piątek, 16 stycznia 2015

Utracona nadzieja: Rozdział piąty


Rozdział piąty
Nowa praca Hermiony


– Zapamiętaj tę chwilę, Granger. Bo właśnie zaczyna się największa przygoda twojego życia. – Na słowa Blaise’a Hermiona uśmiechnęła się lekko, a po jej plecach przeszedł dreszcz. Z jeszcze większym zafascynowaniem rozejrzała się wokół siebie, czuła, jak z podekscytowania ściska się jej żołądek. Zabini obserwował dziewczynę z rozbawieniem.
– Nikt cię stąd nie wygoni, Granger. Nie musisz z taką pasją zapamiętywać każdego szczegółu – powiedział, a Hermiona od razu przeniosła na niego wzrok, udając, że nie wie, o czym chłopak mówi.
– Miałeś powiedzieć, skąd ta nagła zmiana terminu – odezwała się po chwili, puszczając uwagę Blaise’a mimo uszu.
– Szczerze mówiąc… Nie do końca ufam Jenkinsowi. Niektórzy twierdzą, że jestem zbyt przewrażliwiony, ale niewiele osób wie o naszym Ministrze Magii tyle, co ja. 
– Co masz na myśli? – Popatrzyła na niego zaciekawiona.
– Szczegóły rządzenia Jenkinsa nie są w tym momencie najistotniejszą sprawą, wierz mi. Pewnie powiedział ci, że sam odszedł z organizacji? – zapytał, a gdy Hermiona pokiwała głową, z rozbawieniem kontynuował: – Cały Jenkins. Z rzeczywistości delikatnie poprosiłem go o to, żeby odszedł. Za bardzo się mieszał. Stracił wielu członków rodziny przez śmierciożerców i Czarnego Pana i o ile w pozostałych przypadkach był to czynnik sprzyjający, Hugon akurat zdecydowanie za bardzo zaangażował się emocjonalnie. Co prawda nadal ma ogromny wpływ na niektóre organy organizacji, ale to już tylko ze względu na pełniony przez siebie urząd. Mam nadzieję, że w końcu pójdzie po rozum do głowy i ustąpi ze stanowiska Ministra Magii, a jego miejsce wreszcie zajmie ktoś, kto się do tego nadaje.
– Zawsze mi się wydawało, że Hugon dobrze wykonuje swoje obowiązki – wtrąciła Hermiona. Na jej słowa Blaise głośno prychnął.
– Wolne żarty. Gdyby był dobrym ministrem, to by nie pytał o zdanie przy każdej nadarzającej się okazji Pottera i twojego chłoptasia. Z całym szacunkiem do obu, ale o polityce to gówno wiedzą. Potter może i zbawił świat swoim dobrym serduszkiem, ale żeby pozbierać teraz to wszystko do kupy trzeba mieć twardy tyłek, a tego mu brakuje.
– Nie zapominaj, że mówisz o moim przyjacielu – powiedziała Hermiona, krzywiąc się lekko.
– Chyba źle mnie zrozumiałaś. Szanuję Pottera za to, co zrobił. Nikt mu tej chwały nie odbierze i nawet ja przyznaję, że odwalił kawał dobrej roboty. Ale teraz musi przekazać pałeczkę, bo to już nie jego działka. Nawet on zdaje sobie z tego sprawę. Jak myślisz, dlaczego nie jest w organizacji?
– Hugon twierdził, że w niej jest.
– Był, przez chwile. Jenkins i Kingsley wciągnęli go na siłę do kręgu zaufanych zaraz po wojnie. Potter czym więcej się dowiadywał, tym mniej chciał w tym wszystkim uczestniczyć. To naprawdę masa brudnych sekretów. Czasem będziesz musiała spojrzeć w oczy człowiekowi, o którym wiesz więcej niż byś chciała, ale z braku dowodów, o nic nie możesz go oskarżyć, więc mijasz go na ulicy, myślisz o tym, ilu ludzi zabił, a i tak musisz się do niego szczerze uśmiechnąć i wesoło przywitać. To spora presja, ale wierzę, że sobie poradzisz. Inaczej by cię tu nie było.
Hermiona uśmiechnęła się lekko na ten komplement, ale szybko się otrząsnęła, próbując skupić myśli na głównym temacie.
– Nadal nie do końca rozumiem. Harry jest w organizacji czy nie?
– Teoretycznie jest. Jak już raz podpiszesz papiery o tajności, takie jak ty podpisywałaś u Jenkinsa, to już nie możesz tego cofnąć, do końca życia należysz do organizacji i musisz strzec jej sekretów. Praktycznie jednak Potter z wiedzą, jaką posiada, nie robi nic. Jest szefem Biura Aurorów, więc czasem współpracujemy, ale niejednokrotnie mi powtarzał, że czym mniej wie, tym lepiej śpi. I chce, żeby tak pozostało.
– To do niego niepodobne.
– Nie wiem, nie znam go, mówię ci tylko, jak jest. Zresztą jak zaczniesz się w to wszystko zagłębiać, sama zrozumiesz, że niektóre sekrety lepiej pozostawić nieodkryte.
Granger przez chwilę myślała nad słowami Blaise’a, zastanawiając się, czy na pewno jest na to wszystko gotowa. Zabini jakby wyczytał to z jej twarzy, bo po chwili bacznego przyglądania się jej, powiedział:
– Skąd ta pochmurna mina, Granger? Nie wybrałbym cię, gdybym nie miał pewności, że dasz sobie radę.
– Dlaczego tak właściwie wybrałeś akurat mnie? – zapytała, nagle uświadamiając sobie, że ani razu się nad tym nie zastanawiała.
– Obserwowałem cię już od dłuższego czasu. Zaczęło się kilka miesięcy temu. Wpadłem do Biura Aurorów, żeby zamienić słówko z Potterem i odebrać kilka dokumentów, była pora lunchu, siedziałaś akurat z Weasleyem. Wydawałaś się bardzo znudzona jakąś jego opowieścią. Z ciekawości zapytałem Pottera, w jakim departamencie pracujesz. Czym dokładniej cię sprawdzałem, tym mocniej utwierdzałem się w przekonaniu, że musisz być strasznie znudzona swoim życiem. Za czasów Hogwartu, jako dumny Ślizgon, nigdy bym się do tego nie przyznał, ale teraz mogę – zawsze cię podziwiałem, Granger. Najlepsza uczennica, wierna przyjaciółka, gotowa byłaś oddać życie za Pottera, chociaż był czas, że nikt mu nie chciał wierzyć w bajki o Voldemorcie. Jesteś inteligentna, dociekliwa i uparta. A właśnie takich ludzi nam potrzeba. Do tego masz świetną motywację.
– Tak? – zapytała, nie kryjąc zdziwienia.
– Od razu widać, że potrzeba ci adrenaliny, że chcesz zrobić coś większego, ważnego dla świata. Mam niesamowicie rozwinięty zmysł obserwacji, bardzo szybko łączę fakty. Dodatkowo z twojej twarzy można czytać jak z otwartej księgi. Nawet nie trzeba się specjalnie namęczyć, żeby wiedzieć, o czym myślisz. Tylko Weasley wydaje się być ślepy na to wszystko, chociaż paradoksalnie to on powinien być osobą, która rozumie cię najlepiej. – Hermiona zamrugała zdezorientowana. Nie mogła uwierzyć, że Blaise tak dużo wywnioskował z samej obserwacji jej zachowań.
– Śledziłeś mnie? – wydukała po chwili, wytrzeszczając na niego oczy.
– Jasne, że tak! – odpowiedział od razu, nie uważając tego za niewłaściwe zachowanie. – Zawsze dokładnie sprawdzam ludzi, których chcę zatrudnić! Zresztą sama z pewnością nie raz będziesz kogoś śledzić. W końcu przestanie ci się wydawać to takie dziwne.
– Tym się będę właśnie zajmować? Śledzeniem ludzi?
– Niekiedy tak, ale to nie będzie twoje główne zajęcie. Zaraz pokażę ci moje ulubione pomieszczenie w tym domu. Zresztą każdy z członków organizacji ma u siebie podobne miejsce. Znajdziesz tam akta wszystkich czarodziejów, którzy mieli jakiekolwiek powiązania z ciemną stroną. Oczywiście nie wszyscy są winni, ale udokumentowaliśmy każde zachowanie wykraczające poza normę. Znajdziesz tam dużo znajomych nazwisk i pewnie w wiele rzeczy nie będziesz chciała uwierzyć, ale tego właśnie od ciebie oczekujemy – świeżego, wnikliwego spojrzenia na stare sprawy, które dla większości z nas znane są już na pamięć i ciężko nam dostrzec ukryte szczegóły. Nie na tym chcę, żebyś się skupiła, ale wiem, że to nieuniknione. Prawdopodobnie jak każdy nowy członek będziesz przez najbliższe kilka dni ślęczeć nad aktami swoich znajomych i powtarzać z niedowierzaniem to niemożliwe. A gdy już się ockniesz z tego transu, prosiłbym, żebyś skupiła się na nazwiskach, które zostawiłem ci spisane na kartce. Znajdziesz je w archiwum na biurku.
– Pokażesz mi to archiwum? – Blaise zaśmiał się szczerze na to pytanie, słysząc w głosie Hermiony zniecierpliwienie.
– Dobra, chodź. Bo widzę, że i tak się na niczym innym nie skupisz, dopóki go nie zobaczysz.
Wstał od stołu i ruszył do pomieszczenia, które znajdowało się po drugiej stronie korytarza, naprzeciwko wejścia do kuchni. Otworzył drzwi i puścił Hermionę przodem. Dziewczyna z zainteresowaniem zajrzała do środka. 
Pokój okazał się być urządzony na wzór zwykłego salonu, do tego naprawdę niewielkiego. Po prawej stronie znajdowała się kanapa i dwa fotele, wszystko skierowane do okazałego kominka. W rogu stał barek, jak domyślała się Hermiona, wypełniony alkoholem, natomiast całą ścianę po lewej i  fragment tej naprzeciwko wejścia zajmowały półki z książkami.
– Miałeś mi pokazać archiwum – powiedziała dziewczyna, nie kryjąc niezadowolenia.
– Jesteś strasznie niecierpliwa – odpowiedział Blaise, kręcąc głową z rozbawieniem. – Ładny? – zapytał niespodziewanie i wskazał na obraz wiszący za nim na ścianie, po prawej stronie od wejścia.
Dzieło okazało się mieszaniną kresek, kropek, cyfr i liter w różnych kolorach i różnej wielkości, zestawionych ze sobą w bardzo chaotyczny sposób. Hermiona przekrzywiła głowę i przyjrzała się uważniej.
– Jest coś niesamowitego w tym obrazie? Wygląda, jakby namalował go czterolatek.
Zabini posłał jej urażone spojrzenie, po czym podszedł do malowidła i delikatnie musnął palcem wskazującym trzy miejsca. Hermiona przyjrzała się uważniej. To były liczby – cztery, pięć i cztery, jej numer. 
Gdy tylko Blaise opuścił rękę, dziewczyna usłyszała za sobą coś podobnego do szurania. Odwróciła się i dostrzegła, że w ścianie pojawiły się drzwi.
