niedziela, 30 maja 2021

13. Dzień piąty: Noc


Hermiona po cichu wzięła szlafrok, który znalazła złożony u stóp swojego szpitalnego łóżka, kiedy obudziła się z długiej drzemki. Spojrzenie na pokój utwierdziło ją w przekonaniu, że od wyjścia Rona kilka godzin temu, wciąż była sama – i nadal żadnego słowa o jakiejkolwiek poprawie stanu zdrowia Dracona.

Zmarszczyła lekko brwi, patrząc na wyczarowane i pozostawione przez przyjaciela krzesło. Włożyła ręce w rękawy szlafroka, a potem złapała różdżkę leżącą na stoliku. Otulając się ciaśniej szlafrokiem i zaciskając mocno palce na różdżce, ruszyła do drzwi, skradając się na drżących nogach, i ostrożnie przyłożyła ucho do drzwi.

Cisza.

Cofnęła się i przygryzła dolną wargę, układając rękę na klamce i próbując uchylić drzwi tak, żeby nie wydały żadnego dźwięku. Zawiasy zatrzeszczały, więc wstrzymała oddech, czekając na reakcję z korytarza na zewnątrz. Gdy nic się nie wydarzyło, powoli całkowicie otworzyła drzwi i wyjrzała. Zanim wyszła, rzuciła jeszcze okiem w jedną i drugą stronę w głąb pozornie pustego korytarza.

Bosymi stopami uderzała cicho o zimną posadzkę, kiedy błyskawicznie sprawdzała numery mijanych pokoi. Kątem oka wychwyciła ruch, więc przylgnęła do ściany, rzucając na siebie szybie, aczkolwiek efektywne zaklęcie Kameleona.

Uzdrowiciel z nosem w dokumentach przeszedł obok, nie zauważając jej, a potem zniknął za rogiem.

Hermiona z ulgą wypuściła z ust powietrze, ściągnęła czar i kontynuowała skradanie się wgłąb korytarza, dopóki tego nie zobaczyła.

Pokój 114.

Zamknęła oczy, przygotowując się do wejścia, a potem otworzyła je i ułożyła palce na klamce. Drzwi kliknęły i znów zastygła w oczekiwaniu, czy nie zostanie złapana. Kiedy nic się nie wydarzyło, wsunęła głowę do środka ciemnego pokoju, żeby zobaczyć Draco śpiącego na szpitalnym łóżku z podniesionym podgłówkiem.

Wślizgnęła się do środka, zamykając za sobą drzwi, i zakradła się najostrożniej, jak pozwalały jej na to zmęczone kończyny. Przez moment stała nieruchomo, rozglądając się po pokoju i upewniając się, że poza obecnością Draco, pomieszczenie było puste. Oddech uwiązł jej w gardle, kiedy na niego spojrzała. Klatka piersiowa Draco unosiła się i opadała miarowo, kiedy spał, czyste, gładkie włosy błyszczały jasno w świetle księżyca, które wpadało przez okno.

Hermiona przeniosła wzrok na stolik obok łóżka, który wypełniał cały ogrom różnego rodzaju buteleczek po eliksirach i czystych opatrunków. Ze smutkiem zacisnęła usta i ruszyła w tamtym kierunku, żeby przejrzeć etykiety.

Znalazła przynajmniej dwa tuziny różnych mikstur. 

– Nie poddałeś się – wyszeptała z dumą, unosząc fiolkę z napisem na ostrą niewydolność nerek.

Pościel nagle zaszeleściła, kiedy Draco poruszył się przez sen i Hermiona szybko odstawiła pustą fiolkę, odkładając też swoją różdżkę, i na palcach podreptała do jego boku. Ostrożnie usiadła na krawędzi łóżka i znów na niego spojrzała.

