czwartek, 25 listopada 2021

Dezerterzy – Rozdział 3


Harry ułożył głowę Ginny na miękkiej poduszce, którą Hermiona transmutowała ze sterty liści. Przenieśli oni Ginny do jednego z szałasów. Pomimo tego, że był lipiec, dni wydawały się coraz chłodniejsze, a Hermiona mogłaby przysiąc, że także krótsze. To była walka – czy przenieść Ginny, czy nie. Dziewczyna wyglądała przerażająco krucho, a jej oddechy były tak płytkie, że obawiali się nawet ją dotknąć, a co dopiero przenieść jej ciało. W końcu Hermiona przekonała Harry’ego, że z pomocą Notta ich trójka będzie w stanie przelewitować ją bezpiecznie do środka. Hermiona zaczarowała schron tak, żeby w środku był większy i nadal nie mogła zebrać sił po tym zadaniu. Próbowała też wyczarować materac, ale okazała się zbyt wyczerpana, żeby zaklęcie zadziałało.

Aguamenti – wymamrotał Harry i strużka wody zaczęła się wolno sączyć z końca jego różdżki. Uniósł ją do twarzy Ginny i zmoczył ostrożnie jej popękane usta.

Hermiona wyszła na zewnątrz, zanim strach przytłaczający Harry’ego, obciążyłby także i ją. Spojrzała w górę na niebo. Wciąż szare po bitwie, wciąż zachmurzone. Czubki drzew falowały niebezpiecznie, gałęzie gięły się dziko na wietrze, drapiąc jedna o drugą, jakby próbowały ze sobą walczyć. Jednakże na ziemi ich pnie stały tak stabilnie, jak nigdy.

Jej wzrok padł na George’a. Rude włosy zakrywały jego oczy, kiedy ostrzył zakończenie patyka prymitywnym narzędziem, które sam zrobił ze skały na kształt pięściaka. Gnijący pniak, na którym siedział, wyglądał jakby miał się zaraz pod nim rozpaść na drobne kawałki, ale George zdawał się to ignorować. Trzymał patyk przed twarzą, badając swoją pracę. Najwyraźniej usatysfakcjonowany, wziął różdżkę i przekształcił patyk w solidniejszą, odrobinę dłuższą włócznię.

Hermiona współczuła George’owi. Wydawał się być odrobinę bardziej zagubiony, niż ktokolwiek inny. Przez całe dnie kręcił się bezcelowo od jednego bezsensownego zadania do drugiego. Zawsze się czymś zajmując. Nawet nie chodził sprawdzać, co z Ginny. Hermiona widziała ciało Freda. Fred nie zaginął. Wszyscy wiedzieli, że nie żyje. A George kontynuował ostrzenie patyków w ciszy, odrzucając gotowe włócznie na rosnącą stertę tuż u swoich stóp. Kiedy tylko będą gotowi polować w mugolski sposób, zapewni im on wystarczająco duże zapasy broni.

Wszyscy w obozie znajdowali się na granicy ludzkiej wytrzymałości. Tygodnie się dłużyły, dni były ponure. Głodowali. Nie mieli jedzenia i nie mogli go wyczarować.

– Prawo Gampa – wybuchła Hermiona, kiedy Ron narzekał, że nikomu nie chciało się porządnie nauczyć Transmutacji, kiedy mieli ku temu okazję. – Nie można zrobić jedzenia z niczego, Ron – powiedziała sucho. Wszystko, co jedli to grzyby i jagody.

Niedożywienie wywołało falę niepokoju, ponieważ wiele osób odkryło, że wskutek głodu ucierpiały ich zdolności magiczne. Wyraźnie wyczuwalne napięcie wisiało w powietrzu. W lesie nie było przyjaciół. Chociaż nikt tego nie przyznał – wszyscy to czuli. Chociaż nikt tego nie powiedział – wszyscy o tym myśleli. I każdy miał na ten temat własne zdanie.



Ruszam za Nottem. Krążę wokół stolików na patio, doganiam go niedaleko wyjścia.

– Przepraszam – rzucam prędko. – Nie chciałam cię urazić.

Nott zatrzymuje się na stopniach prowadzących na ulicę. Wyjmuje rękę z kieszeni swoich czarnych jeansów i, po zaciągnięciu się, wyciąga papierosa z ust.