– Pewnie domyślasz się już, co za nimi znajdziesz? – zapytał Zabini, ale Hermiona nie zareagowała na jego uwagę, tylko od razu ruszyła w kierunku archiwum i zafascynowana zajrzała do środka. Pokój był wypełniony równolegle ustawionymi regałami, zupełnie jak w bibliotece, ale zamiast książek, na każdej półce było ustawione po kilkanaście kremowych pudełek. Na każdym z nich znajdowała się karteczka z imieniem i nazwiskiem. Hermiona spojrzała w głąb pokoju. Zdawał się nie mieć końca.
– Jest magicznie powiększony. Jak zapełnisz jakiś regał, pojawia się następny. Nazwisk wciąż przybywa. Staramy się monitorować każdego, ale przede wszystkim znajdziesz tu śmierciożerców.
Granger podeszła do pierwszej z brzegu półki i przejechała palcami po gładkiej powierzchni pudełka. Po raz kolejny tego wieczoru poczuła, że narasta w niej podekscytowanie. Już nie mogła się doczekać, kiedy Blaise opuści jej nowy dom, a ona będzie mogła zagłębić się w lekturze.
– Czego mam szukać? – zapytała, przebiegając wzrokiem po kilku pierwszych nazwiskach. Grey, Parker, Flint… – I czemu to nie jest ułożone w kolejności alfabetycznej?! – dodała zaraz oburzona.
– Nazwisk wciąż przybywa, ciężko je tak ułożyć. Wszystko trzeba byłoby przesuwać… – zaczął tłumaczyć chłopak.
– Od czego jest magia? Na pewno istnieje na to jakieś zaklęcie – rzuciła, przenosząc na niego wzburzone spojrzenie, czym rozbawiła Blaise’a.
– Wiedziałem, Granger, że będziesz dobrym wyborem. Chwila moment i zreorganizujesz nam cały wydział. – Zaśmiał się, chociaż Hermiona nawet się nie uśmiechnęła, dalej przeglądając zapełnione po brzegi regały. – Na końcu korytarza po prawej stronie stoi biurko. Znajdziesz na nim listę z nazwiskami, mówiłem ci o niej. To nimi zajmiesz się najpierw. Większość z nich to ludzie z Hogwartu, Ślizgoni, dzieci śmierciożerców. Nasz rocznik, czasem i młodsi. Chciałbym, żebyś przejrzała ich akta, z uwagą prześledziła życiorysy, sprawdziła rodziny, krewnych i przyjaciół. Masz znaleźć każdą ich posiadłość, bo nie wiemy, gdzie się ukrywają, zaznaczyć każdą wzmiankę w prasie i książkach, jaką tylko uda ci się wygrzebać. Nie zrażaj się, jeśli nic nie znajdziesz. To dosyć stare łupy i popularne nazwiska, niełatwo będzie odkryć coś nowego, ale liczę, że twoje świeże spojrzenie coś wynajdzie. Szczególnie skup się na pierwszym nazwisku. – Hermiona słuchała go z uwagą, ruszając w stronę biurka, Blaise podążał krok w krok za nią. Podniosła kartkę i przebiegła szybko wzrokiem po równym piśmie Zabiniego.
– Malfoy? Chcesz, żebym na początek sprawdziła Malfoya? Podobno jest nieszkodliwy.
– Czyli Jenkins już ci o nim wspomniał? – zapytał, chociaż doskonale znał odpowiedź. – Fakt, Draco już dawno został uznany za nieszkodliwego, ale byłby dla nas niezwykle pomocny. Mało kto zna tyle sekretów z czasów wojny, co właśnie Draco Malfoy.
– Mogę go sprawdzić, ale chyba nie liczysz, że się zaprzyjaźnimy, a pięć minut później Malfoy z przyjemnością opowie mi historie swojego życia? – Hermiona posłała chłopakowi pełne powątpiewania spojrzenie.
– Nie każę ci się z nim kumplować, Granger. Po prostu znajdź sposób, żeby coś z niego wyciągnąć w legalny sposób.
– A próbowaliście w nielegalny? – zapytała, marszcząc przy tym czoło.
– Nie, ale coraz więcej osób nalega, żeby podjąć takie kroki. Osobiście wolałbym tego uniknąć. Straciłem kontakt z Draconem zaraz po wojnie, ale to nie znaczy, że przestałem go traktować jak przyjaciela. Wciąż liczę, że uda nam się odnowić starą znajomość, a jeśli wydam zgodę na… – przerwał na moment, zastanawiając się nad czymś – na coś nie do końca legalnego, że tak powiem, to już na pewno nigdy więcej go nie zobaczę. Czegoś takiego się nie wybacza. 
Hermiona przyglądała się uważnie Blaise’owi, próbując z jego miny wyczytać coś więcej. Już otwierała usta, żeby zasypać go pytaniami i wyciągnąć z niego więcej na temat tych nielegalnych metod uzyskiwania informacji, ale szybko uznała, że nie chce się w to zagłębiać. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Postanowiła poczekać na moment, gdy ta wiedza będzie jej naprawdę niezbędna. I szczerze liczyła, że ta chwila nigdy nie nadejdzie.
– Zabini, przecież doskonale wiesz, jakie relacje mam z Malfoyem. Jak ja niby mam do niego dotrzeć? – zapytała zrezygnowana po dłuższej chwili milczenia.
– Ale mimo wszystko wybiegłaś za nim na niedzielnym balu – powiedział, ignorując jej pytanie. – Weasley mógł się nie zorientować, ale ja od razu wiedziałem, o co chodzi. Widziałem, jak bardzo zrobiło ci się żal Dracona, jak ochroniarz wyprowadzał go pijanego na zewnątrz. Właśnie w tamtym momencie podjąłem ostateczną decyzję, że jesteś nam potrzebna.
– Ale to że za nim wybiegłam nic nie zmienia. Nawet go nie dogoniłam… Zresztą nie wiem w ogóle, po co to zrobiłam i co bym mu powiedziała, gdybym jednak zdążyła z nim porozmawiać.
– Granger, dobrze wiesz, po co to zrobiłaś. Chciałaś mu pomóc, tylko nie wiedziałaś jak. A teraz masz i okazję, i środki. Sprawdź go dokładnie, przypomnij sobie wszystko, co o nim wiesz, a na pewno znajdziesz sposób, żeby do niego dotrzeć.
– Jest aroganckim, zapatrzonym w siebie dupkiem – mruknęła pod nosem, bardziej do siebie niż Blaise’a, ale on i tak to usłyszał. Zaśmiał się głośno.
– Widzisz? Już masz jakąś podstawę! – krzyknął z udawaną radością. – Możesz wpisać mu to do akt w rubryce charakter
Hermiona skrzywiła się nieznacznie, ale już nic na to nie odpowiedziała.
– Masz jeszcze jakieś pytania? – zapytał Zabini. Dziewczyna chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.
– Jak mam się skontaktować z tobą i innymi członkami organizacji? W razie gdybym coś znalazła, muszę to chyba komuś przekazać, prawda? Poza tym jeśli już coś znajdę, nawet nie wiem, co mam zrobić z taką informacją. Nie za bardzo nawet wiem, czego mam szukać.
– Wszystkiego, co wyda ci się podejrzane. Jakieś dziwne znajomości, ukryte posiadłości, tajne transakcje. Jak zaczniesz przeglądać poszczególne akta, to na pewno prędko załapiesz schemat. Potem już będziesz wiedziała, co jest bardzo ważne, a co mniej. I jeśli już znajdziesz coś istotnego, pudełko z aktami stawiasz na ostatniej półce – mówiąc to wskazał na ostatni, prawie pusty regał tuż obok biurka. – To jest jedyny łącznik pomiędzy twoim domem, a pozostałymi siedzibami organizacji. Wszystkie akta, które tu położysz, automatycznie kopiują się do pozostałych domów tak, żeby każdy miał stały dostęp do najświeższych informacji. Dlatego polecam codziennie, zanim weźmiesz się za swoją robotę, przejrzeć to, co znaleźli w ostatnim czasie inni. Może znajdziesz coś ważnego również dla siebie. I oczywiście pamiętaj, żeby swoimi odkryciami dzielić się z innymi.
– Ty też masz swoją siedzibę, taką jak pozostali?
– Tak, ale ostatnio rzadko tam bywam, częściej pracuję w terenie.
– Ktoś jeszcze pracuje w terenie?
– Na dobrą sprawę to każdy. Często trzeba coś sprawdzić, nierzadko również mocno nagiąć prawo, więc się na to przygotuj. W razie wpadki od razu kontaktuj się ze mną, ja cię jakoś wyciągnę z opresji.
– A jak mam się z tobą kontaktować?
– Najlepiej wyczarowując patronusa. To najbezpieczniejszy środek kontaktu. Nie nadużywaj tego jednak, bo nigdy nie wiadomo gdzie i z kim aktualnie jestem.
Hermiona pokiwała głową na znak, że rozumie.
– Rozwiałem wszystkie twoje wątpliwości?
– Oprócz tej najważniejszej – jak, do cholery, mam wyciągnąć coś z Malfoya. – Blaise wywrócił oczami i zignorował uwagę dziewczyny.
– W takim razie ja uciekam. Domyślam się, że spędzisz tu przynajmniej dwanaście najbliższych godzin, zanim sen cię dopadnie. Poinformuj tylko Weasleya, że nie wracasz na noc, żeby się biedaczek nie martwił – dodał z ironią.
– Już to zrobiłam, domyślałam się, że gdziekolwiek pójdziemy, trochę nam się zejdzie – odpowiedziała Hermiona, nie zwracając uwagi na ton chłopaka i idąc za nim w stronę wyjścia.
– Jak już będziesz wychodzić, pamiętaj zamknąć drzwi od archiwum, żeby w razie włamania nie były widoczne. Po zamknięciu same się ukryją. No i zamykaj drzwi wejściowe na klucz – instruował ją Zabini, wychodząc do salonu. – I nie zgub klucza! Naprawdę ciężko taki potem dorobić. A ja nie mam czasu na pierdoły. Dlatego noś go zawsze przy sobie i staraj się nie zwracać na niego zbytniej uwagi. Najlepiej dołącz go do innych kluczy, żeby nie rzucał się w oczy.
– Dobrze, mamo – odpowiedziała Granger, wywracając oczami. Po raz kolejny po uwagach Zabiniego poczuła się jak dziecko.
– No, i grzecznie tam. Nie zapraszaj obcych do domu! – Pogroził jej palcem, wcielając się w rolę typowej rodzicielki. Stanął w drzwiach wyjściowych i z błyskiem w oku przyjrzał się Hermionie. – Coś czuję, że będziesz moją perełką, Granger. – Puścił do niej oczko i wyszedł z domu, nie czekając na reakcję ze strony dziewczyny. Hermiona zamknęła za nim drzwi, przekręciła klucz w zamku i oparła się plecami o drewnianą, gładką powierzchnię. Wzięła głęboki oddech i szeroko się do siebie uśmiechnęła. 
Zabini miał rację. To będzie największa przygoda mojego życia – pomyślała z ekscytacją, a potem prawie w podskokach wróciła do archiwum.

