piątek, 9 kwietnia 2021

8. Dzień trzeci: Popołudnie

Hermiona zamrugała i w końcu otworzyła oczy, czując jak Draco się wyciąga. Uniosła głowę z jego ramienia, gdzie do tej pory odpoczywała. Jęknęła cicho przez pulsujący ból z tyłu jej czaszki.

– Malfoy? – powiedziała ostrożnie, widząc, że dziwnie oddycha i z ponurą miną patrzy na swoje lewe ramię. 

– Hej – odparł, odwracając do niej twarz. – Powinnaś odpoczywać, wciąż zostało ci czterysta sekund.

– Boję się zasnąć – westchnęła.

Usta Draco wykrzywiły się w zmartwieniu.

– Głowa?

– Nie czuję, żebym miała wstrząs mózgu, ale boli wystarczająco, żebym pozostała w gotowości – objaśniła.

Wydał z siebie niezadowolony pomruk. Wzruszyła ramionami i odwróciła się do jego zranionego ramienia.

– Jak ty się czujesz?

– Okropnie – wetchnął. Zacisnął lekko wargi. – Jakakolwiek szansa, że pomożesz mi się naprawdę szybko wysikać? Próbowałem sam, ale nie mogę wcisnąć dłoni pomiędzy nas.

Hermiona wydała z siebie pełen winy dźwięk. 

– Nie mogę – powiedziała mu, poruszając uwięzioną, prawą ręką w okolicach dolej części jego brzucha, gdzie utknęła podczas ostatniego obsunięcia. – Już nie mogę dosięgnąć.

Powieki Draco opadły ze zrezygnowaniem. Wydawał się pokonany.

– Świetnie – mruknął.

– Po prostu nie będziemy o tym rozmawiać – zaproponowała. – Będziemy się załatwiać wedle potrzeby i nie przywiązywać do tego uwagi.

Draco kiwnął lekko głową na zgodę, wydając przy tym wyolbrzymiony jęk niezadowolenia. Hermiona wypuściła powietrze.

– Przestań zamartwiać się swoją godnością. Tylko ja tutaj jestem.

– Nie… nie o to chodzi. Moje ramię – odparł, wciąż z zamkniętymi oczami. – Naprawdę mnie dobija. Hermiona zerknęła na uszkodzoną kończynę, ale nic nie powiedziała. – Miałaś rację – wyszeptał, na co zmarszczyła lekko brwi.

– Na temat…?

Draco uchylił powieki i spojrzał na Hermionę.

– Jestem praktycznie pewien, że wdała się infekcja.

Zaalarmowana Hermiona otworzyła szerzej oczy.

– Dlaczego? – zapytała, wyciągając szyję, żeby lepiej się przyjrzeć.

– Czuję się chory – poinformował. Hermiona głośno przełknęła ślinę.

– Chory?

Ledwo kiwnął i znów zamknął oczy, jakby ten ruch go zabolał.

Hermiona zacisnęła wargi, oceniając najpierw jego twarz, a potem znów ramię. Zmarszczyła brwi ze smutkiem, widząc pasma jego odsłoniętego mięśnia.

– Jak… jak wygląda początek rany? – zapytała zaintrygowana. – Nie widzę drugiej strony.

Draco zwrócił swoją uwagę na rozcięcie.

– Jest cała czerwona i napuchnięta… i sączy się ropa. Pierdole – powiedział, odchylając głowę do tyłu. – Jeszcze to uczucie, jakby serce miało wyskoczyć mi z klatki piersiowej.

– Przyłóż swoje czoło do mojego – odpowiedziała bezzwłocznie. Po raz pierwszy byli zgodni, Hermiona znów zacisnęła wargi. – Jesteś rozpalony – stwierdziła, czując emanujące od niego ciepło.

– Fantastycznie – zaakcentował, odsuwając się od Hermiony i ponownie zamykając oczy.