Z wyjątkiem zabandażowanego kikuta, w miejscu gdzie amputowano mu rękę poniżej łokcia, wyglądał na zupełnie zdrowego. Wzrok Hermiony zatrzymał się na opatrunku zaledwie na chwilę, zanim powędrował do jego spokojnej twarzy. Delikatnie ukryła jego prawą dłoń w swoich.

– Przepraszam – powiedziała. – Draco, tak mi przykro, że to się stało.

Uniosła jego rękę do swoich ust i pocałowała kostki. Drgnęła zaskoczona, kiedy zacisnął palce.

– A mi nie – wydukał Draco wycieńczonym głosem. Hermiona głośno nabrała powietrza i opuściła jego dłoń. Wpatrywała się w Draco z szeroko otwartymi oczami, kiedy zamrugał ospale i otworzył oczy, żeby na nią spojrzeć.

– Draco?

Znów uścisnął jej palce.

– Hej – szepnął ze zmęczeniem.

– Hej. – Zaśmiała się lekko, posyłając mu łzawy uśmiech.

Draco przyglądał się jej spod na wpół przymkniętych powiek.

– A więc umarliśmy? – zapytał.

Hermiona pokręciła głową.

– Nie.

Znów zlustrował ją spojrzeniem, zauważając sposób, w jaki światło księżyca rozświetlało jej biały szlafrok oraz pas bandaża zawiniętego ponad jej czołem, i wymruczał:

– Ale wyglądasz jak anioł.

Hermiona wciąż się uśmiechnęła, kiedy potrząsnęła głową.

– Nie umarliśmy – powiedziała. – Przerwałeś. Oboje przetrwaliśmy.

– Cud? – zapytał.

– Taak – odszepnęła, pocierając wierzch jego dłoni. – Więcej niż jeden, jak widać.

– Anioł – powtórzył, zamykając oczy. Hermiona milczała, obserwując jak odpoczywa. Kilka minut później otworzył oczy odrobinę szerzej i powłóczył spojrzeniem po ciemnym pokoju.

– Jak długo tu jesteśmy? – zapytał, zaczynał wyglądać na coraz bardziej obudzonego.

Hermiona nadal masowała jego rękę.

– Mniej niż dzień. Eliksiry wydają się działać dosyć szybko.

Draco przeniósł wzrok na stolik pełen pustych fiolek i znów zamknął oczy.

– Jak się tu znaleźliśmy?

– Pamiętasz, jak mówiłam ci, że Harry i Ron wyruszyli na trening aurorski w nieznane miejsce? – zapytała.

– Wszystko pamiętam – odpowiedział zdecydowanie.

Hermiona mocniej zacisnęła palce na jego dłoni.

– Cóż – zaczęła – jedna z lokalizacji znajdowała się tuż obok nas. Ostatniej nocy rozłożyli obóz niedaleko naszej szczeliny. Usłyszeli mój krzyk po tym jak… jak ty…

Urwała, nie mogąc powstrzymać łez i spuściła wzrok. Draco otworzył oczy, żeby ponownie na nią spojrzeć.

– Po tym jak co? – zapytał.

Hermiona uniosła głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.

– Umarłeś. I wtedy tak jakby wpadłam w histerię.

Draco zmarszczył brwi.

– Przypuszczam, że w takim razie nie pamiętam wszystkiego.

– Sama dalej pamiętam niewiele – wyznała. – Pamiętam, że krzyczałam, a następnie obudziłam się tutaj.

– Poczekaj… – powiedział Draco ze zmieszaniem w oczach. – Jak to się stało, że jestem tu, skoro umarłem?

Hermiona wzięła głęboki oddech.

– Twoi rodzice nie pozwolili im przestać cię reanimować. Potrzeba było zespołu Uzdrowicieli, ośmiu godzin i tego wszystkiego, żebyś wrócił – wyjaśniła, kiwając na buteleczki po eliksirach.

Draco jeszcze szerzej otworzył oczy.

– Moi rodzice tu są?