*

Gdy tylko Blaise wyszedł z nowego domu Hermiony, poczuł, że coś wibruje mu w kieszeni. Szybko wyjął małą kulkę i spojrzał na numer – trzy cztery siedem.
– Cholera jasna. Znowu? – mruknął po nosem i wybiegł na ulicę. Rozejrzał się uważnie wokół siebie, ale nigdzie nie było żywej duszy. Niewiele myśląc obrócił się na pięcie i teleportował pod doskonale znany sobie adres. Upewnił się po raz kolejny, że nikt go nie dostrzegł, ale ta ulica również świeciła pustkami. Zastukał trzy razy w furtkę i ostrożnie ją popchnął, pilnując, by nie zaskrzypiała. Różdżkę trzymał wyciągniętą przed sobą, uważnie rozglądając się wokół i wypatrując zagrożenia. Nagle słysząc dźwięk łamanych gałęzi po swojej prawej stronie, gwałtownie skierował różdżkę w tamtym kierunku, czekając na to, co się stanie. Dźwięk nie ustawał, więc Blaise podszedł bliżej lekko poruszając nogą pobliski krzak. Jak na zawołanie wyskoczył z niego z głośnym miaukiem rudy, puchaty kocur. Fuknął na Blaise’a niezadowolony i uciekł w głąb posesji. Zabini zacisnął zęby ze złości, wciąż słysząc w uszach bicie serca.
– Jesteś wreszcie, zaczynałam się niecierpliwić. – Uszu chłopaka dobiegł znajomy głos właścicielki domu, przed którym się znajdował. Opuścił różdżkę i westchnął zrezygnowany.
– Miałaś się pozbyć tego głupiego futrzaka – burknął w jej kierunku, krzywiąc się nieznacznie. – Znów narobił zamieszania. Kiedyś przypadkiem trafię w niego zaklęciem, jak będzie mnie tak straszył na wejściu.
– Dobrze wiesz, że za żadne skarby go nie wyrzucę. Nie mam go komu oddać – odpowiedziała dziewczyna z wyrzutem.
– Po co tak właściwie tutaj jestem? – zapytał Zabini, porzucając niespodziewanie poprzedni temat. Zoey zrobiła do niego maślane oczy, mrugając przy tym szybko. – Blake, cholera jasna, nie mów, że znów zgubiłaś klucz – wyjęczał zrezygnowany. – To już czwarty raz w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy…
– Nie mam do tego głowy – rzuciła z wyrzutem, przerywając wypowiedź chłopaka.
– I ty chcesz byś moją prawą ręką? Własną głowę kiedyś zgubisz, głupiego klucza nie umiesz upilnować, a chcesz zajmować się sprawami całej organizacji? – Rozpoczął swoją tradycyjną już tyradę Zabini, szukając w kieszeni zapasowego klucza.
– O, masz go przy sobie? – zapytała zaskoczona, nic sobie nie robiąc z wyrzutów chłopaka.
– Doświadczenie nauczyło mnie, żeby się z nim nie rozstawać – powiedział ironicznie i wywrócił oczami. – A tak naprawdę to nosze wszystkie klucze.
– Musisz mieć naprawdę duże kieszenie – mruknęła pod nosem, ale Blaise mimo to usłyszał jej uwagę.
– Cytując nasz nowy nabytek: od czego jest magia? – odpowiedział, w końcu wydobywając z kieszeni właściwy klucz. – Masz. I nie zgub go tym razem – dodał, wręczając dziewczynie jedną z wielu kopii, które zdążył już dorobić, bo sam nie wierzył, że to ostatnia sytuacja, kiedy będzie musiał tu przybyć. 
– Czyli Granger oficjalnie jest z nami? – zapytała, biorąc od chłopaka nowy klucz. Włożyła go do zamka i znając formułę zaklęcia na pamięć, przyłożyła różdżkę do swojej dłoni, mamrocząc pod nosem odpowiednie słowa. Zabini przyglądał się jej z rozbawieniem. Nigdy nie zdradził dziewczynie odpowiedniego zaklęcia, ale jak zawsze odkryła je sama. Nie przestawała go zadziwiać. Ze swoją anielską twarzą i delikatnymi blond lokami wyglądała niegroźnie, ale nikt lepiej od niego nie wiedział, że to tylko pozory. Zoey Blake potrafiła pokazać pazurki i nierzadko to robiła.
– Tak, Granger z nami pracuje. Jest tym wszystkim wręcz zafascynowana, na pewno okaże się bardzo pomocna.
– Czyli nadal sądzisz, że wtajemniczenie jej to dobry pomysł? – zapytała, nie kryjąc niezadowolenia i krzywiąc się mocno. Znała już odpowiedź chłopaka.
– Zobaczysz, to wszystkim wyjdzie na dobre – odpowiedział, gdy Zoey otwierała drzwi.
– Właź, udowodnię ci, że to wcale nie jest najlepszy pomysł – rzuciła, wchodząc do domu i gestem dłoni zapraszając do środka również Blaise’a. Gdy tylko wszedł, od razu ruszyła do salonu. Dotknęła obrazu, otworzyła drzwi do archiwum i sięgnęła po pudełko leżące na podłodze przy samym wejściu. Chłopak z zainteresowaniem spojrzał na nazwisko, znajdujące się na wieczku.
– Hermiona Jean Granger? Sprawdziłaś Granger? Naprawdę nie masz nic lepszego do roboty? Miałaś się zająć sprawą Chada, bo najwyraźniej sobie z nią nie radzi… 
– Tak, wiem, tym też się zajmuję. Chociaż nie wiem, czemu akurat ja mam się opiekować tą pierdołą. On wszystko psuje – mruknęła z urazą w kierunku Blaise’a. – Granger zajęłam się w międzyczasie, bo mam wrażenie, że w ogóle jej nie sprawdziłeś – dodała, wyciągając z pudełka cienką teczkę. – Trochę popytałam o to, jaka była w Hogwarcie. Wiesz, że walczyła o prawa skrzatów? Dosyć nieudolnie, ale jednak. Ta dziewczyna ma za miękkie serduszko, żeby uczestniczyć w tej wojnie.
Blaise wywrócił oczami i oparł się o futrynę drzwi. Chwilę milczał, przyglądając się dziewczynie i jej wyczekującemu spojrzeniu.
– Przestań to nazywać wojną, to po pierwsze. I daj Granger szansę. Jest inteligentna, na pewno…
– Ależ ja wierzę w jej inteligencję! Po prostu czuję, że zatrudnienie Granger przyniesie więcej szkody niż pożytku. Ile razy mam jeszcze powtórzyć, że jeśli ktoś się dowie, że pracujemy ze szlamą, to wszystko posypie się jak domek z kart? Pamiętasz, czemu większość z nas nie chciała dołączyć do Zakonu? Masz organizację pełną ludzi pochodzących z czystokrwistych rodów, ludzi z kontaktami, którzy naprawdę wiedzą, co robią i do kogo powinni się uśmiechnąć, żeby dowiedzieć się czegoś nowego. Chcesz stracić członków, na których zaufanie pracowałeś latami, kosztem jednej, bezużytecznej szlamy? – Chłopak skrzywił się lekko. Nie podobało mu się podejście Zoey do Hermiony, chociaż doskonale wiedział, że dziewczyna ma dużo racji.
– Bez ryzyka nie ma zabawy – mruknął i puścił do Blake oczko. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z archiwum. Nie chciał słyszeć ani słowa więcej na temat byłej Gryfonki.
– Zabini, stój! – krzyknęła Zoey, odstawiając pudełko i ruszając za chłopakiem. – Chociaż odsuń ją od sprawy Malfoya! Mówiłam ci, że ja się tym mogę zająć. Wiem wystarczająco dużo na temat Azkabanu i… – Nagle zamilkła, bo Blaise odwrócił się raptownie i posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. Widziała, jak momentalnie zacisnął mocno szczękę, a oczy pociemniały mu ze złości.
– Dowiedziałaś się o całej sprawie przypadkiem, bo lubisz wściubiać nos w nie swoje sprawy, ale po raz ostatni cię ostrzegam – nigdy więcej o tym nie wspominaj. Azkaban to nie nasza działka, nigdy się tym nie zajmowaliśmy i nigdy nie będziemy się tym zajmować. A to że ministerstwo próbuje nas do tego wciągnąć to już mój problem, nie twój. Więc zagryź ząbki i zamknij swoją piękną buźkę, bo jeśli ta sprawa kiedykolwiek wycieknie, będziesz pierwszą podejrzaną, jasne?
– To Granger powinieneś się martwić, nie mną – powiedziała pewnie dziewczyna, wściekle mrużąc oczy. – I przestań wyżywać się na mnie za coś, co sam spierniczyłeś. Oboje wiemy, że reagujesz tak na tę sprawę tylko dlatego, że to wszystko twoja wina – dodała z zaciętą miną.
– Mówiłem ci, że wszystko naprawię – warknął w jej stronę.
– Ale tego nie da się naprawić, Zabini. A zatrudniając Granger sam strzeliłeś sobie w kolano. To tylko kwestia czasu, aż zacznie węszyć, dlatego oddaj mi sprawę Malfoya zanim będzie za późno. Załatwię to po cichu, już nie raz tak robiliśmy… – Zoey nagle zamilkła, bo Blaise niespodziewanie pokonał krok, który ich dzielił, wyciągnął różdżkę i przyłożył ją do gardła dziewczyny.
– Jeśli tylko zobaczę cię w pobliżu Dracona, przysięgam, że za siebie nie ręczę – powiedział przez zaciśnięte zęby, nie odrywając spojrzenia od jej zielonych, dużych oczu. – Zajmij się swoimi sprawami i przestań się interesować tym, co kompletnie cię nie dotyczy, bo to że jesteś nam potrzebna, wcale nie oznacza, że nie możesz wylecieć – dodał, ale w oczach dziewczyny zamiast potwierdzenia albo strachu, dostrzegł jedynie jeszcze większe zacięcie. Wiedział, że na razie sobie odpuściła, ale to wcale nie oznaczało, że po raz ostatni przeprowadzili taką rozmowę. 
Zabini stał tak przy dziewczynie jeszcze przez kilka chwil, mierząc ją wściekłym spojrzeniem. W końcu opuścił różdżkę i rozluźniając lekko wciąż zaciśniętą szczękę, odwrócił się i wyszedł z salonu. Dziewczyna już nic nie powiedziała, co rozzłościło go jeszcze bardziej, więc wyszedł na zewnątrz, głośno trzaskając za sobą drzwiami.
– Niech cię szlag, Blake – mruknął zanim opuścił posesję i teleportował się do siebie.