– Opisz to zaczerwienienie ze szczegółami – poprosiła, spoglądając z powagą na jego ramię. Draco otworzył oczy z westchnięciem i przyjrzał się cieknącej ranie. Uniósł wolną rękę i delikatnie szturchnął rozcięcie.

– Jest spuchnięte i z tego, co widzę rozciąga się przez całe przedramię w kolorach od różowego do ciemnego fioletu. Prawie jak głębokie, miękkie siniaki.

– Miękkie? – potwierdziła niepewnie Hermiona. – Jak pęcherze?

– Taa, a co? Co to oznacza? – zapytał, opuszczając prawe ramię i nawet nie próbując ukryć strachu, widząc jej oczywiste obawy.

– To… to znaczy, że infekcja już się wdała – odpowiedziała, unikając jego spojrzenia. Draco patrzył to na rozdartą skórę, to na Hermiony przybitą, zmartwioną minę.

– Granger… – odezwał się błagalnym głosem, na co Hermiona uniosła wzrok. – O co chodzi?

Hermiona wpatrywała się przez moment w jego szeroko otwarte oczy, jakby próbowała z nich coś wyczytać, zanim wreszcie przeniosła wzrok na ranę.

– To gangrena – poinformowała ponuro. – W końcu zacznie tu brzydko pachnieć.

– Co masz na myśli, mówiąc gangrena? – zapytał nerwowo. – Dlaczego ma zacząć brzydko pachnieć?

– Gangrena – zaczęła – to typ szybko rozprzestrzeniającej się, martwiczej infekcji. Prawie nie masz przepływu krwi do ramienia, więc bakterie rozwijają się wewnątrz. Zacznie źle pachnieć, ponieważ twoje ramię dosłownie gnije w trakcie naszej rozmowy.

Draco wpatrywał się w nią z przerażeniem.

– Gnije? – wyszeptał prawie niedosłyszalnie.

Hermiona niechętnie kiwnęła głową.

– I zacznie się rozprzestrzeniać – dodał. To nawet nie było pytanie.

– Toksyny z martwej tkanki obniżą ciśnienie krwi… A to spowoduje niewydolność narządów – wyjaśniła.

Draco ciężko przełknął ślinę.

– Ile mam czasu?

Hermiona przygryzła wargę.

– Nie wiem… Może dzień.

Draco gwałtownie nabrał powietrza i znów spojrzał na ramię.

– Czy to… zaraźliwe? – zapytał z powagą.

– Nie – odpowiedziała. – Ale to nie ma znaczenia. Nie sądzę, że zostanę daleko za tobą z rozcięciem na głowie… Bez ciebie budzącego mnie regularnie, mimo wszystko ulegnę zmęczeniu.

Draco wciąż w głębokim zamyśleniu wpatrywał się w swoje ramię.

– Więc mamy dzień?

– Może dwa, może sześć godzin. Nie wiem – odpowiedziała, czując się niekomfortowo. – Nie jestem Uzdrowicielem.

Nie odpowiedział. Wpatrywał się uparcie w rękę przez kilka minut.

– Malfoy? – odezwała się zmartwiona, próbując wyrwać go z transu. – Malf…

Draco nagle odwrócił się do niej i Hermiona prawie westchnęła przez intensywność jego spojrzenia.

– Prawdopodobnie umrę jeszcze dzisiaj, prawda?

Hermiona nie odezwała się, prawie nie mrugała. Wzrok Draco błądził gwałtownie po jej twarzy, zanim wreszcie zatrzymał się na ustach.

– Pierdolę to – powiedział i nagle nachylił się, żeby zakryć jej usta swoimi.

Oczy Hermiony rozszerzyły się w zaskoczeniu i zamarła. Kiedy nie odwzajemniła pocałunku, Draco powoli się odsunął i spojrzał w dół.

– Cóź… Poszło zupełnie tak, jak zawsze to sobie wyobrażałem – rzucił sucho.