– Byli – odparła z uśmiechem i potrząsnęła głową. – Aurorzy zabrali ich z powrotem do domu, kiedy twój stan się ustabilizował. – Przerwała i wzięła kolejny, głęboki oddech, zanim dodała: – Twój ojciec chce, żebym została aresztowana za próbę morderstwa.

Draco prychnął.

– Taak, to brzmi jak coś, co mógłby zrobić.

Po tych słowach zacisnął usta i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Kiedy jego wzrok znów spoczął na Hermionie siedzącej obok, zmarszczył lekko brwi i spojrzał na jej ręce wciąż trzymające jego dłoń. Zanim znów przeniósł wzrok na Hermionę, jeszcze raz rozejrzał się wokoło.

– To… to dziwne – powiedział. Hermiona jeszcze bardziej spochmurniała, zaciskając usta w wąską linię.

– Wybacz – odparła, puszczając jego dłoń. – Ja… uch… nie powinnam tu przychodzić. Po prostu… Ja… Ja chciałam zobaczyć…

– To dziwne, że jesteś tak daleko – kontynuował Draco, jakby nic nie powiedziała.

– Co? – zapytała zdumiona.

Draco jedynie chwycił ją za rękę i przyciągnął.

– Nie jesteś wystarczająco blisko – powiedział. – Chodź tu do mnie.

Hermiona przygryzła wargę, ale uklęknęła obok niego na materacu i pozwoliła, żeby oparł się o nią, przesuwając się w bok i robiąc jej miejsce. Uniósł uratowaną część swojej lewej ręki, kiedy próbował sobie nią pomóc i warknął z bólu.

– Cóż, to jest do dupy – powiedział, zerkając na brakującą kończynę.

– Przepraszam – odparła Hermiona, znów ze smutkiem zerkając na bandaże.

Draco ponownie zmarszczył brwi.

– To ty jesteś tą infekcją, która zjadła mi rękę?

– No… nie.

– Więc nie ma powodu, żebyś przepraszała.

Hermiona westchnęła i zawstydzona wbiła wzrok w podłogę.

– To moja wina, że tam utknęliśmy – wymamrotała.

Draco potrząsnął głową i przyciągnął ją prawą ręką, żeby się położyła. Hermiona ostrożnie wtuliła się w niego, wsuwając rękę pomiędzy nich. Draco objął ją prawą ręką, kiedy ułożyła głowę na jego klatce piersiowej.

– Zdecydowanie lepiej. – Westchnął, układając policzek na czubku jej głowy. – Czy tak jest w porządku? Nie ranię twojej głowy, prawda? – zapytał.

– Jest okej – odpowiedziała. – Już w większości się zagoiła, ale dopiero jutro pozwolili mi zdjąć bandaże.

Draco mruknął ze zrozumieniem i milczał, dopóki nie usłyszał, jak Hermiona pociąga nosem.

– O co chodzi?

Uśmiechnęła się przez łzy.

– Cieszę się, że wszystko jest w porządku.

– Cieszę się, że z tobą jest wszystko w porządku – odpowiedział szczerze. Po prostu leżeli, przytulając się w ciemności i znajdując pocieszenie w swoich tak znajomych ciałach.

– Byłaś tam pierwsza – zaczął znienacka Draco, przerywając ciszę chwilę później. Hermiona jedynie uścisnęła go mocniej, kiedy kontynuował: – Nie powinienem zmuszać cię do odejścia.

– A ja nie powinnam na ciebie tak naskakiwać – dodała.

Draco się uśmiechnął.

– Nikt ci nie podskoczy – droczył się lekko.

– Moja postawa – zgodziła się – ta, za którą mnie nienawidzisz.

Hermiona czuła, jak na ułamek sekundy przestał oddychać. Rozluźnił ramię, którym ją trzymał, kiedy schylił głowę, żeby na nią spojrzeć. Odwróciła twarz, żeby spotkać jego wzburzony wzrok.