*

 Był piękny, niedzielny poranek, kiedy Astoria z uśmiechem na ustach przygotowywała Narcyzie śniadanie. Panna Greengrass obudziła się już o świcie i wystarczyło jedno spojrzenie za okno, by upewniła się w przekonaniu, że ten dzień zaliczy do udanych. Od samego rana świeciło słońce, a dziewczyna wciąż pod powiekami miała obraz siebie i Dracona z jej ostatniego snu.
Oprócz tego po głowie wciąż chodziło jej wspomnienie piątkowego wieczoru, gdy blondyn ją pocałował. Na samą myśl uśmiechnęła się do siebie. Mimo że pocałunek wywołany był zwykłym impulsem i zainteresowanie ze strony Malfoya jej osobą zniknęło równie szybko, jak się pojawiło, dziewczyna nie mogła pozbyć się wrażenia, że to zwiastuje jakiś przełom.
Ustawiła na tacy szklankę mleka, talerz z tostami francuskimi i jajecznicą. Popatrzyła na to wszystko zastanawiając się nad czymś głęboko, by po chwili dostawić również niewielki wazonik i wstawić do niego jeden z kwiatów, których bukiet narwała wczoraj w ogrodzie. Uśmiechnęła się do siebie widząc efekt i dopiero wtedy podniosła tacę, kierując się w stronę pokoju Narcyzy.
Otworzyła nieśmiało drzwi i zajrzała do środka. Kobieta już nie spała, ale wciąż leżała bez ruchu na łóżku, wpatrzona smutnym wzrokiem w okno.
– Można? – zapytała cicho dziewczyna.
Pani Malfoy odwróciła się raptownie i kiwnęła głową na znak zgody. Zaczęła ociężale podnosić się do pozycji siedzącej. Astoria szybko popędziła jej z pomocą.
– Ja pomogę – powiedziała, łapiąc Narcyzę pod ramię, ale kobieta odtrąciła jej rękę. Dopiero po kilku chwilach usiadła na łóżku. Dziewczyna podała jej tacę z jedzeniem.
– Dasz sobie radę?
– Jeszcze nie jestem niedołężna, potrafię sama zjeść, Astorio – fuknęła Narcyza. Greengrass spuściła głowę i wymamrotała ciche przeprosiny. Już chciała wychodzić, gdy kobieta znów się odezwała: – Nie, to ja przepraszam. Po prostu martwię się o Dracona, stąd mój podły nastrój. Zostań, proszę. Jesteś ostatnio moim jedynym towarzystwem. – Ostatnie zdanie dodała już tak cicho, że Astoria przez chwilę zastanawiała się, czy na pewno dobrze usłyszała.
Siadła na brzegu łóżka i popatrzyła w smutne oczy Narcyzy. Chciała powiedzieć coś, co poprawi jej humor, ale żadne słowa pocieszenia jak na złość nie przychodziły jej do głowy.
– Nie wiesz, czego szuka Draco? – odezwała się nagle kobieta. – Wpadł tu wczoraj wieczorem zapytać, czy mamy jakieś tajne skrytki, o których nie wie ministerstwo. Przy okazji cały mój pokój przerzucił do góry nogami. Boję się, że wpakuje się w coś nielegalnego, a to nie byłoby najrozsądniejsze w naszej sytuacji – uśmiechnęła się smutno.
– Ubzdurał sobie, że Lucjusz ukrył coś, co rozwiąże wszystkie problemy.
Narcyza, słysząc słowa dziewczyny, skrzywiła się mocno.
– Cokolwiek ukrył ten człowiek, na pewno nam nie pomoże, a jedynie gorzej pogrąży. Porozmawiałabym o tym z Draco, ale nie chce mnie słuchać. Podczas naszej ostatniej kłótni miałam wrażenie, że nie słucha tego, co mówię, tylko odpłynął gdzieś daleko. Poza tym patrzy na mnie, jakbym miała zaraz umrzeć na jego oczach, a ja nie mogę dłużej znieść tego spojrzenia…
– On się bardzo stara, żeby to ukryć, ale w rzeczywistości niesamowicie się martwi. Szuka sposobu, żeby to wszystko powstrzymać.
– Co? Moją chorobę? I tak kiedyś umrę. Ale zanim to nastąpi chciałabym spędzić odrobinę czasu ze swoim synem – powiedziała cicho kobieta, wlepiając wzrok w talerz z jedzeniem i zabierając się za tosty. – Astorio, mogę cię o coś prosić? – zapytała niespodziewanie.
– Oczywiście – odpowiedziała dziewczyna bez zastanowienia.
– Porozmawiaj z nim, proszę. Wierzę, że ciebie posłucha. Niech odpuści sobie te bezsensowne próby ratowania mnie i zajmie się swoim życiem. Ma dwadzieścia cztery lata, odwrócił się od przyjaciół i wciąż nie pracuje. Jeśli dalej będzie tak roztrwaniał nasz rodzinny majątek to skończą mu się pieniądze jeszcze zanim umrę. Proszę, pomóż mu znaleźć jakiś cel w życiu.
Astoria spuściła głowę, walcząc w duszy z samą sobą. Nie miała serca odmówić Narcyzie, ale wiedziała, że jeśli chociaż lekko zasugeruje Malfoyowi odpuszczenie sobie prób ratowania matki, znów rozpocznie awanturę. Nie chciała tego, bo to po raz kolejny miało ją oddalić od Dracona, chociaż dopiero co zdążyła się o krok do niego zbliżyć. 
Westchnęła głęboko i podniosła wzrok na Narcyzę.
– Dobrze, porozmawiam z nim.