– Zostanę – mówi, wydmuchując dym przez zęby – Tylko jeśli powiesz mi, dla kogo pracujesz.



Neville podszedł do Hermiony.

– Gotowe, tak myślę – powiedział, podnosząc drewniane naczynie wypełnione ciemnym, czerwonym płynem. – Luna wyciska ropę z kilku ostatnich czyrakobulw, więc za kilka godzin powinniśmy mieć go dla niej trochę więcej.

Hermiona posłała Neville’owi skąpy uśmiech.

– Dzięki – powiedziała, biorąc eliksir leczniczy w swoje ręce. Trzymała go pewnie, żeby nie wylać ani kropli, kiedy przykucnęła i ponownie weszła do szałasu.

– Proszę – powiedziała do Harry’ego, kiedy pojawiła się w środku. – Neville i Luna wreszcie znaleźli czyrakobulwy. Możesz unieść jej głowę?

– Nie bez problemów – narzekał Harry. Ściągnął brwi i było oczywiste, że stracił całą nadzieję, że jakiekolwiek eliksiry lecznicze odniosą sukces w ożywianiu Ginny. Bądź co bądź, nawet Eliksir Wiggenowy, który Nott przyrządził tydzień wcześniej – ten, którego stworzenie zajęło mu prawie miesiąc, kiedy przeszukiwał las pod kątem wszystkich składników – okazał się być nieskuteczny.

Hermiona westchnęła z poruszeniem, odkładając eliksir na stolik, który wcześniej transmutowała z jakichś pieńków. Eliksir chlapnął przez krawędź miski i zaplamił blat na czerwono. Już o to nie dbała.

– Robi się zimno. – Potarła dłonie o siebie.

Nott przyłożył dłoń do czoła Ginny.

– Jest rozpalona – oświadczył.

– Co ty nie powiesz? – burknął Harry. Złapał eliksir ze stołu, wylewając go jeszcze więcej.

Hermiona oparła się o ścianę z kawałków drewna i szałas zatrzeszczał pod jej ciężarem. Jęknęła i z powrotem się wyprostowała.

– Jestem tak zmęczona – powiedziała cicho. A potem dodała głośniej: – Jestem taka zmarznięta. – Nagle mogła poczuć jak idiotyczny niepokój Harry’ego zaczyna ją przytłaczać, więc posłała mu wściekłe spojrzenie. Wpatrywał się w nią z taką samą intensywnością. Była zaledwie moment od utraty kontroli i właśnie, kiedy miała tylko wziąć oddech i odpuścić, u jej boku pojawił się Nott, łapiąc ją za ramię i wypychając z szałasu.



– Prorok Codzienny? Żongler? – wymienia.

Kręcę głową. Dzisiaj siedzimy przy innym stoliku, słońce pada na nas z ukosa. Nott założył swoje okulary przeciwsłoneczne. 

– Czym się zajmujesz? – Nott bierze łyk piwa.

– Uczę. – To nie jest kłamstwo.



Hermiona prychnęła:

– Mógłbyś, Nott?

Nie odpowiedział, ale wciąż prowadził ją w kierunku linii drzew. Jej niepokój szybko zmienił się we wściekłość i sfrustrowana uderzyła go w ramię. Mogła zobaczyć, jak Malfoy uniósł wzrok znad ogniska, które dopiero co rozpalił na polanie, żeby zobaczyć, jak Nott właśnie odciąga ją na bok. Malfoy wstał i ruszył za nimi. Szybko ich dogonił i zrównał się z Nottem, kiedy ten drugi w końcu puścił ramię Hermiony. Znaleźli się tak głęboko w lesie, że gęsta osłona z koron drzew wystarczyła, aby pogrążyć ich twarze w surowych cieniach.

– Za kogo ty się masz? – fuknęła na Notta.

– Co się stało? – zapytał Malfoy.

Nott obserwował Hermionę obojętnie.

– On nie potrzebuje teraz twojej negatywnej energii. Ma wystarczająco dużo swojej – powiedział.

– Kto? – rzucił Malfoy.

– Mam dość! – krzyknęła Hermiona. – Mam dość! Mam już tego dość!

Nott i Malfoy złapali ją za ramiona i zaczęli ciągnąć z dala od polany, kiedy jej krzyki stawały się coraz głośniejsze.

– Nie mogę! Nie mogę już dłużej! – Próbowała walczyć z ich uściskami.