– Ja… – zaczęła i od razu urwała, kiedy odwrócił od niej głowę i po prostu utkwił wzrok w swoim ramieniu. Obserwowała jak jego mięśnie szczęki napinają się, kiedy oparł głowę o ścianę i wziął głęboki oddech.

– Malfoy – powiedziała łagodnie.

Potrząsnął głową.

– Odpuść, Granger – odparł napiętym głosem.

Hermiona ze zmartwieniem znów przygryzła dolną wargę. 

– Ale… Przepraszam, ja po prostu…

Draco zamknął oczy.

– Przestań – uciął.

Hermiona znów obserwowała napinające się mięśnie jego szczęki. Analizowała każdy szczegół twarzy Draco, widząc, jak próbuje ukryć emocje. 

– Draco? – odezwała się niepewnie.

– Co?! – warknął, otwierając oczy, znów na nią popatrzył. W momencie, kiedy ich spojrzenia się spotkały, na twarzy Draco pojawił się szok, jakby dopiero dotarła do niego informacja, że Hermiona użyła jego imienia.

Hermiona oblizała wargi i uniosła dłoń do twarzy Malfoya. Drgnął, więc zawahała się na moment, zanim wreszcie ułożyła rękę na jego policzku.

– Przepraszam – powtórzyła. – Zaskoczyłeś mnie, to wszystko.

– Nie powinnaś przepraszać – odparł. – Ja nie powinienem tego robić.

– Cieszę się, że zrobiłeś.

Oczy Draco rozszerzyły się z zaskoczenia i wstrzymał oddech, słysząc jej ciche wyznanie. Jego jabłko Adama poruszyło się, kiedy ciężko przełknął ślinę. Spojrzenie Hermiony wreszcie przeniosło się na dół, na jego usta i przekręciła lekko głowę, zbliżając się do niego.

– Co ty… – zaczął Draco prawie gorączkowo, ale zamilkł, gdy Hermiona złączyła ich usta.

Tym razem to Draco nie odwzajemnił pocałunku, patrząc na nią ze zdziwieniem. Hermiona oderwała się i spojrzała na niego. 

Brązowe oczy spotkały szare. Żadne z nich nie drgnęło, wstrzymali oddechy. Minęła sekunda. I kolejna, zanim oboje gwałtownie przylgnęli do siebie. Głęboko nabrali powietrza przez nosy, kiedy wreszcie ich usta się złączyły, a wolne ręce wystrzeliły w górę – Hermiona złapała, za tył jego głowy, a Draco ułożył dłoń na jej policzku. 

Usta się poruszały. Języki łączyły. Bicie serca przyspieszało. 

Szybko się zsynchronizowali i każdy ruch, które robiło jedno, drugie zgodnie kopiowało, kiedy ich namiętna sesja zaczęła się przedłużać. Sekundy zmieniły się w minuty, a jedno zatracało się w drugim, dopóki wysiłek spowodowany głębokimi oddechami i naciskającymi na siebie klatkami piersiowymi nie zmusił ich do przerwania. Oboje łapczywie wciągali pełne oddechy, ale wciąż nie odrywali od siebie rąk i twarze trzymali blisko.

– Nie mogę… uwierzyć w to… co właśnie zrobiliśmy – sapnęła Hermiona.

Draco opuścił głowę, żeby mogli złączyć się czołami.

– Pytałaś… pytałaś, dlaczego chciałem, żebyś była czystej krwi… – powiedział cicho, kiedy wreszcie uspokoił oddech.

Hermiona przebiegła opuszkami palców po jego potarganych, ale wciąż miękkich włosach.

– Pytałeś, dlaczego naprawiłam twój eliksir… – odszepnęła.

Pełen lamentu jęk odbijał się echem w piersi Draco, kiedy powrócił do pocałunku z taką siłą, że Hermiona chwyciła go mocniej. Uniosła głowę do góry i również jęknęła, kiedy Draco przeniósł pocałunki z jej ust na linię szczęki. Zwolnił, a potem przerwał, kiedy dostrzegł powłokę z zaschniętej krwi i błota z boku jej szyi.