_________________

Udało się, wyrobiłam się w czasie, który dałam sobie na napisanie rozdziału. Mam nadzieję, że się podoba? W sumie rozdział był gotowy już jakiś czas, tylko fragment o Astorii dopisywałam dzisiaj. Odkryłam przy okazji, że strasznie źle mi się o niej pisze. Ale cóż, będę musiała to jakoś przetrwać. W końcu ona i Draco to tylko jeden z pobocznych wątków.

Za wytknięcie wszystkich błędów będę niezmiernie wdzięczna, bo wciąż nie mam bety. 


21 komentarzy:

  1. Wchodzę a to bum! nowa notka i mój taniec radości ;) Dostałam od Ciebie idealny prezent na zakończenie ciężkiego tygodnia- dziękuje Ci bardzo ;) Blake-nowa postać, przy niej zaczynam lubić Astorię xD Oj tajemnicza Blake chyba zamiesza w przyszłości (I dobrze jeśli tak będzie, nie może być za różowo) Ten rozdział wyszedł chyba dłuższy od poprzedniego co nie zmienia faktu, że twoje opowiadanie pochłania się a nie czyta i gdy opadając pierwsze emocje chce się więcej i więcej. Zaczyna się największa przygoda życia Hermiony- tak, tak, tak! Pomysł z tajną organizacją jest świetny i taki świeży, jeszcze nie spotkałam się z czymś takim a dodając do niego twój talent- jestem w niebie.
    XYZa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że umiliłam Ci koniec tygodnia. :)
      Co Ci już biedna Blake zrobiła? xd Nie powiem, czy namiesza, ale gwarantuję, że będzie próbować. ^^
      Tak, rozdział jest dłuższy, bo chciałam, żebyście w końcu nie narzekali, że za mało. :D Poza tym chciałabym zacząć pisać naprawdę długie rozdziały, bo sama nie lubię, jak ktoś u siebie pisze krótkie.
      Miło mi strasznie, że podobna Ci się organizacja. Dziękuję za miłe słowa!
      ;*

      Usuń
  2. Bardzo podobał mi się ten rozdział. Żadne błędy nie rzuciły mi się w oczy, więc możesz być z siebie dumna ;-)
    Uwielbiam to, że Twoje rozdziały są takie długie i pełne opisów. Można się w nich zagłębić i dać się porwać tej historii.
    Jak już wcześniej mówiła, bardzo mnie ciekawi praca, jaką ma wykonać Hermiona. W dodatku te ogromne archiwum, ach, to będzie ulubione miejsce panny Granger, tak sądzę. To więcej niż biblioteka w Hogwarcie ;-)
    I ten obraz, który pozwala otworzyć przejście do archiwum - boziu, jak ty to wszystko wymyślasz? :-)
    Teraz jestem bardzo ciekawa, jak zareaguje Ron, gdy Hermiona będzie znikać na całe dnie i co powie Harry, gdy zorientuje się, co takiego robi jego przyjaciółka.
    No i Astoria... Tragicznie zakochana dziewczyna, która wciąż wierzy, że Draco będzie kiedykolwiek zwracał na nią uwagę taką, jaką ona zwraca na niego. Że nie będzie mu obojętna... Boi się nawet z nim porozmawiać o nurtujących ją kwestiach... No cóż, mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się już niedługo.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa. :)
      Obraz to można uznać, że jest trochę ściągnięty z Hogwartu… Tam się smyrało gruszkę, żeby wejść do kuchni (o ile dobrze pamiętam). A tu się smyra cyferki. :D
      Ron to… cóż. To Ron. Też go całe dnie nie ma, więc jego reakcja może być trochę okrojona. A Harry na razie niczego się nie domyśli, ale to wszystko w swoim czasie. :P
      Astoria to taka trochę spłoszona sarenka. Chyba dlatego za nią nie przepadam. Ale jak już gdzieś wspomniałam – jeszcze pokaże pazurki. ^^

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Uzależniłam się, pisz dalej bo umrę z tęsknoty za nowym rozdziałem <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku lutego powinna pojawić się nowość. :)

      Usuń
  4. Zdaje się, że jesteśmy zsynchronizowane, jeśli chodzi o wstawianie nowych postów. Zobaczymy czy następny też uda nam się wstawić niemal w tym samym czasie haha. :)

    Dziwię się, że nie napisałaś jakiegoś komentarza pod postem w stylu: "wybaczcie, że cały rozdział jest o Zabinim, ale padłam ofiarą szantażu emocjonalnego. Niech Cię szlag, haine!" haha :D Tak poważnie, to wiem, że miałaś to już zaplanowane wcześniej, ale cieszę się nie mniej. Z każdym rozdziałem tylko utwierdzam się w przekonaniu, że Blaise był dobrym wyborem - idealne pasuje do roli szefa takiej organizacji. Nie traci swojego uroku i humoru, ale równocześnie można wyczuć sporą dawkę szacunku dla niego wśród podwładnych. Podoba mi się, uwielbiam charakterne postaci.
    Och, więc z Azkabanem to jest jakaś grubsza sprawa. Ciekawe! Choroba Narcyzy, obłęd Draco, jakaś pomyłka Blaise'a... Wygląda na to, że Astoria będzie musiała sprostać prawdziwemu wyzwaniu. Wątpię, by zwykłą rozmową udało jej się zmusić Draco nie tylko do zwierzeń, ale do zmiany postępowania. Swoją drogą, mam nadzieję, że kiedyś się ocknie i z hukiem odejdzie z Malfoy Manor. ;>

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam jeszcze dodać, że chcę się z kimś założyć, jeszcze nie wiem o co, że w tych archiwach Hermiona znajdzie jakieś podejrzane informacje o swoich znajomych. Oby! Pobocznych dramatów nigdy za dużo! Ot, taka jest moja dewiza!
      Swoją drogą, dziwne, że Harry wycofał się z czynnego udziału w sprawach organizacji, skoro zawsze był taki ciekawski i pchał się tam, gdzie nie trzeba. Czy to te informacje są takie okropne czy on po prostu dorósł?

      Usuń
    2. Jak już pisałam u Ciebie – nasza synchronizacja jest urocza! :D
      Hahaha, miałam ochotę dopisać, że nie tyle padłam ofiarą szantażu, co zwyczajnie natchnęłaś mnie na wątek Zoey! :P Bo o ile w planach miałam Blaise'a wprowadzającego we wszystko Hermionę, to panna Blake powstała spontanicznie (miał pojawić się kiedyś tam ktoś w tym stylu, ale jeszcze nie teraz i nie miała to być kobieta; a wyszło jak wyszło xd).
      Uwielbiam Blaise'a, coraz mniej lubię Astorię i też mam nadzieję, że się panna w końcu ocknie. Ach, cieszę się, że w końcu ktoś zwrócił uwagę na sprawę Azkabanu. Szczególnie, że to bardzo ważny wątek! ^^
      O archiwach nic na razie nie zdradzę! :D A sprawa Harry'ego i tego, czemu się wycofał jeszcze się rozwinie, obiecuję. Wszystko będzie logicznie wyjaśnione. :)

      Młah! :*

      Usuń
  5. B O M B A !! ;D
    Hope, Ty wiesz, co Tygryski (ewentualnie Puchatki) lubią najbardziej! Mhmm!
    Rozdział świetny:
    -cudowne reakcje Hermiony na opowieści Zabiniego (od razu wydawała mi się być jakaś taka żywsza :D),
    -archiwum - nowe ulubione miejsce Hermiony :D
    Biblioteka w Hogwarcie vs tajne archiwum 0:1
    - och, Merlinie, czy ja naprawdę zaczynam lubić Astorię?
    -pierwsza wzmianka o nowej postaci i ja już wiem, że świetnie ją wykreowałaś. Wielkie brawa, coś czuję, że panna Blake jeszcze dużo namiesza.
    -kocham Blaisa, o dziwo, teraz nie wyobrażam sobie nikogo innego w roli szefa organizacji.

    Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, ale teraz pora na kilka pytań:
    Jakie niemiłe informacje znajdzie w archiwum Panna Granger?:D
    Co takiego znajdzie Malfoy, bo przypuszczam, że tak się stanie?
    Jak rozwinie się sprawa Astorii?
    Jak panna Granger postanowi zbliżyć się do Malfoya?
    I jaką aferę zrobi Hermionie Ronald, gdy zacznie mu poświęcać minimum swojego czasu? (albo nie zrobi, bo Ron to burak!)

    Wszystkiego dobrego, Hope.
    Czekam na kolejny rozdział.

    Buziak,
    Promise

    pragnienia-naszego-serca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
      Archiwum i Zabini wymiatają, Blake jeszcze nie raz tu zawita, ale za co zaczynasz lubić Astorię to nie wiem. Jak pisałam powyżej – wyszła mi z niej taka spłoszona sarenka i przez to sama zaczynam się do niej zniechęcać. Ale zamierzam spróbować to naprawić w najbliższym czasie. :D

      Uwielbiam, jak czytelnicy zadają mi takie pytania! Nawet nie wiesz, ile nowych pomysłów mi to podsunęło! (I oczywiście będę zołzą i na żadne pytanie nie odpowiem xd)

      Buziaki! :*

      Usuń
  6. Świetny rozdział!
    Tak mi szkoda Narcyzy :( Niech ona nie umiera!!!
    Wciągnęłam się w tą historie. :)
    Pozdrawiam i weny życzę Invicta ;)

    ZOSTAŁAŚ NOMINOWANA DO LBA!!!
    http://dramione-forbidden-love-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Narcyza… Aa, jednak nic nie powiem, żeby się przypadkiem nie zdradzić. ^^
      Miło mi bardzo, że pomyślałaś o mnie przy nominacji. Postaram się w najbliższym czasie odpowiedzieć.