Nott posłał Malfoyowi znaczące spojrzenie.

– Dlaczego jest tak zimno? – krzyczała.

– Cii! – syknął Malfoy. Zerknął przez ramię, żeby sprawdzić, czy ktokolwiek z polany słyszał zawodzenie Hermiony. Jeśli tak, zdawało się to nikogo nie obchodzić.

– Jest lodowato! I nie ma jedzenia! A nasze zaklęcia ochronne przestają działać i nikt nie jest wystarczająco silny, żeby je odbudować! – kipiała, jej głos stawał się ochrypły. Zamrugała na Malfoya i Notta, wszystkie łzy, którym nigdy nie dała ujścia, w końcu potoczyły się po jej policzkach. – I oni wciąż tu są – zaszlochała. – Wciąż patrolują teren. Szukają nas. Wiedzą, oni wiedzą gdzie jesteśmy.

Malfoy zerknął szybko na Notta.

Hermiona wypuściła drżący oddech.

– Biorą nas na przeczekanie.

Malfoy uniósł dłoń do czoła i skrzywił się.

– Musimy przenieść się w głąb lasu – powiedział.

– Nie. – Hermiona pokręciła głową. – Nie mogę. Nie mogę tu żyć.

– Sprawimy, że to się uda – powiedział Nott.

Hermiona znów zaczęła szlochać.

– Nie mogę!

Nott westchnął, odwracając się plecami do Hermiony i spoglądając na Malfoya.

– Potrzebujemy jej – odparł cicho.

Wyraz twarzy Malfoya stwardniał. Chłopak potrząsnął Hermionę za ramiona.

– Weź się w garść, Granger.




Kartkuję swój zeszyt, czekając aż Malfoy wróci. Został zaczepiony w drodze do łazienki, a potem znowu, kiedy już wracał. Kobieta, która trzyma rękę na jego klatce piersiowej przysuwa się zdecydowanie bliżej i szepcze mu do ucha coś, na co on się uśmiecha. Co on w sobie ma, że nawet w oversizowej koszulce, która odsłania jego wystające żebra, urzeka każdego, kogo spotyka? Nie wiem. Ale jestem nim tak samo zafascynowana.

Podchodzi do mnie powoli, jakby próbował ukryć stan swojego upojenia alkoholowego. Znajduje za sobą ręką stołek barowy. Siada. Kładzie łokieć na ladzie i, opierając głowę na pięści, swoją twarz zbliża do mojej.

– Wymyśliłaś więcej pytań, kiedy mnie nie było? – mówi.

Prawda jest taka, że mam ich jakiś milion. A może o jeszcze milion więcej.



– Co masz na myśli, gdy mówisz, że „mnie potrzebujecie”? – zapytała Hermiona.

Bez kolejnego słowa, Nott ruszył z powrotem na polanę.

Malfoy wbił w Hermionę swoje długie i napięte spojrzenie.

– Próbowaliśmy usunąć zaklęcie – powiedział. – Ale to nie jest zwyczajny i prosty urok modyfikujący pogodę.

Hermiona spojrzała na niego ostro.

– O czym ty mówisz?

On zmienia pory roku. Zgaduję, że przywołuje zimę, żeby wyciągnąć nas z lasu.

Hermiona wbiła wzrok w ziemię, kiedy zaczęła rozumieć.

– Uwięził nas tutaj – powiedział Malfoy. – Musimy ruszyć w głąb. Zanim nasze osłony opadną.

– Ale Ginny… – zaczęła z jękiem Hermiona.

– To jedna osoba – odparł Malfoy.

– Harry jej nie zostawi.

– W takim razie dwie osoby.

Hermiona spojrzała na niego z buntem w oczach.

– A ja nie zostawię Harry’ego.

– Więc zabijesz ich wszystkich – powiedział szorstko. – Ponieważ nikt nie pójdzie za mną i Nottem.

– Czyli potrzebujecie mnie – westchnęła – żeby ich ratować.



Tego wieczoru Neville przyniósł drugą dawkę eliksiru leczniczego i dał go Hermionie, która znów stała na zewnątrz szałasu Ginny. Podziękowała mu i zabrała miksturę do środka, żeby wręczyć ją Harry’emu. Ten spojrzał na nią nieśmiało.

– Dzięki, Hermiono – powiedział.

– Taak. – Posłała mu napięty uśmiech.

