciebie czarno magiczną klątwę! BÓJ SIĘ.

    Mam nadzieję, że się wystraszyłaś. :P
    A teraz przejdźmy do rozdziału. Czytało mi się fantastycznie, niestety strasznie szybko.. Czy to wina krótkiego rozdziału, czy Twojego świetnego stylu - nie wiem, domyślaj się sama! Świetnie kreujesz Hermionę. Moment w którym poczuła się głupiutka jak małe dziecko przez uwagi Zabiniego - doskonały. Czytając to, aż sama poczułam się jak taki mały, głupiutki niedźwiadek (mowa oczywiście o Puchatku):D
    Jestem bardzo ciekawa rozmowy Blaisa i Herm, a także tajemnic Malfoya i postawy Astorii po pocałunku, Hope, jak Ty potrafisz zaciekawić człowieka..!

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, buziak
    Promise

    pragnienia-naszego-serca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, boję się! :P
      Zarówno rozmowa Blaise'a i Hermiony, jak i Astoria po pocałunku już za chwilę. ^^
      Dziękuję za wszystkie miłe słowa!

      Młah ;*

      Usuń

Theme by MIA