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  7. #RóżoweCiasteczka, #SłoneCiacha

    Z reguły nie czytam Dramione, bo z reguły są one bardzo naiwne i odzwierciedlają niespełnione marzenia autorek, jednak z uwagi na akcję, postaram się obiektywnie podejść do twojego opowiadania, ponieważ wiem, że na tysiąc kiepskich Dramione, trafia się jedno wartościowe. Dotychczas miałam tylko dwa takie przypadki, więc wyczekuję trzeciego.
    Zacznijmy od prologu, który może i nie jest Twój, ale sam fakt wybrania odpowiednich cytatów i zestawienia ich po sobie jest dobrym i na pewno przemyślanym pomysłem, który sobie cenię. Nazwałaś prolog „Klęską rodu Malfoyów”, więc nie będę się czepiać, że nie pojawia się tam Hermiona (oprócz krótkiej wzmianki). Mam nadzieję, że będziesz się trzymać charakteru Dracona, przedstawionego przez Rowling i nie zrobisz z niego typowego pozera, któremu wszystko wychodzi, jak to jest w większości fików.

    „Ten jednak(,) jakby nie dostrzegając jej zdenerwowania,” – przecinek, ponieważ jest to wtrącenie.
    „Życzę państwu udanej zabawy(.) – (U)śmiechnął się” – Kropka i dużą literą, ponieważ czynność opisywana po myślniku, nie odnosi się do sposobu wypowiedzenia kwestii.
    „ruszył w głąb sali(,) wypatrując przeznaczonego dla nich stolika.” – przecinek przed imiesłowem.
    Sugestia #1: skoro jest to już szósta rocznica Bitwy o Hogwart, nie lepiej przestać nazywać bohaterów „dziewczynami” i „chłopakami”, a zacząć używać formy „kobieta”, „mężczyzna”, bo przecież są już po dwudziestce, w związkach małżeńskich, a niektórzy spodziewają się nawet dzieci?
    Sugestia #2: „Serio, wiem, gdzie są drzwi” – och, w ustach Dracona nie brzmi to wcale dobrze. To „serio” jest takie pospolite i plebejskie, a Malfoy, nawet mimo upodlenia, miał arystokratyczne wykształcenie. „Naprawdę” brzmiałoby o niebo lepiej.
    „którym kluczem otwiera się nasze mieszkanie?” – źle zbudowane zdanie. Nie otwiera się mieszkania, tylko drzwi. Wiem, że nie chciałaś zrobić powtórzenia, ale mimo wszystko dziwne to wygląda.
    „Nawet rozebrać się bez ciebie nie umiem(.) – (U)śmiechnął się lekko”
    „To(,) co zdarzyło się w Azkabanie” – przecinek.
    „a o tym(,) co się zdarzyło(,) nie powiedziała ani słowa” – wtrącenie oddzielamy przecinkami.
    „Tam(,) gdzie problemy nigdy go nie dogonią” – przecinek.

    Na początku pierwszego rozdziału myślałam, że Ron będzie typowym Ronem z Dramione – złym, nieczułym dupkiem, z którym Hermiona jest nie wiadomo po co i prawdopodobnie ma niezdiagnozowane skłonności masochistyczne. Na szczęście pod koniec okazało się, że wcale taki zły to on nie jest, tylko po prostu przygnębiony rocznicą śmierci Freda, co można mu wybaczyć i zgrabnie przejść do następnego osobnika.
    Może mi się tylko tak wydaje, ale motyw z upijaniem się na imprezie/balu/w miejscu publicznym jest już trochę oklepany i nie uznałam tego fragmentu z Draconem za udany. Lepiej wypadł, gdy ukazała się jego troska i chęć pomocy schorowanej matce (tak między nami, możesz częściej używać słowa matka, nie tylko Narcyza, bo z punktu widzenia Dracona brzmi to trochę oschle). Właściwie, to nawet zgrabnie zarysowałaś jego postać, jako kogoś, kto szuka spokoju, ucieczki od innych i swojego miejsca na ziemie, jednocześnie zdając sobie sprawę, że w obecnym świecie go nie znajdzie.
    Ginny została tylko zarysowana i ciężko coś o niej powiedzieć. Spodziewałam się, że będzie bardziej silną i bezpośrednią kobietą. Jej obawy przed reakcją Harry'ego niespecjalnie mi się podobają. Mam nadzieję, że nie będzie taka cały czas.
    Hermiona. Na początku było źle, powiem to wprost. Jak taka laleczka wpuszczona do zaczarowanego zamku, która zachwyca się magicznymi przedmiotami. Tak dziewczyneczka, nie dorosła kobieta, która od sześciu lat idzie na tę samą ceremonię, która prawdopodobnie odbywa się w podobnie przystrojonych lokalach. Nie dziwię się, że Ron ją ignorował. Kobieta mu się tutaj sufitem zachwyca, podczas rocznicy śmierci jego brata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Później było już minimalnie lepiej, gdy rozmawiała z Ginny i ją pouczała ( i liczę na to, że Ginny jej posłucha i weźmie się w garść. Skoro już są tak dopasowani z Harry'm, hajtają się, to przecież facet jej nie ucieknie na wieść o dziecku). Jej chęć pomocy Draconowi ukazał jej empatyczną naturę, która do mnie przemawia i nic do tego nie mam. Szczerze, cieszę się, że nie rozmawiali ze sobą już w pierwszym rozdziale, bo to byłoby takie napędzanie akcji dla paringu. W tej sytuacji, mam nadzieję, że się nie mylę, wątek miłosny jest zaznaczony, ale pojawiają się też poboczne, które w przyszłości poruszysz. Dobry zabieg, naprawdę dobry.
      Reakcja Hermiony na pijanego Rona też była w porządku, bo miała prawo się zirytować kobieta. Następnie zgrabnie zakończyłaś naprawdę uroczą sceną między nią a Ronem i nawet to pseudoretoryczne pytanie nie niszczy tego sielankowego obrazu.
      Intryguje mnie postać Astorii. Z tego, co zrozumiałam, to ona zostaje w Malfoy Manor i dogląda Narcyzy, ale skoro Draco jest tak wytykany palcami, wyszydzany i ogólnie jego osoba jest niepożądana na salonach, to dlaczego ona z nim jest? Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach ich relacja będzie poruszona.

      „a ona(,) niewyspana i zirytowana(,) również nie była najlepszym kompanem do rozmowy” – wtrącenie.
      „za kim wybiegam z imprez. – rzuciła” – niepotrzebna kropka.
      Sugestia #3: „Plamy krwi na bluzie” – Malfoy w bluzie? Naprawdę?
      „Niestety(,) już dawno temu odciął się od wszystkich” – przecinek.

      Znów pojawiają się pewne zgrzyty pomiędzy Hermioną i Ronem, na szczęście logicznie uargumentowane i to jeszcze z podciągnięciem tego pod kanoniczne wydarzenia, więc jestem w stanie to uwierzyć. Poza tym, jest to jakiś powód dla którego Hermiona mogłaby się później oglądać za innymi mężczyznami i mieć własnego chłopaka (na szczęście nie męża) w poważaniu.
      Nie lubię dociekliwej Ginny. Prawdopodobnie przez to, że w wielu opowiadaniach właśnie taka jest – dociekliwa, szukająca ploteczek i uważająca, że musi wszystko wiedzieć. Wiem, że raczej nikomu by tego nie rozpowiedziała, ale mimo to ta jej cecha jest uciążliwa. Ginny nie będzie moją ulubioną postacią.
      Ale przynajmniej wiem, skąd wzięła się Astoria w Malfoy Manor, co jest już jakimś pocieszeniem. Ona jest jakąś pielęgniarką, czy kimś, prawda? No, może być. Trochę wciśnięta na siłę, raczej nic między nią a Draconem nie będzie, nie będę się upierać.
      Narcyza jest typową arystokratką. Spokojną, opanowaną i dostojną. Lubię to w niej i nawet trochę mi jej szkoda, bo spędziła pięć lat w Azkabanie, tylko po to, by wrócić i stwierdzić, że jej syn się stoczył. Prawdopodobnie oczekiwała świetlanej przyszłości, a tutaj takie zaskoczenie.
      Draco jest irytujący. Wcześnie to jeszcze mu współczułam. Teraz mnie zwyczajnie irytuje tym, że najpierw robi, a później myśli. Ja wiem, że w oryginale było podobnie, ale... ach! To jest dwudziestoczteroletni mężczyzna, który przeżył wiele przykrych i bolesnych zdarzeń. Może ubolewać nad swoją sytuacją, ale nie zachowywać się nieodpowiedzialnie. Zdecydowanie wypadł gorzej w tym rozdziale.

      Sugestia #4: Nie chcę być złośliwa, ale skoro przeczytałaś ostatni tom „Harry'ego Pottera” (o czym świadczy chociażby prolog) to powinnaś, że imię Hugo odmienia się oczywiście za pomocą „n” (jak Draco), ale nie brzmi ono Hugon.