Harry uniósł głowę Ginny i przyłożył miskę do jej ust. Ginny nie wyglądała lepiej niż rano. 

Nagle usłyszeli trzask na zewnątrz schronienia i Hermiona aż podskoczyła. Harry odruchowo wyciągnął różdżkę. Wtedy usłyszeli głośne zamieszanie, wrzaski, płacz, nawoływanie. Hermiona się zerwała i wybiegła z szałasu.

Wyskakując na zewnątrz, wpadła prosto w plecy Notta. Stał przy drzwiach do schronienia z wyciągniętym ramieniem tak, aby powstrzymać Hermionę przed ruszeniem dalej. W dłoni trzymał różdżkę.

– Przemyśl to – powiedział Nott.

– Już to zrobiłem. – Słowa wybrzmiały jak przytłumione szczeknięcie, gardłowe i silne.

Przed Nottem stał Blaise z uniesioną różdżką.

– Zejdź mi z drogi, Nott – powiedział niskim głosem.

Hermiona zacisnęła dłoń na swojej różdżce schowanej w kieszeni.

– Nie – odparł spokojnie Nott.

– Ona musi odejść. – Cichy, zimny, przeciągły ton po jej lewej stronie był nie do pomylenia.

Hermiona wyciągnęła różdżkę w tym kierunku, marszcząc oczy w ciemności. Malfoy stał ze skrzyżowanymi ramionami.

Ty – syknęła Hermiona.

– To nie był mój pomysł – powiedział leniwie Malfoy. – Niemniej, mając na uwadze naszą sytuację, nie zamierzam zaprzeczać, że jest dobry.

Blaise ruszył do przodu, Nott uniósł różdżkę wyżej, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Zabini go oszołomił. Nott padł na ziemię. Wtedy, z ciemności za nim, Ron zaatakował Blaise’a, powalając go na ziemię. Blaise wystrzelił zaklęcie oszałamiające w kierunku rudzielca, ale tym razem chybił. Malfoy wyciągnął różdżkę.

– Ona przeżyje! – zawołała Hermiona, nie do końca wierząc swoim własnym słowom. Kto wiedział, czy Ginny przetrwa? Była nieprzytomna od ponad miesiąca, bez absolutnie żadnych oznak poprawy. Niemniej, celując różdżką to w Malfoya, to w Blaise’a, Hermiona wycofała się do wejścia do szałasu i stanęła buntowniczo pomiędzy młodymi mężczyznami a przyjaciółką. Zza niej wyskoczył Harry, rzucając zaklęciem w Malfoya. Ten drugi się uchylił, podczas gdy Harry wycelował różdżkę w Blaise’a.

– W ten sposób ocalimy pozostałych – krzyknął Malfoy.

Hermiona uniosła różdżkę w kierunku Malfoya, ale ten szybko trafił ją zaklęciem rozbrajającym.

– Przestańcie! – krzyknęła, przepychając się do Malfoya ponad ogłuszonym ciałem Notta. – Przestań! – Uderzała pięściami w klatkę piersiową Malfoya, podczas gdy on próbował utorować sobie przez nią drogę. – Co zamierzasz zrobić, co? – wydusiła. – Zabić ją? – Ogień zapłonął w jego oczach, Hermiona poczuła nową falę paniki, opadającą kaskadą w jej wnętrzu. Po raz pierwszy od bitwy poczuła coś innego niż bezradność. Strach.

Malfoy zbliżał się coraz bardziej, a Hermiona, idąc niezdarnie tyłem, potknęła się o nogi Notta. Kiedy upadała, Malfoy złapał ją instynktownie i podciągnął z powrotem do góry. Popatrzył na nią i odsunął na bok.

Znów się potknęła, kiedy on wchodził do szałasu. Wbiegła za nim.

– Co robisz? – zawołała, wpadając w niego i powalając go na ścianę. Skierował różdżkę w jej twarz. Hermiona zacisnęła palce na materiale jego koszuli.

Malfoy schylił głowę i przesunął końcem różdżki w dół jej szyi. Wyszeptał:

– Sprawiam, że się z tego otrząśniesz.

Zamrugała dokładnie w chwili, gdy strumień czerwonego światła uderzył Malfoya, a jego nieprzytomne ciało opadło na ziemię. Oszołomiona Hermiona odwróciła się, zobaczyła Rona i Harry’ego – obaj dyszeli w wejściu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by MIA