Draco tkwił w bezruchu przez kilka chwil, patrząc na ten przykry obrazek.

– Draco?

Przyłożył policzek do jej policzka i zamknął oczy. Hermiona zrobiła zmartwioną minę i otarła się o tył jego głowy. 

– Wszystko w porządku? – zapytała. Otworzył oczy i zmarszczył brwi, patrząc na stan jej skóry, zanim pokiwał głową, nie odrywając się od niej. 

– Wszystko oke… – zaczął, ale szybko uciął, kiedy Hermiona szarpnęła raptownie głową i wydała z siebie skrzekliwy chichot. Draco cofnął głowę i fuknął lekko. – Granger, co to było, do cholery?

Hermiona nagle potarła ręką policzek.

– Twój zarost jest jak papier ścierny – odpowiedziała.

Draco zmarszczył nos, jakby próbował poruszyć też wąsem i zaśmiał się.

– Och… wybacz – odparł, nie brzmiało to jednak jak skrucha, a raczej zadowolenie. – Nie przywykłem do bycia… zaniedbanym.

Hermiona zaśmiała się cicho.

– Mogę sobie to wyobrazić.

– Co to niby miało znaczyć? – rzucił zaczepnie, unosząc brew. Hermiona uśmiechnęła się i skierowała wzrok w dół na ich nogi.

– Założyłeś dobre spodnie i buty z włoskiej skóry, żeby zbierać rośliny na zarośniętym polu – wytknęła z rozbawieniem. – Jakoś wątpię, że masz nawyk odpuszczania sobie.

Draco również spróbował spojrzeć w dół.

– Nie ma nic złego w tym, że zawsze chcę wyglądać jak najlepiej.

Hermiona znów zachichotała. 

– Nie powiedziałam, że jest.

– Tak czy siak, przynajmniej jestem spokojny, że nawet jako zwłoki będę przyzwoicie ubrany – zażartował mrocznie. Uśmiech Hermiony zbladł.

– Przepraszam – powiedziała. – Gdybyśmy tylko spróbowali wcześniej…

Draco posłał jej lekko skonsternowane spojrzenie.

– Co ty…

– Powinnam pomyśleć o Teleportacji jak tylko tu wpadliśmy – przerwała mu. – Powinnam wcześniej pomyśleć o czarach w tandemie. Kiedy nie byliśmy jeszcze aż tak zmęczeni… kiedy twoje ramię nie było aż tak zranione. Gdybym tylko…

– Przestań – powstrzymał ją Draco. Kiedy otworzyła usta, żeby kontynuować, potrząsnął głową. – Po prostu przestań – dodał z większą mocą. – Stało się. Nie wrócimy do tego, co było.

– Ale powinnam bardziej próbować od początku. – Dalej żałośnie mówiła Hermiona.

– Przez pierwsze dwa dni ja też nie byłem specjalnie pełen pomysłów na to, jak się stąd uwolnić – przypomniał jej Draco.

Hermiona spuściła wzrok.

– Nie mogę uwierzyć, że byłam tak nieostrożna, żeby zamknąć swoją różdżkę w skrzynce. Albo gdybym chociaż powiedziała komuś, gdzie idę. Czemu tego nie zrobiłam? Jak mogłam być tak…

Draco uniósł rękę i wnętrze dłoni przyłożył do jej policzka.

– Granger – zaczął, zmuszając ją, żeby na niego spojrzała. – Przestań. – Pocałował ją. Hermiona zamknęła oczy i jęknęła smutno.

– Nie musiało tak być – lamentowała, wargami wciąż muskając jego usta. Draco odsunął się i wzruszył ramionami.

– Nie będę kłamał i mówił, że nie życzyłem sobie, żeby to rozegrało się inaczej – powiedział. – Ale jest jak jest.

Hermiona uniosła brwi w głębokim zamyśleniu.