      Usuń
    2. Hermiona rozmyśla o tym w jaką rutynę zamieniło się jej życie, jaka jest nieszczęśliwa, ale całkowicie nic z tym nie robi. A gdy już coś robi (praca dla Jenkinsa), to robi to całkiem bezmyślnie! Podpisała papiery w ciemno, nie wiedząc całkiem, co będzie musiała robić i czego się podjąć. Czuję się, jakbym wcale nie czytała o Hermionie.
      Poza tym, skoro Harry też jest w ten organizacji, dlaczego i jego Jenkins nie wykopał z pracy, jak Hermionę? Jasne, Harry jest super popularny, ale Hermiona też. Wszyscy znają jej twarz. Poza tym, czy dla przyczajonych i niedobitych Śmierciożerców nie będzie do zastanawiające, dlaczego świetna Granger straciła pracę i oficjalnie nie ma nowej (ewentualnie ściśle tajną). To brzmi, jakby chcieli z niej zrobić tarczę do rzutek i czekać, kto się bardziej wychyli.
      O dziwo, Hugo Jenkins wypadł o niebo lepiej od Hermiony, bo pewny siebie, stanowczy, a przy tym trochę ironiczny. Od razu załapałam do niego sympatią. Na jego tle Granger wypada naprawdę blado.
      Nie jestem w stanie tolerować tego spłycenia Astorii, że „jest zakochana w Draconie, więc zrobi dla niego wszystko”. To okropnie naciągane. Fakt, miłość jest głucha, ślepa i upośledzona, ale Malfoy całkiem jej nie szanuje, a ona mimo tego że zdaje sobie z tego sprawę, nic z tym nie robi, bo jest naiwna i wierzy w przemianę Dracona. Kobieto, jeżeli przez ten czas nic się nie zmieniło, co więcej, nie miałaś okazji z nim porozmawiać, po co się upierasz z nim zostawać? Przypadek wrodzonego masochizmu? Ja wiem, że to ma być poświęcenie dla miłości, ale każdy ma swoją godność.
      Mimo to podoba mi się chęć samodzielności u Astorii.
      Draco wyszedł tera już lepiej. Może po prostu image pijaka pasuje do niego lepiej niż troskliwego syna. Jego stanowczość i nie przejmowanie się cudzymi uczuciami bardzo mi się spodobały, bo to była jedna z pierwszych mocniejszych scen od początku opowiadania. Podejrzewam, że Astoria ostatecznie odejdzie i Hermiona zgrabnie wskoczy na jej miejsce (ale chyba cudem, bo w końcu jest szlamą w jego oczach).
      Miga jeszcze Dafne, ale jej reakcja jest tak nieprawdopodobna, że to aż boli. Astoria stwierdza, że od kiedy wyniosła się do Malfou Manor, jej kontakt z siostrą się urwał. Więc prawdopodobnie Dafne miała ją gdzieś. W tym fragmencie natomiast nagle okazje się, jak bardzo kocha swoja siostrę i jak się o nią troszczy... ale gdy Astoria mówi, że wszystko jest w porządku, Dafne zwyczajnie odpuszcza. Po pierwsze, mogła przyjść do Malfoy Manor dużo wcześniej, by porozmawiać z siostrą, a po drugie, nie powinna tak szybko rezygnować, przecież chodzi o jej siostrę!

      „Gdybyś razem ze mną i Harrym poszła na kurs aurorski(,) inaczej by to wyglądało” – przecinek.
      „mruknęła, ale na tyle głośno(,) by chłopak mógł ją usłyszeć.” – przed „by” stawiamy przecinek.

      Muszę przyznać, że lubię te rzadkie, ale dość słodkie momenty między Ronem a Hermioną. Są dobrym rozładowaniem akcji i ciągłych narzekań bohaterów. Wprawdzie, zgrabnie przeskakujesz do momentu kłótni między nimi i jest fajne, taka dwubiegunowość i związku, że kiedy Hermiona się stara, to i Ronowi zaczyna zależeć, jest miły, całuje ją, robi to, o co go prosi, aż tu nagle pojawia się Ron Wiem-Wszystko-Lepiej i zaczynają się spięcia między nimi, całkiem niewymuszone i bardzo naturalne.
      Kawał dobrej roboty w ich stosunkach, bo jest do jeden z niewielu Ronów w Dramione, który nie jest zwyczajni okrutny i zły. Martwi się o Hermionę i to, co jej nie odpowiada, to jego pobłażliwy stosunek, a nie okrucieństwo.

      Usuń
    3. Byłam już przekonana, że Draco okrutnie wykorzysta Astorię w tym gabinecie, a później każe jej spadać, jak na mrocznego dupka przystało (i to byłoby złe, bardzo złe), ale przyjemnie się zaskoczyłam. Astoria dobrze go sprowokowała, a późniejszy obłęd Dracona byłby nawet zabawny, gdyby nie końcówka.
      Blaise był troszeczkę przerysowany. Wiem, że chciałaś mu przypisać cechy pewnego siebie i tajemniczego mężczyzny, który jednocześnie jest szarmancki, ale to ciągłe puszczanie oczka sprawiło, że był troszkę karykaturalny, jakby miał tik nerwowy. Niemniej jednak, nie było to uciążliwe.

      „Zresztą(,) każdy z członków organizacji ma u siebie podobne miejsce.” – przecinek.
      „Chwila moment i zreorganizujesz nam cały wydział(.) – (Z)aśmiał się”

      Relacje Hermiony i Zabiniego zrobiły mi dzień. Już nawet nie przeszkadza mi jego przerysowany charakter, ponieważ jest zabawny. I przy tym Hermiona nie zachowuje się jak dziesięciolatka – jest konkretna i skoncentrowana. Jej ostatnia, radosna reakcja była urocza i było to naprawdę dobre.
      Zoey była dziwna. Nie żebym jej nie lubiła, ale jej stosunki z Blaisem aż mnie zaintrygowały, bo wydawało się, że może sobie pozwolić na naprawdę wiele i nie ponieść konsekwencji. Dowiedziałabym się o niej czegoś więcej, bo słusznie zauważyła, że wprowadzenie szlamy do czystokrwistej organizacji i przydzielenie jej Malfoya było dziwnym posunięciem, które może skończyć się istną katastrofą. Mimo to, nie lubię postaci jej rodzaju – wyglądających słodko, a przebiegłych niczym węże.
      Troska Narcyzy jest taka namacalna i realistyczna, że aż przyjemnie się o tym czyta. Do tego Astoria, która niczym skowronek chodzi i cieszy się pod nosem, też jest przyjemną odmianą. Chociaż coś czuję, że jej rozmowa z Draconem skończy się klęską.

      Podsumowując: Harry jest człowiekiem widmo w tym opowiadaniu. Wszyscy o nim mówią, niby gdzieś tam jest, ale bezpośrednio się nie pojawia. Trochę to dziwne, bo w końcu jest przyjacielem Hermiony, która na dodatek przyjaźni się z jego żoną, mogliby wpaść do siebie na kawę, czy coś.
      Hermiona, po tym, jak w końcu zaczęła robić coś ze swoim życiem, a nie tylko narzekać (chociaż to bardziej Blaise coś z nim zrobił, ale nie wdawajmy się w szczegóły) zrobiła się bardziej do przeżycia, chociaż nadal za nią nie przepadam, jeżeli nie występuje z kimś. Sama jest ciężka do przełknięcia.
      Draco, jeżeli nie jest w konfrontacji z matką, ma jednolity charakter i to jest dobre. Tylko jakoś ta Narcyza go rozprasza.
      Czekam, aż Astoria coś zrobi ze swoim życiem i zauroczeniem. Nawet trochę jej kibicuję, by w końcu wzięła sprawy w swoje ręce, bo jak się okazuje, nie tak trudno podejść Malfoya, by wykrzesał z siebie trochę ciepła.
      Czuję, że Blaise będzie tym rodzajem postaci, która będzie trochę rozładowywała atmosferę swoim usposobieniem, ale mimo to podtrzymywała poważny ton historii. Blaise jest jak na razie najlepszym bohaterem ze wszystkich, jakich stworzyłaś.
      Ron też jest spójny i bardzo kanoniczny ze swoją chęcią pomocy. Boję się tylko, co się stanie, gdy Hermiona od niego odejdzie, bo to bardzo duże wyzwanie i by nie wyszło tak, że Ty też zrobisz z niego trazna.
      Po rozmowie Blaise'a Jenkins zaciekawił mnie jeszcze bardziej i chętnie bym przeczytała o drugiej stronie jego osobowości. Dobrze by też było, gdybyś jakoś potwierdziła słowa Zabiniego na temat charakteru Hugona, bo jeżeli wyjdzie, że ten sobie, a tamten sobie, to ciężko będzie uwierzyć w przebiegłość Blaise'a. Tylko nic na siłę!
      Ginny wypada słabo, ale z uwagi na to, że jest jej niewiele, da się ją przeżyć. Uważaj trochę z jej nadmierną obawą o przyjaciółkę i zrób to bardziej subtelnie, by nie okazała się nachalnym rudzielcem, który zrazie do siebie Hermionę, bo zrobisz z Granger opuszczone i zaszczute zwierze.
      Rozwiń wątek Zoey i Zabiniego. Jest szalenie ciekawy.
      I to chyba tyle ode mnie. Nie obiecuję, że będę dalej czytała to opowiadanie, bo nie wciągnęłam się aż na tyle, ale jeżeli po jakimś czasie tutaj trafię, prawdopodobnie nadrobię rozdziały.
      Niech Wen z tobą będzie.
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    4. Zacznę od błędów, za których wypisanie dziękuję. Jednak co do trzech nie jestem pewna:
      „a ona(,) niewyspana i zirytowana(,) również nie była najlepszym kompanem do rozmowy” – wtrącenie.
      „Niestety(,) już dawno temu odciął się od wszystkich” – przecinek.
      „Zresztą(,) każdy z członków organizacji ma u siebie podobne miejsce.” – przecinek.
      Co do dwóch ostatnich to nie będę się bardzo kłócić, bo przyznaję, że sama nie jestem pewna, która wersja jest poprawna. Ale mogłabyś podać na to jakąś zasadę?
      A pierwszy przykład – zawsze mi się wydawało, że przecinki muszą się pojawić tylko wtedy, jeśli we wtrąceniu występuje czasownik bądź imiesłów, o ile dobrze kojarzę zasadę. Ani jednego, ani drugiego nie ma, a przecinki można postawić tylko dla podkreślenia, że to wtrącenie. Ale ja nie chciałam tego podkreślać. Więc czy nie leży w gestii piszącego czy ten przecinek się pojawi, czy też nie?
      Sugestia #1: Nie mam nic na swoją obronę, masz rację. Sama się nad tym zastanawiałam, gdy zaczynałam pisać, ale wciąż mam przed oczami dzieciaki, a nie dorosłych ludzi i pewnie dlatego ciężko mi się przestawić na "kobiety" i "mężczyzn". Popracuję nad tym.
      Sugestia #2: Wprowadzona w życie.
      Sugestia #3: Tu się będę upierać przy swoim. Była bitwa, o ile dobrze pamiętam, to uczniowie zostali zerwani z łóżek, nie sądzę, żeby Malfoy się stroił. Jak walczysz ma Ci być wygodnie. Nikt się raczej nie zajmuje wyszukiwaniem najlepszej i dokładnie wyprasowanej koszuli. Zostanę przy bluzie.
      Sugestia #4: Przeczytałam. Ale przeczytanie czegoś nie oznacza, że przestaje się popełniać jakiś błąd. ^^