– Nigdy nie dokończyłem – powiedział. Hermiona uniosła brew.

– Nie dokończyłeś?

Draco uniósł dłoń i przeniósł ją na włosy Hermiony. Zanim ponownie na nią spojrzał, obserwował, jak jego własne palce czule chwyciły lok, który wysunął się za jej uchem spod bandaży.

– Powodów, dlaczego cię kocham – odparł. Tym razem to Hermiona wstrzymała oddech, kiedy zobaczyła szczerość w wyrazie jego twarzy.

Palce Draco zatopiły się w jej włosach na szyi, kiedy przemówił:

– Twoje imię – zaczął miękko – jest piękne. Unikatowe. I smakuje jak karmel, kiedy je wypowiadam.

Nachylił się, żeby złączyć ich czoła.

– Hermiona – powiedział powoli.

Zacisnęła palce na boku Draco, kiedy zamruczał z aprobatą na dźwięk jej imienia wydobywający się z jego ust. Uniosła głowę tak, żeby ich spojrzenia znów się spotkały.

– Draco – odparła z czcią. Uśmiechnął się i z ręką wciąż w jej włosach, przyciągnął ją delikatnie i złożył na ustach lekki pocałunek.

– Odkryłem, że sprawia mi to jeszcze większą przyjemność bez poczucia nadchodzącego końca. – Westchnął, kiedy się od siebie odsunęli. Hermiona roześmiała się lekko.

– Tak – przyznała. – I ze świeżym oddechem.

Draco zachichotał, a potem znów spoważniał.

– Przepraszam, że na ciebie zwymiotowałem – powiedział, krzywiąc się z zawstydzeniem.

Hermiona wzruszyła ramionami, wciąż na nim leżąc.

– Też na ciebie zwymiotowałam. Poza tym przeprosiłeś mnie, kiedy to się stało.

Draco pokręcił głową.

– To nie za to cię wtedy przepraszałem – wyjaśnił miękko.

Hermiona przejeżdżała palcami to w górę, to w dół po jego boku.

– Wiem – odszepnęła – i to wszystko też ci już wybaczyłam.

Draco otarł się twarzą o czubek głowy Hermiony i przytulił ją mocniej.

– Nadal uważasz, że przeznaczenie jest okrutną suką? – zapytała.

Draco zerknął na to, co pozostało z jego lewego ramienia, a potem z powrotem na wtuloną w niego czarownicę.

– Może nie całkiem okrutną – powiedział – ale pierdolona ma paskudne poczucie humoru.

Przytaknęła lekko na zgodę i mocniej do niego przylgnęła.

– Nie robię ci krzywdy, prawda?

Draco pokręcił głową.

– Ani trochę.

– Jest przytulnie – powiedziała, zamykając oczy z zadowoleniem. Draco spojrzał na nią.

– Cóż, wszystko się zmieniło – powiedział. Hermiona przycisnęła ucho do jego klatki piersiowej i uśmiechnęła się, słysząc mocne, równe bicie serca.

– Wszystko się zmieniło – potwierdziła.

– Ale nawet nie pytaj, bo odpowiedzią zawsze będzie nie – powiedział nagle. Hermiona uniosła głowę ze zmieszanym wyrazem twarzy.

– Nie pytać o co?

Draco uśmiechnął się, patrząc w sufit i głaszcząc ją po ramieniu.

– O zgodę, żeby ogolić mi nogi.

Hermiona potrząsnęła głową.

– Jesteś nieznośny. – Westchnęła. Draco uśmiechnął się szerzej.

– I twój na wieczność.

_________________


Uwielbiam nawiązania z tego rozdziału do ich rozmów ze szczeliny. Powody, dlaczego Draco jej nienawidzi, przekształcone w te, dlaczego ją kocha a na koniec golenie nóg w nawiązaniu do ich gry… No złoto. 

A teraz zapraszam już tylko na epilog.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by MIA