– A co jeśli… mielibyśmy jeszcze jedną szansę? Jak bardzo chory się czujesz? Masz wystarczająco energii, żeby jeszcze raz spróbować wspólnej magii?

Draco spojrzał na nią uważniej. 

– Co masz na myśli?

– Twoją różdżkę – wyjaśniła. – Tym razem oboje mamy jedną wolną rękę, żeby spróbować ją chwycić. Jeśli rzucimy wzmocnione zaklęcie w tandemie, może będziemy w stanie przywołać różdżkę, gdziekolwiek upadła. 

Draco mrugał przez kilka sekund, zanim jego usta rozciągnęły się w uśmiechu.

– Cóż, na co czekamy? – zapytał głośno, prezentując swój policzek w zdumiewający sposób. Hermiona przygryzła wargę w pełnym nadziei oczekiwaniu i ostrożnie przylgnęła do jego szorstkiej skóry.

Accio różdżka Draco na trzy – poinstruowała.

– Na trzy – przytaknął. – Raz.

Hermiona wzięła głęboki oddech. 

– Dwa.

Oboje wyciągnęli ręce, gotowi, żeby chwycić różdżkę, kiedy Draco dokończył:

– Trzy!

Accio różdżka Draco! – krzyknęli wspólnie. – Accio

Zanim skończyli powtarzać zaklęcie, różdżka Draco stawała się coraz większa, lecąc z ciemności pod nimi i przelatując prosto przez ich wyciągnięte dłonie.

– Złapmy to! – zawyła Hermiona gorączkowo, kiedy obserwowali, jak różdżka dociera do najwyższego punktu nad nimi i zaczyna z powrotem spadać.

– Ja złapię! – wrzasnął Draco i utkwił wzrok w różdżce, skoncentrowany. – Złapię!

– Złap, złap, złap! – skandowała Hermiona, kiedy przedmiot raptownie się do nich zbliżał. Dłoń Draco zaatakowała.

– ZŁAPAŁEM! – krzyknął triumfalnie, zaciskając palce na różdżce. Z jego ust wydobył się szalony śmiech ulgi, kiedy Hermiona dopingowała.

– Złapałeś, złapałeś, złapałeś. – Uderzała w niego dłonią z ekscytacji.

Draco uśmiechnął się tak szeroko, że widziała wszystkie jego zęby.

– Złapałem – westchnął. – Złapa…

Radość momentalnie uleciała z jego twarzy, kiedy w końcu spojrzał na różdżkę w swoim uścisku. Hermiona obserwowała zmianę w wyrazie twarzy Draco, a potem przeniosła wzrok w tym samym kierunku, co on.

– NIE! – zawyła. Czubek był odłamany, ukazując rdzeń.

Oboje wpatrywali się z przerażeniem w ułamany patyk.

– Może… może wciąż działa – powiedział błagalnie Draco. Machnął różdżką. – Lumos.

Nic poza kilkoma, niewyraźnymi iskrami nie wydobyło się ze zniszczonej końcówki. Łzy zaczęły spływać po twarzy Hermiony, kiedy obserwowała, jak Draco próbował kolejnych, prostych zaklęć, ale bez sukcesu, zanim wreszcie cisnął bezużyteczną różdżką w górę, do wejścia szczeliny, wydając z siebie wściekłe warknięcie.

Draco wpatrywał się w miejsce nad krawędzią, gdzie zniknęła, a potem osunął głowę na ścianę za sobą.

– Więc… to by było na tyle – powiedział cicho.

Hermiona opuściła mokre powieki i ułożyła policzek na jego ramieniu.

– To by było na tyle – szepnęła ze smutkiem.

Draco spojrzał na nią i ostrożnie odgarnął jej wciąż mokre włosy z twarzy.

– Są gorsze sposoby na śmierć – powtórzył jej słowa z wcześniejszego dnia, zanim pocałował ją w bok głowy. Odnalazła dłonią jego dłoń i złączyła ich palce.

– Tak – zgodziła się. – Są.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by MIA