      Odniosę się najpierw do zafascynowania Hermiony otoczeniem. Wiem, że w sytuacji, w jakiej się znaleźli, może się to wydawać niestosowne. Nie wydaje mi się jednak, że to było aż tak rażące. Chciałam podkreślić, że mimo sławy, jaką przyniosła jej bitwa, Hermiona wciąż jest tą samą osobą, którą była, gdy pierwszy raz przekroczyła próg Hogwartu – nadal jest zafascynowana magią, jej pięknem i atmosferą, którą roztacza. Dodatkowo Granger nigdy nie obracała się w towarzystwie bogaczy, nie bywała na imprezach w takich miejscach. I nawet jeśli jest już na podobnym balu po raz szósty, to nie oznacza, że się zmieniła i czuje się tam jak ryba w wodzie.
      Nie będę usprawiedliwiać zachowania Ginny, nawet beta powiedziała mi, że jest płytka. Może po prostu nie potrafię jej inaczej poprowadzić. Ale naprawdę się staram i będę się starać do końca, więc dziękuję bardzo za tak trafne uwagi. Na pewno będę je miała w głowie podczas pisania kolejnych fragmentów o Gin.
      Strasznie mnie ucieszyło, że cały czas chwaliłaś sceny dotyczące Rona. Nie lubię o nim pisać, ciężko mi to idzie, więc gdy przeczytałam, że jest dobrze, to aż odetchnęłam z ulgą. Nie zamierzam robić z niego tyrana, ale musiałam coś w nim zmienić, skoro Hermiona ma zacząć myśleć o odejściu. Mam tylko nadzieję, że nadal utrzymam jego wątek w dobrym tonie i nie zboczę nigdzie przez swoje głupie pomysły. ^^
      To dobrze, że szkoda Ci Narcyzy, bo takie emocje mam wywoływać. Zresztą tak samo jak Astoria, ale jakoś nie potrafię tego przekazać, jeśli o nią chodzi. Jednak tak jak w przypadku Ginny – wciąż się staram.

      Usuń
    5. Hermiona i jej "nicnierobienie" z życiem w ciągłej rutynie – tu też nie bardzo mam się jak wytłumaczyć. To akurat może być wpływ mnie samej i tendencja do przelewania swoich uczuć na bohaterów. Nie wybrnę z tego już, chociaż zdaję sobie sprawę, że to było mało hermionowate.
      Harry jest w organizacji i swego czasu sporo pomógł, ale postanowił się wycofać. Hermiona też mogłaby się wycofać, gdyby chciała. Po prostu Jenkins wywalił ją z ministerstwa, bo chciał ją popchnąć do działania i delikatnie nakierować na organizację (albo raczej nie tyle Hugo co Blaise). Jednak pracy poza tym budynkiem ministerstwa też jest dużo, więc aż tak pod ścianą jej nie postawili. Wracając do Harry'ego – to, czemu się wycofał i dlaczego nikt go nie zmusił do pozostania jeszcze się wyjaśni. Obiecuję, że to będzie logiczne. Po prostu ma to związek z sekretem, o którym Hermiona nie może się na razie dowiedzieć.
      Nawet nie próbuję tłumaczyć się z Dafne. Pojawiła się spontanicznie i zwyczajnie mi nie wyszła. To tylko potwierdza to, co wiem już od dawna – zanim zacznę pisać wszystko muszę sobie dokładnie przemyśleć. Aczkolwiek obiecuję nad nią popracować, jeśli jeszcze kiedyś będzie miała okazję się pojawić. Chociaż na razie tego nie przewiduję.
      O Zoey na pewno będzie jeszcze dużo więcej, mam na nią pomysł i sprawa, czemu sobie na tak wiele pozwala, też się rozwinie.

      Podsumowując. Obiecuję popracować nad Astorią i Ginny, bo obie są płytkie i doskonale o tym wiem. Ujednolicę trochę Dracona, bo widzę, że raz jest w porządku i do Ciebie przemawia, a czasem robi się nie do zniesienia. Będę na to zwracać uwagę. Postaram się też nadal utrzymać poziom Rona i pielęgnować jego relację z Hermioną, żeby nie spierniczyć i tego wątku. Przeraziłaś mnie tym, że Hermiona wypada blado… Mam nadzieję, że jakoś z tym ruszę.
      Blaise'a będę pilnować, Zoey też. O wprowadzeniu więcej o Jenkinsie myślałam, ale na razie nie jestem pewna czy to zrobię, więc dopóki sobie tego gruntownie nie przemyślę, raczej nie będę poruszać jego tematu.
      Harry jeszcze jakiś czas będzie postacią widmo. Ale jak już pojawi się na scenie to z hukiem. ^^

      Na koniec chcę strasznie podziękować za tak wnikliwą opinię. Tego właśnie oczekiwałam od tej akcji i ani trochę się nie zawiodłam. Wszystkie rady wzięłam sobie do serca i na pewno będę mieć je na uwadze podczas pisania kolejnych rozdziałów, więc czas, jak mi poświęciłaś, z pewnością nie poszedł na marne. Jeśli zapomniałam poruszyć jakichś kwestii to przepraszam. Mogłam coś przegapić, bo odpowiadałam raczej bohaterami niż kolejnością z Twojego komentarza, tak mi było wygodniej.
      Z większością tego, co napisałaś się zgadzam. Jeśli jednak było coś, czym mogłam się obronić bądź zwyczajnie uważałam inaczej, napisałam o tym powyżej. ^^

      Jeszcze raz – bardzo, bardzo, bardzo dziękuję! Nawet jeśli więcej tu nie zajrzysz, Twoje rady są nieocenione.
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  8. Wylądowałam tu dzięki grupie Dramione i jestem niezmiernie szczęśliwa, że tak się stało!
    Masz dobrą betę, nie ma dużo błędów, dywizy zapisane są poprawnie. Gdy tylko to zobaczyłam, myślałam, że wyskoczę z kapci i szybko zabrałam się za czytanie rozdziałów!
    Pomysł jest bardzo nietuzinkowy. Nigdy nie spotkałam się z podobnym i niezmiernie mnie ciekawi. Wszystko jest też tak kanoniczne, że chce mi się płakać ze szczęścia (uwielbiam kanon!). Hermiona w tajnej organizacji, którą kieruje Blaise? Draco alkoholik i chora Narcyza? Czuję, że to naprawdę mógłby być pomysł Rowling na ósmą część Pottera ;)
    Jestem ciekawa. Bardzo, bardzo ciekawa. Naprawdę nie umiem się doczekać kolejnych części tej historii. Z wielką radością, że znalazłam tak interesujące opowiadanie, dodaję Twój blog do linków i niecierpliwie czekam następnej notki!
    Pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa weny!
    w-chmurach-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem niezmiernie szczęśliwa, że Cię tu widzę! Szczególnie, że Twój blog już od kilku tygodni mam w zakładach i przymierzam się do przeczytania! ^^
      Niestety za Naele już nie współpracuję, ale mam nową betę, która jest w trakcie ponownego sprawdzania rozdziałów. Prawdopodobnie na dniach pojawią się wprowadzone przez nią poprawki. Też jak widzę blogi, na których autor odróżnia dywiz od myślnika, nie mogę wyjść z podziwu (przykre czasu, oj przykre…)
      Też uwielbiam kanon! I właśnie z tęsknoty za kanonem (który jest na wielu blogach tak strasznie krzywdzony), postanowiłam napisać to opowiadanie – mam nadzieję, że do samego końca uda mi się utrzymać kanoniczność postaci. Strasznie mi na tym zależy.
      Zawstydziłaś mnie tą ósmą częścią! Rowling to ja nawet do pięt nie dorastam, ale zawsze miło jest słyszeć takie słowa.
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam! ^^

      Usuń

Theme by MIA